wtorek, 24 listopada 2015

Hej?

     Nie wiem, jak mam nawet zacząć tego posta, ale wydaje mi się, że powinnam Was przeprosić. A więc przepraszam. Przepraszam za to, że przez tak długi czas się nie odzywałam, ale musicie mnie zrozumieć - liceum, masa nauki, ogromne wymagania nauczycieli (szczególnie moich). Każdą wolną chwilę spędzam tak na prawdę na odpoczynku, bo głównie to siedzę całymi dniami nad książkami i się uczę, albo rozwiązuję ponad 100 przykładów z matmy z dnia na dzień... 
     Zdaję sobie sprawę z tego, że zachowałam się okropnie, ponieważ tak nagle odeszłam sobie bez słowa, ani nawet pożegnania, ale musiałam to zrobić. Zablokowałam dodawanie komentarzy, ponieważ denerwowały mnie  pytania pojawiające się non stop: ,,kiedy next?". Nie potrafiłam na nie odpowiedzieć i szczerze? Do dnia dzisiejszego nadal nie. Wiem, że się zawiedliście na mnie (ja na sobie również), ale obiecałam sobie, że teraz nauka będzie dla mnie najważniejsza i to nią powinnam się najwięcej zajmować. Są pewnie osoby, które to zrozumieją, a które mniej. No cóż, zdaję sobie z tego sprawę...
     Podsumowując. Przepraszam, przepraszam i jeszcze raz was przepraszam za to olewanie przez ten dłuższy czas. Wiem, że pewnie duża część Was odwróciła się ode mnie, ale może chociaż pięć osób tutaj zostało i wyczekuje na jakiekogokolwiek posta? Nie wiem, zobaczymy. 
       Specjalnie dla was spróbuję coś napisać (uprzedzam, że nie pojawi się to w ciągu najbliższych tygodni, ponieważ mam mnóstwo nauki i różnych testów). Może rozdział pojawi się w przerwie świątecznej? Nie wiem. Nie mogę Was na sto procent zapewnić. Możecie po prostu mieć pewność, że jestem i nie zapomniałam o tym miejscu i o Was...
     Dziękuję tym, co przeczytali do końca i mnie zrozumieli. I jeszcze raz PRZEPRASZAM.

sobota, 22 sierpnia 2015

Rozdział 41: Zmiana?

   

     Przez następne minuty spoglądam na Leona zszokowana. Próbuję jakoś zrozumieć to, co do mnie powiedział. ,,Jestem twoją jedyną szansą na przeżycie" - co to miało znaczyć? To jakiś żart, albo groźba? Sama nie wiem, jak powinnam odebrać te słowa... Przerażają mnie.
- Słucham? - Wyduszam z siebie. Tylko tyle jestem w stanie powiedzieć. Muszę to wszystko jakoś przetrawić. 
- Nie ważne, zapomnij. I tak już ci powiedziałem zbyt dużo. - Odpowiada Leon wcześniej wzdychając. 
     Nie mogę pozwolić na to, abym nie poznała prawdy w trakcie dzisiejszej kolacji. Mam już dość tych wszystkich sekretów i tego, co się dzieje na Manhattanie, odkąd tutaj wróciłam. To wszystko jest takie ciężkie. Gdybym wiedziała, co mnie tutaj czeka, z pewnością zostałabym w Paryżu i tam zamieszkała.


czwartek, 23 lipca 2015

40: Zaufaj mi





Dwa dni później...

     Szmaragdowe oczy spoglądają na piwne. Piwne na szmaragdowe. Szmaragdowe na niebieskie. Niebieskie na piwne i szmaragdowe. Tak wyglądają pierwsze sekundy terapii. Sama nie wierzę, że tutaj jestem, no ale cóż. Nic już na to nie poradzę. Jak mus to mus.
     Nie mogłam uwierzyć w to, kiedy dwa dni temu wieczorem otrzymałam telefon od Jamiego. Poinformował mnie, że Leon umówił się na wizytę z psychologiem. Na reszcie, po tylu moich prośbach wysłuchał mnie. Postanowił wziąć spieprzone życie w swoje ręce i umówić się ze specjalistą. To dobrze. Pytanie tylko w jakim celu zostałam poproszona o przyjście tutaj? 
     Profesor Tanner to mężczyzna na moje oko przed pięćdziesiątką. Powoli siwiejące brunatne włosy, zmarszczki na czole utrzymują mnie w tym przekonaniu. Jeszcze ten ubiór jak dla powoli starzejącego się dziadziusia. No cóż. Miejmy nadzieję, że pomoże Leonowi jakoś wyjść z tego jednego wielkiego gówna. Z tego co wiem, jest najlepszym psychologiem na całym Manhattanie, cieszy się świetną opinią u innych.


wtorek, 7 lipca 2015

39: Szach - Mat



- Leon. - Tylko tyle udaje mi się wydobyć z siebie po dłuższej chwili. Jestem przerażona! Byłam święcie przekonana, że to Jamie, a tutaj co? Niespodzianka. Bardzo nie miła z resztą.
     Momentalnie odsuwam się od niego. Boże, jest mi tak głupio, jakim cudem nie rozpoznałam Leona? Dobrze, że Jamie nie widział tej zaistniałej sytuacji. Mam nadzieję, że nie wparuje do mojego gabinetu w przeciągu paru następnych sekund. 
- Cześć. Miłe powitanie, nie? - Odpowiada z lekkim uśmiechem. Momentalnie zaciskam obie dłonie w pięści. Jakim cudem wszedł na teren mojej firmy? Przecież godzinami powtarzałam ochronie po ostatnim incydencie ze zdjęciami, aby nie wpuszczali Leóna tutaj! A oni co? Zrobili to! Ogh, przyrzekam, że jak tylko zobaczę tych dupków na własne oczy to ich wyleję. Od razu. 
- Co ty tutaj robisz? Co to za nachodzenie mnie w pracy?


czwartek, 25 czerwca 2015

38: Jamie

   


     Zazwyczaj kiedy zakradałam się do czyiś mieszkań nigdy nie zostałam przez nikogo nakryta. Byłam przekonana na 100%, że tak samo będzie i tym razem, jednak pomyliłam się... Niestety.  
     Dodatkowo nie wyłączyłam tego przeklętego MacBook'a! Leon na pewno się połapie, że ktoś tutaj był i to stosunkowo niedawno. Wezwie ochronę, a wtedy... Wtedy będzie po mnie. Wpakuję się w niezłe tarapaty.
- Posłuchaj, wkurza mnie już to wszystko powoli, ale nic na to nie poradzę. 
     Nadal rozmawia z kimś przez telefon. Jestem ciekawa co to za nocne pogaduchy i przede wszystkim z kim i na jaki temat... 
     Słyszę, jak otwiera drzwi, jednak nie wchodzi do środka. Przez jakiś czas stoi przed wejściem i kontynuuje swoją rozmowę: 
- Słuchaj, mi też nie jest łatwo, na prawdę. Postaw się w mojej sytuacji. 
     Co to za sytuacja? 
- Uwierz mi, gdybyś był na moim miejscu również poczułbyś to samo.


piątek, 5 czerwca 2015

37: Piękny drań

     Z dedykacją dla Keiry 


     Wchodzę do luksusowego lokalu. Dostrzegam bardzo znajomy wystrój wnętrz. To wszystko od razu przypomina mi o mojej przyjaciółce Tracy. Kelnerki w skąpych bieliznach, które chodzą i oferują cholernie drogiego szampana. Tak, to ona. Wróciła jak co roku na Manhattan.
- Kieliszek szampana? - Słyszę głos młodej kobiety. Patrzę na nią. Odziana w czarną skąpą bieliznę prezentuje się niesamowicie. Ta Tracy ma talent do ukazywania kobiecego piękna.
- Z chęcią. - Mówię i biorę jeden ze srebrnej tacy. Kobieta uśmiecha się lekko w moją stronę i znika w tłumie.
     Przybliżam kieliszek z szampanem do swoich warg i upijam łyk. Rozglądam się dookoła siebie. Dużo osobistości, nieznanych osób oraz mnóstwo paparazzi. Idealne miejsce na powrót do dawnego stylu życia.


piątek, 24 kwietnia 2015

36: Tracy

   Z dedykacją dla Chloe 


    Nazajutrz spotykam się z moim najlepszym przyjacielem - Diego. Odkąd wróciłam na Manhattan, nie zobaczyłam się z nim ani razu. Tęsknię. Jestem ciekawa, co tam nowego u niego, z kim się spotyka oraz co z jego bliskimi… Ogólnie mamy o czym rozmawiać. Taki jest Diego, mój najlepszy przyjaciel, z którym w wieku czterech lat planowałam ślub. To niedorzeczne, że już wtedy myślami skupialiśmy się na przyszłości. Wszystko jednak potoczyło się zupełnie inaczej. I tak jestem szczęśliwa, że pomimo zaistniałych wcześniej wydarzeń, nadal się przyjaźnimy. To wiele dla mnie znaczy. Na prawdę.
     Jestem w Central Parku. Zbliżam się do miejsca, w którym mam się za chwilkę spotkać z Dominguezem. Czy się denerwuje? Nie. Miło będzie go zobaczyć i spędzić razem czas.


piątek, 17 kwietnia 2015

Rozdział 35: W czym tkwi problem?

Z dedykacją dla Olivie



- Chcę zobaczyć wszystkie modelki jutro o trzynastej. Nie obchodzi mnie to, że nie wszystkim pasuje. Te, które się nie zjawią, nie będą mogły wziąć udziału w naszym pokazie podczas New York Fashion Week. - Mówię, podczas gdy Annie wszystko to notuje w swoim notatniku.
- Pani Castillo, nie jestem pewna, czy też... - Odzywa się, jednak jej przerywam. 
- Nie obchodzi mnie to. Miały do dyspozycji trzy różne terminy. Trzeba było sobie wybrać jeden z nich, a nie mnie olewać. Teraz to nie mój problem. Mam mnóstwo innych modelek, które z wielką godnością zastąpią te. - Spoglądam na nią po raz kolejny. - A teraz leć. Powiadom wszystkich o tym. 
- Dobrze. - Odpowiada szybko i zaczyna zbierać swoje rzeczy. Opuszcza mój gabinet w mgnieniu oka.


piątek, 10 kwietnia 2015

Rozdział 34: Królowa Manhattanu

Z dedykacją dla Maybe no? 



- Aua. - Jęczę cicho z bólu, kiedy upadam na materac.
     Przymykam oczy i tłumię w sobie to nieprzyjemne uczucie. Otwieram je po chwili, kiedy dochodzę do siebie. Dostrzegam stojącego przede mną mojego chłopaka, który spogląda na mnie, podpierając się rękami o kolana.
- Wszystko okej? - Pyta swoim aksamitnym głosem i wyciąga prawą rękę w moją stronę, którą chwytam bez chwili wahania. Stoję na dwóch nogach i cicho wzdycham. 
- Przepraszam. - Mówi, gładząc mnie po plecach. - Nie chciałem.
- W porządku. - Odpowiadam krótko i uśmiecham się delikatnie. - Nadal tylko nie rozumiem po co ten cały cyrk.


czwartek, 2 kwietnia 2015

Rozdział 33: Wszystko będzie dobrze

    Z dedykacją dla Phinesis 



    Wpatruję się w niego i wyciągniętą dłoń w moją stronę przez dłuższy czas. Co mam zrobić? Zgodzić się i starać odbudować nasz związek, czy jednak dać sobie spokój? Cholera, nie wiem. Jestem załamana zaistniałą sytuacją. León oczekuje ode mnie, że podejmę bardzo ważną decyzje w ciągu pięciu sekund.
     Zranił mnie już wielokrotnie, nie mam zamiaru przechodzić przez to po raz kolejny. Związki nie są dla niego, skoro nie potrafi wytrzymać z jedną kobietą i się ustatkować. 
- Obawiam się, że już nic nie możemy zrobić. - Mówię nagle. - Nie potrafisz się ustatkować, masz problemy z psychiką.... Nie. Nie chcę mieć faceta, który po kłótni biegnie do innej i zaciąga ja do łóżka. Sorry, ale to nie dla mnie. To cierpienie, ból... - Przerywa mi.


piątek, 27 marca 2015

Rozdział 32: Boisz się mnie?


Z dedykacją dla Oliwii Blanco 



     Wspaniale jest być atrakcyjną kobietą dla innych mężczyzn. Uwielbiam to, kiedy przechodzę ulicami słonecznego Manhattanu i czuję, jak faceci spoglądają na mnie. Niektórzy z większym pożądaniem, inni z mniejszym... I tak to lubię, kiedy odpowiadam im swoim uroczym uśmiechem, albo czasami ignoruję ich sztuczki uwodzenia. Każdy facet jest taki sam, nie ma ideału. Albo może? Jestem ciekawa, jaki jest Jamie. Tak. Teraz to on mnie interesuje i tylko o n.
     Z doświadczenia pochodzi wiedza. - Podpowiada mi moja podświadomość. Kiwam głową z aprobatą i delikatnym uśmiechem. Przecież to idea baroku, a nie XXI wieku. Chociaż? Warto zaryzykować.


piątek, 20 marca 2015

Rozdział 31: Tylko ty i ja

Z dedykacją dla Wiktorii Blanco 



     Popierdolony psychol. Jak można mieć aż tak nie równo pod sufitem, aby mnie śledzić! Okej, doskonale rozumiem to, że ta cała sprawa z tym pozwem działa mu na nerwy, ale to jest już przesada!
     Mocniej zaciskam swoje ręce na kierownicy i ciężko wzdycham. Obmyślam dokładnie plan swojej trasy, kiedy zatrzymuję się na kolejnych światłach. Muszę go jakoś zgubić, a wyjechanie z miasta jest najlepszym sposobem na to.
     Światła zmieniają swój kolor na zielony i zaczynam ponownie szybko jechać. Spoglądam na lusterko i widzę, że nadal nie odpuszcza. No tak, w końcu León Verdas to cholernie upierdliwy facet, który myśli, że zdobędzie wszystko. Prawda jest zupełnie inna. Stracił mnie raz na zawsze.


piątek, 13 marca 2015

Rozdział 30: Pamiętasz to jeszcze?

Z dedykacją dla Sheili ;)



      Au.. Jestem cała obolała. Mam zakwasy praktycznie wszędzie! Jamie miał racje. Powinnam była udać się wczoraj do wanny i zrelaksować się w gorącej wodzie, popijając kieliszek schłodzonego szampana.
     Wysiadam z windy na odpowiednim piętrze i zaczynam się kierować w stronę mojego gabinetu. Po drodze witam Annie, moją sekretarkę, która odpowiada mi szerokim uśmiechem, wstając wcześniej z krzesła.
- Dzień dobry pani Castillo, zrobić może kawę? - Zadaje mi pytanie. 
- Tak, po proszę. - Odpowiadam i wymuszam na swojej twarzy uśmiech, który mi wychodzi, pomimo ogromnego bólu. 
- Ta, co zawsze? 
- Dokładnie. - Przytakuję. - Idę do siebie. 
- Dobrze, za chwilkę przyniosę kawę. 
- Nie spiesz się, spokojnie. - Mówię, po czym zaczynam kierować się w strone swojego gabinetu.
      Po drodze mijam dość dużo moich pracowników, którzy witają mnie z uśmiechami. Odpowiadam im tym samym. 
      Kiedy dochodzę do drzwi, cicho wzdycham, po czym za pomocą klucza otwieram je i wchodzę do środka. Zamieram. Zamykam szybko za sobą drzwi.


piątek, 6 marca 2015

Rozdział 29: Wy Francuzi

    Z dedykacją dla Katariny Verdas 



     Przeznaczenie jest dla frajerów. To tylko nędzna wymówka, żeby pozwolić, aby sprawy same się toczyły, zamiast wziąć je we własne ręce.
     Po równych czterech miesiącach nieobecności na Manhattanie, powracam dzisiaj do swojego rodzinnego miasta. W moim życiu zniknęła reputacja zdradzonej dziewczyny. Można powiedzieć, że przez ten czas dość dużo się zmieniło, na lepsze. 
     Od dwóch miesięcy jestem oficjalną właścicielką Castillo Design. Do końca życia zapamiętam ten wieczór, w którym to wszystko się wydarzyło. Paryż, mnóstwo znanych osobistości, dużo paparazzi, wspaniale modelki oraz ja, moi bliscy i mój przyjaciel Jean Pierre. Wszystko wyszło perfekcyjnie. Nie mam pojęcia co bym zrobiła, gdyby nie pomoc przystojnego francuza o błękitnych oczach. Zapewne siedziałabym w czarnej, głębokiej dziurze zalana łzami po utracie Leóna Verdasa. 
   

piątek, 27 lutego 2015

Rozdział 28: To koniec

Z dedykacją dla Alison 


     To koniec. Koniec mojego związku z Leonem. Koniec z tymi wspaniałymi wieczorami. Koniec ze wspólnymi chwilami. Koniec ze wszystkim. K o n i e c.
     Cholera, kiedy ja tak ostatnio cierpiałam po rozstaniu z jakimś gościem? Nie pamiętam. Nie sądziłam, że jeszcze kiedykolwiek poczuję to, co teraz. Ból. Jest on okropny.
     Gdybym została tam jakąś minutę dłużej, na pewno rzuciłabym się na niego. Jeżeli planował tak dalej mnie traktować, jak jakiś papier toaletowy, to proszę bardzo. Śmiało! Nie mam zamiaru jednak tego akceptować. Prawdziwy związek nie może tak wyglądać.
     Zazdroszczę jednak Lu. Pomimo tego, że spotyka się z tym słynnym McCain'em, jest jednak szczęśliwa. A ja? Miałam niby milionera, obiekt westchnień każdej kobiety i co? Spędziliśmy ze sobą parę na prawdę cudownych chwil. Czasami na prawdę sądziłam, to właśnie On - ten, na którego czeka każda kobieta, jej przyszły mąż. Trudno. Widocznie moim mężem zostanie zupełnie inny mężczyzna. Pytanie tylko kto?


czwartek, 19 lutego 2015

Rozdział 27: Pokonałam

      Z dedykacją dla Xylie Verdas 



      Ostatnie dni były dziwne, bardzo dziwne. Nie wiem, jak dokładniej mam to wszystko opisać. Mój chłopak - o ile nadal tak mogę mówić o Leónie - nie odzywa się. Od dwóch dni nie dzwoni, nie pisze, nie przychodzi... Nic. Boli mnie to i drażni, bo nie wiem, co mam myśleć na ten temat. Jeżeli nie kocha mnie już, dlaczego nie powie mi o tym? To wszystko jest takie cholernie popieprzone, że sama się już gubię.
       Widziałam tylko jakieś pieprzone zdjęcia na blogach plotkarskich, a tam kto? On i jakaś blondi. Powinnam się martwić? Raczej tak.
       Jeżeli twój chłopak nie odzywa się od dwóch dni, co robić? Siedzieć bezczynnie i wpatrywać się w sufit, kiedy w moim umyśle znajdują się jakieś niestosowne myśli? Przede wszystkim chciałabym wiedzieć co jest powodem tego, że mnie tak unika. Zraniłam go czymś, skrzywdziłam? Nie przypominam sobie tego. W końcu podczas naszego ostatniego spotkania, rozmawialiśmy tylko o tej Elizabeth i tyle. Potem León musiał pilnie wyjść z powodu jakiejś rozmowy z Tajlandczykami.

sobota, 14 lutego 2015

Niespodzianka

Pewnie już część z was wie, ale co mi tam szkodzi napisać? xD
Od dzisiaj swoją działalność ponownie rozpoczyna mój pierwszy blog, który założyłam wspólnie z Natalią! W rocznicę postanowiłyśmy go odnowić :D Nowy wygląd, nowa historia, nowi bohaterowie... Ogólnie wszystko!

Może nie będę was dłużej zatrzymywać, tylko po prostu zaproszę na bloga

Ci, co jeszcze nie przeczytali ostatniego rozdziału... Zapraszam na dół ;)

xAdusiax

piątek, 13 lutego 2015

Rozdział 26: Husley

       Z dedykacją dla Jorgista Forever 



      Spoglądam na Leóna w oczekiwaniu na jego odpowiedź. Nie mam pojęcia, dlaczego szatyn również zamilkł. Czyżby miał do ukrycia przede mną jakąś rzecz? Romans ze starszą kobietą? W końcu Elizabeth nie pisałaby do niego misiaczku, gdyby nie znaczył dla niej czegoś więcej, niż zwykły przyjaciel.
- Kim do jasnej cholery jest ta kobieta dla ciebie? - Pytam po chwili wściekłym głosem.
         Moje dłonie nadal są mocno zaciśnięte w pięści.
- Już mówiłem.. Przyjaciółką. - Odpowiada.
      Trzymajcie mnie, zaraz mu przywalę.


piątek, 6 lutego 2015

Rozdział 25: Zbliża się koniec?

     
Z dedykacją dla Van Van 



      Mam problem z jedzeniem. Następnego dnia podczas lunchu z wielkim trudem wmuszam w siebie jogurt. To moja pierwsza strawa od wczoraj.
      Tak na prawdę, nie wiem co mam o tym wszystkim myśleć. León, León i jeszcze raz León. Siedzi mi w głowie. Nie wiem, jak mam to wszystko zrozumieć, tą całą sytuacje z wczoraj. Był jakiś taki inny, dziwny... Jakby nie był sobą. Jeszcze ta wiadomość od kogoś. Kto to? Mała J? Mam nadzieję, że nie. Powinna wiedzieć, że ma zostawić mojego chłopaka w spokoju, inaczej na zawsze ją stąd wyrzucę. Juliet z Constance Billard doskonale wiedziała, że nie warto ze mną zadzierać, a ta? To zupełnie inna Shanon. Silniejsza, pewniejsza siebie... Czyżby mogła stworzyć dla mnie zagrożenie w najbliższym czasie? Oby nie. Nie chciałabym tego. Ostatnią rzeczą której potrzebuję to wojna z tym blond diabłem.


piątek, 30 stycznia 2015

Rozdział 24: Dość

     Panie Grey, to dla Ciebie ;*



    Zmierzam powolnym krokiem w stronę firmy Verdas Company, gdzie umówiłam się z Leónem. Mój ukochany musiał dzisiaj pilnie załatwić parę spraw w firmie, dlatego rano rozstaliśmy się. Nie mam mu tego za złe, całkowicie rozumiem to. Wiem doskonale co to znaczy stać na czele i wszystkiego pilnować. 
      Promienie Słońca muskają moją twarz, co sprawia, że delikatnie się uśmiecham. Jest zimno, jak cholera, w końcu zima tuż tuż. Prawdopodobnie jutro w nocy mają spaść pierwsze płatki śnieżnobiałego puchu, który przykryje mój piękny Manhattan. Trudno, nic na to nie poradzę. Parę miesięcy męki, za to potem ponownie będę mogła wskoczyć w swoje przepiękne sukienki, oraz spódnice, które idealnie podkreślają perfekcyjną figurę.


piątek, 23 stycznia 2015

Rozdział 23: Amulet na szczęście


Z dedykacją dla Katie Verdas
     


     Ostatni nasz wspólny dzień spędzony poza Manhattanem, mija strasznie szybko. Nie mogę w to uwierzyć, że właśnie teraz wracamy do Nowego Jorku jego samochodem. León siedzi za kierownicą, ja zaś podziwiam piękne uroki za oknem oraz po swojej lewej stronie.
      Brak Christiana na Upper East Side powoduje, że jestem szczęśliwa. Na reszcie mam spokój z nim przez jakiś czas. Mam nadzieje, że ludzie z The Blue Camp pomogą mu wyjść z nałogu. Okej wiem, że może Wayne będzie miał mi za złe to, że go wykopałam, ale należało mu się. Po tym co zrobił Ludmile, musiałam jakoś odpowiedzieć, a to był najlepszy z możliwych sposobów.


piątek, 16 stycznia 2015

Rozdział 22: Hamptons

Z dedykacją dla Levone



 
    Po jakiś czterdziestu minutach jazdy, samochód nagle zatrzymuje się. Rozglądam się. Dostrzegam przed nami ogromną luksusową willę. Od razu przenoszę wzrok na Leóna, który delikatnie przytakuje. Uśmiecham się w ramach odpowiedzi, po czym wysiadam z limuzyny.


piątek, 9 stycznia 2015

Rozdział 21: Blue Camp

Z dedykacją dla Rachel


- Perfekcyjnie. - Mówię do siebie, kiedy widzę swoje odbicie. 
     Mam na sobie śliwkową sukienkę od Prady, sięgającą mi do kolan. To mój nowy nabytek, z którego jestem zadowolona. Na nogach mam czarne szpilki od Christiana Louboutina, które idealnie pasują do mojej czarnej torebki pochodzącej z ekskluzywnej linii domu mody Fendi.
     Odgarniam niesforny kosmyk włosów za ucho i poprawiam swoje usta czerwoną szminką. Po raz ostatni się sobie przyglądam i wreszcie mogę stwierdzić, że jestem gotowa.


piątek, 2 stycznia 2015

Rozdział 20: Kłamca


Z dedykacją dla Alison



     Opuszczam luksusowy wieżowiec mieszczący się przy osiemdziesiątej trzeciej i zaczynam się kierować w stronę domu. Spoglądam na zegarek, jest szesnasta. Mam więc jakieś trzy godziny na ogarnięcie się. Potem czeka mnie spotkanie z Waynem. 
     Zastanawia mnie to, kiedy Leon wróci na Manhattan. Dzisiaj rano poleciał do Chicago, w celu podpisania umowy z jakąś firmą. Nie chcę wchodzić w szczegóły, to jego biznes. Zależy mi jednak, aby był obecny podczas mojego spotkania z Christianem. Wtedy wiem, że w każdej chwili mógłby mnie w razie potrzeby uratować przed tym nieobliczalnym kłamcą.


ARCHIWUM

Obserwatorzy