Z dedykacją dla Olivie
- Chcę zobaczyć wszystkie modelki jutro o trzynastej. Nie obchodzi mnie to, że nie wszystkim pasuje. Te, które się nie zjawią, nie będą mogły wziąć udziału w naszym pokazie podczas New York Fashion Week. - Mówię, podczas gdy Annie wszystko to notuje w swoim notatniku.
- Pani Castillo, nie jestem pewna, czy też... - Odzywa się, jednak jej przerywam.
- Nie obchodzi mnie to. Miały do dyspozycji trzy różne terminy. Trzeba było sobie wybrać jeden z nich, a nie mnie olewać. Teraz to nie mój problem. Mam mnóstwo innych modelek, które z wielką godnością zastąpią te. - Spoglądam na nią po raz kolejny. - A teraz leć. Powiadom wszystkich o tym.
Zostaję sama. Spoglądam na zegarek. Jest jedenasta. Za chwilę powinien zjawić się tu Jamie. Cieszę się ze spotkania z nim. Mam jednak skrytą nadzieję, że udało mu się coś ustalić w sprawie Leóna. Pomimo tego, że relacje pomiędzy nami nie są najlepsze, zależy mi na tym, aby wrócił do zdrowia.
Biorę do ręki swoją torebkę i opuszczam gabinet.
- Powinnam wrócić do trzech godzin. - Rzucam w stronę Annie, która nie odrywając wzroku od swojego komputera, przytakuje głową.
Wchodzę do windy. Zjeżdżam nią na sam parter. Kiedy wysiadam z niej, dostrzegam swojego chłopaka. Uśmiecham się delikatnie i podchodzę do niego.
- Hej. - Mówię. Szatyn podnosi wzrok i spogląda na mnie błękitnymi oczami. - Możemy już iść.
- Hej. - Przybliża się do mnie i całuje mnie w policzek. - Ślicznie wyglądasz.
- Dzięki. - Mamroczę zarumieniona.
Szatyn kładzie rękę na mojej talii. Kierujemy się w stronę wyjścia.
- I co? Udało ci się coś ustalić? - Pytam zaciekawiona.
- Powiem ci w samochodzie. - Odpowiada po opuszczeniu wieżowca.
Kierujemy się w stronę czarnej limuzyny. Podchodzimy do niej, szatyn otwiera mi drzwi. Dziękuję mu delikatnym uśmiechem i wsiadam do środka. Chwilę później idzie w moje ślady. Zajmuje miejsce tuż obok mnie i splata nasze dłonie razem. Spoglądam na niego, starając się dowiedzieć czegokolwiek, jednak Jamie ma wzrok skupiony przed sobą.
- Jedźmy, Bob. - Mówi do kierowcy.
Przez pierwsze metry jedziemy w ciszy. Staram się sama to wszystko zrozumieć, jednak nie potrafię. O co chodzi? Dlaczego jest taki tajemniczy i o niczym mi nie mówi?
- Jamie. - Przerywam nagle panującą ciszę. Mężczyzna spogląda na mnie z delikatnym uśmiechem. - Powiesz o co chodzi?
- No dobrze. - Wzdycha i zaczyna bawić się moim pierścionkiem z rubinem, który w dalszym ciągu noszę na prawej ręce. - Znalazłem bardzo dobrego psychologa w Nowym Jorku. Ma świetne opinie, ponoć jest najlepszy. Rozmawiałem z nim i wstępnie opisałem tą całą sytuacje z Leónem. Niestety nie może nic zrobić, dopóki nie spotka się z moim bratem. - Wyznaje nagle.
- A więc w czym tkwi problem? - Pytam zdezorientowana. Trzeba zaciągnąć Leóna do psychologa i to wszystko.
- Problem polega na tym, że on nie chce pójść. Odmawia, odtrąca mnie... Nic. Pomyślałem sobie, że może ty... - Zaczyna mówić ciszej. - Że może tobie uda się go jakoś namówić.
Namówić. Mam teraz iść i stanąć twarzą twarzą ze swoim byłym, który jest psychicznie chory i chce zrobić wszystko, aby do mnie wrócić? Boże. Prawda jest taka, że wszystko jak zawsze zależy ode mnie. Albo ja, albo będzie koniec Leóna Verdasa raz na zawsze.
Limuzyna zatrzymuje się pod nowoczesną siłownią mieszczącą się na Manhattanie. Spoglądam jeszcze raz na swojego chłopaka, który uśmiecha się do mnie ciepło. Okej, będzie dobrze. Muszę tylko się skupić i nie dać plamy.
- Skąd masz pewność, że León tam teraz jest? - Pytam nagle.
- Dzisiaj jest piątek, godzina dwunasta. Według jego planu dnia, mój braciszek jest na siłowni. Zobaczysz, bez problemu go znajdziesz. W razie czego, dzwoń do mnie. - Wyjmuje z kieszeni swój czarny IPhone.
- Okej. - Mruczę pod nosem i biorę do ręki torebkę. Wysiadam szybko z samochodu.
- Powodzenia. - Słyszę tuż przed zamknięciem drzwi.
Głośno wzdycham i kieruję się w stronę wejścia. Cały czas sobie w myślach powtarzam, że będzie dobrze i dam sobie radę. Uda mi się namówić Leóna na wizytę u psychologa, zachowam zimną krew i będę się starać nie ulegać jego urokowi.
Wchodzę do środka. Od razu mój wzrok kieruje się w stronę grupki umięśnionych mężczyzn, stojących bez podkoszulków. Cholera. Każdy z nich ma dość dużo do zaoferowania, o mój Bo... Nie!
Odwracam wzrok w drugą stronę. Dostrzegam młodą kobietę ubraną w czarną bluzkę i legginsy w tym samym kolorze. Swoje blond włosy związała z wysokiego kucyka.
- Pomóc w czymś? - Pyta.
- Przysłał mnie Jamie. - Od razu przechodzę do konkretów.
Kobieta lekko przytakuje głową i coś szybko wpisuje w komputer.
- Pierwsze piętro, trzecia sala po lewej stronie.
Dziękuję jej delikatnym uśmiechem i kieruję się w stronę windy, do której wchodzę. Trzecia sala po lewej stronie... Co on tam robi?
Drzwi nagle otwierają się. Wchodzę szybko do środka i naciskam odpowiedni guzik. Tą krótką chwilę spędzam w samotności. Mam czas na to, aby wszystko sobie dokładnie poukładać w głowie i obmyślić plan działania.
Wysiadam. Znajduję się chyba w strefie dla mężczyzn. Paru z nich podnoszą ciężary, inni jeszcze robią pompki... Ogólnie męski raj. Kobiety mogą nacieszyć swoje spojrzenia tak, jak przez krótką chwilę robię to ja.
Postanawiam im nie przerywać, tylko od razu kieruję się w odpowiednią stronę. Tam odnajduję trzecią salę. Tuż przed wejściem moje serce zaczyna szybciej bić. Znowu się zaczyna, ten urok Verdasów, który muszę tym razem pokonać. Cicho wzdycham. Dobra Castillo, dasz radę.
Kiedy jestem gotowa, wchodzę do środka.
Kiedy jestem gotowa, wchodzę do środka.
Sala nie jest zbyt duża. Na samym środku zawieszony został worek treningowy, przed którym stoi On. Ma na sobie biały podkoszulek i czarne sportowe spodnie od Adidasa. Na rękach dostrzegam jego bokserskie rękawice, którymi co jakiś czas uderza w worek treningowy z wielką siłą.
Nigdy nie sądziłam, że zobaczę Leóna Verdasa podczas swojego treningu. Wielokrotnie próbowałam to sobie wyobrazić, jednak to nic w porównaniu z tym, co teraz widzę. Prawdziwy cud.
Robię parę kroków w jego stronę. Staram się zachować dystans, nie wiem co mu może w każdej chwili strzelić do głowy, muszę trzymać go na odległość.
- León. - Mówię nagle pomiędzy jego uderzeniami.
Szatyn momentalnie słysząc mój głos przerywa i odwraca się w moją stronę. Widzę po nim, że jest zaskoczony moją obecnością tutaj. W sumie to ja też się sobie dziwię, że tutaj przylazłam.
- Przyszłaś ze mną poćwiczyć? - Uśmiecha się chytrze.
Ściąga rękawice, które rzuca na podłogę i podchodzi do swojej torby, z której wyjmuje biały ręcznik. Ściera z nim spływający pot z czoła oraz okolic klatki piersiowej.
- Nie. - Odpowiadam po chwili. - Przyszłam tutaj zupełnie z innego powodu.
Nie odpowiada. Uśmiecha się łobuzersko. Odkłada na bok ręcznik. Obserwuję go uważnie, jak podchodzi worka treningowego i zaczyna uderzać w nie z większą siłą, tym bardziej bez rękawic bokserskich. Czy on już totalnie zwariował?
- Ej. - Krzyczę z nadzieją, że przestanie.
Niestety otrzymuję zupełnie odwrotny efekt. Verdas uderza w worek treningowy jeszcze mocniej.
- Ej.
Ponownie robię to samo, jednak moje wysiłki idą na nic. Ma mnie gdzieś. Dobrze Verdas, tak chcesz się bawić? Proszę bardzo.
Podchodzę do niego - mimo tak naprawdę, że tego nie chcę - i w odpowiedniej chwili kładę swoją rękę na jego umięśnionym ramieniu. Szatyn czując mój dotyk na chwilę zamiera. Uspokaja się i odwraca po jakimś czasie w moją stronę.
I znowu się zaczyna. Ja - bezbronna, bezsilna Violetta Castillo stawiam czoło przeciwko niemu - mężczyźnie, który ma dosłownie wszystko, oprócz kobiety.
- Proszę. - Mówię spokojniejszym głosem.
Spoglądam kątem oka na jego dłonie. Dostrzegam krew na knykciach. Czy mu to nie przeszkadza?
- O co mnie prosisz? - Zadaje pytanie lodowatym głosem.
Szybko zdejmuję swoją rękę z jego umięśnionego ramienia i krzyżuje je obie na piersiach. Muszę zachować trzeźwość. Muszę być czujna. Muszę być dawną Violettą Castillo.
- Porozmawiaj ze mną i posłuchaj mnie chociaż.
Szatyn uśmiecha się krzywo. Spogląda na mnie wzrokiem: Ja? Z tobą? Chyba sobie ze mnie żartujesz. Kładzie ręce na moich ramionach i przybliża się do mnie z łobuzerskim uśmiechem.
- Nie możesz ze mną grać tak, jakby był twoją zwykłą zabawką. Koniec. Gra się skończyła. - Mówi.
- Stop. - Odpycham go od siebie, kiedy jest niebezpiecznie blisko.
Chwytam go za rękę i wskazuję na jego zakrwawione knykcie.
- Dlaczego to robisz? - Pytam. - Dlaczego zadajesz sobie ból? To nie jest normalne, León. Potrzebujesz pomocy.
- Nie potrzebuję niczyjej pomocy. - Warczy i wyrywa swoją rękę. - Przede wszystkim twojej.
No i dostałam. Największy cios w serce, jaki mógł mi kiedykolwiek zadać. Nie potrzebuję niczyjej pomocy. Przede wszystkim twojej.
Obserwuję go uważnie, jak ponownie zakłada rękawice bokserskie na swoje zakrwawione dłonie. Podchodzi do worka i zaczyna w nie uderzać jeszcze większą siłą niż wcześniej. Jest źle, mogę śmiało powiedzie, że nawet i bardzo.
- León. - Postanawiam dalej próbować i nie poddawać się.
Szatyn nie przerywa swoich uderzeń. Kurde, myśl Violka, myśl...
- Proszę! - Krzyczę nagle. - Potrzebujesz pomocy, León. Potrzebujesz psychologa.
Staję za workiem treningowym na przeciwko niego. Tak, jestem szalona. Ryzykuję własnym życiem. No cóż, może wtedy coś do niego dotrze.
Chwytam za worek treningowy obiema rękami i trzymam go, podczas gdy on uderza w dalszym ciągu.
- Proszę. - Kontynuuję z nadzieją, że mnie wysłucha. - Ten człowiek może ci pomóc. Nie odtrącaj tych, którym zależy na tobie i się martwią o ciebie.
- Daruj sobie, a teraz idź stąd. - Mówi lodowatym głosem.
- Proszę. - Mówię cichszym głosem bliska łez. Niech mnie posłucha i się spotka z tym gościem, on mu tylko pomoże, nie zaszkodzi jeszcze bardziej.
León nagle przestaje uderzać w worek treningowy. Jego wzrok początkowo skupiony jest na nim, jednak po chwili przenosi go na mnie. To zimne, lodowate, nieprzyjemne spojrzenie Leóna Verdasa.
- Chcemy ci tylko pomóc.
- A ja nie potrzebuję waszej pomocy! - Podnosi głos.
Kurde, jest jeszcze gorzej, niż myślałam.
- Nie potrzebuję. - Powtarza. - Myślisz, że jeżeli teraz przyjdziesz do mnie i zaoferujesz mi pomoc, zgodzę się. Nie. Ty mi lepiej powiedz, dlaczego się związałaś z tym kretynem.
Kretynem? Przecież to jego młodszy brat.
- No czekam. - Dodaje wściekły po chwili, kiedy mu nie odpowiadam.
Boże, dlaczego jestem z Jamiem? Ze względu na nazwisko? Czy może jednak go kocham? Raczej ta druga wersja. Nazwisko nie gra dla mnie ważnej roli.
- Nie twoja sprawa. - Odpowiadam dosyć pewnym głosem.
- W takim razie nie licz na to, że się spotkam z tym gościem. - Postanawia. Chwile później znowu zaczyna mnie ignorować i powraca do swojego treningu.
No cóż, nie udało mi się. Wiem, że jakoś muszę mu pomóc. Pytanie tylko jak? Czas pokaże. Ja tak łatwo się nie poddam.
Wiem, jedno wielkie NIC... Tak na prawdę tracę już chęci do pisania... Wybaczcie mi, ale taka jest prawda.
Leóś wariat, Fiolka próbuje mu pomóc.. Czy coś z tego wyjdzie? I know, but you don't...
W przyszłym tygodniu egzaminy... Ratunku :(((
Czekam na wasze opinie,
Nie odpowiada. Uśmiecha się łobuzersko. Odkłada na bok ręcznik. Obserwuję go uważnie, jak podchodzi worka treningowego i zaczyna uderzać w nie z większą siłą, tym bardziej bez rękawic bokserskich. Czy on już totalnie zwariował?
- Ej. - Krzyczę z nadzieją, że przestanie.
Niestety otrzymuję zupełnie odwrotny efekt. Verdas uderza w worek treningowy jeszcze mocniej.
- Ej.
Ponownie robię to samo, jednak moje wysiłki idą na nic. Ma mnie gdzieś. Dobrze Verdas, tak chcesz się bawić? Proszę bardzo.
Podchodzę do niego - mimo tak naprawdę, że tego nie chcę - i w odpowiedniej chwili kładę swoją rękę na jego umięśnionym ramieniu. Szatyn czując mój dotyk na chwilę zamiera. Uspokaja się i odwraca po jakimś czasie w moją stronę.
I znowu się zaczyna. Ja - bezbronna, bezsilna Violetta Castillo stawiam czoło przeciwko niemu - mężczyźnie, który ma dosłownie wszystko, oprócz kobiety.
- Proszę. - Mówię spokojniejszym głosem.
Spoglądam kątem oka na jego dłonie. Dostrzegam krew na knykciach. Czy mu to nie przeszkadza?
- O co mnie prosisz? - Zadaje pytanie lodowatym głosem.
Szybko zdejmuję swoją rękę z jego umięśnionego ramienia i krzyżuje je obie na piersiach. Muszę zachować trzeźwość. Muszę być czujna. Muszę być dawną Violettą Castillo.
- Porozmawiaj ze mną i posłuchaj mnie chociaż.
Szatyn uśmiecha się krzywo. Spogląda na mnie wzrokiem: Ja? Z tobą? Chyba sobie ze mnie żartujesz. Kładzie ręce na moich ramionach i przybliża się do mnie z łobuzerskim uśmiechem.
- Nie możesz ze mną grać tak, jakby był twoją zwykłą zabawką. Koniec. Gra się skończyła. - Mówi.
- Stop. - Odpycham go od siebie, kiedy jest niebezpiecznie blisko.
Chwytam go za rękę i wskazuję na jego zakrwawione knykcie.
- Dlaczego to robisz? - Pytam. - Dlaczego zadajesz sobie ból? To nie jest normalne, León. Potrzebujesz pomocy.
- Nie potrzebuję niczyjej pomocy. - Warczy i wyrywa swoją rękę. - Przede wszystkim twojej.
No i dostałam. Największy cios w serce, jaki mógł mi kiedykolwiek zadać. Nie potrzebuję niczyjej pomocy. Przede wszystkim twojej.
Obserwuję go uważnie, jak ponownie zakłada rękawice bokserskie na swoje zakrwawione dłonie. Podchodzi do worka i zaczyna w nie uderzać jeszcze większą siłą niż wcześniej. Jest źle, mogę śmiało powiedzie, że nawet i bardzo.
- León. - Postanawiam dalej próbować i nie poddawać się.
Szatyn nie przerywa swoich uderzeń. Kurde, myśl Violka, myśl...
- Proszę! - Krzyczę nagle. - Potrzebujesz pomocy, León. Potrzebujesz psychologa.
Staję za workiem treningowym na przeciwko niego. Tak, jestem szalona. Ryzykuję własnym życiem. No cóż, może wtedy coś do niego dotrze.
Chwytam za worek treningowy obiema rękami i trzymam go, podczas gdy on uderza w dalszym ciągu.
- Proszę. - Kontynuuję z nadzieją, że mnie wysłucha. - Ten człowiek może ci pomóc. Nie odtrącaj tych, którym zależy na tobie i się martwią o ciebie.
- Daruj sobie, a teraz idź stąd. - Mówi lodowatym głosem.
- Proszę. - Mówię cichszym głosem bliska łez. Niech mnie posłucha i się spotka z tym gościem, on mu tylko pomoże, nie zaszkodzi jeszcze bardziej.
León nagle przestaje uderzać w worek treningowy. Jego wzrok początkowo skupiony jest na nim, jednak po chwili przenosi go na mnie. To zimne, lodowate, nieprzyjemne spojrzenie Leóna Verdasa.
- Chcemy ci tylko pomóc.
- A ja nie potrzebuję waszej pomocy! - Podnosi głos.
Kurde, jest jeszcze gorzej, niż myślałam.
- Nie potrzebuję. - Powtarza. - Myślisz, że jeżeli teraz przyjdziesz do mnie i zaoferujesz mi pomoc, zgodzę się. Nie. Ty mi lepiej powiedz, dlaczego się związałaś z tym kretynem.
Kretynem? Przecież to jego młodszy brat.
- No czekam. - Dodaje wściekły po chwili, kiedy mu nie odpowiadam.
Boże, dlaczego jestem z Jamiem? Ze względu na nazwisko? Czy może jednak go kocham? Raczej ta druga wersja. Nazwisko nie gra dla mnie ważnej roli.
- Nie twoja sprawa. - Odpowiadam dosyć pewnym głosem.
- W takim razie nie licz na to, że się spotkam z tym gościem. - Postanawia. Chwile później znowu zaczyna mnie ignorować i powraca do swojego treningu.
No cóż, nie udało mi się. Wiem, że jakoś muszę mu pomóc. Pytanie tylko jak? Czas pokaże. Ja tak łatwo się nie poddam.
Wiem, jedno wielkie NIC... Tak na prawdę tracę już chęci do pisania... Wybaczcie mi, ale taka jest prawda.
Leóś wariat, Fiolka próbuje mu pomóc.. Czy coś z tego wyjdzie? I know, but you don't...
W przyszłym tygodniu egzaminy... Ratunku :(((
Czekam na wasze opinie,
Rozdział 36 = min. 50 komentarzy
xAdusiax
Zajęte,
OdpowiedzUsuńChristian Grey, prezes Grey Enterprises Holdings Inc.
Sheila
OdpowiedzUsuńRosalie
OdpowiedzUsuńNadrobię wszystko, obiecuję
UsuńWika Blanco
OdpowiedzUsuńKochana co ty mówisz ?
UsuńWielkie nic ?
Tracisz chęć do pisania ?
Jak to dlaczego ?
Te pytania krążą w mojej głowie od paru minut *___*
Sloneczko u cb nic to perełka
Nigdy w życiu nie napisałaś ani nie napiszesz czegoś co można nazwać "niczym''
Nigdy ;*
Rozumiesz ?
To za mocne słowa *nic*
Uwierz mi dopóki nie poznałam twojego bloga nigdy nie płakałam przy żadnym rozdziale
a teraz ?
Kiedy czytam twoje perełki po prostu często mi się to zdarza,jestem wtedy w swoim świecie i wiem że to opowiadanie zawsze sprawia że mam emocje :*
Bo ty to piszesz wspaniała dziewczyna o niezwykłym talencie
Nw dlaczego tracisz chęć ale zapewniam cię że to minie
I mimo że chciałabym wiedzieć nie będę naciskać żebyś odpowiedziała
Bo to twoja decyzja :*
Na początek
Dziękuję z całego serca za zajęcie miejsca
Nigdy nie spodziewałam się że trafię na takiego niezwykłego bloga i tym bardziej ktoś zajmie mi miejsce
Dziękuję słońce że pamiętałaś
Thank-you :*
I chciałabym prosić abyś mi dalej zajmowała xD
Czuje że jest ci smutno, i nw dlaczego
Ale to sprawia że mi też
Ale uśmiechnij się :*
Będzie lepiej <3
Mówisz że testy nadchodzą ?
Czyli jak dobrze myślę jesteś w 3 gimnazjum ?
Tak ?
Współczuję ci na prawdę :-(
To jest wogóle jakieś hamstwo w hamstwie
Żeby męczyć człowieka takim czymś
To jest złe
Bardzo złe !
Przejdę teraz do kolejnej perełki któraa zawsze jest fenomenalnaa :*
Rozdział istne cudo :*
Za żadne skarby nie nazwę tego *niczym*
Fiolkaa stanowczaa jak nigdy
ale dobrze mówi xd
Nie jej problem że modelki nie zdąrzą -.-
Po prostu wyznacza granicę
Lajonetta nadal stoi pod znakiem zapytania *
Dlaczego ? .. otóż jest Jameletta
I tak,nadal się nie przywyczaiłam do tej paryy *_*
Ale wiem że ty wkońcu nam stworzysz ukochaną parę :*
Leonetta *forever*
^___^
Viola idzie pomóć Lajonowi
Jejciuu jak mi jest go szkoda :-(
Załamał się po rozstaniu
Ten Leon Verdas się załamał
To jest smutne :-(
Ale niech Vilu teraz mu pomoże
Koniecznie
W trybie natychmiastowym ".."
Ja wiem i każdy wie że Fiolka nie kocha Jamiego
Może tak troche ale nie w takim stopniu jakim kochała Verdasa xd
I taka jest prawda
Mimo jego charakteru,itd to jego nie da się nie kochać :*
Love you *,,*
I mam wielką nadzieję że Lajon się zgodzi iść do psychologa
Żeby mu pomógł
Ale to pewnie jak Viola zerwie z Jamiem
Takie mam jakieś przeczucie
I znowu wroci ten kochany Lajon :*
Przystojny i kochany xD
Sloneczko mam nadzieję że ten komentarz choć trochę cię zmotywuje
Nigdy się tak nie rozpisałam
Ale ty na to zdecydowanie zasługujesz :*
Życzę ci przedewszystkim dużooo weny żeby ci ona powróciła i żebyś jak zwykle dodawała swoje perełki
Zdrówka,dopisanego humoruu
Przesyłam gorące buziaki i pozdrawiam wspaniałą blogerkę
Dziękuję za tego blogaa :*
Kocham <3
Blanco :*
Moje
OdpowiedzUsuńmoje
OdpowiedzUsuńWspaniały. Czekam na kolejny
OdpowiedzUsuńFallone
OdpowiedzUsuńKicia ♡
OdpowiedzUsuńHeey! Na początku życzę Tobie i wszystkim innym trzecioklasistom powodzenia na testach. I z góry dziękuję za trzy dni wolnego ;)
UsuńRozdział po prostu cudowny 8) Czekałam cały tydzień z zapartym tchem na tę perełkę! I jest ♡ Leoś psychol i Vils, która stara się mu pomóc. Ach... Coś czuje, że ona Go nadal kocha. Ale Jamiego nie lubię. Serio. Dobra, zniosę go, gdy jest sam, ale On+Violetta to coś czego nie mogę wytrzymać! Ale mam nadzieję, że Jamieletta (Sorry, nie wiem jak nazwać tę parę) nie potrwa długo i na jej miejsce wkroczy wyczekiwana przez wszystkich Leonetta! Jarałabym się 8)
Ey, jak to tracisz chęć do pisania? Proszę, nie przestawaj pisać. Nigdy. Jesteś do tego stworzona! Masz ogromny talent i nie możesz go zmarnować! Nie trać chęci! Przedstawienie musi trwać :)
Pamiętaj o tym ;)
Love, Kicia ♡
Wrócę, tym razem od razu po przeczytaniu!
OdpowiedzUsuńWitaj! Na samym początku życzę Ci słonko powodzenia na testach gimnazjalnych. Liczę na to, że napiszesz wszystko bardzo dobrze i dostaniesz się dzięki temu do wymarzonego liceum/technikum.
UsuńAle tak w sumie dzięki tym testom, w przyszłym tygodniu mam 3 dni wolne od szkoły 8) Huhuhu.
Zaskoczyłaś się mnie znowu rozdziałem. Nic nowego.
Ej, niech Leona zgodzi się iść do psychologa. Nie radzi sobie ze sobą, musi ktoś mu pomóc. :((
Ale ukatrupie Cię kiedyś za Jamiego i Violetty. Why? Dlaczego oni są parą? Eh.
My tu z niecierpliwością czekamy na powrót Lajonetty!
Ale to w końcu blog o Leonettcie, więc w końcu do siebie wrócą... Chyba.
I wcale to nie jest NIC, mi się bardzo podoba rozdział i innym pewnie też.
A tak w ogóle się cieszę, bo jutro idę do kina na " Szybkich i Wściekłych ", teraz tylko bilety muszę zarezerwować, hihi.
Czekam na kolejną Twoją perełkę.
Buziaki,
Kylie.
moje
OdpowiedzUsuńBoskie ♥
OdpowiedzUsuńMoje <3
OdpowiedzUsuńGłupia ja! Zajęłam sb miejsce i zapomniałam cokolwiek napisać! xD
UsuńRozdział.... Super! Lubię jak Leoś krzyczy na Fiolke. Hihi 8)
A tak wgl... JAK TO TRACISZ CHĘCI?! Nie, nie i jeszcze raz nie! Musisz pisać, bo inaczeej.. mój świat zrobi sie nudny.... -,-
Oki, ja za chwile do szkoły ide... xD
Z niecierpliwością czekam na nexta. !
Buziaki ! <3
Zajęte ;d
OdpowiedzUsuńMoje
OdpowiedzUsuńJulia Blanco
OdpowiedzUsuńBoski<3
OdpowiedzUsuńAmcia:)
Wrócę
OdpowiedzUsuńHej Kochana!!
UsuńJak to tracisz chęć do pisania to twoje ,,nic" jest Boskie!!!
V wściekła w sumie też bym była gdyby każdy mnie ignorował miały trzy terminy a w żadnym im nie pasowało w końcu postawiła na swoim.
Jamie ma plan .Chociaż chodzi z V to go zaczęłam lubić bo martwi się o Leosia tak samo Vilu nie okazuje tego ale w jakimś stopniu martwi się o niego.
Viola zainteresowana męskimi torsami aww
Leoś trenuje wyobrażam go sobie aww chociaż jego tors jest najlepszy !!
Vilu próbuje z nim porozmawiać !!
Leoniasty robi sobie krzywdę uderzając bez rękawic w worek treningowy !!!
Nawet Vilu nie zdołała przekonać Leosia na terapie chociaż próbowała dużo sposobów
Niech V się nie poddaje myślę że w końcu jej się uda go przekonać i może dzięki temu zbliżą się do siebie !!
Czekam z niecierpliwością na NEXT !!
Życzę ci powodzenia na teście wierze że napiszesz go na swoje możliwości :)
UsuńPowodzenia Kochana
To nie jest 'wielkie nic'!! Jest świetny ♡ ♡ ♡ ♡ ♡ ♡ ~Caroline
OdpowiedzUsuńEkstra!!
OdpowiedzUsuńŚwietny rozdział!!
Niezły plan Jamiego.
Bomba!!
Jaka ostra Violetta,jak rozkazuje.
Co temu Leonowi strzeliło do głowy!!!
To co on wyprawia jest nienormalne.
On jest kompletnie,bardzo chory psychicznie.
Poprostu ekstra!!
Kto jutro jedzie na konkurs teatralny do Łapczycy?Ja tak.Mam tremę jak nie wiem co.
Rozdział jest rewelacyjny!!
Wcale to nie jest wielkie nic.
Czy ty się wogóle czasem słuchasz?
Jak można takie cudo nazwać niczym.
Życzę dużo weny i czekam na nexta<3
Jezu !!! ^^ ♥
OdpowiedzUsuńJa wiem że Cię Kocham ale dwa rozdziały pod rząd dla mnie ? Nie wiem co powiedzieć, bo zwykle ' dziękuję ' to za mało.
UsuńJestem taka dumna że osiągnęłam coś więcej niż ' przeciętna ' osoba na tym blogu. To znaczy, że w jakiś sposób zwracam na siebie uwagę ! ^^
posłuchaj Ada, ja wiem bo sama prowadzę bloga, że raz wena jest a raz nie ma, ale pomysł o tych wszystkich ( głównie ) dziewczynach, które obgryzają paznokcie, bo czekają na twój rozdział ! Jako osiągnięcie dla BLOGERA jest to niemal nie możliwe.
Pisze ten komentarz zupełnie szczerze i jeśli brak Ci chęci na pisanie, może umotywuje Cię mój komentarz ? A jeśli nie pamiętam że wszyscy razem byliśmy, jesteśmy i będziemy z tobą. ♥
Co do rozdziału :
W końcu ! Akcja z Leónem ! ^^
Wiesz jak nie mogłam się doczekać ? Z rozdziału na rozdział coraz bardziej mnie zjadają nerwy co będzie dalej.
Mam nadzieje że V rozstanie się z J, no bo przecież L jest wielką miłością, nie ? ;)
Dziękuję Ci jeszcze raz i zapamiętaj moje słowa :)
mam nadzieje że po przeczytaniu mojego komentarza chociaż minimalnie pojawi się uśmiech na twojej twarzy. :)
Pamiętam ' smile ' *,*
Może zajrzysz do mnie ? Było by mi miło ;)
bemyhero-leonetta.blogspot.com
Kocham Cie xoxo
Olivie
Cudowny!
OdpowiedzUsuńRozdział jak zawsze mi się podobał hehe ^^
Nowością to to chyba raczej nie jest no, ale cóż ;D
Jamie prosi aby ona z nim porozmawiała, a on nawet nie chciał jej wysłuchać :(
Zranił ją mówiąc, że nie potrzebuje pomocy od niej, ale może nawet sobie z tego sprawy nie zdawał. W końcu jest chory.
Był na nią zły i jeszcze zapytał się o swojego brata.
Jakby go kochała naprawdę to by się nawet nie zawahała, znaczy tak myślę :P
W końcu coś jeszcze czuje do Leona i nie ukryje tego.
Nawet chce mu pomóc i wierzę, że jej się to uda :)
Dlaczego tracisz chęci na pisanie? :(
Szkoda będzie jak zrezygnujesz z tak cudownego bloga, bo naprawdę piszesz cudownie :D
No, ale mam nadzieję, że jednak chęci wrócą ;)
Czekam na kolejny rozdział ;*
Kocham Cię <333
Rozdział piękny ! Jak to tracisz chęć do pisania ? JAK TO ? NIE!!! Cudo ,cudeńko i nwm co jeszcze ! Proszę nie trać chęci Bei pisania *_* PLISKA !!!!!!! Bo się załamie psychicznie jak Lajon! Nie żartuję !!!!!!!! Ty napisałaś NIC? TY NIE POTRAFISZ NAPISAC CZEGOŚ TAKIEGO JAK NIC!!!! Ach jam ciekawa kiedy Lajonette po łączysz :*** ale będę czekać ......Obstawiam jeszcze 10 rozdziałów do Lajonetty....albo...Więcej (chodź mam cichą nadzieję że minimum 10) ^_^ I ZNOWU MAM CZEKAĆ CALUSIEŃKI TYDZIEŃ???? Hasztag Smuteczeq :( Życzę jak najwięcej wenki na rozdziały na których pisanie chęć ci NIE przemija !!!!!!:D
OdpowiedzUsuń~Maja Rose~
Czekam na next
OdpowiedzUsuńświetne
OdpowiedzUsuńnext plisą
OdpowiedzUsuń<3
OdpowiedzUsuńWspaniały czekam na next :*
OdpowiedzUsuńSuper
OdpowiedzUsuńFantastyczny
OdpowiedzUsuń:)
OdpowiedzUsuńŚwietny !
OdpowiedzUsuńRozdział jak zawsze wspaniały.
Tyle sie dzieje <3
Czekam na next i pozdrawiam ;**
super
OdpowiedzUsuńczekam ma next
OdpowiedzUsuńcudo :*
OdpowiedzUsuńBardzo super owy rozdział ❤❤
OdpowiedzUsuńVIKILOVE ❤ ❤ ❤
Leonetta!
OdpowiedzUsuńWitaj ;*
OdpowiedzUsuńKochana to jest wspaniałe! ♥.♥ Kocham Twoje opowiadanie i nawet wolę nie myśleć, co by było gdybyś przestała pisać. Ciężko bym to przeżyła :( Masz wielki talent, na pewno każdy Ci go zazdrości ;) Nie wiem co Ty ze mną robisz... Czytając Twoje dzieła, nie sposób się oderwać. Uzależniłam się od czytania Twojej twórczości :D
Mam nadzieje, że chęci do pisania wrócą ;) Może to przez ten nadchodzący egzamin, tracisz ochotę? :D Stres i zamartwianie się jak pójdzie, czasami odbiera chęci do innych czynności ;) Jak już jestem przy temacie egzaminu, życzę powodzenia! :D Na pewno pójdzie dobrze, trzeba myśleć pozytywnie xD
Rozdział dokonały! ♥♥♥♥♥♥
Dżemi wysyła Violke żeby porozmawiała z Leonem :D Kobieta zawsze do czarnej roboty, hehe :P Nagle się o nią nie martwił? :P Dobra, prawda jest taka, że nie lubię Dżemiego xD
Violka myśli, że zbawi świat. Znaczy, że bez niej Leon kompletnie zwariuje. Jaka pewna siebie xD
Widok to miała ciekawy *.* Tyle umięśnionych facetów :D
Leon, biedny Leon. Biedny, na pewno bardzo cierpi :( Violka jest z jego bratem :(
Czekam na kolejny przewspaniały rozdział <3
Weny ♥
Pozdrawiam,
Rachel ;*
Super tak jak inne ❤ ❤ ❤
OdpowiedzUsuńVIKILOVE ❤ ❤ ❤
Nic dodać nic ująć po prostu super.
OdpowiedzUsuńgośç123
kiedy violetta będzie w ciąży ?
OdpowiedzUsuńNext czekam
OdpowiedzUsuńPozdrawiam i życzę venny. Like Lily
OdpowiedzUsuńSuperowy pozdrowienia.
OdpowiedzUsuńCudooo !!!!!!!! <3
OdpowiedzUsuń