wtorek, 30 grudnia 2014

Rozdział 19: Wiesz, kim jestem

Z dedykacją dla Christiny 



     Uwielbiam Maialino. Ta luksusowa restauracja mieszcząca się przy Gramercy Park Hotel, 2 Lexington Ave to kolejny lokal, którego właścicielem jest mój chłopak. Najlepsza włoska kuchnia, najlepsze czerwone wina, najlepsze wszystko. 
     Już jutro mam się spotkać z Christianem. Trochę się denerwuję, jednak z drugiej strony podchodzę do tego na spokojnie. Powinnam dać sobie z nim radę, w końcu nie pierwszy raz idę z nim na spotkanie.
     Będzie dobrze Violetta, skopiesz mu zadek i odwdzięczysz się za to, co zrobił Ludmile. 


niedziela, 28 grudnia 2014

Rozdział 18: Szykuj się na spotkanie




Z dedykacją dla Air bender (ps. postaram się xD)



- Ludmiła. - Mówię cicho, kiedy jadę windą do góry.
       Blondynka leży na podłodze, nic do mnie nie mówi. Oczy ma zamknięte, przynajmniej oddycha.        Cholera jasna, boję się. Kto mógłby się posunąć do czegoś takiego i jej to zrobić? No kto?
      Winda zatrzymuje się na odpowiednim piętrze. Szybko wysiadam z niej i kieruję się w stronę salonu, gdzie czeka na mnie León oraz Diego.
- Musicie mi pomóc. - Mówię łamliwym głosem.


piątek, 19 grudnia 2014

Rozdział 17: MD?

Przeczytaj info pod rozdziałem ;)

Z dedykacją dla Claire

      Budzą mnie promienie Słońca, przedzierające się przez rolety. Krzywię się delikatnie, po czym otwieram oczy i dostrzegam, że nie jestem u siebie w pokoju. Wszystko sobie przypominam, kiedy widzę Leóna, śpiącego obok mnie. Zostałam oplątana przez niego, jak jakiś bluszcz, jednak nie przeszkadza mi to. Jego umięśnione i wysportowane ciało sprawia, że mogłabym leżeć tak całymi dniami i zachwycać się nim całym. Tak słodko i niewinnie wygląda podczas snu.
       Postanawiam nie wstawać z łóżka. Nie chcę go obudzić, więc leżę grzecznie i cieszę się tą naszą wspólną chwilą.

piątek, 12 grudnia 2014

Rozdział 16: Dziękuję




Z dedykacją dla Blair 


   Limuzyna zatrzymuje się w odpowiednim miejscu. Spoglądam na Toma, który wysiada. Podchodzi do drzwi, które mi otwiera. Wysiadam z limuzyny i od razu zostaję obsypana blaskiem fleszy. Lubię to. Mam swoje pięć minut, aby zaprezentować jak najlepiej bordową suknię od Prady. 
- Violetta, tutaj! Popatrz w lewo! - Słyszę krzyki z tłumu.
- Violetta, tutaj! W prawo!
   Kiedy mija moja wielka chwila, kieruję się w stronę wejścia, gdzie na progu wita mnie kelner ze srebrną tacą w ręku. Biorę jeden kieliszek z szampanem i wchodzę do środka.



piątek, 5 grudnia 2014

Rozdział 15: And her bitches

   Z dedykacją dla Werkaa Blanco



    Cała drżę na myśl, że Christian wraca na Manhattan. Mój najgorszy były. Mogłam się domyślić, że te wszystkie rzeczy pochodzą od niego. To jego styl. Myślałam, że po czterech latach nieobecności zmienił się, jednak moje przypuszczenia okazały być nietrafne.
     Aktualnie jadę do mieszkania Leóna. Muszę go przeprosić za to, że niesłusznie go oskarżyłam. Jak mogłam być taka głupia i zarzucić mu, że jest winny wszystkiemu, gdy tym czasem on nawet nie miał z tym nic wspólnego. Jestem debilką. Kocham go i oskarżam o nienormalne rzeczy. Mój biedaczek... 


piątek, 28 listopada 2014

Rozdział 14: Christian

Z dedykacją dla Katie Verdas



      Wsiadam do limuzyny i wygodnie rozsiadam się na tylnym siedzeniu. 
- Zawieź mnie do Verdas Company. - Wyprzedzam pytanie Toma. Mężczyzna uśmiecha się i przytakuje, po czym zaczyna jechać. 
      Droga nie trwa zbyt długo. Już po paru minutach samochód zatrzymuje się pod wysokim wieżowcem. Dostrzegam napis Verdas Company. A więc to tu. 
- Dzięki. - Mówię do kierowcy i wysiadam z limuzyny. Poprawiam swój ubiór i wchodzę do środka luksusowego budynku.


piątek, 21 listopada 2014

Rozdział 13: Słucham?

   
Z dedykacją dla Kathie Verdas

    Przez cały następny dzień nie wychodzę ze swojego pokoju. Cierpię, płaczę, zwijam się z bólu i próbuje chociaż w jakimś stopniu powrócić do dawnej Violetty Castillo. To jest cholernie trudne! Zwłaszcza po tym, jak facet, którego się kocha, oświadcza ci, że było się tylko dla niego zwykłą zabawką. Jestem Anastasią i dokładnie teraz czuję się, jak ona. Poniżona, wykorzystana, oszukana...         Mam ochotę go zabić, jednak nie zrobię tego.


piątek, 14 listopada 2014

Rozdział 12: Nie cierpię przegrywać


Z dedykacją dla Natalii Grande (ps. spokojnie, nie przejmuj się ;* )

      Nazajutrz spotykam się z Ludmiłą w najlepszej kawiarni w całym Nowym Jorku. Levain Bakery to nasz ulubiony lokal. Często wpadamy tutaj i spędzamy razem czas, popijając cafe latte i delektując się wspaniałymi wypiekami. Przypominają mi się czasy, jak chodziłyśmy do liceum i często wpadałyśmy tutaj na babskie ploteczki. To miejsce ma dla nas wyjątkowe znaczenie.


piątek, 7 listopada 2014

Rozdział 11: O cholera...

   

Z dedykacją dla Śliczna (ps. Taki już jest Leóś <33 )




     Budzę się. Jest mi strasznie gorąco, nie wiem dlaczego. Kiedy dostrzegam jego ręce na swojej talii, otrzymuję odpowiedz. León oplątał się dookoła mnie, jak jakiś bluszcz. Dodatkowo czuję na sobie jego erekcję. Jest mi przyjemnie, nie będę zaprzeczać, tylko trochę gorąco.
       Nie chcę go budzić, więc leżę grzecznie więc leżę tak, dopóki nie obudzi się. 
- Hej. - Mruczy i całuje mnie w policzek. Uśmiecham się i odwracam w jego stronę. 
- Hej. - Odpowiadam. - Dobrze spałeś? - Zadaję mu pytanie i wyciągam lewą rękę. Dotykam jego aksamitnych i miękkich włosów.

piątek, 31 października 2014

Rozdział 10: Bodegas Artadi - El Pison

     
Z dedykacją dla Marceli (ps. Mam nadzieję, że szybko odwiesisz bloga ;* )



       Następnego dnia czas mija mi nieubłaganie szybko. Bardzo się denerwuję. Nie mam pojęcia, gdzie mnie zabiera, ani co planuje. Wiem tylko to, że muszę się mu jakoś odwdzięczyć za ten wspaniały, diamentowy naszyjnik oraz kremową sukienkę od Valentino. Jeżeli tego właśnie oczekuje ode mnie - spotkań, to nie mam nic przeciwko. Mogę w końcu spędzić parę miłych godzin z idealnym mężczyzną.


piątek, 24 października 2014

Rozdział 9: Kłamię?

      Z dedykacją dla Gabson Verdas




      Leżę w łóżku i spoglądam na wiszącego nade mną Verdasa. Oboje uśmiechamy się do siebie.
- Wspaniały poranek razem ze wspaniałą kobietą. - Mruczy, po czym przybliża się do mnie i całuje namiętnie.
- Miałam Ci zrobić kawę. - Przypominam mu po oderwaniu.
- Wolę Ciebie od niej. - Odpowiada uwodzicielskim głosem i ponownie składa na moich ustach gorący pocałunek.
      Drzwi, które nagle otwierają się, przerywają mój piękny i kolejny sen erotyczny związany z Verdasem. Egh, co ja z nim mam? Dlaczego codziennie od naszego ostatniego spotkania, śni mi się coś takiego? Chociaż w sumie chciałabym dotrwać chociaż raz do końca, niestety jak zawsze ktoś musi mi przeszkodzić.


piątek, 17 października 2014

Rozdział 8: Tempo ,,Verdas''


Z dedykacją dla Impossible Lve



      Ubrana w śliczną śliwkową sukienkę od Proenzi Schouler, wysiadam z czarnej limuzyny. Na dzisiejszą imprezę urodzinową Ludmiły postanowiłam zrobić się na bóstwo. Moje włosy sięgające mi do ramion, zostały spięte w luźnego koka. Postanowiłam zrobić sobie delikatniejszy makijaż, który podkreśla czerwona szminka. Moje nogi przyozdabiają śliczne czarne szpilki. Jimmy Choo postarał się i to bardzo.


wtorek, 14 października 2014

Rozdział 7: To koniec gry

     Z dedykacją dla Blair



      Budzę się nagle. Otwieram oczy i podnoszę do pozycji siedzącej. Czuję lekki ból głowy. Cholerny kac.
- Nareszcie się obudziłaś. - Słyszę głos Verdasa. Spoglądam na niego. Siedzi w fotelu na przeciwko mojego łóżka. W lewej ręce trzyma szklankę z wodą, którą co jakiś czas popija. 
- Wspaniale, wyjdziesz stąd? - Pytam z nadzieją. Nie chcę go tu teraz widzieć. - Muszę się przebrać, poza tym zaraz mam gości. 
       Szatyn odkłada na komodę szklankę z wodą. Podchodzi do mojego łóżka, na którym w dalszym ciągu siedzę i przeczesuje prawą ręką włosy. Czuję, jak moje serce zaczyna szybciej bić. Och, dlaczego ty musisz być kobieciarzem, dlaczego? Jesteś moim ideałem, ósmym cudem świata.


piątek, 10 października 2014

Rozdział 6: Lóen


Z dedykacją dla Katariny Verdas



      Nadszedł w końcu długo wyczekiwany dzień. Święto Dziękczynienia. Obiad w gronie rodziny oraz znajomych to coś na co zawsze długo wyczekuję. W tym roku dołączą do nas znajomi moich rodziców. Jestem ciekawa kto to będzie.
      Udało mi się bez Verdasa przetrwać równy tydzień. Tak. Tyle minęło od naszej ostatniej rozmowy przez telefon. Szczerze mówiąc zapomniałam już prawie o nim. Czasami w moim umyśle pojawiają się wspomnienia z naszego spotkania w barze. Niestety dość często miewam erotyczne sny z nim w głównej roli. Czy ze mną jest wszystko w porządku? Może powinnam pójść do jakiegoś psychologa, albo coś w tym stylu? Nie wiem już sama, jestem zdezorientowana.

piątek, 3 października 2014

Rozdział 5: Mała J

Z dedykacją dla Juli Verdas




       Budzę się we wspaniałym nastroju. Podnoszę się do pozycji siedzącej i przeciągam. Biorę do ręki swój telefon i spoglądam na wyświetlacz. Jest po ósmej. Zapowiada się kolejny wspaniały dzień na Upper East Side.
       Odkładam telefon i wstaję z łóżka. Narzucam na siebie szlafrok i podchodzę do lustra. Przyglądam się swojemu odbiciu. Po chwili stwierdzam, że wyglądam dobrze, jak zwykle. 
       Wychodzę z sypialni i idę do łazienki, gdzie wykonuję poranne czynności. Po tym wszystkim wracam do swojego pokoju, wybieram ubrania, które na siebie zakładam i schodzę na dół.


piątek, 26 września 2014

Rozdział 4: Jestem tego pewna



Rozdział dedykowany Fallen


      Budzi mnie dotyk ust Verdasa na mojej szyi. Nie mogę się powstrzymać, cicho pojękuję. Ten wspaniały mężczyzna nie przestaje. Odgarnia włosy za moje ucho i w dalszym ciągu całuje moją szyję.
       Czuję na sobie jego wzwód. Delikatnie się uśmiecham, jednak obecność jego ust na mojej szyi szybko sprawia, że ponownie cicho jęczę.
       Nagle przestaje. Dlaczego? Przecież było mi tak dobrze. Odwracam się i spoglądam na tego przystojniaka.
- Dlaczego przerwałeś? - Pytam zdziwiona.
       Szatyn nie odpowiada. Przybliża się do mnie i całuje mnie namiętnie. Odpowiadam mu tym samym.
- Chcesz już powtórkę? - Pytam po oderwaniu dla pewności.
- Kocham Cię i pragnę w każdej chwili. - Szepcze.
- Ja Ciebie też kocham, León. Ja Ciebie też. - Odpowiadam pewna swoich słów. Oboje ponownie zaczynamy się całować.

sobota, 20 września 2014

Rozdział 3: Jak jakaś napalona

     

      Następnego dnia rano odwiedza mnie mój przyjaciel, Diego. Pomimo tego, że rozstaliśmy się jakiś miesiąc temu, postanowiliśmy zostać przyjaciółmi, takimi bardzo dobrymi.
       Uwielbiam go, jest dla mnie jak brat. Potrafi mnie cierpliwie wysłuchać, wesprzeć, pocieszyć... Jest bardzo troskliwy oraz opiekuńczy. Często spędzamy ze sobą czas, niekiedy nawet i całe dnie. Moi rodzice uwielbiają go również, w końcu znają Domingueza, oraz jego rodziców, od wielu lat.


niedziela, 14 września 2014

Rozdział 2: Nie jestem taka łatwa

   


     Cieszę się, jak jakieś małe dziecko, które zaraz dostanie wielkiego lizaka. W końcu po równym tygodniu mogę przytulić się do mamy, oraz porozmawiać na przeróżne babskie tematy.
       Dostrzegam ją, jak z uśmiechem kieruje się w naszą stronę. Podbiegam do niej niczym pięcioletnia dziewczynka i rzucam się na szyję. Czując to, jak moja mama mocno mnie obejmuje, uśmiecham się do siebie.
- Cześć mamo. - Odzywam się pierwsza. - Jak to dobrze, że już jesteś.
- Witaj kochanie. - Słyszę jej ciepły głos, który uwielbiam. - Ja też się cieszę, że już po wszystkim.
Odsuwamy się od siebie. Podchodzi do nas tata, który całuje moją mamę w policzek. 
- Jak tam podróż? Wszystko w porządku? - Zadaje pytanie troskliwym głosem. 
- Tak, bez żadnych przeszkód. Wszystko minęło szybko, dobrze i bezpiecznie. - Odpowiada i uśmiecha się do nas.


niedziela, 7 września 2014

Rozdział 1: Szpileczki i sukieneczki

       Z dedykacją dla Veronici Blanco

          Następnego dnia budzę się dość wcześnie, bo aż o szóstej rano. Nie mam pojęcia co jest powodem tego. Podnoszę się do pozycji siedzącej, a następnie przeciągam. Kiedy spoglądam w stronę okna, uświadamiam sobie, że jest piękna pogoda. Słońce, niebo bez chmur... Chyba pójdę biegać. Tak, to jest najlepszy pomysł.
           Szybko wstaję z łóżka i udaję się w stronę swojej garderoby, gdzie odnajduję swój strój sportowy do biegania. Uśmiecham się delikatnie, po czym biorę adidasy i wracam do sypialni, gdzie się przebieram. Kiedy jestem gotowa, wychodzę z pokoju i udaję się do łazienki. 
             Po wykonaniu porannych czynności, schodzę na dół po marmurowych schodach. Słyszę, jak w kuchni gotuje już coś Grace, nasza gospodyni, która pochodzi z Londynu. Uwielbiam ją, jest wspaniała. Postanawiam przywitać się z nią, jak wrócę. 
            Kiedy opuszczam apartament, wchodzę do windy, którą zjeżdżam na dół. Przez ten cały czas myślę o Leónie. Spodobał mi się strasznie, nie mogę zaprzeczyć. Nie dość tego, że inteligentny, mądry, przystojny, to jeszcze uwielbia sztukę, tak samo, jak ja. Mój ideał.
           Wychodzę z windy. Za pomocą gumki do włosów związuje je w wysoki kucyk. Kieruję się w stronę wyjścia, mijając po drodze recepcję. Witam się z młodą blondynką, która odpowiada mi z uśmiechem.          
            Kiedy dochodzę do drzwi wyjściowych, otwiera mi je portier. 
- Dzień dobry, pani Castillo. - Słyszę. 
- Dzień dobry. - Odpowiadam i wychodzę na zewnątrz. Od razu czuję się lepiej.
          Mieszkam na Upper East Side, więc droga do Central Parku nie zajmuje mi dużo czasu. Biegnę, mijając po drodze Starbucks oraz moją ulubioną cukiernię. Obserwuję, jak Nowy Jork budzi się i wita kolejny słoneczny dzień. 
          Biegnąc przez park uświadamiam sobie, że bardzo chciałabym się spotkać ponownie z Leónem.  Niestety nie jest to możliwe. Nie mam nawet do niego numeru. Rozmawialiśmy wczoraj o sztuce, a potem tak jakoś wyszło, że się niestety rozstaliśmy. 
          Nagle potykam się o kogoś. Jestem przygotowana na nieprzyjemne spotkanie z chodnikiem, jednak o dziwo ląduje na czyimś torsie. Jest bardzo umięśniony. Czuję mięśnie przez błękitny podkoszulek.
- Przepraszam, bardzo przepraszam. - Mówię zakłopotana. To przeze mnie w końcu biedny mężczyzna leży na chodniku. 
         Szybko podnoszę się i dostrzegam to piękne cudo! Brawo, wywaliłam się na takiego przystojniaka. 
         Kiedy León podnosi się do góry, a następnie otrzepuje, spogląda na mnie. 
- Nic się nie stało. - Odpowiada z delikatnym uśmiechem. - Niezłe spotkanie, co? W parku - spogląda na swój sportowy zegarek - przed siódmą rano. Co ty tu robisz? 
- Obudziłam się dość wcześnie, więc postanowiłam pójść pobiegać. - Odpowiadam zgodnie z prawdą. - A ty? Myślałam, że León Verdas nie biega. - No to nieźle palnęłam. Idiotko, popatrz na niego, jak on jest wysportowany! Musi biegać! 
- Lubię biegać. Nie zawsze mam czas, więc staram się wykorzystać każdą wolną chwilę. 
- Och. - Z moich ust wydobywa się cichy jęk.
- A ty? - Pyta i przeczesuje swoje włosy prawą ręką. Spoglądam na niego pytającym wzrokiem. - A ty lubisz biegać?
- Lubię. Trzeba dbać w końcu jakoś o figurę. - Odpowiadam.
- Serio? - Uśmiecha się do mnie uwodzicielsko i robi krok w moją stronę. - Myślałem, że ty tylko wiesz.. Szpileczki i sukieneczki.
- No to coś Ci się pomyliło. - Oznajmiam i krzyżuję ręce na piersiach.
- Serio? Coś Ci wypadło. - Mruczy i zakłada kosmyk włosów za moje ucho, a ja odpowiadam mu rumieńcem. - Może pobiegamy razem? 
         Czy ja dobrze słyszę? Proponuje mi, abym się do niego przyłączyła i razem biegała! Czy ja śnię? Albo może to skutki tego, że wypiłam wczoraj za dużo szampana? Eee yyy... Sama już do końca nie wiem. Jedno jest pewne. León Verdas, biznesmen oraz właściciel kilkudziesięciu hoteli oraz restauracji, który stoi teraz przede mną, proponuje mi, abym z nim pobiegała! 
- Eee.. Jasne. - To tylko tyle, co jestem w stanie wydusić z siebie. 
- No to świetnie. - Oznajmia i obdarza mnie swoim uwodzicielskim uśmiechem, a ja mam wrażenie, że zaraz upadnę na chodnik. - Sypiasz z kimś? - Zadaje mi nagle pytanie. Spoglądam na niego zdezorientowanych wzrokiem. Dlaczego się mnie o to pyta? 
- A czemu się pytasz? 
- Tak z ciekawości. - Odpowiada i prawą ręką przeczesuje włosy. - Proponuję pobiec tam. - Wskazuje ścieżkę znajdującą się po prawej stronie. Przytakuję lekko i zaczynamy biec w odpowiednim kierunku. 


sobota, 30 sierpnia 2014

Prolog: Niezła partia


Z dedykacją dla Blair 

       Poprawiam swoją długą granatową suknię, którą specjalnie założyłam na ten dzisiejszy wieczór. Przyznam szczerze, nie mogłam się doczekać. Coroczna gala charytatywna zapowiada się wspaniale. Mnóstwo gości, sław, osobistości... Krótko mówiąc to, co uwielbiam.
- Na prawdę, nieźle się odstawiłaś dzisiaj. - Słyszę głos mojej najlepszej przyjaciółki Ludmiły.
       Uśmiecham się do niej i spoglądam na jej fantastyczną bordową suknię. Muszę przyznać, wygląda w niej nieziemsko.
- Ty też, Lu. - Odpowiadam z uśmiechem.
       Kiedy wchodzimy do środka, rozglądamy się uważnie po ogromnej sali balowej, w której ma się odbyć dzisiejsza gala charytatywna. Jak zwykle ten sam wspaniały wystrój wnętrz zabiera mi dech w piersiach.
- Dobry wieczór. - Słyszymy nagle głos kelnera, który do nas podchodzi. W prawej ręce trzyma srebrną tacę, na której stoją kieliszki wypełnione szampanem.
- Viola, pijesz? - Zadaje mi pytanie blondynka. Od razu bez chwili zastanowienia przytakuję, na co blondynka uśmiecha się i bierze dwa kieliszki z tacy.
- Na pierwszym piętrze znajduje się ciekawa wystawa obrazów. Zachęcam do obejrzenia. - Dodaje mężczyzna, po czym z lekkim uśmiechem odchodzi od nas.
      Blondynka podaje mi jeden z kieliszków napełnionych szampanem, a następnie spogląda na mnie z uwagą.
- W takim razie za co pijemy? - Zadaję pytanie ciekawa.
- Za nas?
- No dobrze, za nas i za naszą przyjaźń. - Odpowiadam. Obie unosimy kieliszki, którymi się stukamy, a następnie kosztujemy szampana.
- Ten sam, co rok temu. - Komentuje blondynka. - A tak w ogóle to co u twoich rodziców? Wszystko okej? Wiesz... Moi chcieliby zjeść wspólnie kolacje.
- U moich rodziców? Wszystko dobrze. Mama w Paryżu, a tata jak zwykle zajęty pracą. Ostatnio całe dni przesiaduje w biurze i robi interesy.
- Takie to już jest życie biznesmena. - Komentuje blondynka, po czym upijamy kolejny łyk szampana.


      Kiedy zajmujemy miejsce za stołem, ponownie zaczynam rozglądać się po sali. Moją uwagę, jak zawsze, przyciąga duży, kryształowy żyrandol. Egh, jest tak piękny, że gdybym mogła, to bym go ukradła.
      Nerwowo poprawiam swoje loki, które ułożyłam specjalnie na dzisiejszą galę. Bardzo bym chciała, aby rozpoczęła się licytacja. Chcę w końcu kupić jakiś obraz. Jestem w stanie dać dużą kwotę pieniędzy. I tak cała pula zostanie przekazana na cele charytatywne. Uwielbiam pomagać innym.
      Moje rozmyślania przerywa nagle blondynka, która zachwyca się menu.
- Jak zwykle wspaniałe jedzenie. - Mówi podekscytowana.
- Najlepsi kucharze, nie dziw się. - Odpowiadam krótko i kończę swojego steka.
- Panie i panowie, nadszedł teraz czas na licytacje. - Słyszymy nagle.
      Spoglądam na blondynkę, która uśmiecha się delikatnie. Odpowiadam jej tym samym. Wstaję z krzesła i kieruję się w stronę sceny, gdzie zebrało się dość sporo ludzi.
      Jako pierwsza pod licytację idzie przepiękna błękitna sukienka od Chanel. Z chęcią bym włączyła się, jednak obiecałam sobie obraz i tak pozostanie.
      Kiedy rozlegają się na sali oklaski, spoglądam na młodą kobietę, która cieszy się, jak szalona. Zapewne ona wygrała sukienkę.
- Czas teraz na obraz Gustava Klimta ,,Portret Adele Bloch - Bauer". - Słyszę nagle. Uśmiecham się delikatnie. To musi być moje.
      Na scenie pojawia się wcześniej wymieniony obraz. Przyglądam mu się uważnie. Jest przepiękny. W moim apartamencie znajdzie się idealne miejsce, w którym powieszę ten obraz.
- Sto milionów dolarów. - Krzyczę nagle.
- Sto dziesięć milionów dolarów. - Słyszę głos jakiegoś młodego mężczyzny.
- Sto dwadzieścia milionów dolarów. - Podwyższam cenę.
- Sto trzydzieści milionów dolarów. - Młody mężczyzna nie ustępuje.
     Staje tuż obok mnie, więc spoglądam na niego kątem oka. O cholera, ale przystojniak.
     Ubrany w czarny garnitur wygląda niesamowicie. Włosy ułożone do góry na żelu, przepiękne szmaragdowe oczy... Staję jak wryta. Nigdy nie widziałam tak cholernie przystojnego i seksownego faceta. Czuję po chwili woń tych wspaniałych męskich perfum od Chanel. Rozpoznaję doskonale ten zapach. 
      Mój oddech staje się tak samo równy, jak uderzenia serca. Gorąco mi. Moje nogi są miękkie, jak z waty. Dodatkowo jeszcze te motyle trzepoczące w moim brzuchu...
     Spoglądam jeszcze raz na tę piękną twarz i zdaję sobie sprawę, że jeżeli zaraz nie przestanę, to rzucę się na niego i zacznę całować każdy milimetr tego cuda.
      Postanawiam przestać, więc odwracam wzrok w drugą stronę i przypominam sobie, że jestem na licytacji i jeżeli marzy mi się ten obraz, to muszę podać wyższą cenę.
- Sto czterdzieści milionów dolarów. - Krzyczę po chwili.
     Spoglądam na przystojniaka, który zastanawia się.
- Po raz pierwszy... Po raz drugi... - Zaraz będzie mój!
- Sto pięćdziesiąt pięć milionów! - Krzyczy, a ja ponownie zaczynam wpatrywać się w niego. To coś, ten cud stoi tuż obok mnie. Zapominam o wszystkich. Tylko on i ja.
- Po raz pierwszy... Po raz drugi... Po raz trzeci.. Sprzedane! - O cholera, nie!
      Odwracam wzrok, po chwili jednak ponownie kieruję go na przystojnego nieznajomego. Kiedy obdarza mnie swoim uwodzicielskim uśmiechem, czuję, jak kolana mi miękną, a serce zaczyna bić jeszcze szybciej.
       Postanawiam zachować się poważnie. Krzyżuje ręce na piersiach. Spoglądam na niego poważnym wzrokiem.
- Ukradł mi pan obraz. - Burczę niezadowolona.
- Nie, ja go nie ukradłem. - Odpowiada z uśmiechem. Lewą ręką przeczesuje swoje włosy, co sprawia, że moje serce jeszcze szybciej bije. - Ja go wylicytowałem.
- W takim razie gratuluję. - Odpowiadam i odwracam się, a następnie znikam w tłumie.


- Lu, idę na górę. Chce obejrzeć tą wystawę. - Mówię do swojej przyjaciółki, jednak ona chyba mnie nie słucha.
      Odkąd poznała na gali przystojnego bruneta, nie zwraca na mnie uwagi. A ja nie mam zamiaru siedzieć w miejscu, kiedy mogę podziwiać dzieła malarskie.
     Wstaję z krzesła i kieruję się w stronę marmurowych schodów. Po drodze mijam kelnera, od którego biorę kieliszek z szampanem.
     Kiedy znajduję się na pierwszym piętrze, wchodzę do dużej sali, w której znajduje się wystawa. Podchodzę do obrazu i przyglądam mu się uważnie. Pablo Picasso ,,Le Reve" odczytuję.
     Po dłuższej chwili przyglądania się, upijam łyk szampana, a następnie podchodzę do następnego dzieła sztuki. Przyglądam mu się uważnie.
- Piękny, prawda? - Słyszę znajomy męski głos. Odwracam głowę w prawą stronę i dostrzegam obok pana przystojniaka. Czuję, jak moje serce zaczyna szybciej bić.
      Nie jestem w stanie wydusić cokolwiek z siebie, czuję, jak w moim gardle pojawiła się ogromna gula. Delikatnie przytakuję i zaczynam pić szampana, aby nie powiedzieć czegoś głupiego przed nim.
- Strasznie jest pani małomówna. - Oznajmia i cicho się śmieje.
      Spoglądam na obraz. W dość szybkim tempie w moim kieliszku nie zostaje nic. Nic! I co ja mam teraz zrobić? Rozmawiać z nim? O czym?
      Dobra, dam radę. W końcu liczy się dobre pierwsze wrażenie, prawda?
- Tak już mam. - Odpowiadam po chwili.
      Spoglądam na niego i widzę, że przygląda mi się uważnie. Nie mogę tego powstrzymać i delikatnie się rumienię.
- Widzę, że jest pan fanem mojej sukni. - Mówię po chwili. Szatyn od razu spogląda na mnie. Upija łyk szampana.
- Jestem. Bardzo ładna kreacja. - Komentuje.
- Dziękuję. - Mówię z uśmiechem i podchodzę do następnego obrazu. Przyglądam mu się z uwagą.
- A może właścicielka przepięknej granatowej sukni zdradzi mi chociaż swoje imię? - Słyszę po chwili.
      Spoglądam na niego z delikatnym uśmiechem.
- Violetta Castillo. - Mówię.
- O, a więc to ty przejmiesz po swojej mamie światową markę odzieżową Castillo Design? - Przytakuję. - Twój tata jest biznesmenem, czasami robimy interesy. - Oznajmia i upija kolejny łyk szampana.
- A ty? - Zadaję pytanie zaciekawiona. - Jak się nazywasz? - Szatyn uśmiecha się uwodzicielsko.
- León Verdas. - Przedstawia się wreszcie. 
      O cholera, wiem kim on jest. Biznesmen, właściciel kilkudziesięciu luksusowych hoteli oraz restauracji na Manhattanie. ,,Niezła partia, Castillo." - Mówi mi moja podświadomość. Muszę się z nią zgodzić.

***

Tak się prezentuje prolog do najnowszego opowiadania o naszej Leonettcie. 
Akcja nie będzie się dziać w Buenos Aires, tylko tym razem w przepięknym Nowym Jorku na Manhattanie. 
Zakładki ,,Bohaterowie'', oraz ,,Zapytaj bohatera'' , zostaną zaktualizowana w najbliższym czasie, więc don't worry ;)

Czekam na wasze opinie,

Odpowiednia ilość komentarzy = Rozdział pierwszy :P

xAdusiax 

Nanananana




Nadszedł ten dzień, który kiedyś musiał nastąpić.  Równy rok starań.
Ponad 474 017 wyświetleń.
270 wspaniałych obserwatorów.

Dziękuję wam bardzo za to wszystko! Nigdy nie sądziłam, że zdobędę tak dużą liczbę czytelnikow. Jak zakładałam tego bloga, liczyłam na mniejszy sukces.


Wiem, że dużo osób czekało na ten dzień. W końcu dzisiaj poznacie moją odpowiedź na pytanie: Dlaczego nie pojawi się rozdział 13?
Już tłumaczę.
Skończyłam z tamtą historią FOREVER. Nie będzie kontynuacji (musicie mi wybaczyć, ale na po prostu nie mogę). Oczekujcie więc w najbliższym czasie na epilog.

A więc co teraz?
Teraz (a nawet zaraz) otrzymacie prolog do nowej, zupełnie innej historii o naszej Leonettcie. Mam nadzieję, że się wam spodoba i będziecie z niej zadowoleni.

Zbliża się niestety rok szkolny, co oznacza, że rozdziały będą pojawiać się rzadziej. Owszem, mam ich ,,na zapas'' , ale was też aż tak bardzo nie mogę rozpieszczać ;P

Chciałabym jeszcze na sam koniec podziękować pewnej osobie. Nathalia Verdas (znana wcześniej jako Nath, a teraz Blair). Kochanie, dziękuję Ci za wszystko, jesteś wspaniałą osobą. 


Dzisiaj zmieni się również wygląd bloga, także możecie się szykować na dość duże zmiany :D



Dziękuję jeszcze raz za ten równy rok. Jesteście wspaniali. 

ARCHIWUM

Obserwatorzy