Z dedykacją dla Impossible L♥ve
Ubrana w śliczną śliwkową sukienkę od Proenzi Schouler, wysiadam z czarnej limuzyny. Na dzisiejszą imprezę urodzinową Ludmiły postanowiłam zrobić się na bóstwo. Moje włosy sięgające mi do ramion, zostały spięte w luźnego koka. Postanowiłam zrobić sobie delikatniejszy makijaż, który podkreśla czerwona szminka. Moje nogi przyozdabiają śliczne czarne szpilki. Jimmy Choo postarał się i to bardzo.
- Dzięki. - Mówię do Toma, który odpowiada mu uśmiechem. - Jakby co, to będę dzwonić. - Dodaję i zaczynam się kierować w stronę drzwi. Otwiera mi je z uśmiechem portier, który wpuszcza do środka. Szybkim krokiem podchodzę do windy, której drzwi się otwierają. Wsiadam do niej i zaczynam jechać na ostatnie piętro, gdzie mieści się apartament rodziny Ferro.
Wysiadam po chwili. Dostrzegam tłum ludzi, którzy świetnie bawią się i tańczą w rytm muzyki. Rozpoznaję jedną z ulubionych piosenek Ludmiły, Davida Guetty Little Bad Girl. Razem z Taio Cruzem oraz Ludacrisem stworzył cudo, który do dziś zajmuje większą część serca mojej przyjaciółki.
- Sorry. - Mówię, podczas przedzierania się przez tłum. Muszę znaleźć jak najszybciej Lu. Chcę w końcu dać jej mój prezent, który moim zdaniem jest idealny dla niej.
- Witaj piękna. - Komentuje jakiś nieznajomy blondyn i posyła mi całusa. - Z chęcią się dzisiaj z Tobą zaprzyjaźnię.
- Spieprzaj. - Syczę. - Łapy przy sobie. - Mężczyzna podnosi obie ręce do góry w geście obronnym i z uwodzicielskim uśmiechem robi mi przejście dalej. Wywracam oczami i szybko odchodzę od niego. Nie interesuje mnie. Owszem, jest przystojny, jednak to stanowczo nie moja półka. Moim ideałem jest ktoś inny... To León Verdas.
Solenizantkę odnajduję w salonie, jak stoi z kieliszkiem szampana w ręce, którego co jakiś czas popija i rozmawia z nieznajomym szatynem. Delikatnie się uśmiecham, widząc jej szeroki uśmiech i zaczynam iść w ich stronę. Towarzyszy mi przy tym śpiew Ludacrisa.
Przyglądam się uważniej Ludmile i stwierdzam, że wygląda nieziemsko. Ma na sobie prześliczną czarną sukienkę obszytą tego samego koloru koronką od Karla Lagerfelda. Podkreśla idealnie każdy atut Ferro - szczupłe nogi, fantastyczną figurę i biust. Faceci zazwyczaj lecą właśnie na takiego typu blondynki, więc nie dziwię się, dlaczego ma aż takie powodzenie. W liceum była nazywana długonogą blond pięknością.
- Viola! - Krzyczy z entuzjazmem. Odkłada kieliszek na bok i szybko podchodzi do mnie, przytulając mnie mocno do siebie. Odwzajemniam uścisk i uśmiecham się szeroko. - Wspaniale, że przyszłaś.
- Wszystkiego najlepszego, kochana. - Odpowiadam po oderwaniu. Wręczam prezent jej, który został wcześniej zakupiony. - Składałam Ci już dzisiaj rano życzenia, ale zrobię to jeszcze raz. Wspaniałego faceta, dużo zdrowia, radości, uśmiechu. Abyś była nadal taka wspaniała i idealna.. - Zastanawiam się nad dalszymi słowami. Nie jestem dobra w składaniu życzeń. - Ale jesteś stara. - Postanawiam zmienić temat, na co blondynka wybucha śmiechem. - Ty stara kobieto.
- Oj Castillo zastanów się, co mówisz. Sama jesteś w tym samym wieku. I kto tu jest stary.
- No oczywiście, że ty.
- Dobra, dobra. - Uśmiecha się szeroko, ukazując rząd swoich śnieżnobiałych zębów, które zostały z pewnością specjalnie wybielone na dzisiejszą imprezę. - Dziękuję za prezent chociaż dobrze wiedziałaś, że nie musisz. A teraz chodź, chcę Ci kogoś przedstawić. - Mówi i ciągnie mnie za rękę w stronę szatyna. Mężczyzna spogląda na mnie z zainteresowaniem. - Michael, poznaj Violettę. Violetta, oto Michael, mój znajomy. - Wskazuje na niego. Delikatnie się uśmiecham, jednak to nie facet dla mnie.
- Hej, miło mi Cię poznać. - Udaję zaciekawioną.
- Nawzajem.
Rozglądam się dookoła. Uwielbiam ten widok na Most Manhattański, który doskonale widać z tarasu rodziny Ferro. Oddziela on nas od tak zwanego miasta domów. Ten dwupoziomowy most łączący Lower Manhattan z Brooklynem, wspaniale prezentuje się za dnia, jak i nocą.
Czuję powiewający chłód, jednak nie przeszkadza mi to za bardzo. Przyzwyczaiłam się, w końcu stoję na tarasie od jakiegoś kwadransa i plotkuję z Ludmiłą. Obie bawimy się wspaniale tak, jak pozostali goście.
- Przewiduję zabawę do białego rana. - Komentuje nagle Ferro i upija łyk Brandy.
- A gdzieś Ci się śpieszy? Jesteśmy młode, piękne i powinnyśmy to wykorzystywać, jak najbardziej możemy. Nie wyobrażam sobie nas w wieku siedemdziesięciu lat. Stare, z łamiącymi się kościami i zmarszczkami.. Masakra.
- Każdego dnia zbliżamy się coraz bardziej do śmierci. - Mówi nagle. Spoglądam na nią, wzrok ma skupiony przed sobą. Przybliża kieliszek do swoich ust i upija łyk. - Ale masz rację. - Jej wzrok przenosi się na mnie. Uśmiecham się delikatnie. - Młodość szybko przemija. Mamy już po dwadzieścia pięć lat, za niedługo obie znajdziemy sobie idealnych facetów, potem ślub i dziecko.
- Ta... Nie będziemy miały czasu na to, aby spotkać się, upić, wyszaleć.. Masakra jakaś.
- Dlatego teraz korzystamy maksymalnie z naszych wspólnych chwil. - Unosi swój kieliszek do góry. Po chwili robię to samo ze swoim, w którym nadal znajduje się Brandy. - Za naszą przyjaźń.
- Aby trwała jak najdłużej. - Dodaję, na co ona przytakuje z uśmiechem. Przybliżamy kieliszki i upijamy kolejny łyk.
Kiedy kończy się piosenka Adele, słyszę, jak większa część kobiet zaczyna się podniecać na widok jakiegoś mężczyzny. Wszystkie szybko otaczają go, aby zagrodzić przejście dalej. Jestem ciekawa, kim jest ten nieznajomy przystojniak. Może akurat ktoś dla mnie? Nie miałabym nic przeciwko temu, aby poznać fajnego faceta.
- Ale ciacho. - Słyszę, jak jakaś blondynka mówi do brunetki na jego widok.
- Ciekawe kim jest ta osoba. - Komentuje Ferro.
- Może Twój przyszły mąż? - Odpowiadam z uśmiechem i opieram się łokciami o barierkę.
Nagle z tłumu wyłania się On, León Verdas. Na jego widok moje serce momentalnie zaczyna szybko bić, czuję się, jak w jakimś niebie. Wygląda... Niesamowicie. Nic dziwnego, dlaczego tamte kobiety podniecały się jego wyglądem, przyznam się do tego, że ja również.
- Zaprosiłaś go? - Pytam szybko Ludmiłę. Niech wie, że León nic dla mnie nie znaczy, szczególnie po tych jej słowach na temat tego, jak potraktował Anastasię.
- Nieproszony gość. - Odpowiada krótko.
W tym samym momencie León staje na przeciwko nas. Jego wzrok w większości skupiony jest na mnie. Staram się to ignorować, lecz nie potrafię. Skąd on wiedział, że Ludmiła ma dzisiaj urodziny? Nie przypominam sobie, abym coś mu mówiła na ten temat.
Dobra, aby Ludmiła mi uwierzyła, że nic nie czuję do Verdasa, muszę zgrywać twardą, niedostępną i niezainteresowaną Violettę Castillo. Musi mi się udać, porażka będzie dla mnie nie do przyjęcia.
Czuję powiewający chłód, jednak nie przeszkadza mi to za bardzo. Przyzwyczaiłam się, w końcu stoję na tarasie od jakiegoś kwadransa i plotkuję z Ludmiłą. Obie bawimy się wspaniale tak, jak pozostali goście.
- Przewiduję zabawę do białego rana. - Komentuje nagle Ferro i upija łyk Brandy.
- A gdzieś Ci się śpieszy? Jesteśmy młode, piękne i powinnyśmy to wykorzystywać, jak najbardziej możemy. Nie wyobrażam sobie nas w wieku siedemdziesięciu lat. Stare, z łamiącymi się kościami i zmarszczkami.. Masakra.
- Każdego dnia zbliżamy się coraz bardziej do śmierci. - Mówi nagle. Spoglądam na nią, wzrok ma skupiony przed sobą. Przybliża kieliszek do swoich ust i upija łyk. - Ale masz rację. - Jej wzrok przenosi się na mnie. Uśmiecham się delikatnie. - Młodość szybko przemija. Mamy już po dwadzieścia pięć lat, za niedługo obie znajdziemy sobie idealnych facetów, potem ślub i dziecko.
- Ta... Nie będziemy miały czasu na to, aby spotkać się, upić, wyszaleć.. Masakra jakaś.
- Dlatego teraz korzystamy maksymalnie z naszych wspólnych chwil. - Unosi swój kieliszek do góry. Po chwili robię to samo ze swoim, w którym nadal znajduje się Brandy. - Za naszą przyjaźń.
- Aby trwała jak najdłużej. - Dodaję, na co ona przytakuje z uśmiechem. Przybliżamy kieliszki i upijamy kolejny łyk.
Kiedy kończy się piosenka Adele, słyszę, jak większa część kobiet zaczyna się podniecać na widok jakiegoś mężczyzny. Wszystkie szybko otaczają go, aby zagrodzić przejście dalej. Jestem ciekawa, kim jest ten nieznajomy przystojniak. Może akurat ktoś dla mnie? Nie miałabym nic przeciwko temu, aby poznać fajnego faceta.
- Ale ciacho. - Słyszę, jak jakaś blondynka mówi do brunetki na jego widok.
- Ciekawe kim jest ta osoba. - Komentuje Ferro.
- Może Twój przyszły mąż? - Odpowiadam z uśmiechem i opieram się łokciami o barierkę.
Nagle z tłumu wyłania się On, León Verdas. Na jego widok moje serce momentalnie zaczyna szybko bić, czuję się, jak w jakimś niebie. Wygląda... Niesamowicie. Nic dziwnego, dlaczego tamte kobiety podniecały się jego wyglądem, przyznam się do tego, że ja również.
- Zaprosiłaś go? - Pytam szybko Ludmiłę. Niech wie, że León nic dla mnie nie znaczy, szczególnie po tych jej słowach na temat tego, jak potraktował Anastasię.
- Nieproszony gość. - Odpowiada krótko.
W tym samym momencie León staje na przeciwko nas. Jego wzrok w większości skupiony jest na mnie. Staram się to ignorować, lecz nie potrafię. Skąd on wiedział, że Ludmiła ma dzisiaj urodziny? Nie przypominam sobie, abym coś mu mówiła na ten temat.
Dobra, aby Ludmiła mi uwierzyła, że nic nie czuję do Verdasa, muszę zgrywać twardą, niedostępną i niezainteresowaną Violettę Castillo. Musi mi się udać, porażka będzie dla mnie nie do przyjęcia.
- Co ty tu robisz? - Zadaję mu pytanie. Ton mojego głosu jest surowy i to bardzo dobrze. Niech nie myśli sobie, że po ostatniej akcji tak łatwo mnie zdobył.
- Słyszałem, że gdzieś na Manhattanie Ludmiła Ferro ma urodziny. Postanowiłem wpaść i złożyć jej życzenia, oraz dać prezent. - Wręcza jej pudełko. Blondynka mimo zawahania, bierze je do ręki.
- Dzięki. - Mówi zdziwiona.
,,Widzisz, Lu? Ten facet potrafi się postarać." - Mówi mi moja podświadomość. Nie będę tego ukrywać, zaskoczył mnie tym zachowaniem i to pozytywnie. Ale to nie oznacza, że pójdę z nim do łóżka.
Przyglądam mu się uważnie. Jak zwykle biała lniana koszula, do tego czarna marynarka oraz jeansy. O dziwo nie ma na sobie teraz krawatu, chociaż trzy odpięte od góry guziki, odsłaniają jego umięśniony tors. Włosy ma, jak zwykle ułożone na żelu do góry. Oto cholernie seksowny, przystojny oraz pociągający León Verdas.
- Pójdę to położyć do reszty prezentów. - Mówi blondynka i znika w tłumie, zostawiając mnie samą z Nim!
,,Zachowaj zimną krew." - Podpowiada mi moja podświadomość.
- Czy ty coś planujesz? - Pytam po chwili.
- Ślicznie wyglądasz. - Odpowiada, a ja delikatnie się rumienię.
Spoglądam na niego i widzę, że jego wzrok skupiony jest na kimś, kto znajduje się w tłumie. Po chwili wiem, że chodzi mu o tego blondyna, który od początku dzisiejszej imprezy, przygląda mi się z ciekawością.
- Tamtej blondas chce się do Ciebie dobrać. - Mówi po chwili Verdas. Zaraz, zaraz... Czy on jest zazdrosny? Nie wierzę!
- Brzmisz tak, jak zazdrosny chłopak. - Odpowiadam i uśmiecham się do niego uroczo.
- Tak, jasne. - Burczy niezadowolony. - Chciałabyś.
- Nie, to ty chciałbyś. - Poprawiam go.
- Proszę. - Odpowiada i przeczesuje prawą ręką swoje włosy. Czuję, jak serce mi przyśpiesza. Bierze do ręki mój kieliszek z Brandy i upija łyk. - Zapominasz chyba z kim rozmawiasz.
,,Ogh, no tak. León Verdas - cholernie przystojny, pociągający, młody milioner bez serca, który planuje zaciągnąć mnie do łóżka." - Odpowiada moja podświadomość.
- Ty też. - Uśmiecham się delikatnie. Postanawiam zadać mu pytanie, które krąży mi po głowie tak naprawdę od dnia, w którym go poznałam. - Czy ty mnie... - Zawieszam na chwilę głos. Szukam odpowiedniego słowa. - Lubisz?
Verdas spogląda na mnie. Te piękne szmaragdowe oczy, które patrzą na mnie, sprawiają, że serce ponownie szybko mi bije.
- Zdefiniuj słowo ,,lubić".
Nie wierzę, to nie może być prawda. Otwieram usta zszokowana jego wyznaniem. Czy on...? O jeju.
- Nie wierzę. - Mówię po chwili zszokowana, a jednocześnie zaskoczona. - Żartujesz chyba sobie.
Szatyn nie wytrzymuje. Odkłada kieliszek na bok i podchodzi do mnie. Staje na przeciwko i to bardzo blisko mnie. Nie wiem do czego on zmierza, ale to jest takie... Podniecające.
- A myślisz, że jak ja się czuję? - Zadaje mi po chwili pytanie. - Nie mogę spać, w brzuchu coś mi ciągle lata, myślę dniami i nocami o.. - Nie mogę się powstrzymać, muszę mu przerwać.
- Na prawdę, motyle? - Odpowiadam zaskoczona. - Wybacz mi, ale te motyle muszą zostać zabite.
Jestem zaskoczona tym, jak łapie mnie za rękę. Ten wspaniały dotyk jego skóry... Nigdy nie sądziłam, że moje dłonie będą dotykane przez ten ósmy cud świata.
- To pomóż mi je zabić. - Szepcze.
- Wybaczcie mi, że tak długo. Już je... - Słyszymy głos Ludmiły. Odpycham szybko od siebie szatyna. - Co się tutaj dzieje?
- Nic ważnego. - Odpowiadam i nerwowo poprawiam swoje włosy.
- Violetta, ale ty i on. - Przerywam blondynce.
- On nie ma dla mnie żadnego znaczenia. - Oznajmiam i spoglądam na Verdasa. Widzę w jego oczach rozczarowanie? Nie wiem, nie jestem tego pewna. Jego spojrzenie jest takie... Zimne. - A teraz chce być sama, muszę coś sobie przemyśleć. - Dodaję i znikam w tłumie.
Prywatność znajduję dopiero w pokoju Ludmiły. Ten był jedynym wolnym i przede wszystkim otwartym pomieszczeniem.
Siadam na łóżku i zaczynam myśleć na temat tego wszystkiego. Pocałunek z Verdasem, dzisiaj dość poważna rozmowa... Nie wiem, w co on gra. Przyznam szczerze... Zależy mi na nim, tylko jeżeli ma mnie potraktować tak, jak Anastasię, to wolę skoczyć z wysokiego klifu i się zabić, niż zostać tak wykorzystaną.
Zdejmuję szpilki z nóg i kładę je na podłodze. Sama zaś wygodnie układam się na łóżku i zaczynam wpatrywać w sufit.
Nie mam pojęcia, przez ile tak leżę. Mój wzrok skupiony jest na beżowej ścianie.
Nagle słyszę dźwięk otwieranych drzwi. Podnoszę się i spoglądam w ich stronę. Na widok Leóna nie reaguję. Poprawiam sukienkę i siadam wygodniej.
Nagle słyszę dźwięk otwieranych drzwi. Podnoszę się i spoglądam w ich stronę. Na widok Leóna nie reaguję. Poprawiam sukienkę i siadam wygodniej.
- Chciałam pobyć sama. - Przypominam mu.
- I pobyłaś. - Odpowiada. Podchodzi do łóżka i zajmuje miejsce tuż obok mnie. No pięknie, czy on to robi specjalnie? Moje serce ponownie przybrało tempo ,,Verdas".
- Czego chcesz ode mnie?
- Chciałem Ci coś dać. - Odpowiada. Dopiero teraz zauważam, że jego lewa ręka schowana jest za plecami.
Nic nie mówię. León postanawia wykorzystać moment. Wyciąga lewą rękę, na której znajduje się czarne pudełko. Następnie otwiera je, nie odrywając wzroku od moich oczu.
W środku dostrzegam przepiękny diamentowy naszyjnik. Nigdy prze nigdy żaden mężczyzna nie kupił mi czegoś piękniejszego. León postarał się i to bardzo. Zaskoczył mnie pozytywnie, czego nie spodziewałam się po nim.
W środku dostrzegam przepiękny diamentowy naszyjnik. Nigdy prze nigdy żaden mężczyzna nie kupił mi czegoś piękniejszego. León postarał się i to bardzo. Zaskoczył mnie pozytywnie, czego nie spodziewałam się po nim.
- Jest śliczny. - Komentuję. Verdas delikatnie się uśmiecha, po czym zaczyna wyjmować naszyjnik. - Nie, nie mogę tego przyjąć. - Spoglądam ponownie na szatyna.
- Tak, możesz. - Upiera się i wyjmuje diamentowy naszyjnik z pudełka.
,,Idealny facet, a ty go odpychasz!'' - Mówi mi moja podświadomość.
Zakłada mi go na szyi, a następnie zapina. Kiedy czuję jego dotyk na swojej skórze, przez moje ciało przechodzi przyjemny dreszcz podniecenia. Ogh, dlaczego on tak na mnie działa? Verdas jest jedynym mężczyzną, który ma na mnie taki wpływ. Mógłby mnie nawet kontrolować.
Kiedy mam na sobie przepiękny diamentowy naszyjnik, wstaję z łóżka i podchodzę do lustra. Spoglądam na swoje odbicie i delikatnie się uśmiecham. Widzę, jak Verdas odkłada pudełko na bok, po czym wstaje i podchodzi do mnie.
,,Idealny facet, a ty go odpychasz!'' - Mówi mi moja podświadomość.
Zakłada mi go na szyi, a następnie zapina. Kiedy czuję jego dotyk na swojej skórze, przez moje ciało przechodzi przyjemny dreszcz podniecenia. Ogh, dlaczego on tak na mnie działa? Verdas jest jedynym mężczyzną, który ma na mnie taki wpływ. Mógłby mnie nawet kontrolować.
Kiedy mam na sobie przepiękny diamentowy naszyjnik, wstaję z łóżka i podchodzę do lustra. Spoglądam na swoje odbicie i delikatnie się uśmiecham. Widzę, jak Verdas odkłada pudełko na bok, po czym wstaje i podchodzi do mnie.
- Dziękuję Ci. - Mówię cichszym głosem.
- Taki piękny naszyjnik zasługuje na to, aby był noszony przez równie piękną kobietę. - Odpowiada, na co ja jeszcze bardziej się rumienię, a moje serce szybciej bije. Gorąco mi, zaraz stracę panowanie nad nogami.
Nie przeszkadzają mi jego dłonie, które nagle pojawiają się na mojej talii, wręcz przeciwnie. Podoba mi się to. Szatyn odwraca mnie w swoją stronę i przez dłuższy czas stoimy bez słowa, patrząc w swoje oczy. Ponownie jego usta spotykają się z moimi, co mnie zaskakuje i to bardzo. Nie jest to pocałunek taki, jak ten ostatni. Jego usta całują mnie delikatnie, a zarazem z namiętnością. Gdybym mogła, wręczyłabym mu jakąś nagrodę za tą pieszczotę i jego magiczne usta.
Leżymy w łóżku. On na mnie i całujemy się w dalszym ciągu. Nie mam zamiaru kończyć tego, wręcz przeciwnie, mogłabym tak całymi dniami i nocami. Tylko oni ja.
Odrywamy się nagle od siebie i ponownie spoglądamy sobie w oczy. Te piękne szmaragdy. Wyciągam prawą rękę i poprawiam jego piękne, miękkie włosy, które są teraz w dość dużym nieładzie.
- Podoba mi się takie zabijanie motyli. - Mówi z uśmiechem.
- Mi również. - Uśmiecham się delikatnie, co on odwzajemnia.
- Przyznaj się, że mnie kochasz.
Mój uśmiech znika momentalnie z twarzy. Nie wiem, co mam odpowiedzieć. Kocham go? Szczerze mówiąc, to nie myślałam jeszcze o tym. Ostatnio tak wszystko szybko się wydarzyło, że nie miałam nawet czasu, aby pomyśleć nad swoimi uczuciami wobec niego.
- Ja... - Zaczynam mówić po chwili. Co mam powiedzieć? Prawdę, kłamstwo? Cholera, nie wiem. - Nigdy nie wypowiem tych słów do Ciebie. - Odpowiadam. Chcę się z nim pobawić, zaryzykować.
- W takim razie nigdy nie będziesz mnie miała. - Oznajmia i wstaje ze mnie. Bez słowa wychodzi, zostawiając mnie samą.
,,Pięknie Castillo, wspaniałe przedstawienie." - Mówi mi moja podświadomość.
Tak wiem, pewnie zawiedzeni jesteście, że Violetta nie dała mu jasnej odpowiedzi, ale właśnie o to mi chodziło. W następnym rozdziale przekonacie się, jak potoczą się dalsze losy Leóna i Violetty. Powiem tylko tyle: Spotkają się, więc macie to, jak w banku, ale czy podczas niego się coś wydarzy? Zobaczycie ;) León nie odpuści, więc don't worry! xD Właśnie na tym polega ich gra.
Nareszcie weekend, cieszę się strasznie <33 A w następnym tygodniu znowu będę miała aż 3 sprawdziany.. Masakra -.-
Czekam na wasze opinie, mam nadzieję, że rozdział się spodoba i nie zabijecie mnie za końcówkę xD
,,Pięknie Castillo, wspaniałe przedstawienie." - Mówi mi moja podświadomość.
Tak wiem, pewnie zawiedzeni jesteście, że Violetta nie dała mu jasnej odpowiedzi, ale właśnie o to mi chodziło. W następnym rozdziale przekonacie się, jak potoczą się dalsze losy Leóna i Violetty. Powiem tylko tyle: Spotkają się, więc macie to, jak w banku, ale czy podczas niego się coś wydarzy? Zobaczycie ;) León nie odpuści, więc don't worry! xD Właśnie na tym polega ich gra.
Nareszcie weekend, cieszę się strasznie <33 A w następnym tygodniu znowu będę miała aż 3 sprawdziany.. Masakra -.-
Czekam na wasze opinie, mam nadzieję, że rozdział się spodoba i nie zabijecie mnie za końcówkę xD
Rozdział 9 = Odpowiednia ilość komentarzy
xAdusiax
Zajęte
OdpowiedzUsuńBlair
Zajęte
OdpowiedzUsuńKasiula :D
ZW~!! <3
OdpowiedzUsuńCastillo Ty idiotko! -.- Jak mogłaś to powiedzieć? XD
UsuńRozdział zajebisty! :DD
CZekam na next ;*
<3
OdpowiedzUsuńZajęte !;)
OdpowiedzUsuńSuper<3
OdpowiedzUsuńZapraszam do mnie:
Usuńleonettaforleos.blogspot.com
Super
OdpowiedzUsuńSuper rozdział,szczególnie ten moment w sypialni <3 ^^ Taki awwww...
OdpowiedzUsuńCastillo.... coś ty zrobiła -,-
Ale nie ma co, oni po prostu oboje są niesamowici <3
Czekam na next <3
świetny rozdział. ale żeby az tak szokować oj Castillo. czekam na next.
OdpowiedzUsuńSlodkie a zarazem takie z nutka goryczy. ..dobra nie wiedzialam jak to ujac . Jest po prostu swietny. Juz myslalam ze bedzie Leonetta a tu...nici . Mam wielka nadzieje ze pojawi sie w kolejnych rozdzialach
OdpowiedzUsuńPozdrawiam i zycze duzo weny
Jula
Świetny :* Czekam na nexta <3
OdpowiedzUsuńŚwietny rozdzia, czekam na kolejny ;)
OdpowiedzUsuńZajmuje! ;*
OdpowiedzUsuńsuper rozdział czekam na nexta
OdpowiedzUsuńzapraszam na mojego bloga
http://www.vilu-i-leon-amor.blogspot.com/
codziennie roział
Kurczę! Nie zdążyłam skomentować dwóch poprzednich, a już kolejny?
OdpowiedzUsuńNie, że mi to przeszkadza. Dawaj tak często xd
Moje miejsce
CASTILLO TY PUSTAKU! -_- xd
UsuńDo Leosia tak powiedzieć?! To niedorzeczne! T-O J-E-S-T F-A-C-E-T I-D-E-A-L-N-Y
Ughhh...-,-
Ale Leoś nie odpuści! (wyobraż sobie, że śpiewam xd)
Ja chcę w przyszłości takiego faceta jak Verdas! Koniec, kropka!
Emmm Lu mam pytanko....CZY MOGŁABYŚ SIĘ NIE WTRĄCAĆ?! Leoś tu tak flirtuje z Violką, a ty nagle przychodzisz xd
A nie focham się za końcówkę xd
Za to rozdział cudnyyyyy <3 xd
Fallen <3
Cudo :D Jak zawsze z resztą.
OdpowiedzUsuńOj chyba Ludmiła nie była zadowolona widząc ich razem.
No, ale to jej problem, bo my wszyscy się tu z tego cieszymy hehe.
Violka nie dała mu jasnej odpowiedzi, a on sobie poprostu wyszedł? Strzelił focha i koniec? Wiem, że nie! haha
Czekam na next! :*
Super rozdział :D
OdpowiedzUsuńBoski !
OdpowiedzUsuńBoisz i Lu jakie wystrojone :)
Lu ma urodziny i świetna zabawę zorganizowała :D
Haha Leoś wyprodukowane się na imprezę ;)
O jaki prezent jej dał i tak się całowali i na łóżku już nawet leżeli xD
Straciła szanse na powiedzenie prawdy mu ale sobie skłamała i on sobie poszedł i zostawił ja :(
Ale dobrze że się będzie dalej starał i będzie następne spotkanie ;)
Czekam na kolejny rozdział ;*
Kocham Cię <333
Będzie następne spotkanie i jeszcze następne... Nie martw się o to xD
UsuńAaaaa! Jaki wspaniały rozdział! León i Violetta... CUDOWNI! <333
OdpowiedzUsuńCzekam na następny rozdział z niecierpliwością!
Zajęte!
OdpowiedzUsuńWrócę jutro
Czy ta "gra" potoczy się tak jak między Chuck'iem i Blair? Mam nadzieję bo to moja ulubiona serialowa para i tak zgadzam się, że Chuck (tu Leon) jest ideałem każdej kobiety męski, a zarazem wrażliwy, romantyczny i przede wszystkim potrafiący spełnić absolutnie KAŻDĄ zachciankę kobiety. O tak marzę o takim facecie. Jest tylko jedno pytanie: gdzie jesteś? Błagam bądź heteroseksualny singlem!!!
OdpowiedzUsuńCudo !!
OdpowiedzUsuńCzekam na next !! ~ Julka ♥
AAAAA!!!
OdpowiedzUsuńKocham, czekam na następny rozdział! Mam nadzieję, że będzie Leonetta!!
No no no
OdpowiedzUsuńJak dla mnie CUDO
Po prostu genialny
Leoś i Vilu,no nie powiem czekam co będzie dalej
Buziaki ^^
PS.mam już dość szkoły,tyle nauki,a mi jedyną rzeczą jaką mi sie chcę to spać:D
Rozdział genialny!
OdpowiedzUsuńKurczę, już całowali się na łóżku, a tu suprise! ;D
Ale wiem (tak sądzę) że miała coś innego na myśli. No ale jak to León, nie dał jej się wytłumaczyć i wyszła sytuacja, jaka wyszła :c
Mam nadzieję, że V się za nim rzuci czy coś xD
I na pewno ich następne spotkanie będzie bardzo miłe, prawda? *-*
Nie mogę się doczekać następnego rozdziału!
I wiem, że na pewno będzie tak cudowny, jak ten i poprzednie :)
Zapraszam do siebie c:
Pozdrawiam, słonecznego weekendu! Marcela :*
Proszę kolejna uzdolniona bloogerka :)
OdpowiedzUsuńWspaniały rozdział , to opowiadanie bardzo , ale to bardzo wciąga !
Chyba się uzależniłam ....
Muszę przyznać , że każdy rozdział czytam po kilka razy tak mi się podoba !
Udanego weekendu :**
<3 (sorka ze tak krótko ale nie mam czasu , ale chce żebyś wiedziała że jestem)
OdpowiedzUsuńCzy mi się wydaje, czy to cudo jest dedykowane dla mnie? ^.^
OdpowiedzUsuńChyba mam zwidy.
To Ich gra staje się coraz ciekawsza. :3 I love it!
<3
OdpowiedzUsuńPiszesz cudowne rozdziały każdy jest pod swoim względem wyjątkowy i każdy bardzo emocjonujący. Czekam na kolejne rozdziały z niecierpliwością i życzę dużo weny
OdpowiedzUsuńZawalisty <3
OdpowiedzUsuńZajmuje
OdpowiedzUsuńEkstra!!
OdpowiedzUsuńNie zabije cię za tą końcówkę!
Tak szczerze, to nie spodziewałam się
Życzę dużo weny i czekam na nexta<3
OG! Teraz ja XDD
OdpowiedzUsuńCzemu nie ;>
Ok, pacz: xd
Całowali się, całowali się i BUM! Wiesz co?
Jak mogłaś mi to zrobić?
Hmm? :D
To było takie świetne :D
Leoś to taki słodki mężczyzna :D
I tu mi się nasuwa coś z Gimby. "Szatnia Chłopców" A w podstawówce było "Chłopaków" XDD
Ale dobra :D
Dalej :D
LOADING █████████████] 99%
xDD No dobrze, napaliłam się na tą historie! <3
I jestem happy, obie wiemy z czego ;dd
Pozdrawiam ;***
Gaabi :3
Rozdział cudo! <3
OdpowiedzUsuńTaki boski, no niee wiem sama co jeszcze powiedzieć, bardzo mi się podoba <3
Czekam na kolejne cudo! :)
Gabela
Wow, rozdział strasznie mi się spodobał!
OdpowiedzUsuńJestem ciekawa, jak potoczą się dalej losy Leóna i Violetty.. Uwielbiam ich! <33
*0*
OdpowiedzUsuńJak można coś takiego Wymyślić !? :0
Zakochałam się ...
Miłość od pierwszego przeczytania ! :)
Wzorujesz się na czymś czy sama wymyślasz ? ;D
Super blog. <3<3
OdpowiedzUsuńMi się podoba baaaaardzoooo. Co tu dużo mówić cudowny jak zwykle i tyle :****
OdpowiedzUsuńJeju... Całowali się w łóżeczku... supcio!!
OdpowiedzUsuńczekam na nexta, bo piszesz super rozdzały
pozdrawiam
Juluś
P.S.
Może wpadniesz?
00. "Kim ja jestem ?" http://leonetta-at-your-command.blogspot.com/2014/10/00-ja-jestem.html
Rozdział cudowny <33
OdpowiedzUsuńPrzepraszam, że nie skomentowałam poprzedniego rozdziału :(
Ale już jestem ;D
Tajemnicze ciacho ^^ Od początku wiedziałam, że to o Verdasa chodzi. Bo o kogo innego ;D I na dodatek jest nieproszonym gościem. Jest taki słodki, gdy jest zazdrosny ^^ Dlaczego Violetta musiała tak się zachować?! On coś do niej czuje, a ona tylko NIE, NIE, NIE. Dobrze przynajmniej, że Leon nie odpuści i będzie starał się dalej :3 Ale w końcu pewnie mu się to znudzi i Violetta będzie tego żałować.
Sądzę, że Lu jest tak troszkę zazdrosna o to, że Leon wybrał Violettę, a nie ją. Podejrzewam nawet, że wymyśliła tą "bajkę" o kuzynce. Ale to tylko takie moje przypuszczenia ;D
Czekam na next ;*
Zajmuje !
OdpowiedzUsuńTen komentarz został usunięty przez autora.
OdpowiedzUsuń