tag:blogger.com,1999:blog-76318239976458204542024-02-07T14:51:40.097-08:00Nowa historia LeonettyxAdusiaxhttp://www.blogger.com/profile/14782680106866989445noreply@blogger.comBlogger47125tag:blogger.com,1999:blog-7631823997645820454.post-84311647416883425732015-11-24T23:14:00.001-08:002015-11-24T23:14:57.769-08:00Hej? Nie wiem, jak mam nawet zacząć tego posta, ale wydaje mi się, że powinnam Was przeprosić. A więc przepraszam. Przepraszam za to, że przez tak długi czas się nie odzywałam, ale musicie mnie zrozumieć - liceum, masa nauki, ogromne wymagania nauczycieli (szczególnie moich). Każdą wolną chwilę spędzam tak na prawdę na odpoczynku, bo głównie to siedzę całymi dniami nad książkami i się uczę, albo rozwiązuję ponad 100 przykładów z matmy z dnia na dzień... <div> Zdaję sobie sprawę z tego, że zachowałam się okropnie, ponieważ tak nagle odeszłam sobie bez słowa, ani nawet pożegnania, ale musiałam to zrobić. Zablokowałam dodawanie komentarzy, ponieważ denerwowały mnie pytania pojawiające się non stop: ,,kiedy next?". Nie potrafiłam na nie odpowiedzieć i szczerze? Do dnia dzisiejszego nadal nie. Wiem, że się zawiedliście na mnie (ja na sobie również), ale obiecałam sobie, że teraz nauka będzie dla mnie najważniejsza i to nią powinnam się najwięcej zajmować. Są pewnie osoby, które to zrozumieją, a które mniej. No cóż, zdaję sobie z tego sprawę...</div><div> Podsumowując. Przepraszam, przepraszam i jeszcze raz was przepraszam za to olewanie przez ten dłuższy czas. Wiem, że pewnie duża część Was odwróciła się ode mnie, ale może chociaż pięć osób tutaj zostało i wyczekuje na jakiekogokolwiek posta? Nie wiem, zobaczymy. </div><div> Specjalnie dla was spróbuję coś napisać (uprzedzam, że nie pojawi się to w ciągu najbliższych tygodni, ponieważ mam mnóstwo nauki i różnych testów). Może rozdział pojawi się w przerwie świątecznej? Nie wiem. Nie mogę Was na sto procent zapewnić. Możecie po prostu mieć pewność, że jestem i nie zapomniałam o tym miejscu i o Was...</div><div> Dziękuję tym, co przeczytali do końca i mnie zrozumieli. I jeszcze raz <b><i>PRZEPRASZAM.</i></b></div>xAdusiaxhttp://www.blogger.com/profile/14782680106866989445noreply@blogger.com0tag:blogger.com,1999:blog-7631823997645820454.post-78868704807966714272015-08-22T11:07:00.000-07:002015-08-22T11:07:49.113-07:00Rozdział 41: Zmiana? <br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEiEcv10GXxag5_6oKnWzrbz1-g0u9v4CFBHVIICN9NuCZl1h72Sblh6VsGU69XshOukGvaEoK4leCyWAPSGIJp2RIx9t6ZmiOq7KM6OGKCi1cf8XyZCbv2KA7awxkWb7016bi8XX3FZlg28/s1600/41.gif" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEiEcv10GXxag5_6oKnWzrbz1-g0u9v4CFBHVIICN9NuCZl1h72Sblh6VsGU69XshOukGvaEoK4leCyWAPSGIJp2RIx9t6ZmiOq7KM6OGKCi1cf8XyZCbv2KA7awxkWb7016bi8XX3FZlg28/s1600/41.gif" /></a></div>
<br />
Przez następne minuty spoglądam na Leona zszokowana. Próbuję jakoś zrozumieć to, co do mnie powiedział. ,,<i>Jestem twoją jedyną szansą na przeżycie</i>" - co to miało znaczyć? To jakiś żart, albo groźba? Sama nie wiem, jak powinnam odebrać te słowa... Przerażają mnie.<br />
<div>
- Słucham? - Wyduszam z siebie. Tylko tyle jestem w stanie powiedzieć. Muszę to wszystko jakoś przetrawić. </div>
<div>
- Nie ważne, zapomnij. I tak już ci powiedziałem zbyt dużo. - Odpowiada Leon wcześniej wzdychając. </div>
<div>
Nie mogę pozwolić na to, abym nie poznała prawdy w trakcie dzisiejszej kolacji. Mam już dość tych wszystkich sekretów i tego, co się dzieje na <i>Manhattanie</i>, odkąd tutaj wróciłam. To wszystko jest takie ciężkie. Gdybym wiedziała, co mnie tutaj czeka, z pewnością zostałabym w <i>Paryżu </i>i tam zamieszkała.<br />
<br />
<br />
<a name='more'></a><br /></div>
<div>
- Nie Leon, proszę. - Naciskam. Za wszelką cenę chce poznać prawdę. Nie zniosę już dłużej tego czekania i zastanawiania się, co mu dolega.</div>
<div>
- Violetta. - Odpowiada groźnie. Okej, zrozumiałam to, co chciał mi przez to powiedzieć. Koniec tematu. Jednak czy będę potrafiła skupić się na jedzeniu kolacji mając w głowie szalone myśli? Znając mnie raczej nie.</div>
<div>
<br /></div>
<div>
<br /></div>
<div>
Kiedy wychodzimy z restauracji w mojej głowie rodzi się coraz więcej pytań odnośnie tego, co mi Leon powiedział. Tak bardzo chciałabym poznać prawdę, usłyszeć ją z jego ust, a on co? Nic.<br />
Odkąd kazał mi się zamknąć praktycznie przez cały czas posługiwałam się monosylabami. Tak i nie. Tylko to. Zdecydowałam, że nie ma sensu zadawać mu pytania, na które Verdas tak czy siak nie chciałby udzielić mi odpowiedzi. </div>
<div>
Dość powolnym krokiem udajemy się przed siebie, jednak kiedy zdaję sobie sprawę z tego, gdzie zmierzamy, od razu się zatrzymuję. A wraz ze mną Leon, który patrzy na mnie pytającym spojrzeniem. </div>
<div>
- Wszystko w porządku? - Pyta.</div>
<div>
- Tak. - Nie. Powiedz mi do jasnej cholery prawdę! - Dziękuję za kolacje, było fajnie. </div>
<div>
- W porządku, nie ma sprawy. A teraz chodź, odwieziemy cię do domu. - Wystawia w moją stronę rękę. Spoglądam na nią i przełykam głośno ślinę. - Co jest? </div>
<div>
- Może innym razem. </div>
<div>
- Jakie innym razem? Violetta, jest już późno i ciemno. </div>
<div>
Znowu się zaczyna ta sama historia, co wcześniej. Egh, faceci. </div>
<div>
- No i co? Nie jestem małą dziewczynką. Mogę robić, co mi się podoba i nikt łącznie z tobą nie będzie mi mówić, co mam robić. - Podnoszę głos. </div>
<div>
- Słuchaj Castillo, nie rób teatrzyków. Wsiadaj do limuzyny, za pięć minut będziesz w domu. </div>
<div>
- Nie, to ty słuchaj. Mam już dosyć tych wszystkich popieprzonych sekretów, rozumiesz? Nie rozumiem, dlaczego przez cały czas coś przede mną ukrywasz, przecież chcę ci pomóc. </div>
<div>
- Uwierz mi. Nie mówienie ci wszystkiego to najlepszy sposób na to, aby rozwiązać ten problem. A teraz wsiadaj do limuzyny. - Robi krok w moją stronę. </div>
<div>
- Nie. Trzymaj się ode mnie z daleka. - Mówię i odwracam się w drugą stronę. Ignoruję krzyki Leona, które słyszę za swoimi plecami. Idę przed siebie, w stronę domu. Dobrze mi zrobi spacer tuż przed snem. </div>
<div>
<br /></div>
<div>
<br /></div>
<div>
Siedzę na swoim łóżku i tulę do siebie swoją ulubioną poduszkę. Jestem zła. Zasługuję w końcu do jasnej cholery na to, aby wiedzieć o wszystkim, co się dzieje i tym bardziej dotyczy mnie. Nie potrafię tego po prostu zrozumieć, dlaczego ukrywa przede mną odpowiedzi na różne pytania. Przecież chcę mu tylko pomóc, nic więcej. Nie mam złych zamiarów wobec niego. Specjalnie razem z Jamiem załatwiłam mu terapię, na którą uczęszczam pomimo swojego napiętego grafiku. A on? Mógłby chociaż się odwdzięczyć udzielając mi odpowiedzi na moje pytania. </div>
<div>
Czasami zastanawiam się nad tym co by było, gdyby tej cholernie nieprzyjemnej nocy Leon mnie nie zdradził z tą... Nie wypowiem jej imienia. Co by było? Bylibyśmy małżeństwem, albo mieli dzieci? Ciekawi mnie to strasznie. Jakim ojcem byłby Leon? Na pewno opiekuń... Zaraz zaraz, o czym ja myślę? Chyba za bardzo się rozpędzam. Koniec tego fantazjowania o czymś, czego nigdy nie będzie, Castillo. Musisz się skupić na teraźniejszości. </div>
<div>
Ludmiła jest szczęściarą. Pomimo mojej początkowej nienawiści do jej aktualnego narzeczonego, polubiłam Federico. To wspaniały mężczyzna, który troszczy się o nią i jest w stanie zapewnić jej bezpieczeństwo. Będą tworzyć piękne małżeństwo, które zapewne będzie się kłócić, lecz nie aż tak często, jak większość. McCain jej się oświadczył, planują bajkowy ślub, a ja to co? Nic. Zostanę starą panną z tuzinem kotów. Co za wspaniała przyszłość mi się szykuje...</div>
<div>
Kładę się wygodnie na plecach, kiedy z głośników radia wydobywają się pierwsze dźwięki piosenki ,,<i>I Put a Spell on you" </i>w wykonaniu Joss Stone. Ciekawe wykonanie, podoba mi się ten głos. Uwielbiam wsłuchiwać się w tą piosenkę w trakcie samotnych wieczorów. Wspaniały głos, wspaniała kobieta, wspaniała piosenka.. Czego chcieć więcej?</div>
<div>
Przymykam nagle oczy i wsłuchuję się bardziej w piosenkę. Niestety nie jest mi to dane na zbyt długo. Słyszę dźwięk SMS-a pochodzący z mojego telefonu. Niechętnie spoglądam na wyświetlacz. To Verdas. Znowu do mnie pisze, odkąd go zostawiłam na ulicy przed jego restauracją wypisuje do mnie co pięć minut. </div>
<div>
<blockquote class="tr_bq">
<i>Chcesz poznać część prawdy? </i></blockquote>
</div>
<div>
Czyta mi w myślach? Oczywiście, że tak. Boże, marzę o tym od dawna. </div>
<div>
Nie zwlekając z odpowiedzią praktycznie od razu odpisuję mu tak, na co on przysyła mi godzinę i miejsce naszego jutrzejszego spotkania. Czyżby szykowała się jakaś zmiana? Oby. Mam nadzieję, że tak.<br />
<br />
<br />
Następnego dnia stoję w umówionym miejscu i czekam na Leona. <i>Times Square</i> pomimo godziny dziesiątej tętni życiem. Dookoła mnóstwo turystów, osób rozmawiających w zupełnie innych językach oraz nas - nowojorczyków. Każdy żyje swoim życiem. Jedni zwiedzają miasto, inni biegną lub jadą do pracy albo wykonują swój zawód, a jeszcze inni korzystają z wolnego czasu. Tak, jak ja.<br />
Spoglądam na zegarek w swoim telefonie. Równo dziesiąta, a Leona brak. Mam nadzieję, że nie robił sobie wczoraj ze mnie żartów i nie wyciągnął mnie specjalnie z domu. Przecież to mężczyzna, który nie potrafiłby wystawić kobiety... Chyba...<br />
Odwracam się do tyłu. Stoi przede mną Jamie ubrany jak zwykle elegancko. Granatowa marynarka, spodnie w tym samym kolorze oraz biała koszula. Wszystko ze sobą wygląda perfekcyjnie, jednak jego wyraz twarzy nie pasuje do tego ubioru. Wiem, zraniłam go. Musiałam z nim zerwać, albowiem nie potrafiłam inaczej. Nie mogłam go dłużej okłamywać - nie jestem pewna swoich uczuć względem niego. Owszem, ma w sobie absolutnie wszystko, aby uszczęśliwić kobietę, jednak to nie moja bajka. To nie mój wymarzony mężczyzna, z którym chciałabym być aktualnie związana. Kiedy to zrozumiałam? Sama nie wiem, chyba wczoraj po kolacji z Leonem.<br />
- Lepiej nic nie mów, przyszedłem tylko na chwilę. - Odzywa się jako pierwszy. Kiwam lekko twierdząco głową dając mu do zrozumienia tym sposobem, że popieram jego decyzję. Nie będę się odzywać. Nie chcę go jeszcze bardziej ranić.<br />
Leon z pewnością zadzwonił również do swojego młodszego brata i zaprosił go na dzisiejsze wielkie wyznanie prawdy. Jestem tylko ciekawa, gdzie znajduje się sam organizator tego spotkania? Co, jeżeli coś mu się nie daj Boże stało?<br />
Patrzę nerwowo po raz kolejny na zegarek w telefonie. Trzy minuty po dziesiątej, a jego nadal nie ma. Rozglądam się dookoła, jednak w tłumie nie widzę Go. Zaczynam się coraz bardziej martwić.<br />
- Jestem, już jestem. - Mówi nagle Leon, który staje obok naszej dwójki. Lekko dyszy, ale to nie ważne. Liczy się, że przyszedł i w końcu powie prawdę.<br />
- Kupiłeś już kwiaty? - Zadaje pytanie Jamie. Spoglądam na niego pytającym spojrzeniem. Jakie kwiaty? O czym on mówi?<br />
- Nie. - Odpowiada krótko Leon, odwracając wzrok w drugą stronę. Coś go boli, coś ukrywa, jednak nie chce powiedzieć. Wkurza mnie już to jego udawanie, że wszystko jest w porządku. Widzę do jasnej cholery, jak cierpi, a nic nie mogę zrobić, aby mu pomóc.<br />
- Planujesz tam pojechać?<br />
- Jamie, nie twoja sprawa. - Przenosi wzrok na niego, a następnie na mnie. - Lepiej się zajmij Violettą. W końcu to twoja dziewczyna.<br />
- Nie jesteśmy już razem. - Odpowiadam pewnym głosem i robię krok w stronę szatyna. Spoglądam na niego troskliwym spojrzeniem. Błagam, skończ już z tym ukrywaniem prawdy. - A teraz możesz mi w końcu powiedzieć o co chodzi? Zaufaj mi. - Dodaję ciszej ostatnie dwa słowa.<br />
- Dobra, zostawię was lepiej samych. Mam nadzieję, że to jakoś ci pomoże. - Odzywa się Jamie, a następnie znika w tłumie. A więc zostałam sama z Leonem. Może teraz zacznie mówić?<br />
Spoglądam w szmaragdowe oczy po raz kolejny i jestem święcie przekonana, że w końcu powie mi prawdę. Dzisiaj. Wątpię jednak, że w tym miejscu, jest zbyt głośno i tłocznie na takie wyznania. Na pewno gdzieś pójdziemy, albo pojedziemy. Pytanie tylko gdzie?<br />
- Chodźmy. Limuzyna czeka zaparkowana tuż za rogiem. - Mówi do mnie Leon, na co przytakuję. Chwile później przedzieramy się przez tłum i kierujemy się w stronę samochodu.<br />
<br />
<br />
Po około piętnastu minutach samochód się zatrzymuje. Rozglądam się dookoła, aby zorientować się mniej więcej w terenie, jednak w tym samym momencie czuję dłoń Leona na mojej. Spoglądam na niego lekko zaniepokojona.<br />
- To tutaj. Proszę cię, zanim zaczniesz zadawać pytania, daj mi możliwość opowiedzenia wszystkiego, dobrze? Chciałabym to wyrzucić z siebie, na tym mi najbardziej zależy. Dobrze? Zrobisz to dla mnie?<br />
Niepewnie kiwam twierdząco głową. Co innego mam mu powiedzieć? Doceniam to, że w końcu powie co jest przyczyną tego wszystkiego i muszę zaakceptować wszystkie warunki, jakie mi postawi. To jedyna możliwa droga do tego, aby w końcu poznać prawdę.<br />
Wysiadamy z samochodu. Szatyn podchodzi do mnie i spogląda na mnie, kiedy ja rozglądam się dookoła siebie. Znam to miejsce. A kiedy dostrzegam tabliczkę, jestem przerażona. <i>Woodlawn Cemetery. </i>Cholera jasna, co my robimy na cmentarzu?<br />
<br />
<br />
<br />
<br />
<i>Tak, witam wszystkich po dość długiej przerwie. Przyznam szerze, że przez ten miesiąc praktycznie byłam poza domem, a jeszcze na dodatek remont... Egh, szkoda gadać ://</i><br />
<i><br /></i>
<i>Obsada jest w Polsce, jestem taka podekscytowana.. A kto nie? Mam nadzieję, że będą mówić chociaż pojedyncze słowa po polsku, to wtedy tak sweet brzmi... Jak na przykład Jorge mówi ,,Polska" *.* Tak, kocham go xD </i><br />
<i>Może go złapię, jak będzie chodzić gdzieś tam po mieście (takie tam marzenie ^^) </i><br />
<br />
<i>Dobra, co dzisiaj? Kontynuacja kolacji, sprzeczka Leona i Violetty oraz oraz... Wyznanie prawdy przez Leona. Czemu cmentarz? Nie zdradzę, w 42 poznacie odpowiedź na to pytanie ;)</i><br />
<i><br /></i>
<i>Boże, jak sobie pomyślę, że wakacje się powoli kończą chce mi się płakać... Ja nie chce do szkoły :'( </i><br />
<i><br /></i>
<i><br /></i>
<i>Ludziska, zabieramy się za komentowanie :D </i><br />
<i><br /></i>
<i><br /></i>
<br />
<div style="text-align: center;">
<b><i>Rozdział 42 = min. 50 komentarzy</i></b></div>
<div style="text-align: center;">
<b><i><br /></i></b></div>
<div style="text-align: center;">
<b><i><br /></i></b></div>
<div style="text-align: left;">
<i>Trzymajcie się ciepło ;*</i></div>
<div style="text-align: left;">
<i><br /></i></div>
<div style="text-align: left;">
<i>xAdusiax</i></div>
</div>
xAdusiaxhttp://www.blogger.com/profile/14782680106866989445noreply@blogger.com54tag:blogger.com,1999:blog-7631823997645820454.post-45603236516900478782015-07-23T11:34:00.002-07:002015-07-23T11:34:56.230-07:0040: Zaufaj mi<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<br /></div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjmHhsJiHQbZzFHz_nK-yMmtR40QWaFKjmD-Lw9sWq7dCtAmx3GCWu4XzVO0tbEs37szRozTwdz9j4W4Q7_-uGD6AqBayzYUes46oSeyHXIIwv6h22VPJ2nFbvH8D-LtV_CIo0f1Np44QaE/s1600/40.1.gif" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" height="156" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjmHhsJiHQbZzFHz_nK-yMmtR40QWaFKjmD-Lw9sWq7dCtAmx3GCWu4XzVO0tbEs37szRozTwdz9j4W4Q7_-uGD6AqBayzYUes46oSeyHXIIwv6h22VPJ2nFbvH8D-LtV_CIo0f1Np44QaE/s320/40.1.gif" width="320" /></a></div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<br /></div>
<i><br /></i>
<i><br /></i>
<i>Dwa dni później...</i><br />
<br />
Szmaragdowe oczy spoglądają na piwne. Piwne na szmaragdowe. Szmaragdowe na niebieskie. Niebieskie na piwne i szmaragdowe. Tak wyglądają pierwsze sekundy terapii. Sama nie wierzę, że tutaj jestem, no ale cóż. Nic już na to nie poradzę. Jak mus to mus.<br />
<div>
Nie mogłam uwierzyć w to, kiedy dwa dni temu wieczorem otrzymałam telefon od Jamiego. Poinformował mnie, że Leon umówił się na wizytę z psychologiem. Na reszcie, po tylu moich prośbach wysłuchał mnie. Postanowił wziąć spieprzone życie w swoje ręce i umówić się ze specjalistą. To dobrze. Pytanie tylko w jakim celu zostałam poproszona o przyjście tutaj? </div>
<div>
Profesor Tanner to mężczyzna na moje oko przed pięćdziesiątką. Powoli siwiejące brunatne włosy, zmarszczki na czole utrzymują mnie w tym przekonaniu. Jeszcze ten ubiór jak dla powoli starzejącego się dziadziusia. No cóż. Miejmy nadzieję, że pomoże Leonowi jakoś wyjść z tego jednego wielkiego gówna. Z tego co wiem, jest najlepszym psychologiem na całym <i>Manhattanie</i>, cieszy się świetną opinią u innych.<br />
<br />
<br />
<a name='more'></a><br /></div>
<div>
Ubrany w granatowy kaszmirowy sweter w serek strząsa za pomocą lewej ręki niewidzialny paproch i zaczyna się bawić swoim cholernie drogim piórem ze złotą stalówką. Widać, że dobrze zarabia. Sam jego wygląd oraz wystrój wnętrz gabinetu utrzymuje mnie w tym przekonaniu. </div>
<div>
- A więc panie Verdas, dlaczego zlecił pan swojemu pracownikowi, aby przeprowadził wywiad z panną Castillo? Co chciał pan przez to osiągnąć? </div>
<div>
Ha, dobre pytanie. Jestem ciekawa, dlaczego to zrobił. </div>
<div>
Spoglądam na Leóna tak samo, jak pan Tanner i czekamy na odpowiedź. Ogh, dawaj. Nie mam całego dnia wolnego! Jestem pracującą kobietą a nie jakąś bezrobotną, która utrzymuje się z pieniędzy swoich rodziców.<br />
- Sam nie wiem. - Odpowiada po chwili i skupia swój wzrok na podłodze, którą zakrywa dywan. - Po prostu. Chciałem wiedzieć, co u niej nowego i jak się ma.<br />
- To był zły pomysł, Leon. Trzeba było inaczej to załatwić. - Wtrącam się. Od razu skupiam na sobie wzrok starszego mężczyzny, który spogląda na mnie lekko zdenerwowanym spojrzeniem. Ach tak, miałam nie przerywać, znowu o tym zapomniałam. - Przepraszam. - Dodaję szybko i momentalnie milknę.<br />
- Widać po panu panie Verdas, że coś się wydarzyło. Rozdrapał pan bolesną ranę i próbuje okłamywać nawet samego siebie, że wszystko jest w porządku. Jesteśmy tutaj, aby pomóc. Nikt nie chce pana skrzywdzić, na prawdę. Proszę nam uwierzyć i otworzyć się przed nami. To pomoże tylko, a nie zaszkodzi.<br />
No właśnie Verdas, zrozum w końcu to. Jeżeli się nie otworzysz, nikt ci nie pomoże. Stoczysz się za jakiś czas na dno i nie daj Boże może nawet i popadniesz w depresję!<br />
Szatyn cicho wzdycha, kiedy skupia swój wzrok na dywanie i nie odzywa się. Nie chce nam powiedzieć, co tak na prawdę siedzi w jego głowie i zakrząta jego myśli, to źle.<br />
Spoglądam na starszego mężczyznę, którego wzrok wędruje na mnie. No i co teraz? Jakiś pomysł? Rusz tą swoją - jeszcze nie całą - siwą głowę i coś wykombinuj!<br />
- Moim zdaniem powinniście państwo nawiązać bliższą relację. Wiem, że to może zabrzmi nieodpowiednio, ale to na razie według mnie jedyne rozsądne rozwiązanie. Podczas moich poprzednich sesji z panem Verdasem zauważyłem zmianę w jego zachowaniu. Był zupełnie inny, a kiedy poruszaliśmy Pani temat - kompletna zmiana, momentalnie.<br />
- Jaka zmiana? Nie rozumiem, co chce pan przez to powiedzieć.<br />
- Chodzi o to, że..<br />
- Doktorze, proszę.. Nie. - Przerywa mu nagle Verdas. Oboje spoglądamy na szatyna. - Proszę, jeszcze nie teraz.<br />
- Na pewno?<br />
- Tak. Potrzebuję czasu na to.<br />
- No dobrze, skoro nie chce pan, to w porządku. Muszę uszanować pańską decyzję.<br />
Jestem ciekawa, co takiego chciał mi powiedzieć profesor Tanner. Mam nadzieję, że dowiem się za niedługo, czego León tak bardzo się boi.</div>
<div>
- No dobrze, czas powrócić do naszej terapii. Tak, jak już wcześniej mówiłem uważam, że powinni państwo spędzać ze sobą więcej czasu. Chociażby godzinę dziennie. To dobrze zrobi, proszę mi zaufać. </div>
<div>
Zaufać? Jak ja mam z nim spędzać czas i to godzinę dziennie? Przecież to dużo! W mojej ocenie Verdas nadal jest niebezpieczny i uważam, że muszę się trzymać od niego z daleka.</div>
<div>
- Może lepiej by było, gdybyśmy zaczęli od pół godziny? Według mnie to lepsze rozwiązanie. </div>
<div>
- Pani Castillo, proszę mi zaufać. Znam się na swoim zawodzie i wiem co jest najlepsze dla moich klientów. </div>
<div>
<i> Tak, oczywiście. Bo kobiety to zawsze są te gorsze i nie należy się ich słuchać. </i>Przewracam oczami zdenerwowana i spoglądam na zegarek. Za niedługo będę musiała się zbierać. Ludzie na mnie czekają, a co wiąże się również z tym praca. Praca, praca i jeszcze raz praca. </div>
<div>
<br /></div>
<div>
<br /></div>
<div>
Chłodne powietrze otula nas, kiedy wychodzimy z budynku po terapii. Cóż mogę powiedzieć na ten temat? Było... Dziwnie. To całe siedzenie i rozmawianie o problemach Leona w pierwszych minutach wydawało się być trudne, jednak z czasem przywykłam do tego. </div>
<div>
<i> Będzie dobrze </i>- cały czas pocieszam się tą myślą, bo co mogę innego zrobić? Nic. Mogę pomóc Leonowi tylko poprzez chodzenie na terapie oraz utrzymywanie z nim kontaktów, bo ,,<i>Leon potrzebuje przyjaciółki. Potrzebuje mnie.</i>"</div>
<div>
<i> Jestem mu potrzebna, powinnam się bardziej przyłożyć do tego</i> - podpowiada mi moja podświadomość, która jak zwykle ma racje. Skoro musimy spędzać ze sobą czas, to wypadało by zrobić, aby mijał on jak najmilej i jak najlepiej. Nie mam zamiaru już dłużej rozdrapywać ran, które i tak już sprawiły naszej dwójce odpowiedni ból i cierpienie. Musimy teraz zacząć je leczyć i pielęgnować, aby wszystko wróciło do normy. </div>
<div>
Tuż po opuszczeniu gabinetu psychologa, mężczyzna zatrzymał mnie i poprosił na osobności, abym stała się milsza wobec Leona. Nie miałam wyjścia, musiałam się zgodzić. A więc głowa do góry Castillo, bądź milsza wobec Verdasa.</div>
<div>
- Leon. - Zatrzymuję go nagle, kiedy szatyn kieruje się w stronę swojej czarnej limuzyny. Jego szmaragdowe oczy spoglądają na mnie. - Wracasz już do domu? </div>
<div>
- Do swoich obowiązków. A co? Coś się stało? </div>
<div>
Tak, musimy zacząć spędzać ze sobą czas, jeżeli oboje chcemy, aby powrócił dawny Leon bez problemów. </div>
<div>
- Bo wiesz... - Nie mogę znaleźć odpowiednich słów na to. Czy ja chcę, a może muszę? Nie wiem. </div>
<div>
- Co? </div>
<div>
- Bo nasza przyjaźń... Ten... - Co się do cholery jasnej dzieje z tobą Castillo? Gdzie ta twoja pewność siebie? Raczej nie zniknęła nagle po wyjściu z gabinetu profesora Tannera. </div>
<div>
- Ach, już rozumiem. - Rozumie? - Chodzi ci o to nasze wspólne spędzanie czasu? Myślałem o tym. Co powiesz na kolacje dzisiaj wieczorem? Oczywiście jeżeli masz jakieś plany ze swoim chłopakiem, to rozumiem. Nie mam zamiaru wam przeszkadzać. </div>
<div>
Oczywiście, że plany miałam, jednak teraz wiem, że najważniejszy jest Leon i to o niego muszę w pewnym sensie dbać, nie o jego młodszego brata. Tamten drugi poczeka... Jeżeli kocha. </div>
<div>
- Jasne. Brzmi świetnie. - Wyduszam z siebie. </div>
<div>
- W takim razie przyjadę o siedemnastej. Trzymaj się, do zobaczenia. </div>
<div>
Czy ja się właśnie umówiłam na randkę z Leonem? Nie, nie i jeszcze raz mnie. Żadnej randki nie będzie, to tylko zwykły przyjacielski wypad na miasto! </div>
<div>
Odwracam się w drugą stronę i głośno wzdycham. Jej, nie poznaję siebie w tej chwili. Jeszcze dwa dni temu byłam w stanie skoczyć mu do gardła i udusić za to, że jest takim pięknym draniem, a teraz? No właśnie. Co się ze mną dzieje? Czyżby ponownie zaczął na mnie działać urok Leona Verdasa? O nie, nie, nie. Tak nie może być! </div>
<div>
<br /></div>
<div>
<br /></div>
<div>
- A więc idziesz dzisiaj z panem niezłe ciacho na kolacje, tak? - Pyta Ludmiła, kiedy przejeżdżam czerwoną szminką od <i>Chanel</i> po swoich wargach. Wydymam je i spoglądam na jej szklane odbicie w lustrze, jak stoi za mną i podziwia moje kosmetyki z tej firmy. Na jej twarzy maluje się podniecenie wynikające ze zbliżającego się mojego spotkania z Verdasem. - Czyżby szykował się jakiś romans? </div>
<div>
- Romans romansem Lu, jednak nie bądź taka podniecona tym. Robimy to tylko dlatego, żeby naprawić nasze relacje i tyle. </div>
<div>
- Tak, ja już znam te wasze relacje. Zanim się obejrzysz, oboje wylądujecie w łóżku i będziecie się kochać. </div>
<div>
Karcę blondynkę wzrokiem, przecież to nie poważne! Umiem trzymać majtki przy sobie i nie zamierzam dzisiaj tak łatwo dać się zwabić Leonowi, jeżeli by chciał oczywiście. </div>
<div>
- Przypominam ci moja droga, że mam chłopaka, któremu jestem wierna. Więc mi nie wciskaj kitów. </div>
<div>
- No właśnie, Jamie. Czy ty go na prawdę kochasz? - Odkładam szminkę na komodę. Odwracam się i spoglądam na nią. - Zastanów się nad tym. Moim zdaniem w twoim umyśle nadal króluje Leon. Związałaś się pewnie z Jamiem tylko po to, aby zapomnieć o Leonie i dać mu do zrozumienia, że przegrał walkę o ciebie z młodszym bratem. </div>
<div>
- Lu, co ty wygadujesz? </div>
<div>
- Prawdę. Przynajmniej z mojego punktu widzenia. </div>
<div>
- Ty i McCain. Co u was? Nadal podejrzewasz go o to, że planuje ci się oświadczyć? </div>
<div>
Na policzkach blondynki pojawiają się rumieńce. Odgarnia niesforny kosmyk włosów za ucho i unika mojego wzroku. Aaa, coś jest na rzeczy. </div>
<div>
- On mi się oświadczył. - Mruczy ciszej pod nosem. Uszczęśliwiona tą wiadomością momentalnie przytulam ją do siebie i całuję w oba policzki. W końcu Federico postanowił wziąć sprawy w swoje ręce i zrobić ten odważny krok w jego życiu. Mimo tego, że początkowo byłam do niego nieco sceptycznie nastawiona, z czasem zrozumiałam w końcu, że to ten jedyny, z którym Lu chciałaby spędzić przyszłość. I dobrze. Cieszę się jej szczęściem. </div>
<div>
- Gratuluję! Dlaczego mi wcześniej nie powiedziałaś o tym? Przecież to hot news, powinnaś była od razu mnie poinformować o tym. </div>
<div>
- Byłaś tak podniecona spotkaniem z Verdasem, że nie chciałam ci przeszkadzać. </div>
<div>
- Oj tam Leon, ty jesteś ważniejsza! Masz pierścionek? - Pokazuje mi dłoń. Na jej palcu serdecznym widnieje platynowy pierścionek zaręczynowy, w którym główną rolę gra diament. Jest śliczny, Ludmiła zawsze marzyła właśnie o takim.<br />
- Cudowny. - Komentuję. - Jesteś prawdziwą szczęściarą. Mam nadzieję, że się wam powiedzie i będzie o ciebie dbać, bo jak nie to... Ja sobie z nim porozmawiam i to dość poważnie.<br />
- Spokojnie, Federico wie o tym. - Śmieje się i wygładza prawą ręką lekko wygiętą spódnicę koloru bordowego. - No cóż, będę już się zbierać, czas na mnie tak samo jak i na ciebie. Dochodzi piąta. Czas na spotkanie z Leonem.<br />
- Dzięki, że wpadłaś.<br />
- Nie ma za co. Mam nadzieję, że w końcu oboje zrozumiecie swoje błędy i wrócicie do siebie. Jakby co to dzwoń. - Puszcza oczko w moją stronę i chwile później wychodzi z mojego pokoju.<br />
<br />
<br />
- Dobry wieczór panno Castillo, pan Verdas już na panią czeka. - Mówi do mnie z uśmiechem kelner, kiedy wchodzę do środka luksusowej restauracji. Szczupły blondyn pomaga mi zdjąć płaszcz, który chowa następnie do garderoby. Dziękuję mu za to lekkim uśmiechem, a następnie podążam za nim, kiedy prowadzi mnie do stolika.<br />
Jest już grubo po siedemnastej, a każdy stolik - dosłownie każdy - jest zajęty. Różni biznesmeni, politycy, gwiazdy oraz nieźle nadziani ludzie spożywają posiłek w restauracji należącej do Leona Verdasa. W głębi duszy cieszę się, że nie ma tutaj Kim Kardashian. Ta to dopiero ostatnio została wielką fanką tego lokalu. Podczas swojej ostatniej wizyty zamieściła na Instagramie ponad dwadzieścia zdjęć, na których spożywa posiłki w towarzystwie swoich znajomych albo pije cholernie drogie czerwone wino. Co jak co, jednak nie przepadam za nią osobiście. Dodatkowo ostatnio przyczepiła się do mnie niczym jakaś pijawka! Wydzwania, pisze albo nawet i raz potrafiła mnie najść w mojej firmie! Z całym szacunkiem do niej, jednak nie mam zamiaru szyć ubrań dla gwiazdy, która zasłynęła dzięki seks taśmie. Nie mam zamiaru utrzymywać z nią kontaktów, niech tam siedzi w swoim LA daleko ode mnie i da mi święty spokój.<br />
Słyszę, jak niektórzy klienci szepczą pomiędzy sobą na temat mojej obecności tutaj, a niektórzy kelnerzy wymieniają spojrzenia. Tak, oto ja przyszłam w końcu do restauracji swojego byłego. Na pewno jutro w gazetach będzie niezła jazda. No nic, muszę się przygotować na to, że moje zdjęcie znajdzie się na pierwszych stronach.<br />
Zgodnie z moimi wcześniejszymi przypuszczeniami, wchodzimy do osobnej sali, w której za ładnie nakrytym stołem czeka już na mnie Leon. Na mój widok szatyn odkłada na bok swojego <i>iPhone'a</i>, wstaje z krzesła i zapina guzik w swojej czarnej marynarce. Dlaczego praktycznie cały czas zapominam o jego doskonałym zachowaniu? To dżentelmen.<br />
- Dziękuję, Mark. - Rzuca w stronę blondyna, który kiwa głową, a następnie opuszcza salę. Zostajemy sami. Tylko on i ja. Nasza dwójka.<br />
- Przepięknie wyglądasz. - Odzywa się Leon. Wyciągam rękę w jego stronę, którą on całuje. Co jak co, jednak tęskniłam za tymi jego dobrymi manierami. - Na samym początku chciałbym cię przeprosić, że musiałaś sama tutaj przyjechać. Sprawy biznesowe mnie zatrzymały dłużej w biurze, dlatego poprosiłem Arthura, aby cię tu przywiózł. Mam nadzieję, że nie masz mi tego za złe.<br />
- Oczywiście, że nie. Rozumiem. Biznes. - Odpowiadam krótko i posyłam mu delikatny uśmiech.<br />
- To doskonale. Siadamy?<br />
- Tak, usiądźmy.<br />
<br />
<br />
W oczekiwaniu na zamówione wcześniej przez nas hiszpańskie potrawy, delektujemy się <i>Cavą</i>, białym winem, które produkowane jest w <i>Katalonii, </i>w lekko pagórkowatym terenie mieszczącym się niedaleko <i>Barcelony</i>. <i>Paella marinera </i>będzie stanowić doskonałe dopełnienie do tego, jednak musimy poczekać około dwudziestu minut, zanim kucharz zaserwuje nam owe danie.<br />
- A więc co sądzisz o dzisiejszej terapii? - Krępującą ciszę przerywa nagle Leon, za co jestem mu bardzo wdzięczna. Nie wiem czemu znowu brakuje mi tej cholernej pewności siebie. Czemu ona cały czas znika, kiedy jestem z nim w jednym pomieszczeniu?<br />
- To pytanie powinnam raczej ja zadać tobie. Pomaga ci to coś? Widzisz jakąś zmianę?<br />
- Tak. Zmiana jakaś jest. - Kładzie lewą rękę na stole. Dostrzegam znajomy zegarek marki <i>Omega</i>, który tak bardzo mi się podoba. Gdybym była facetem kupiłabym sobie z siedem takich samych modeli, aby każdego dnia nosić inny. - Jednak to nie oznacza, że wszystko już wróciło do normy. Jestem świadomy tego, jak daleka droga mnie czeka, wiem to.<br />
Boli mnie serce, kiedy słyszę te wszystkie słowa. Jest mi go żal i szkoda. Część mnie rzuciłaby mu się teraz na szyję i zaczęła całować każdy milimetr jego ciała, zaś druga stanowczo odradza i każe mi się pilnować. Postanawiam zaufać tej drugiej i nie dać się pokusie.<br />
- Tak mi przykro. Chciałabym ci jakoś pomóc. - Wyznaję zgodnie z prawdą.<br />
- Pomagasz mi. Twoja obecność na terapii mi pomaga i jednocześnie uspokaja.<br />
- Profesor Tanner wspomniał o tym dzisiaj. Jesteś jakoś spokojniejszy.<br />
- Tak, to prawda. Jestem spokojniejszy.<br />
- Pytanie dlaczego? Czemu moja obecność tak na ciebie wpływa?<br />
Na jego twarzy pojawia się lekki uśmieszek, który kiedyś tak bardzo uwielbiałam. Ach te stare dawne czasy. Dużo rzeczy się zmieniło.<br />
- Zaufaj mi.<br />
Upijam kolejny łyk białego wina. Zaufać mu? Czy ja przypadkiem mu teraz nie ufam?<br />
- Dlaczego miałabym ci ufać?<br />
Momentalnie wyraz jego twarzy ulega zmianie. Poważnieje. Znika ten łobuzerski uśmiech, a w jego oczach dostrzegam troskę oraz ból. Boże, co się stało? Powiedziałam coś nie tak? Nie zrobiłam tego przecież celowo, chciałam po prostu usłyszeć wytłumaczenie z jego ust.<br />
- Ponieważ obecnie jestem twoją jedyną szansą na przeżycie. - Wyjaśnia nagle. Kiedy dociera to do mnie zamieram.<br />
<br />
<br />
<br />
<i>Witam was w 40 rozdziale. Tak wiem, że dawno mnie było, jednak wyjechałam i wróciłam dopiero dzisiaj w nocy, a jutro rano ruszam dalej. </i><br />
<i><br /></i>
<i>Przejdę może od razu do dzisiejszego rozdziału, jak widzicie jest terapia Leona, na której uczestniczy Violetta. Nasza Leonetta będzie musiała zacząć spędzać ze sobą więcej czasu, w jakimś stopniu to pomoże Leonowi, pytanie tylko jak? </i><br />
<i>Końcówka. Tak, mówiłam, że będzie akcja, a ja zawsze dotrzymuję słowa :D Mam tam zaplanowaną akcję na parę rozdziałów, szykuje się pewien trip (nie zdradzę jeszcze gdzie), a na nim co? A coś... Coś się wydarzy ;) </i><br />
<i><br /></i>
<i>Dobra, koniec tego pieprzenia, bo zaraz jeszcze nie daj Boże napiszę ZA dużo, czego bym sobie w życiu nie wybaczyła! </i><br />
<i><br /></i>
<i>Jak tam wam mijają wakacje? ;) </i><br />
<i><br /></i>
<i>Czekam na wasze opinie, </i><br />
<i><br /></i>
<div style="text-align: center;">
<i><b>Rozdział 41 = min. 50 komentarzy</b></i></div>
<div style="text-align: center;">
<i><br /></i></div>
<div style="text-align: left;">
<i>xAdusiax </i></div>
</div>
<div>
<br /></div>
xAdusiaxhttp://www.blogger.com/profile/14782680106866989445noreply@blogger.com52tag:blogger.com,1999:blog-7631823997645820454.post-58786315650888762312015-07-07T03:33:00.000-07:002015-07-07T03:35:03.751-07:0039: Szach - Mat<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEil1CPFBDrh3KNMml-9HrJIPZgsvy_AaPYw5o1sm9n3xHMmk05iGfx1fMfSf6RF5GnZebEUs3MpE4euGfXhZ1726JZyeza0FvlewGB5fE9mwS8nb_1ZKns9PPUhOexDWTYCVvAreMPJvV5-/s1600/39.gif" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEil1CPFBDrh3KNMml-9HrJIPZgsvy_AaPYw5o1sm9n3xHMmk05iGfx1fMfSf6RF5GnZebEUs3MpE4euGfXhZ1726JZyeza0FvlewGB5fE9mwS8nb_1ZKns9PPUhOexDWTYCVvAreMPJvV5-/s1600/39.gif" /></a></div>
<br />
<br />
- Leon. - Tylko tyle udaje mi się wydobyć z siebie po dłuższej chwili. Jestem przerażona! Byłam święcie przekonana, że to Jamie, a tutaj co? Niespodzianka. Bardzo nie miła z resztą.<br />
<div>
Momentalnie odsuwam się od niego. Boże, jest mi tak głupio, jakim cudem nie rozpoznałam Leona? Dobrze, że Jamie nie widział tej zaistniałej sytuacji. Mam nadzieję, że nie wparuje do mojego gabinetu w przeciągu paru następnych sekund. </div>
<div>
- Cześć. Miłe powitanie, nie? - Odpowiada z lekkim uśmiechem. Momentalnie zaciskam obie dłonie w pięści. Jakim cudem wszedł na teren mojej firmy? Przecież godzinami powtarzałam ochronie po ostatnim incydencie ze zdjęciami, aby nie wpuszczali Leóna tutaj! A oni co? Zrobili to! Ogh, przyrzekam, że jak tylko zobaczę tych dupków na własne oczy to ich wyleję. Od razu. </div>
<div>
- Co ty tutaj robisz? Co to za nachodzenie mnie w pracy?<br />
<br />
<br />
<a name='more'></a><br /></div>
<div>
Szatyn uśmiecha się lekko w moją stronę, po czym za pomocą lewej ręki poprawia szary krawat. No tak, ten mój ulubiony komplet. Egh, wracają wspomnienia. </div>
<div>
- Nachodzenie w pracy powiadasz? - Pyta, po czym obchodzi moje biurko i bezczelnie siada w moim fotelu nawet bez pozwolenia! Wstawaj debilu, tylko ja i moje cztery litery mogą tam siedzieć i nikt ani nic poza nimi! - To ciekawe. Wiesz, chyba mamy wspólny temat. Nachodzenie. </div>
<div>
Mam wrażenie, że wie coś na temat mojego włamania do jego apartamentu. Błagam. Mam nadzieję, że nie o to mu chodzi. </div>
<div>
- Tak? - Udaję zupełnie zdezorientowaną. Muszę go jakoś zbić z tropu, inaczej będę mieć kłopoty i to poważne. - Po pierwsze nie mam pojęcia o czym mówisz, a po drugie to zabieraj swój tyłek z mojego fotela. To nie jest miejsce dla ciebie, tylko dla mnie. - Syczę wściekła i opieram się rękami o biurko. Wśród sterty papierów dostrzegam <i>pendrive'a</i> z całą zawartością plików. Muszę go szybko schować. - A więc zrobisz ładnie to, o co cię poproszę, czy mam zawołać ochronę? </div>
<div>
Przez dłuższą chwilę żadne z nas się nie odzywa. Spoglądamy sobie w oczy i nic nie mówimy. Wykorzystuję chwilę. Przesuwając dyskretnie ręką po papierach, zakrywam nimi <i>pendrive'a</i>. Teraz już wiem, że jest bezpieczny i Leon go nie weźmie. </div>
<div>
W naszych spojrzeniach widać złość, którą chyba oboje odczuwamy w tej chwili, kiedy spoglądamy na siebie. Co, tylko po to tutaj przyszedł? Mam ciekawsze rzeczy niż to co teraz robię. To nudne. </div>
<div>
- Dwa dni temu. Noc. Przyznaj się co robiłaś w moim apartamencie. </div>
<div>
A więc jednak wie. Nie mam pojęcia od kogo i jak się dowiedział, ale jednak wie. Czemu w sumie się dziwię? To Leon Verdas, on wie o wszystkim. Nawet o najmroczniejszych sekretach ludzi. </div>
<div>
- Co? Nie wiem o czym mówisz. </div>
<div>
- Dobrze wiesz, Violetta. Nie przeginaj teraz. - Jego głos staje się surowszy. Jej, spokojnie. - Wiem, że byłaś w moim apartamencie. Pytanie tylko po co. </div>
<div>
Korci mnie wręcz do tego, aby zadać mu teraz krótkie pytanie: jak? Muszę wiedzieć kto mnie wydał i jakim cudem ten idiota odkrył to, że tam byłam. </div>
<div>
- To ty nie przeginaj, tylko wstawaj. Poza tym nie oskarżaj mnie o coś, czego nie zrobiłam! To jest żałosne. </div>
<div>
- Żałosne jest to, że wkradłaś się do mojego apartamentu i nie chcesz się jeszcze przyznać dlaczego to zrobiłaś. </div>
<div>
Wstaje z fotela. Dzieli nas tylko moje biurko. Dobra Violetta myśl, inaczej będzie zaraz po tobie. </div>
<div>
- Sam jesteś żałosny. To w końcu ty wynająłeś jakiegoś dziennikarza, którego tutaj przysłałeś. Kazałeś mu wypytywać mnie o różne rzeczy, między innymi o moje życie uczuciowe. </div>
<div>
Ha, mam. Zagięłam go tym. Leon pewnie myślał, że nic nie wiem o tym jego spisku. Niestety, pomylił się. Najlepszy sposób na obronę to atak - muszę trzymać się tej taktyki. </div>
<div>
- I co? Teraz już nic nie powiesz, tak? - Zadaję mu pytanie po dłuższej chwili ciszy. Totalnie go zamurowało, jakbym złamała jego linię obrony. </div>
<div>
- To nie tak. </div>
<div>
- Serio? A jak? Widziałam waszą trójkę razem u Tracy. Śmialiście się, ogólnie świetnie bawiliście. Och, a czy wspominałam, że ten tajemniczy dziennikarz przekazał ci dyktafon za pomocą którego przeprowadził ze mną wywiad? Nie? O, w takim razie już wiesz. Szach - Mat Verdas, koniec tej pokręconej gry. </div>
<div>
Dostrzegam kątem oka, jak zaciska jeszcze bardziej swoje dłonie w pięści spoczywające na moim biurku. W jego oczach widać złość. No trudno, nie mój problem. Z resztą patrząc na to wszystko z drugiej strony, to ja też mam prawo być na niego zła. Dlatego niech teraz nie przesadza. Jest 1:1 i koniec. </div>
<div>
- Coś jeszcze pan Verdas chciałby dodać? - Pytam przesłodzonym głosem. </div>
<div>
- Co się tutaj dzieje? - Pyta zupełnie ktoś inny. Spoglądam w lewą stronę i dostrzegam swojego chłopaka, który w przeciwieństwie do Leona postawił dzisiaj na granatowy. Jemu też on pasuje. </div>
<div>
- Twój starszy upierdliwy brat wprosił się tutaj, do mojego gabinetu i nie chce wyjść. </div>
<div>
- Upierdliwy? - Pyta z niedowierzaniem Leon. </div>
<div>
Jamie spogląda na mnie, po czym swój wzrok przenosi na starszego brata. Widać złość w jego spojrzeniu. </div>
<div>
- Wyjdziesz stąd? - Pyta grzecznie.<br />
Leon burczy coś niezadowolony pod nosem i chwile później opuszcza mój gabinet z trzaskiem w drzwiach. Uff, na szczęście poszedł już sobie. Tak na prawdę gdyby nie Jamie, nie wiem co by się tutaj stało. Rzuciłby się na mnie? Jestem przerażona na samą myśl o tym.<br />
- Możesz mi to wszystko wyjaśnić, jakim cudem dostał się tutaj do środka?<br />
Patrzę na szatyna zasmuconym spojrzeniem. Niestety nie wiem, dlaczego ochrona wpuściła do środka. Chociaż co ja gadam, oni już dla mnie nie pracują, zaraz ich zwolnię.<br />
- Niestety nie wiem, Jamie. Przepraszam. - Wyduszam z siebie i siadam w swoim fotelu za biurkiem. </div>
<div>
<br />
<br />
<i> Masa poduszek i prześcieradeł odgradza mnie od całego świata. To mój "hotel", który zawsze buduję w salonie, kiedy jestem sama w domu z panią Grace. Uwielbiam ją. Bawi się często ze mną, kiedy nie ma przy mnie Diego, albo.. Albo spełnia moje zachcianki. Wysyła moje "liściki" do Domingueza, bawi się ze mną lalkami, albo w przebieranki. Jest najlepsza. Żadna inna opiekunka by mi jej nie zastąpiła. Pani Grace jest jedyna w swoim rodzaju! </i><br />
<i> Upijam ostatni łyk schłodzonej lemoniady zrobionej przez panią Grace. No nie, skończyła się. Chyba będę musiała poprosić ją o to, aby mi dolała jeszcze. </i><br />
<i>- Panienko Castillo. - Odzywa się pani Grace, na którą patrzę. - Przybył kolejny list od pana Domingueza. </i><br />
<i> Uśmiecham się szeroko, słysząc to. Siadam wygodniej na poduszce i biorę od niej beżową kopertę, w której znajduje się list od mojego przyjaciela. Tak, to jest nasza zabawa. Piszemy listy, które potem nasze służby wysyłają. Fajne to jest. </i><br />
<i>- Naleje mi pani lemoniady? - Pytam grzecznie i podaję jej pustą szklankę. </i><br />
<i>- Oczywiście, zaraz wracam.</i><br />
<i> Kiedy zostaję sama, rozkładam się wygodnie na poduszkach. Otwieram starannie beżową kopertę, w której wysyłamy nasze liściki i zabieram się za czytanie.</i><br />
<blockquote class="tr_bq">
<i> Właśnie dostałem od mamy nowy samochodzik, którym się bawię. Jest cały niebieski i bardzo szybki. Strasznie mi się podoba. Chciałbym mieć taki w przyszłości, kiedy dorosnę. O, albo ten, którym James Bond jeździ! Ten Aston Martin DB 5. Wjesz przecież, że go uwielbiam. </i><i> </i> <br />
<i>Bawię się w swoim namiocie zbudowanym z poduszek i myślę o Tobie. Alex (wjesz, ten nasz nowy sługa) strasznie się obija z tym zanoszeniem listów na dół. Przepraszam, że tak długo musisz czekać na moją odpowiedź. Z wielką chęcią sam bym je zanosił, gdybym był starszy. </i><i> </i><i> </i><i> Kiedy się spotkamy pokażę ci mój nowy samochodzik. Jestem przekonany, że ci się spodoba. </i><i> D.</i></blockquote>
<br />
<i> Ach ten Diego, Diego i jeszcze raz Diego. Tylko samochody mu w głowie. Chociaż z resztą to całkiem normalne w głowie pięciolatka. On myśli o samochodzikach, a ja o moich pięknych lalkach. Oboje się dopełniamy. Tworzymy zgrany duet. </i><br />
<i> Wyciągam ze swojego notatnika kolejną różową kartkę ozdobioną kwiatkami i biorę do ręki długopis. Chwilę myślę nad tym, co powinnam napisać. Po chwili już wiem. </i><br />
<i><br /></i>
<br />
<blockquote class="tr_bq">
<i> Mamy już pięć lat, a ty nadal nie możesz zapamiętać jednej rzeczy. Pisze się WIEM, a nie WJEM. Diego, przeraża mnie Twój poziom ortografii. Tak trudno to zapamiętać? WIEM zamiast WJEM. Zapisz to sobie na ręce. Albo wiesz co? Nie rób tego. Sama to zrobię na naszym najbliższym spotkaniu. Wezmę jakiś swój ulubiony cienkopis. Jaki kolor preferujesz - jasny różowy, czy może ciemniejszy? Hmm... Na Twoim miejscu miałabym dylemat, przecież oba kolory są śliczne! </i><i> </i> <i>Nowe autko? Super. Cieszę się, że Twoja kolekcja samochodzików powiększyła się o jeszcze jeden. W przyszłości powinieneś założyć jakieś muzeum ze swoją całą kolekcją. Miałbyś mnóstwo turystów z całego świata! W sumie przemyśl to sobie - całkiem fajny biznes. Robiłbyś to, co kochasz najbardziej, czyli kolekcjonował swoje samochodziki. Całkiem fajne. </i><i> </i><i> U Ciebie Alex się obija, a u mnie Pani Grace robi kolejną lemoniadę. Och, jakoś trzeba sobie radzić z tymi upałami. Co ty na to, abyśmy się spotkali w najbliższym czasie? Proponuję u mnie. Pobawimy się znowu w hotel. Violetta Castillo i Diego Dominguez - posiadacze najdroższego hotelu na <b>Manhattanie</b>, brzmi cudownie! </i><i>V. </i></blockquote>
<br />
Uśmiecham się do siebie pod nosem, kiedy kończę czytać kolejny liścik, który wyciągnęłam ze swojej teczki. Ogh, mam ich tyle, że mieszczą się ledwo w sześciu aktówkach! Jednak stanowią wspaniałe wspomnienia. Diego i ja mamy do dzisiaj zachowane nasze liściki, z tym, że to właśnie ja posiadam oryginały, a on kolorowe kopie. Szczerze? Nigdy nie sądziłam, że takie liściki będą stanowić doskonałe wspomnienia z dzieciństwa, a to wszystko zawdzięczam Grace. To ona je chowała i składała do różnych teczek. Dopiero w dniu moich dwunastych urodzin powiedziała mi o tym.<br />
Poza różnymi liścikami, które pisaliśmy do siebie, w środku znajdują się również liczne rysunki, które malowaliśmy razem. Tak, mieliśmy fantazje - kiedyś nawet narysowaliśmy wspólnie nasz wymarzony dom, w którym mieszkalibyśmy, gdybyśmy zostali małżeństwem. Duży ogród z basenem, trójka dzieci i dwa psy... Ach, te nasze wspaniałe pomysły. Uwielbiam swoje dzieciństwo, to najwspanialszy okres w życiu każdego człowieka. Oddałabym wszystko - dosłownie - aby móc cofnąć się i znowu być małą Violettą Castillo, która posiadała takiego najlepszego przyjaciela.<br />
Wśród sterty papierów leżących na moim łóżku, słyszę nagle, jak mój telefon dzwoni. Hmm, ciekawe kto to. Pewnie Lu. Od jakiegoś dłuższego czasu podejrzewa, że Federico jej się oświadczy i wydzwania do mnie każdego wieczora. Dziewczyna panikuje, widać to po niej, jednak nie jestem pewna, czy McCain właśnie planuje ją poprosić o rękę w najbliższym czasie. Ten mężczyzna jest nieprzewidywalny. Wielokrotnie zadał ból blondynce, jednak ona pomimo tego nie rezygnuje z niego. Jest przekonana o tym, że to właśnie on jest jedynym mężczyzną, z którym chce założyć rodzinę. Widocznie na tym polega miłość.<br />
Biorę do ręki telefon i spoglądam na wyświetlacz. Jednak to nie Lu, tylko Jamie. Ciekawe co takiego się stało, że dzwoni do mnie. Pewnie po prostu chce pogadać.<br />
- Halo? - Pytam po odebraniu telefonu.<br />
- Violetta. Dzwonię tylko na chwilę. Chciałem ci powiedzieć, że nasze prośby zostały wysłuchane. Właśnie otrzymałem telefon od najlepszego psychologa na <i>Manhattanie.</i> Ponoć Leon był u niego.<br />
Verdas. Był. U. Psychologa. Moje wielogodzinne prośby zostały wysłuchane. Chyba w końcu zrozumiał, że tylko on może mu pomóc w rozwiązaniu jego popieprzonych problemów.<br />
<br />
<br />
<i>Witam was dopiero dzisiaj. </i><br />
<i>Tak wiem, że strasznie długo czekaliście na to, ale musicie mnie wszyscy zrozumieć - JA TEŻ MAM WAKACJE. Dodatkowo jeszcze jestem zawalona rekrutacją do LO, no ale nie wszyscy to potrafią zrozumieć. Mimo tego, że piszę wyraźnie w komentarzu, iż "Dodam rozdział, kiedy go napiszę" , są osoby, które potrafią się jeszcze dopytywać ile mają czekać. Moi drodzy, ja rozumiem, że macie wakacje i niektórym się bardzo nudzi przed komputerami, jednak zrozumcie też mnie. Nie siedzę całymi dniami w domu! Korzystam z wolnego czasu, który szybko upływa :( </i><br />
<i><br /></i>
<i><b>PRAWDOPODOBNIE</b> w niedzielę wyjeżdżam, jednak postaram się dodać wcześniej rozdział.. Specjalnie dla Was :D</i><br />
<i><br /></i>
<i>Dobra, przejdę do rozdziału, a w nim co? Violetta i Leon - kłócą się w jej gabinecie. On swoje, ona swoje :D Potem jeszcze Jamie, który oczywiście staje po stronie swojej dziewczyny. </i><br />
<i>Violetta i Diego - przyjaźń od dzieciństwa. Zdecydowanie uwielbiam ten wątek <33 </i><br />
<i>No i na sam koniec telefon od młodszego brata Leona... Bum, Leon był u psychologa! Co dalej? Sami się przekonacie ;* </i><br />
<i><br /></i>
<br />
<div style="text-align: center;">
<i><b>Rozdział 40 = min. 50 komentarzy </b></i></div>
<div style="text-align: center;">
<i><br /></i></div>
<div style="text-align: left;">
<i>xAdusiax </i></div>
</div>
xAdusiaxhttp://www.blogger.com/profile/14782680106866989445noreply@blogger.com51tag:blogger.com,1999:blog-7631823997645820454.post-13684769837930785372015-06-25T08:08:00.002-07:002015-06-25T08:08:57.591-07:0038: Jamie <br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhXxtyRtgLIlpzYN0w7DI1nBGUL2GQSJV-WsqqPSbuTCt2sjkQdPpUpXkQ6RjP_8KWszXqkHp-xINanStogkutUm2k3g9uPOSRR4RCjmAi8DDDZ_tRuTHZ7jFFKoZu2f6IgJII3JqrROwdE/s1600/38.gif" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhXxtyRtgLIlpzYN0w7DI1nBGUL2GQSJV-WsqqPSbuTCt2sjkQdPpUpXkQ6RjP_8KWszXqkHp-xINanStogkutUm2k3g9uPOSRR4RCjmAi8DDDZ_tRuTHZ7jFFKoZu2f6IgJII3JqrROwdE/s1600/38.gif" /></a></div>
<br />
<br />
Zazwyczaj kiedy zakradałam się do czyiś mieszkań nigdy nie zostałam przez nikogo nakryta. Byłam przekonana na 100%, że tak samo będzie i tym razem, jednak pomyliłam się... Niestety. <br />
Dodatkowo nie wyłączyłam tego przeklętego <i>MacBook'a</i>! Leon na pewno się połapie, że ktoś tutaj był i to stosunkowo niedawno. Wezwie ochronę, a wtedy... Wtedy będzie po mnie. Wpakuję się w niezłe tarapaty.<br />
<div>
- Posłuchaj, wkurza mnie już to wszystko powoli, ale nic na to nie poradzę. </div>
<div>
Nadal rozmawia z kimś przez telefon. Jestem ciekawa co to za nocne pogaduchy i przede wszystkim z kim i na jaki temat... </div>
<div>
Słyszę, jak otwiera drzwi, jednak nie wchodzi do środka. Przez jakiś czas stoi przed wejściem i kontynuuje swoją rozmowę: </div>
<div>
- Słuchaj, mi też nie jest łatwo, na prawdę. Postaw się w mojej sytuacji. </div>
<div>
Co to za sytuacja? </div>
<div>
- Uwierz mi, gdybyś był na moim miejscu również poczułbyś to samo.<br />
<br />
<br />
<a name='more'></a><br /></div>
<div>
Drzwi się zamykają. Wiem, że nadal stoi pod drzwiami, albowiem słyszę jego głos. </div>
<div>
Wykorzystuję odpowiedni moment. Wychylam się spod biurka i poruszam myszką. Laptop się włącza. Odszukuję szybko klawisz, za pomocą którego wyłączam urządzenie. Zamykam go i ponownie chowam się pod biurkiem, skulając wcześniej w kulkę. Teraz nie pozostaje mi nic innego niż czekanie.<br />
- Do jasnej cholery zrozum to, że nie. - Kontynuuje tym razem wściekłym głosem. - Nie. - Powtarza. Zrozum, że nie. A teraz daj mi w końcu spokój. Jest już późno, niedawno wróciłem do domu, muszę odpocząć. Masz zablokować mu dostęp, rozumiesz to? Mam gdzieś to, jak długo ci to zajmie, po prostu zrób to. Tak i koniec. Na razie, Philip. - Rozłącza się. Przez parę następnych sekund stoi pod drzwiami.</div>
<div>
- Kurde. - Syczy po nosem i uderza nagle ręką w ścianę. Chwile później odchodzi. Dobra, nadszedł czas na to, aby wydostać się w końcu stąd. </div>
<div>
<br />
<br />
Ciepła woda otaczająca mnie wraz z bąbelkami sprawia, że przymykam oczy. Momentalnie oddaję się rozkoszy. Moja chwila prywatnosci - ja i wanna. Czego chcieć więcej po ciężkim dniu? Tylko to. Nic innego nie jest w stanie mi wynagrodzić tych godzin, które spędziłam na włamywaniu się do apartamentu mojego byłego. No cóż, musiałam to zrobić. Mam teraz pewność, że te wszystkie chore rzeczy z moim udziałem nie znajdują się na jego komputerze, tylko w miejscu, w którym powinny być od samego początku - mój pendrive. W wolnej chwili obowiązkowo sprawdzę jego zawartość. Planowałam to uczynić wczoraj, jednak ze względu na dość duże zmęczenie odpuściłam sobie. </div>
<div>
Przymykam oczy i wyjmuję z małego czerwonego pudełka kolejną kokosankę. Mmm... Są takie przepyszne, mogłabym je jeść całymi dniami. W sumie uwielbiam je od swojego dzieciństwa. Kiedy byłam małą dziewczynką bardzo często podróżowałam ze swoimi rodzicami po całym świecie. Praktycznie żyliśmy przez jakiś czas na walizkach. Nie ukrywam, że był to dla mnie ciężki okres, jednak dzięki temu odwiedziłam dużo przepięknych miejsc w tak młodym wieku. Co z tego, że mało pamiętam z tych wycieczek? Liczą się chociaż małe wspomnienia , które pozostały w mojej pamięci aż do dzisiaj. </div>
<div>
A no właśnie. Dzieciństwo. Na pierwszą myśl o tym momentalnie mam w głowie walizki i podróże po całym świecie. Jednak oprócz tego pojawia się również Diego - mój najlepszy przyjaciel od piaskownicy. Kiedy byłam małą dziewczynką wolałam się z nim bawić, niż z innymi koleżankami. To dość dziwne pewnie dla innych, jednak nie miałam z tym problemów. Nie przejmowałam się zdaniem innych. Dla mnie liczył się tylko Dominguez i nasze szalone chwile spędzone wspólnie. Z nikim innym w końcu nie potrafiłam aż tak dobrze się dogadać! Razem spędzaliśmy dnie oraz noce... Ogólnie było super, kiedy cofnę się tak pamięcią wstecz. To wszystko było tak dawno, a ja mam wrażenie jakby nadal była małą córeczką tatusia, która była ponoć rozpieszczana już od samej kołyski przez swoich rodziców. Tak mi kiedyś opowiadała Grace. Nie wiem czy to prawda, jednak w pewnym sensie stanowi to odpowiedź na moje pytanie, dlaczego nie mam rodzeństwa. Aż tak bardzo byli zauroczeni swoją malutką ukochaną córeczką, że nie chcieli nikogo więcej poza nią. Poza swoją Violettą.</div>
<div>
Dzwoni mój <i>IPhone</i>. O nie, ktoś zakłóca mój spokój, dlaczego? To jedyna okazja do tego, aby odpłynąć gdzieś myślami daleko, a ta osoba mi wszystko rujnuje. Pięknie. </div>
<div>
Podnoszę się do pozycji siedzącej i sięgam prawą ręką po telefon. Nie spoglądając nawet na wyświetlacz odbieram. Obstawiam, że to Ludmiła. Znowu ma jakieś problemy z Federico i to właśnie ja mam się bawić w adwokata miłości i udzielać jej rad. Egh Ferro, nie jestem dobra w tym, przecież mnie znasz już tak długo!</div>
<div>
- Halo? - Pytam, po czym ponownie opieram się plecami o wannę. </div>
<div>
- Cześć, kochanie. - Słyszę przepiękny baryton należący do mojego chłopaka. Uśmiecham się. W sumie dawno się nie widzieliśmy. - Jesteś zajęta? </div>
<div>
- Umm... Nie. - Kij z tym, że jestem teraz w wannie. - W porządku, mogę rozmawiać. Coś się stało? </div>
<div>
- W sumie to tak. - Wzdycha. Błagam, tylko mi nie mów, że coś złego stało się z Leónem. Koniec z tym. - Dawno się nie widzieliśmy. Tęsknię. </div>
<div>
Uff, oddycham z ulgą. Nie León, jest dobrze. </div>
<div>
- Ostatnio oboje byliśmy zajęci pracą. Tak jakoś wyszło. Jeżeli chcesz to możemy to nadrobić. Co robisz jutro? </div>
<div>
- Planowałem się z tobą zobaczyć. Będę u ciebie w firmie po trzynastej, dobrze? </div>
<div>
- Pracuję wtedy, jednak mi to nie sprawia problemu. Wbijaj, będę czekać na ciebie. </div>
<div>
- To miło. - Wiem, że teraz się uśmiecha. - Już odliczam godziny z niecierpliwością. </div>
<div>
- Kochany jesteś. - Mruczę do słuchawki. - W takim razie do zobaczenia. Będę czekać na ciebie. </div>
<div>
- Do zobaczenia, trzymaj się. </div>
<div>
Rozłączamy się. A więc po wyjściu z wanny muszę dopisać kolejne wydarzenie w kalendarzu. O trzynastej spotkanie ze swoim chłopakiem. W porządku, zapowiada się miłe jutrzejsze popołudnie na <i>Manhattanie</i>. </div>
<div>
<br /></div>
<div>
<br /></div>
<div>
Pochylając się nad swoim drewnianym biurkiem stojącym przeglądam projekty, które podrzucili mi dzisiaj moi pracownicy. Zbliża się nowy sezon, trzeba zacząć myśleć nad kreacjami, które zachwycą cały świat oraz ikony mody. Oczywiście to właśnie moje biurko jak zawsze zostało obsypane dużą ilością niesamowitych pomysłów, z których to muszę wybrać najlepszą setkę. Dobrze by było setkę. Trudno jest mi się zdecydować na dwusetkę a co dopiero z setką... Nie wyobrażam sobie wybieranie spośród niej najlepszej finałowej pięćdziesiątki, no przecież się nie da!<br />
Patrząc na to wszystko z drugiej strony powinnam się cieszyć, że mam aż tak wybitnych pracowników. Nie każda firma tak dobrze wykwalifikowany zespół, jak ja. To powód do dumy.<br />
Niestety taka już jestem, nie doceniam czasami tego - chyba czas na zmianę.<br />
Wśród sterty papierów dostrzegam nagle swojego czarnego pendrive'a. No tak, po pamiętnym zakradnięciu się do apartamentu Leóna nie sprawdziłam jeszcze jego zawartości. Nie mam pojęcia co tam się znajduje; jestem przygotowana na wszystko, nawet na najstraszniejsze rzeczy. Kubek czarnej gorącej herbaty angielskiej pomoże mi w odkryciu prawdy. Ale to dopiero później, jak wrócę do domu. Teraz muszę się skoncentrować na pracy i moich obowiązkach.</div>
<div>
Dochodzi trzynasta. W każdej chwili do mojego gabinetu może przyjść mój chłopak. Cieszę się na myśl o spotkaniu z nim. Przez ostatnie dni trochę oddaliliśmy się od siebie, przez co nasze relacje trochę się pogorszyły. Jestem gotowa to naprawić w każdej chwili. Ważne tylko, że z nim. </div>
<div>
Czuję nagle czyjeś ręce pojawiające się na mojej talii. Moje myśli momentalnie są skierowane przy jednej osobie: <i>Jamie</i>. Wiem, że to on. To miłe z jego strony, że postanowił zrobić mi niespodziankę i wybrać taką formę na powitanie. </div>
<div>
Uśmiecham się lekko, kiedy przykłada wargi do mojej szyi. Przymykam momentalnie oczy. Nie no, jak mam się skupić na pracy?! Przecież to niemożliwe przy nim! Egh, chyba czas na małą przerwę. </div>
<div>
- Miłe to powitanie. - Komentuję z nadal przymrużonymi oczami. To dziwne, że szatyn się jeszcze do mnie nie odezwał. Zapewne robi to specjalnie, aby jeszcze bardziej mnie sprowokować. - Mógłbyś tak robić codziennie. </div>
<div>
Otwieram oczy i dostrzegam rękawy jego białej koszuli oraz szarej marynarki. Mmm... <i>Tom Ford</i> i do tego zegarek <i>Omega</i>. Perfekcyjnie. Mój mężczyzna ma styl. </div>
<div>
Przymykam po raz kolejny oczy i odwracam się w jego stronę. Zarzucam mu ręce za szyje i uśmiecham się. Zaraz po tym otwieram oczy. Przerażona odkrywam, że spoglądam na Leóna. A więc to nie był Jamie! O kurde.<br />
<br />
<div style="text-align: center;">
***</div>
<div style="text-align: center;">
<br /></div>
<div style="text-align: left;">
<i>A tak wyjątkowo bez dedykacji :DDDD</i><br />
<i><br /></i>
<i>Dzisiejszy rozdział należy do takich krótszych. To ze względu na dalszą akcję, którą zaplanowałam. Wydarzy się coś, poznamy w ciągu najbliższych rozdziałów: inne różne sekrety związane z Leónem i nie tylko... Oraz.... Oraz wrócimy trochę pamięcią do dzieciństwa Violetty - tzn. złota przyjaźń z Diego :D </i></div>
<div style="text-align: left;">
<i><br /></i></div>
<div style="text-align: left;">
<i>Co do naszej Leonetty - spokojnie. Oni powoli do siebie wracają - mam już opisane ich oficjalne zejście, jednak na ten fragment musicie poczekać :D </i></div>
<div style="text-align: left;">
<i><br /></i></div>
<div style="text-align: left;">
<i>Prawda jest taka, że dalsza akcja jest już napisana, mam tylko problem z tym, aby jakoś ją "ładnie" wprowadzić do tego opowiadania, dlatego w tych rozdziałach nie ma ostatnio zbyt dużo akcji. Wybaczcie.. Gwarantuję wam, że to wszystko później się polepszy. Będzie ZA DUŻO akcji.. Oj tak, za dużo :D :D </i></div>
<div style="text-align: left;">
<i><br /></i>
<i>Cieszycie się, że już od jutra są wakacje? Ja bardzo! Jestem strasznie wykończona tym rokiem szkolnym. Niby 16.06 była klasyfikacja, a ja musiałam pisać jeszcze test z chemii dzień przed -.- Fajnie, nie? Praktycznie nauka do samego końca roku szkolnego. A teraz co? Wakacje a po nich nowy etap. Jestem ciekawa, jakie niespodzianki mnie na nim czekają... :D </i><br />
<i><br /></i>
<i>A wy? Zadowoleni pewnie jesteście z tego, że wakacje są od jutra, nie?</i></div>
<div style="text-align: left;">
<i><br /></i>
<i>Czekam na wasze opinie na temat rozdziału. </i></div>
<div style="text-align: left;">
<i><br /></i></div>
<div style="text-align: center;">
<i><b>Rozdział 39 = min. 50 komentarzy</b></i></div>
<div style="text-align: center;">
<i><br /></i></div>
<div style="text-align: left;">
<i>xAdusiax</i></div>
</div>
xAdusiaxhttp://www.blogger.com/profile/14782680106866989445noreply@blogger.com70tag:blogger.com,1999:blog-7631823997645820454.post-27244533407639542402015-06-05T04:14:00.000-07:002015-06-05T04:17:52.786-07:0037: Piękny drań<div style="text-align: center;">
<i>Z dedykacją dla <b>Keiry </b></i></div>
<div style="text-align: center;">
<i><b><br /></b></i></div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgsyuY6vdGTJEpnWWhlp75rJO6GjthNoLB232VhvTcTa_qHbaF7vxQ9GtZSlxLrxH2Vq0s8rsPdsxGPbw5b04tTkoeTWUCbbdIg0Pm1PlYXC1Oxn02gGlv4oG5Hbc6ReOBH2Ha03jlQIlJe/s1600/37.gif" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgsyuY6vdGTJEpnWWhlp75rJO6GjthNoLB232VhvTcTa_qHbaF7vxQ9GtZSlxLrxH2Vq0s8rsPdsxGPbw5b04tTkoeTWUCbbdIg0Pm1PlYXC1Oxn02gGlv4oG5Hbc6ReOBH2Ha03jlQIlJe/s1600/37.gif" /></a></div>
<br />
Wchodzę do luksusowego lokalu. Dostrzegam bardzo znajomy wystrój wnętrz. To wszystko od razu przypomina mi o mojej przyjaciółce Tracy. Kelnerki w skąpych bieliznach, które chodzą i oferują cholernie drogiego szampana. Tak, to ona. Wróciła jak co roku na <i>Manhattan</i>.<br />
- Kieliszek szampana? - Słyszę głos młodej kobiety. Patrzę na nią. Odziana w czarną skąpą bieliznę prezentuje się niesamowicie. Ta Tracy ma talent do ukazywania kobiecego piękna.<br />
- Z chęcią. - Mówię i biorę jeden ze srebrnej tacy. Kobieta uśmiecha się lekko w moją stronę i znika w tłumie.<br />
Przybliżam kieliszek z szampanem do swoich warg i upijam łyk. Rozglądam się dookoła siebie. Dużo osobistości, nieznanych osób oraz mnóstwo paparazzi. Idealne miejsce na powrót do dawnego stylu życia.<br />
<br />
<br />
<a name='more'></a><br />
<br />
- Violetta, Violetta Castillo. - Słyszę, jak ktoś mnie woła. Odwracam się. Mężczyzna ubrany w czarny smoking podchodzi do mnie z aparatem w ręce. Uśmiecham się lekko w stronę obiektywu, kiedy kieruje go na mnie. I błysk. Flesz. Tak, to jest to za czym tak bardzo tęskniłam.<br />
- Dziękuję. - Mówi z uśmiechem i odchodzi.<br />
Dopijam szybko zawartość kieliszka i odkładam ją na srebrną tacę, którą trzyma kelner. Rozglądam się. Moją uwagę skupia na sobie szatyn stojący tyłem. Ma na sobie czarną marynarkę i spodnie w tym samym kolorze. Hmm... Mam wrażenie, że go znam i widziałam jakoś niedawno. Pytanie kim jest ten tajemniczy mężczyzna.<br />
Kiedy odwraca się bokiem w moją stronę poznaję go. To ten cholernie pokręcony dziennikarz, z którym miałam do czynienia ostatnio. Niestety Annie nic nie znalazła w internecie na temat niejakiego Noah'a Blanca. Ciekawa postać. Porozmawiam sobie z nim i wygarnę mu wszystko, co myślę na jego temat.<br />
Obserwuję go uważnie. Noah rozmawia z jakimś mężczyzną. Po chwili dostrzegam jego twarz. León Verdas. Jak zawsze. Czy on musi mi wchodzić w drogę? Boże. Pieprzony gnojek.<br />
León uśmiecha się nagle lekko w jego stronę i przytakuje. Bierze coś od niego. Rozpoznaję dyktafon, za pomocą którego ten cały "wybitny dziennikarz" robił ze mną wywiad. Teraz to już mam pewność, że Verdas zlecił to zadanie. Oj, oberwie mu się, już ja tego dopilnuję.<br />
León nagle spogląda w moją stronę, jednak na szczęście nie zauważa mnie. Jego wzrok skupia się na kimś innym... Zupełnie innym. Uśmiecha się szeroko na widok tej osoby i klepie Noah'a po ramieniu, po czym omija go. Mój wzrok podąża za nim. Dostrzegam, jak podchodzi do jakiejś szatynki i całuje ją w policzek. Zaraz, zaraz.. Ta tkanina, ten fason to wszystko.. <i>Alexander McQueen. </i>Sukienki jego projektu zakłada tylko jedna kobieta, na temat której udało mi się co nieco ostatnio dowiedzieć. Elizabeth Husley...<br />
Szatynka jak na zawołanie odwraca się w moją stronę, dzięki czemu mój wzrok skupia się na jej biuście. Boże, czy ona to specjalnie robi? M a s a k r a. Przywołuje ręką Noah'a, który do nich podchodzi. Zaraz, zaraz... To oni razem ze sobą współpracowali? Stworzyli takie trio? Niby po co?<br />
W mojej głowie gromadzi się coraz więcej pytań, niestety odpowiedzi brak. Korci mnie wręcz do tego, aby tam podejść do tej całej trójki i wygarnąć im wszystko... A szczególnie Verdasowi. Palant do sześcianu.<br />
Elizabeth uśmiecha się w stronę Noah'a, który wskazuje na Leóna. Verdas wyjmuje z kieszeni szary dyktafon, co sprawia, że kobieta momentalnie się uśmiecha. Nie wiem czemu, ale czuję się oszukana i zdradzona... W sumie nic mnie już nie zaskoczy w postępowaniu Verdasa. To idiota z wielkim ego. Cieszę się, że pomiędzy nami wszystko jest już skończone.<br />
Przypominam sobie nagle o różnych zdjęciach z moim udziałem, które znajdują się na jego laptopie. Muszę to jakoś usunąć, pytanie tylko jak? Mam się tam zakraść? Albo może powinnam powierzyć to zadanie zaufanej osobie? Nie. To raczej zły pomysł. Nie wiem, jakie treści znajdują się na jego laptopie. Nikt inny poza mną nie może tego zrobić.<br />
Hmm.. Skoro ja mam to robić, powinnam mieć odpowiednie przebranie. Nie chciałabym, aby jakaś kamera zarejestrowała moją obecność. O nie.<br />
Odwracam się do tyłu i w tym samym momencie na kogoś wpadam. Jaka ze mnie niezdara... Boże, wstyd mi za siebie.<br />
- Przepraszam. - Mówię zawstydzona i podnoszę wzrok. Uśmiecham się szeroko na widok swojej przyjaciółki. Tracy. To Tracy.<br />
- Ja raczej przepraszam za to, że dopiero teraz się widzimy. - Odpowiada i uśmiecha się szeroko, dzięki czemu ukazuje swoje śnieżnobiałe zęby.<br />
- Przefarbowałaś się. - Zauważam. - Rok temu byłaś blondynką, a teraz co? Tracy jest brunetką.<br />
- Zdecydowałam, że przyda mi się jakaś zmiana wyglądu. A co, źle wyglądam?<br />
- Nie. - Zaprzeczam praktycznie od razu. - Wyglądasz niesamowicie.<br />
- Dziękuję. - Ponownie się uśmiecha. - Ty również. Nie mogę się doczekać pokazu.<br />
<div>
- Miło mi to słyszeć. Powinien się rozpocząć za jakiś kwadrans. Teraz aktualnie modelki mają ostatnie poprawki. Wiesz, nie chcę dopuścić do tego, aby chociaż jedna z nich wyszła nieprzygotowana na wybieg. </div>
<div>
Przytakuję lekko i klepię ją po ramieniu. Wiem doskonale jakie to uczucie być projektantem - trzeba o wszystko dbać. Szczególnie przed pokazem mody jest prawdziwy horror. Często spotykam się z taką sytuacją tuż przed rozpoczęciem całego show, kiedy mam ochotę rzucić to wszystko gdzieś. Niestety nie mogę. Moja mama powierzyła mi <i>Castillo Design </i>i to ja muszę sprawować nad firmą władzę. </div>
<div>
- Co tutaj robi Verdas? - Pytam nagle zaciekawionym głosem. Muszę wiedzieć jakim cudem został tutaj zaproszony wraz ze swoją świtą. </div>
<div>
- Znam go z czasów <i>Constance Billard</i>. </div>
<div>
- A ten gościu obok niego? - Zadaję pytanie z nadzieją. Może chociaż ona mi powie jak się nazywa ten świrnięty dziennikarz.</div>
<div>
- Nie znam go. Pewnie przyszedł jako osoba towarzysząca. </div>
<div>
No oczywiście. Dzięki. Nadal nie wiem kim on jest, co stanowi dla mnie dość duży problem. Obiecuję, że zaraz coś mnie trafi i im wszystkim wygarnę.<br />
- A ta kobieta ze sztucznym biustem? - Pytam nagle i zdaję sobie sprawę, jak to wszystko musi brzmieć. Czy ja jestem zazdrosna? O nie! Nie jestem!<br />
- Widzę, że ktoś tutaj szaleje za seksownym milionerem. - Mruczy mi do ucha. - Elizabeth to dobra znajoma mojej mamy, zawsze ją zapraszam na pokaz.<br />
- Ach. - Wyduszam z siebie i cicho wzdycham. Muszę coś wykombinować, pytanie tylko co?<br />
- Dobra, muszę iść na zaplecze. Potem jeszcze porozmawiamy, Castillo. Szykuj się na wielogodzinne ploteczki.<br />
- Jestem zawsze na nie przygotowana. - Odpowiadam z uśmiechem. </div>
<div>
<br />
<br /></div>
<div>
Kiedy pokaz się kończy momentalnie wszyscy zaczynają bić brawa. Nieźle. Tracy jak zawsze zaprezentowała swój talent na najwyższym poziomie, z czego jestem bardzo dumna. </div>
<div>
Nie wiem jakim cudem udało mi się uniknąć nieprzyjemnego spotkania z Verdasem. Szczerze? Nie chcę z nim rozmawiać i cieszę się z tego, że nie muszę. Niech sobie spędza czas z tą bandycką dwójką. Nie mam zamiaru się w to mieszać.<br />
Kończę sączyć trzeci kieliszek szampana. Nie wiem czemu, ale mam dzisiaj na niego niepohamowaną ochotę. Jest wyjątkowo dobry, a ja mam wyjątkowo spieprzony humor przez trójkę popieprzonych gnomów.<br />
- Wow Castillo, to żeś się odwaliła. - Mówi nagle do mnie Dominguez, który nie wiadomo jakim cudem staje nagle przede mną. Jak on się tutaj dostał? Nie widziałam go wcześniej.<br />
- Cześć. - Uśmiecham się w stronę bruneta i całuję go w policzek. - Nie widziałam cię wcześniej. Kiedy przyjechałeś?<br />
- Niedawno. Miałem pewien incydent po drodze, nie ważne. - Wzdycha cicho i przeczesuje prawą ręką włosy. Dopiero teraz dostrzegam, że są w lekkim seksownym nieładzie. Hmm.. Co on takiego robił? Egh, z resztą to nie moja sprawa, tylko jego. Przyjaźnimy się i nic więcej poza tym.<br />
- Hej, czy to nie jest Verdas?<br />
Nawet nie spoglądam w tamtą stronę. Nie mam ochoty ani nawet przyjemności na niego patrzeć. Popieprzony gnom do sześcianu. Tak czy siak jest piękny... Piękny drań. </div>
<div>
- Tak. Razem ze swoją plastikową koleżanką i jakimś innym debilem.<br />
- Chodźmy do nich się przywitać.<br />
- Co? Nie. - Praktycznie od razu protestuję. Nie będę rozmawiać z tą jaszczurką, mowy nie ma!<br />
- Oj, nie spinaj się. To, że ze sobą zerwaliście nie oznacza, że nie możecie rozmawiać na różnych imprezach. Musicie pokazywać to mass mediom, że pomimo tego jest okej.<br />
- Kiedy ty nawet nie wiesz, co on wyprawia.<br />
Brunet macha ręką i splata nasze dłonie razem. Spoglądam na niego i marszczę brwi. Boże, Dominguez, nie mam zamiaru rozmawiać z nim. Dlaczego mnie nie rozumiesz?<br />
Wpadam w pewnej chwili na plan. Skoro León przyszedł tutaj z tą ździrą i wzbudza we mnie zazdrość, dlaczego ja miałabym tego nie robić z Dominguezem? Egh, chociaż nie.. Jamie. Nie byłby zadowolony tym wszystkim, gdybym mu powiedziała o swoim planie. O Boże, tego właśnie nienawidzę w związkach - zobowiązania do wierności. Chyba nigdy nie będę mieć męża, nie potrafiłabym być wobec niego wierna. Owszem, chciałabym pewnego dnia założyć rodzinę, ale martwię się, że po jakiś dziesięciu latach znudził by mi się mój mąż, no i co wtedy?<br />
<i> Castillo, znajdź sobie na początku męża, a potem się zamartwiaj swoją porąbaną logiką.</i> - Mówi mi moja podświadomość. Jak zawsze ma rację.<br />
- Dam ci sto dolarów, jak przez najbliższe dziesięć minut będziesz udawać, że ze sobą kręcimy. - Mówię do bruneta.<br />
- Kręcimy? - Pyta dla pewności. - Przecież masz chłopaka.<br />
- Zero pocałunków. - Uprzedzam go. - Lekki flirt, rozumiesz?<br />
- No okej. - Wzdycha.<br />
Zaczynamy przepychać się przez tłum w stronę palanta Verdasa i jego spółki. Nasze dłonie nadal są splecione razem. To miłe uczucie. Miło jest ponownie poczuć dotyk splecionych dłoni Domingueza z moimi. Czasami nawet tęsknię za tym wszystkim co nas łączyło. Jestem bardzo mu wdzięczna za nasze wszystkie wspólne chwile, które razem spędziliśmy. Brunet na zawsze pozostanie moją pierwszą prawdziwą miłością.<br />
- Cześć. - Odzywa się nagle Diego, kiedy stajemy na przeciwko trójki bandyckiej. Przerywają rozmowę i spoglądają na nas. Tajemniczy dziennikarz znika momentalnie w tłumie.<br />
- Violetta? Co ty tutaj robisz? - Zadaje mi pytanie Verdas. W jego oczach widzę przerażenie a zarazem zdziwienie. Boże, jak ten mężczyzna mnie wkurza!<br />
- Nie rób scen, przecież to pokaz Tracy. - Odpowiadam pewnym głosem. Ha, ja też mu potrafię skopać tyłek, tylko muszę wiedzieć jak i kiedy to uczynić.<br />
Spoglądam na Elizabeth i uśmiecham się kpiąco w jej kierunku. <br />
- Hej, jestem Violetta Castillo, a to Diego Dominguez. León na pewno ci dużo opowiadał na nasz temat. - Odzywam się.<br />
- O, miło mi. - Odpowiada z uśmiechem i wyciąga rękę w stronę bruneta. Diego odpowiada jej uściskiem dłoni. - A teraz przepraszamy was bardzo, ale musimy się przywitać jeszcze z pozostałymi. - Jej błękitne oczy ponownie spoglądają na mnie. - Violetta, zajmij się lepiej swoim towarzyszem. Nie chcesz chyba, aby ci go również odebrała.<br />
- Ej, przesadziłaś. - Komentuje Verdas.<br />
- Chodźmy. - Dodaje szatynka i chwilę później oboje znikają w tłumie.<br />
Zaciskam momentalnie dłonie w pięści. Jestem wściekła na niego za wszystko. Jestem wściekła na niego za to, że mnie wtedy zdradził, za to, że wynajął tego"dziennikarza", który przeprowadził ze mną ten cholerny wywiad, jestem wściekła również za to, że zadaje się z tą syksą, która nie ma po prostu za grosz szacunku do innych!<br />
"Nie chcesz chyba, abym ci go również odebrała." - Słucham? Czyżby to ona stała za tym wszystkim? Seksowna pani z Londynu, która w paraduje praktycznie przez cały czas w sukienkach od <i>Aleksandra McQueen'a? </i>Boże, jak ja jej po prostu.... Nie trawię!<br />
- Auć. - Mówi nagle Dominguez. Dopiero wtedy przypominam sobie, że nadal trzymam go za rękę. momentalnie poluźniam uścisk dłoni i spoglądam na niego.<br />
- Wszystko okej? Przepraszam. - Odzywam się troskliwym głosem.<br />
- Nie, w porządku. Chyba mi jej nie złamałaś. - Śmieję się cicho i ogląda uważnie swoją prawą dłoń, którą jeszcze parę sekund wcześniej mocno ściskałam. - Okropna jest ta ta... Laska.<br />
Nie komentuję, tylko wyciągam ze swojej czarnej kopertówki telefon i wybieram szybko numer do Grace.<br />
- Co? Co ty robisz? - Pyta mnie brunet.<br />
Czekam parę sygnałów, aż kobieta odbierze. Po chwili słyszę jej głos:<br />
- Tak panno Castillo? Coś się stało?<br />
- Nie, spokojnie. Mam prośbę. Przygotuj mi czarną bluzę z kapturem, czarne rękawiczki, czarne spodnie, czarne buty koniecznie na płaskiej podeszwie oraz czarne okulary. Aha, jeszcze komplet wsuwek wraz z kluczem znajdującym się w moim pokoju w niebieskiej szkatułce.<br />
- Rozumiem, wszystko przygotuję.<br />
- Dziękuję. - Mówię i rozłączam się, po czym chowam telefon do kopertówki.<br />
- Co ty kombinujesz? Dlaczego mam wrażenie, że wykombinowałaś coś?<br />
- Bo to prawda. Coś wykombinowałam. - Odpowiadam, po czym spoglądam na Verdasa.<br />
<br />
<br />
Wstrzymuję oddech, kiedy znajduję się w ciemnym pomieszczeniu. Muszę zachować spokój. Wdech, wydech, wdech i wydech. Dam radę, to w końcu nic trudnego. Nie zakradam się do czyjegoś mieszkania po raz pierwszy, robiłam już to parę razy, więc mam jakieś doświadczenie w tej dziedzinie.<br />
Otwieram cicho drzwi prowadzące do gabinetu Verdasa i chwilę później wchodzę do środka. Zdejmuję kaptur z głowy i wzdycham. Kiedy byliśmy razem spędzaliśmy tutaj chwile w tym pomieszczeniu. Uwielbiałam siedzieć na jego biurku i obserwować z uwagą, jak mój były pracował. To mnie wręcz... Podniecało. Tak. Podniecało.<br />
Podchodzę do biurka i siadam wygodnie w fotelu. <i>MacBook Pro </i>już na mnie czeka. Jak to dobrze, że pomyślałam o rękawiczkach, nie zostawię odcisków palców, gdyby nie daj Boże ktoś mnie nakrył. A nie powinien. Jestem sama w jego apartamencie, Verdas zapewne zabawia się z panią sztuczne cycki i dobrze. Niech nie wraca przez najbliższą godzinę.<br />
Włączam laptop. Hmm.. Hasło. No tak, powinnam była przewidzieć to. Jakie on może mieć hasło? Wpisuję na początku coś banalnego i oczywistego - kombinację cyfr od 1 do 8. Bingo. Wiem, że hasło ma osiem liter albo cyfr i nie jest to rosnąca kolejność. Emm... Coś czuję, że spędzę tutaj dość dużo czasu na zgadywaniu hasła. Na pewno nie będzie to jakiś szyfr - Verdas nie zna żadnej metody kodowania wiadomości, więc raczej odpada. Okej, okej... O, już wiem. Wpisuję słowo składające się z ośmiu liter - <i>Mercedes</i>. Verdas ma przecież samochód z tej marki, może to będzie stanowiło klucz? Nie, <i>Mercedes</i> odpada. W takim razie może <i>Victoria</i>? <i>Victoria Secret -</i> przecież każdy mężczyzna uwielbia to. No i dupa, nic z tego.<br />
Wzdycham cicho i przygryzam dolną wargę, kiedy następne piętnaście minut spędzam na rozszyfrowaniu klucza. Zdaję sobie sprawę z tego, że czas ucieka i w każdej chwili ten palant może tutaj przyjść. Presja coraz bardziej rośnie.<br />
- Hah, bingo. - Mruczę do siebie, kiedy po wpisaniu swojego imienia widzę pulpit. Dlaczego nie pomyślałam o tym od razu? Przecież to było takie.. Oczywiste. Boże, chyba sama godzina źle na mnie wpływa - jest druga w nocy, a ja ślęczę tutaj i próbuję wydobyć jakiekolwiek informacje z komputera mojego byłego.<br />
Uważnie po kolei przeglądam każdy folder starając się odnaleźć cokolwiek na mój temat. <i>Verdas Company, Umowy, Projekty, Inwestycje w 2016, CV pracowników, PENDRIVE TOSHIBA </i>i wiele innych katalogów. Otwieram ten ostatni, który przykuwa moją uwagę. Pudło. Znowu jakieś papiery i dokumenty.. Egh, gdzie do jasnej cholery są moje zdjęcia? O czym mówił Jamie? Błagam, mam nadzieję, że ten folder nie jest w jego posiadaniu... Inaczej się zabiję, na prawdę.<br />
Otwieram następny folder o nazwie <i>Inne </i>i już wiem, że to jest to, czego szukałam. W sumie ponad sto plików w formacie .jpg ... O cholercia... Ile tego jest?!<br />
Wyjmuję z kieszeni swój <i>pendrive</i> i kopiuję całą zawartość na niego. Nie mam teraz czasu, aby oglądać to wszystko, zrobię to w domu na spokojnie.<br />
<i>Czas przenoszenia: 5 minut. </i>No chyba sobie wszyscy ze mnie jaja robicie! Mam tak długo czekać, aby przeniosło ponad sto zdjęć? Nie, nie i jeszcze raz nie. Wiem jednak, że muszę to zrobić tak czy siak. Nie chcę, aby miał te zdjęcia na swoim laptopie, które potem nie wiadomo w jakim celu by je wykorzystywał. Nie pozostaje mi w takim razie nic innego niż czekanie.<br />
Kolejne minuty mijają, a wraz z nimi czas przenoszenia folderu na mój <i>Pendrive</i>. Tylko sekundy dzielą mnie od końca. <i>10, 9, 8, 7, 6, 5, 4, 3, 2, 1 i 0. </i>Wszystko się udało. Teraz tylko muszę usunąć folder z tego komputera, co wiąże się z kolejnym czekaniem.<br />
Dwie minuty. Dosłownie tyle to zajmuje. Uśmiecham się lekko do siebie i opróżniam kosz. Jednak mój szczęśliwy nastrój nie trwa zbyt długo, albowiem słyszę na korytarzu czyjeś kroki. O ja pierdzielę, mam problemy. Co jeżeli to León?!<br />
Wysuwam szybko swojego <i>Pendrive'a</i> i chowam go do kieszeni swoich spodni. Zakładam kaptur na głowę i wyłączam latarkę. Modlę się o to w głębi duszy, aby tutaj nie wchodził. On nie może mnie zobaczyć tutaj w takim stanie.<br />
Zaczynam się nerwowo rozglądać po pomieszczeniu. No i gdzie ja mam się do jasnej ciasnej schować?! Za bardzo nie mam gdzie. Za firanką nie, przez okno nie wyskoczę, bo to ostatnie piętro, za drzwiami również nie... Zarąbiście.<br />
- Tak, postaram się to załatwić. - Słyszę jego głos tuż przed drzwiami do jego gabinetu. Momentalnie się chowam pod jego biurkiem i nasłuchuję się dalszej części rozmowy. Proszę, nie wchodź tutaj.<br />
Przymykam oczy i kulę się jeszcze bardziej, kiedy słyszę, jak otwiera drzwi do swojego gabinetu. Super, wpadłam.<br />
<br />
<br />
<i>Ha! Witam was ponownie po ponad miesięcznej przerwie! Przyznam szczerze, że potrzebowałam tego, dobrze mi to zrobiło. Nabrałam jakieś chęci do pisania.. Niektórych powinno to ucieszyć xD </i><br />
<i><br /></i>
<i>Mamy kolejny rozdzialik, a w nim V na imprezie u Tracy i ostatni dość ciekawy (według mnie) wątek z zakradnięciem się V do apartamentu L :DD Jak myślicie, L ją nakryje, że była w jego gabinecie i szperała w jego laptopie? Oj zobaczycie xD </i><br />
<br />
<i>Informuję z góry, że rozdziały <u style="font-weight: bold;">nie będą</u><span style="font-weight: bold;"> </span>pojawiać się regularnie. Muszę ponownie wejść w ten tryb, więc mam nadzieję, że mnie zrozumiecie ;* </i><br />
<i><br /></i>
<i>Jak tam po Eurowizji? Ja jestem zadowolona, że wygrała Szwecja, chociaż dość dużą sympatią darzę piosenkę z Estonii <33</i><br />
<br />
<i>Zadowoleni 37? Mam nadzieję xD </i><br />
<br />
<div style="text-align: center;">
<b><i>Rozdział 38 = kim. 50 komentarzy</i></b></div>
<div style="text-align: center;">
<br /></div>
<div style="text-align: left;">
<i>xAdusiax</i> </div>
</div>
xAdusiaxhttp://www.blogger.com/profile/14782680106866989445noreply@blogger.com68tag:blogger.com,1999:blog-7631823997645820454.post-46824441016400285482015-05-10T09:21:00.000-07:002015-05-10T09:21:11.527-07:00Uwaga, uwaga W rozwinięciu posta wyjaśnienie ;)<br />
<br />
<br />
<a name='more'></a><br /><br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjoaQZ-Fg56h_p_aecX5U9hEvbi3rsYsHojWGHXIWvNveRTC48j9IyB3UIQlU8_kQKxMq5Jo2lgFXYBz6UaNvOOTSXDW5uLaJpCl8vPJAHu1mBpcy4qeOEuCT9HKcjQY-0q2Ub-JDdl8h60/s1600/0.gif" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjoaQZ-Fg56h_p_aecX5U9hEvbi3rsYsHojWGHXIWvNveRTC48j9IyB3UIQlU8_kQKxMq5Jo2lgFXYBz6UaNvOOTSXDW5uLaJpCl8vPJAHu1mBpcy4qeOEuCT9HKcjQY-0q2Ub-JDdl8h60/s1600/0.gif" /></a></div>
<br />
Pewnie zauważyliście wszyscy, że ostatni rozdział pojawił się 24 kwietnia. To dość dawno, za co was cholernie przepraszam, ale musicie mnie zrozumieć. <i style="font-weight: bold;">Brakuje mi chęci.</i> Nie wiem, czym to jest spowodowane, może po prostu przez tą cholernie dużą ilość nauki teraz? Zbliża się w końcu koniec roku szkolnego i muszę się postarać o jak najlepsze oceny, aby dostać się do wymarzonego LO.. Nie wiem, czy mi się to co prawda uda, ale próbuję.<br />
<br />
Chciałabym was bardzo przeprosić za to wszystko, co miało ostatnio miejsce. Zdaję sobie sprawę z tego, że piszę coraz gorsze rozdziały i tak już raczej pozostanie. No cóż, po prostu nie jestem dobra w pisaniu, tylko bardziej w zapamiętywaniu dat i tak już raczej pozostanie ;)<br />
<br />
Mój największy problem polega na tym, że nie mam chęci. Straciłam popieprzone chęci, przez co mam trudności z pisaniem. Mam jakieś pomysły, gorzej jest niestety z napisaniem rozdziału :( W związku z tym z przykrością muszę ogłosić, iż <i style="font-weight: bold;">zawieszam działalność bloga. </i>Ja wiem, że może jakaś mała część z was będzie zasmucona tym (większość pewnie zadowolona), ale potrzebuję przerwy. Kto wie, może to takie chwilowe i powrócę w najbliższy piątek (lub następny) z nowym rozdziałem? Nie wiem. Czas pokaże...<br />
<br />
xAdusiaxxAdusiaxhttp://www.blogger.com/profile/14782680106866989445noreply@blogger.com46tag:blogger.com,1999:blog-7631823997645820454.post-31559100784138660312015-04-24T10:13:00.001-07:002015-04-24T10:13:47.521-07:0036: Tracy<div style="text-align: center;">
<i> Z dedykacją dla</i> <i><b>Chloe </b></i></div>
<div style="text-align: center;">
<i><b><br /></b></i></div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgNNBGl37Gyw8N5GvOEf5SWyIT_H6c8xDpKi0BpxzvwdxJy8OScVuWi1dUuCpBwOcEtr_vxZO2gGIY8rbpyqmgs4gCrY4InAabsrlRuMSKHuYMWvma4f2X3ZqXfUFJQh39ANAIzJd35zMSu/s1600/36.gif" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgNNBGl37Gyw8N5GvOEf5SWyIT_H6c8xDpKi0BpxzvwdxJy8OScVuWi1dUuCpBwOcEtr_vxZO2gGIY8rbpyqmgs4gCrY4InAabsrlRuMSKHuYMWvma4f2X3ZqXfUFJQh39ANAIzJd35zMSu/s1600/36.gif" /></a></div>
<br />
Nazajutrz spotykam się z moim najlepszym przyjacielem - Diego. Odkąd wróciłam na <i>Manhattan</i>, nie zobaczyłam się z nim ani razu. Tęsknię. Jestem ciekawa, co tam nowego u niego, z kim się spotyka oraz co z jego bliskimi… Ogólnie mamy o czym rozmawiać. Taki jest Diego, mój najlepszy przyjaciel, z którym w wieku czterech lat planowałam ślub. To niedorzeczne, że już wtedy myślami skupialiśmy się na przyszłości. Wszystko jednak potoczyło się zupełnie inaczej. I tak jestem szczęśliwa, że pomimo zaistniałych wcześniej wydarzeń, nadal się przyjaźnimy. To wiele dla mnie znaczy. Na prawdę.<br />
<div>
Jestem w <i>Central Parku</i>. Zbliżam się do miejsca, w którym mam się za chwilkę spotkać z Dominguezem. Czy się denerwuje? Nie. Miło będzie go zobaczyć i spędzić razem czas.<br />
<br />
<br />
<a name='more'></a><br /></div>
<div>
Jestem ciekawa, czy Diego wie o tym, co się dzieje aktualnie z Leonem. Po moim ostatnim spotkaniu z nim dałam sobie spokój. Co chce to zrobi. Ja się nie będę mieszać w jego życie. Co z tego, że praktycznie przez cały czas chodzi za mną ochrona? Mam poczucie bezpieczeństwa. Wiem, że nic mi się złego nie stanie. </div>
<div>
Uśmiecham się na widok swojego przyjaciela. Rozpoznaję od razu ten styl. Francuscy projektanci i Dominguez to najlepsze połączenie. Przyśpieszam. W końcu. Po tylu miesiącach na reszcie go widzę. </div>
<div>
- Diego. - Mówię przed tym zanim mój przyjaciel bierze mnie w objęcia. Tyle miesięcy bez niego. Ludzie. </div>
<div>
- Tak, ja też za tobą tęskniłem. - Odpowiada po chwili. Miło to usłyszeć z jego ust. Na prawdę. - Na reszcie po tyłu miesiącach się widzimy. </div>
<div>
Odsuwamy się od siebie. Ludzie jeszcze chwila, a po moich policzkach będą popłynąć łzy. </div>
<div>
- Wyglądasz wspaniale, na prawdę. - Mówię zadowolona. Przez materiał czuję jego bardziej umięśnione ciało. Diego, zaszalałeś przez ostatnie miesiące. </div>
<div>
- Dzięki. - Uśmiecha się lekko. - Ostatnio trochę często ćwiczyłem, dlaczego mam większe mięśnie.</div>
<div>
- Czuć przez koszule. </div>
<div>
- Bardzo dobrze. - Śmieje się i wskazuje na wolną ławkę. - Usiądziemy? Nie będziemy chyba przez cały czas stać. Potem i tak skoczymy na podój naszej ulubionej kawiarni, ale póki co lepiej może usiądźmy. </div>
<div>
- W porządku. </div>
<div>
Siadamy na ławce. </div>
<div>
<br />
<br />
<div>
Tik tak. Tik tak. Czas upływa, a dziennikarza nadal nie ma. Co on sobie myśli? Od dłuższego czasu błagał mnie o to, abym się zgodziła chociaż na pięciominutowy wywiad, jednak ja go olewałam. A teraz co? Dałam mu szansę, a jego nadal tutaj nie ma. </div>
<div>
Po jakiś paru minutach słyszę nagle, jak otwierają się drzwi od mojego gabinetu. Po raz ostatni wygładzam swoją spódnice i odwracam się. Do środka wchodzi przystojny młody szatyn o błękitnych oczach. Ubrany formalnie, jednak mogę się założyć, że po pracy wskakuje w normalne ubrania i jest świetnym gościem. Boże, ten granatowy krawat jest śliczny. Chciałabym mu go zabrać i zostawić sobie na pamiątkę. </div>
<div>
Dostrzegam nagle, jak szatyn potyka się o swój but, kiedy podchodzę do niego. Pewnie się stresuje, to wszystko. </div>
<div>
- Noah Blanc. - Odzywa się pierwszy, kiedy ponownie spogląda na mnie. </div>
<div>
- Violetta Castillo. - Odpowiadam mu uściskiem dłoni, którą wcześniej wyciągnął w moją stronę. - Tak, jak wcześniej wspominałam, mam dzisiaj bardzo napięty grafik. Znalezienie dla pana wolnych piętnastu minut to prawdziwy wyczyn. </div>
<div>
- Dobrze. Obiecuje, że przejdziemy od razu do konkretów. </div>
<div>
Konkretów. </div>
<div>
- I to mi odpowiada. - Uśmiecham się lekko i wskazuje na biały fotel stojący przed moim biurkiem. - Proszę usiąść. </div>
<div>
- Tak, dziękuje. </div>
<div>
Zajmujemy swoje miejsca. Ja za biurkiem w fotelu, on zaś przed nim. Zakładam nogę na nogę i spoglądam na niego, jak włącza dyktafon, otwiera jakiś notatnik i bierze długopis do ręki. Nasze spojrzenia nagle się spotykają. Ładne ma oczy, przystojny gość. </div>
<div>
- Jest pani gotowa? - Pyta nagle. </div>
<div>
- Oczywiście. Proszę zaczynać, panie Blanc. </div>
<div>
- No dobrze. - Pozwala sobie na lekki uśmiech w moją stronę, dzięki czemu wypada mu z ręki długopis. Czyżby gościu się zakochał? We mnie? </div>
<div>
- Panie Blanc. - Odzywam się nagle. Jego uśmiech momentalnie znika. - Mam piętnaście minut. - Przypominam mu. - Więcej nie poświęcę panu czasu. </div>
<div>
- Ach, tak. - Schyla się szybko po długopis i bierze go. - W takim razie zaczynamy. - Spogląda na swój notatnik i sprawdza w rogu kartki, czy jego długopis pisze. Próbuje parę razy, jednak nic. </div>
<div>
Wzdycham cicho. Nienawidzę tego, kiedy dziennikarze się tak zachowują. Po prostu nienawidzę. </div>
<div>
Wstaję z krzesła, biorąc wcześniej do ręki firmowy długopis z czarnym wkładem. A co mi tam, nie będę aż taka zła. </div>
<div>
Podaję mu długopis, kiedy siadam na biurku na przeciwko niego. Młody szatyn uśmiecha się lekko w moją stronę z wyrazem podziękowania. </div>
<div>
- A więc... - Ponownie zaczyna mówić spogląda szybko na swój notatnik, po czym przenosi swój wzrok na mnie.</div>
<div>
Skupia go na moich nogach, po czym stopniowo kieruje się w stronę twarzy.<br />
- Każdy ma swój jakiś klucz do sukcesu. A pani? </div>
<div>
Cicho wzdycham, kiedy słyszę doskonale mi już znane pytanie. Za każdym razem podczas każdego wywiadu zadaje mi je jakiś dziennikarz. Serio? Aż tak bardzo nie chce ci się ruszyć tą swoją mózgownicą i coś innego wymyślić? </div>
<div>
Zeskakuję z biurka i zaczynam chodzić po swoim gabinecie, odpowiadając przy okazji na pytanie szatyna. </div>
<div>
- W <i>Castillo Design</i> liczy się bardzo kontakt z klientem, dlatego to zawsze powtarzam swoim pracownikom. - Zatrzymuje się za biurkiem. Opieram się o nie rękami i pochylam się w stronę szatyna. - Ważne jest to, aby zdobyć jego zaufanie, zaprojektować odpowiednią suknie, która go potem zadowoli i zacznie podbijać czerwony dywan. Rozgłos. Ostatnio otrzymujemy zlecenia od światowych gwiazd. </div>
<div>
- To znaczy jakich? - Dopytuje się. </div>
<div>
- Meryl Streep, Dakota Johnson, Jennifer Lopez, czy Angelina Jolie... Wymieniać można długo. Krótko mówiąc śmietanka <i>Hollywood.</i></div>
<div>
- Tak, tak. - Spogląda szybko na swój notatnik. - Jest pani bardzo młoda jak na prowadzenie firmy. Czy da... - Przerywam mu nagle. </div>
<div>
- Czy dam sobie radę? - Zadaje pytanie z rozbawieniem w oczach. </div>
<div>
Szatyn spogląda na swoją kartkę, po czym ponownie spogląda na mnie. Uśmiecha się niewinnie. </div>
<div>
- Tak. </div>
<div>
Cicho wzdycham. Nie lubię tego pytania. Mam wrażenie, że sugerują mi to, że jestem za młoda i nie nadaje się do rządzenia <i>Castillo Design</i>. Prawda jest jednak zupełnie inna. Zostałam stworzona do tego. </div>
<div>
- Chodzi o ludzi. Jeżeli ludzie cię polubią, będą do ciebie przychodzić i korzystać z twoich usług. Na tym to właśnie polega. Moja mama stworzyła prawdziwe imperium, które przejęłam po niej.<br />
- No tak. - Spogląda szybko na kartkę z notatnika i wzrok przenosi ponownie na mnie. - W chwili obecnej <i>Castillo Design </i>dorównuje światowym markom. <i>Chanel, Gucci, Praca c</i>zy inne światowej sławy domy mody. Jakie to uczucie?<br />
Uśmiecham się kpiąco, kiedy w dalszym ciągu pochylam się nad biurkiem. On sobie jaja robi?<br />
- Jakie to uczucie? - Pytam dla pewności. - Panie Blanc, pyta się mnie pan, jakie to jest uczucie, kiedy przychodzą do mnie światowej sławy gwiazdy?<br />
- Nooo... Tak.<br />
- Uczucie jest niesamowite. Najważniejsze jest to, kiedy darzą cię zaufaniem i proszą, aby zaprojektować kreacje ich marzeń. W jakiś sposób nawiązujemy więź, którą stopniowo pielęgnujemy. </div>
<div>
- No tak. - Szybko coś zapisuje w swoim notatniku i ponownie spogląda na mnie. - Aktualnie jest pani związana z Jamiem Verdasem. Media rozpi.. - Przerywam mu.<br />
- Panie Blanc. Nie mam zamiaru rozmawiać z panem na temat mojego życia prywatnego. Proszę nawet nie liczyć na to, że cokolwiek panu powiem. Dobrze? - Brunet lekko przytakuje głową. - A teraz ostatnie pytanie.<br />
- Dobrze. - Spogląda szybko na swoją listę, następnie przenosi wzrok na mnie. - Czyżby chodziło o nazwisko?<br />
No ja nie mogę, co za facet! Czy on nie rozumie, że nie chcę z nim rozmawiać na ten temat?<br />
- Panie Blanc. - Prostuję się. - Do widzenia. Nie mamy już o czym rozmawiać. Ja mówię o swoim, pan nadal swoje. Nie dojdziemy takim sposobem do porozumienia. Poza tym - spoglądam na zegarek - czas minął. A więc dziękuję bardzo.<br />
Mężczyzna wstaje z krzesła i chowa wszystkie rzeczy do swojej torby. Hmm.. Jak dla mnie to nie wygląda on na profesjonalnego dziennikarza. Czyżby jakiś tajniak? Trzeba będzie go sprawdzić.<br />
- Panie Blanc, dla jakiej gazety pan pracuje? - Pytam zaciekawiona. Spoglądam na niego surowszym wzrokiem i krzyżuję ręce na piersiach. Niech sobie nie myśli, że jestem jakąś idiotką.<br />
- Eee yy.. - Zaczyna się jąkać. Ha! I tu cię mam, Blanc!<br />
- Eee yy? Nie przypominam sobie, żeby istniała jakaś taka gazeta. </div>
<div>
- No bo ja ten.. Aktualnie szukam pracy. Mam nadzieję, że dzięki temu wywiadowi uda mi się dostać do jakiejś porządnej redakcji. </div>
<div>
- No dobrze. - Postanawiam dać mu za wygraną. I tak nic więcej z niego nie wyciągnę. Zajmą się tym moi ludzie.<br />
- Do widzenia. To był dla mnie zaszczyt, panno Castillo.<br />
- Do widzenia. - Odpowiadam lodowatym głosem.<br />
Kiedy mężczyzna wychodzi z mojego gabinetu, mam coraz więcej wątpliwości. To na pewno nie był dziennikarz. Pytanie w takim razie kim jest ta tajemnicza osoba.<br />
Spoglądam na zegarek. Mam jeszcze parę minut do spotkania. Postanawiam to wykorzystać w odpowiedni sposób. Wychodzę ze swojego gabinetu i podchodzę do biurka przy którym pracuje Annie, moja prawa ręka.<br />
- Noah Blanc. Sprawdź go. - Mówię w jej stronę. - Pilnie.<br />
- Oczywiście, panno Castillo. - Odpowiada praktycznie od razu.<br />
<br />
<br />
- Idziesz na dzisiejszą imprezę do Tracy? - Zadaje mi pytanie Ludmiła, kiedy spoglądam na swoje lustrzane odbicie. Granatowa sukienka od <i>Diora</i> idealnie pasuje do mojej sylwetki. Nada się dzisiaj perfekcyjnie na moje wyjście.<br />
- Tak. - Poprawiam szminką swoje czerwone usta. - A ty?<br />
- Zastanawiamy się z Federico. </div>
<div>
Ogh, pewnie McCain przekona jakoś Ludmiłę do tego, aby tam nie poszli. Znając go ma już jakieś plany co do magicznych piersi blondynki. Taki jest właśnie Federico. </div>
<div>
- W takim razie szanse na nasze spotkanie jest bardzo małe. - Poprawiam lewą ręką diamentowy naszyjnik. </div>
<div>
- Zobaczymy. A teraz powiedz mi coś... Tak szczerze. </div>
<div>
- Egh. - Wzdycham. - Co jest? Co mam ci powiedzieć? </div>
<div>
- Dlaczego z nim nie jesteś? Przecież on cię kocha. </div>
<div>
Leon, Leon i jeszcze raz Leon. Skąd Verdas nagle pojawił się w jej umyśle? Przecież Ferro zna doskonale okoliczności, w jakich się rozstaliśmy. Co, liczy teraz na to, że mu padnę w ramiona? Szczególnie kiedy Leon jest chory psychicznie i ma na moim punkcie świra? </div>
<div>
- Głupie pytanie. Sama wiesz, jak jest. On już nic dla mnie nie znaczy. </div>
<div>
- Violetta, prawda jest zupełnie inna. Ty nadal coś do niego czujesz, tylko próbujesz to wszystko ukryć przed samą sobą. No i po co? Co ci to daje? Masz satysfakcję z tego? Zależy ci na nim. </div>
<div>
- Lu. - Warczę. - Sama doskonale wiesz, co się wydarzyło i nie wyskakuj mi z takimi tekstami. A teraz przepraszam, śpieszę się. - Rozłączam się szybko, zanim blondynka coś doda. </div>
<div>
Chowam telefon do kopertówki i zastanawiam nad jej słowami. Zależy mi na nim? O nie... Owszem, może chciałabym, aby Leon wyzdrowiał, jednak tylko tego pragnę. Nie chcę już jego miłości, czułych pocałunków i tego wszystkiego. Po prostu nie chcę.<br />
<br />
<br /></div>
<div>
Zegarek wskazuje szóstą, kiedy jestem już na dole. Jadę w stronę pięćdziesiątej piątej alei, gdzie w luksusowym lokalu ma się odbyć przyjęcie Tracy. Moja przyjaciółka co rok je wystawia. Za każdym razem bawię się wspaniale. Cóż więcej dodać? Istnieje okazja, aby nacieszyć swoje oczy kobietami... W bieliznach projektu Tracy wyglądają nieziemsko. Blondynka doskonale wie, jak ukazać kobiece piękno, a przede wszystkim wyeksponować je w seksownym wydaniu. Dzięki temu ma miliony fanów na całym świecie. </div>
<div>
Nie mam pojęcia czemu, lecz w moim umyśle momentalnie pojawia się mój były - Christian Wayne. Myślę o nim i wspominam nasze szalone chwile. Jestem ciekawa, jak sobie radzi na odwyku. Mam nadzieje, że ludzie z <i>The Blue Camp</i> mu pomogli. To tak naprawdę świetny facet, tylko z chorą psychiką.<br />
W moim umyśle ponownie pojawia się imię Tracy. W czasach liceum przyjaźniłyśmy się, jednak nagła przeprowadzka brunetki do Paryża to wszystko zepsuła. Musiałyśmy zerwać kontakty, które próbowałyśmy ratować rozmowami przez <i>Skype'a</i>, jednak to nie to samo. Kiedy Ludmiła wyjechała do szkoły z internatem to właśnie Tracy zajęła jej miejsce. Obie się wspinałyśmy małymi kroczkami po szczeblach hierarchii <i>Constance Billard.</i><br />
Przypominam sobie nagle coś, co w mojej pamięci chyba utkwi na zawsze. Miałam mroczną przeszłość i zdaję sobie sprawę z tego, że moje przyszłe dzieci nie będą mogły o niej wiedzieć. No cóż, taka w końcu była dawna Violetta Castillo.<br />
<i>- Wielka szkoda, że już jutro wyjeżdżasz, Tracy. - Oznajmia Christian i upija łyk wody niegazowanej. Mi też jest przykro, w końcu moja przyjaciółka się przeprowadza do Europy.</i><br />
<i>- Wiem, ja też tego nie chcę. Jesteście dla mnie jak brat i siostra co ja bez was tam zrobię? Mam gdzieś to, że jadę tam, aby polepszyć swoje umiejętności w projektowaniu ubrań. Chcę zostać tutaj z wami.. Z dwójką moich najlepszych przyjaciół. - Wzdycha cicho. </i><br />
<i>- Najważniejsze jest to, że za jakiś czas się zobaczymy. Miejmy nadzieję, że to szybko nastąpi w przeciwnym wypadku będziemy rozpaczać z Christianem. </i><br />
<i>- Dokładnie. - Dodaje szatyn i bierze do ręki leżącą na podłodze listę życzeń obowiązkowych do spełnienia przed wyjazdem. Tracy przygotowała ją jakiś czas temu, jednak nic nam o tym nie powiedziała. Dopiero wczoraj poznałam z Christianem prawdę. - I tak już zrobiliśmy prawie wszystko z tej listy. Mamy nadzieję z Violettą, że na zawsze zapamiętasz nasz przepiękny Manhattan. </i><br />
<i>- Tak. - Tracy uśmiecha się lekko, dzięki czemu odsłania swoje perłowe zęby. - Będziemy się spotykać, zobaczycie. Nie przetrwam bez was. </i><br />
<i>- A my tym bardziej bez ciebie, Tracy. </i><br />
<i>- Dobra, to co robimy? Spełnicie moje ostatnie marzenie przed moim jutrzejszym wyjazdem? </i><br />
<i> Ostatnie marzenie. Trójkącik. Ze mną i Christianem. Czy my to zrobimy na prawdę? </i><br />
<i> Spoglądam kątem oka na szatyna, a on na mnie. Trójkącik. Będę musiała się pocałować ze swoim przyjacielem.. Dam radę? To dość trudne. </i><br />
<i> Tracy jutro wyjeżdża i chciałaby to zrobić a my jako jej najlepsi przyjaciele powinniśmy się na to zgodzić. To będzie dość szalona przygoda, jednak do odważnych świat należy, nie? </i><br />
<i>- Dobra. Zróbmy to. - Odzywam się i patrzę na blondynkę, która uśmiecha się słysząc to. </i><br />
<i>- Tak, zróbmy to. - Powtarza Christian i uśmiecha się lekko w moją stronę. </i><br />
<i>- Wy pierwsi. - Nakazuje nam blondynka. Patrzę na nią i cicho wzdycham. Przecież ona do jasnej cholery wie to, że szaleję za nim! Zrobiła to specjalnie, aby jakoś nas do siebie zbliżyć! </i><br />
<i>- No dobra. Zróbmy to. - Mówi Christian i kładzie rękę na moim policzku. Następnie przybliża się do mnie i składa dość namiętny pocałunek na moich wargach. </i><br />
- Panno Castillo. - Do rzeczywistości przywołuje mnie głos Toma. Patrzę na niego. Otworzył mi drzwi, a ja siedzę w środku, jak jakaś wariatka. - Wszystko w porządku?<br />
- Tak. - Odpowiadam i poprawiam szybko swoje włosy. Cicho wzdycham, kiedy patrzę na luksusowy budynek. Okej, czas pokazać światu, że królowa <i>Manhattanu</i> ma się dobrze.<br />
<br />
<br />
<i>Piątek.. Boże, jak długo czekałam na ten dzień i oto w końcu nadszedł! ;)</i><br />
<i>Szczerze? Jestem wykończona psychicznie tymi egzaminami... Niby tylko 3 dni, jednak to tak działa na człowieka, że masakra... Egh, teraz tylko byle do wakacji.. Jeszcze tak długo ;(((</i><br />
<i><br /></i>
<i>Mam jakąś wizję na najbliższe rozdziały, jednak muszę to sobie wszystko poukładać i napisać xD Postaram się opublikować najbliższy rozdział w piątek (o ile będzie odpowiednia liczba komentarzy :P) jednak jeżeli nie uda mi się to proszę was, nie miejcie mi tego za złe. Rozdział 36 to jest ostatni, jaki mam napisany... Mam w zapasie inne, jednak akcja w nich toczy się w zupełnie innym przedziale czasowym.. </i><br />
<i><br /></i>
<i>Egh, tak sobie dzisiaj myślę, że 2015 rok jest meega.. Tyle ciekawych filmów.. Po prostu cudownie! Najbardziej czekam na listopad - następna część Bonda *.* i ostatnia Igrzysk Śmierci :( Będzie mi trochę brakować Peety i Katniss. No cóż mam nadzieję, że reżyser postarał się i stworzył kolejne cudo wraz z tą niesamowitą obsadą ^^ </i><br />
<i><br /></i>
<i>JEJ, trochę długa ta notka jak dla mnie xDDD Lepiej już ją będę kończyć (i tak pewnie nikt tego nie czyta.. Albo może chociaż ktoś?) xD </i><br />
<i><br /></i>
<i>Czekam na wasze opinie, </i><br />
<i><br /></i>
<div style="text-align: center;">
<i><b>Rozdział 37 = min. 50 komentarzy</b></i></div>
<div style="text-align: center;">
<i><b><br /></b></i></div>
<div style="text-align: left;">
<i>xAdusiax </i></div>
</div>
</div>
xAdusiaxhttp://www.blogger.com/profile/14782680106866989445noreply@blogger.com71tag:blogger.com,1999:blog-7631823997645820454.post-83956316545421977912015-04-17T10:33:00.002-07:002015-04-17T10:33:46.826-07:00Rozdział 35: W czym tkwi problem?<div style="text-align: center;">
<i>Z dedykacją dla <b>Olivie</b></i></div>
<div style="text-align: center;">
<i><b><br /></b></i></div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjudJTdtW2UA5wStD3FYbO3PNzpY1pr7a8DYRCaXYObomWjuXyaNjn3xkrlGVRsB_QqdNfo4FXOGUE60b49pz0-8gqn3w_Dz8gvpMY2t8fFGMGIJxQANlqCmg2k74GJ45tn9ZmRc0lghs8c/s1600/36.gif" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjudJTdtW2UA5wStD3FYbO3PNzpY1pr7a8DYRCaXYObomWjuXyaNjn3xkrlGVRsB_QqdNfo4FXOGUE60b49pz0-8gqn3w_Dz8gvpMY2t8fFGMGIJxQANlqCmg2k74GJ45tn9ZmRc0lghs8c/s1600/36.gif" /></a></div>
<br />
<br />
- Chcę zobaczyć wszystkie modelki jutro o trzynastej. Nie obchodzi mnie to, że nie wszystkim pasuje. Te, które się nie zjawią, nie będą mogły wziąć udziału w naszym pokazie podczas <i>New York Fashion Week</i>. - Mówię, podczas gdy Annie wszystko to notuje w swoim notatniku.<br />
<div>
- Pani Castillo, nie jestem pewna, czy też... - Odzywa się, jednak jej przerywam. </div>
<div>
- Nie obchodzi mnie to. Miały do dyspozycji trzy różne terminy. Trzeba było sobie wybrać jeden z nich, a nie mnie olewać. Teraz to nie mój problem. Mam mnóstwo innych modelek, które z wielką godnością zastąpią te. - Spoglądam na nią po raz kolejny. - A teraz leć. Powiadom wszystkich o tym. </div>
<div>
- Dobrze. - Odpowiada szybko i zaczyna zbierać swoje rzeczy. Opuszcza mój gabinet w mgnieniu oka.<br />
<br />
<br />
<a name='more'></a><br /></div>
<div>
Zostaję sama. Spoglądam na zegarek. Jest jedenasta. Za chwilę powinien zjawić się tu Jamie. Cieszę się ze spotkania z nim. Mam jednak skrytą nadzieję, że udało mu się coś ustalić w sprawie Leóna. Pomimo tego, że relacje pomiędzy nami nie są najlepsze, zależy mi na tym, aby wrócił do zdrowia. </div>
<div>
Biorę do ręki swoją torebkę i opuszczam gabinet. </div>
<div>
- Powinnam wrócić do trzech godzin. - Rzucam w stronę Annie, która nie odrywając wzroku od swojego komputera, przytakuje głową. </div>
<div>
Wchodzę do windy. Zjeżdżam nią na sam parter. Kiedy wysiadam z niej, dostrzegam swojego chłopaka. Uśmiecham się delikatnie i podchodzę do niego. </div>
<div>
- Hej. - Mówię. Szatyn podnosi wzrok i spogląda na mnie błękitnymi oczami. - Możemy już iść. </div>
<div>
- Hej. - Przybliża się do mnie i całuje mnie w policzek. - Ślicznie wyglądasz. </div>
<div>
- Dzięki. - Mamroczę zarumieniona.</div>
<div>
Szatyn kładzie rękę na mojej talii. Kierujemy się w stronę wyjścia. </div>
<div>
- I co? Udało ci się coś ustalić? - Pytam zaciekawiona. </div>
<div>
- Powiem ci w samochodzie. - Odpowiada po opuszczeniu wieżowca. </div>
<div>
Kierujemy się w stronę czarnej limuzyny. Podchodzimy do niej, szatyn otwiera mi drzwi. Dziękuję mu delikatnym uśmiechem i wsiadam do środka. Chwilę później idzie w moje ślady. Zajmuje miejsce tuż obok mnie i splata nasze dłonie razem. Spoglądam na niego, starając się dowiedzieć czegokolwiek, jednak Jamie ma wzrok skupiony przed sobą. </div>
<div>
- Jedźmy, Bob. - Mówi do kierowcy. </div>
<div>
Przez pierwsze metry jedziemy w ciszy. Staram się sama to wszystko zrozumieć, jednak nie potrafię. O co chodzi? Dlaczego jest taki tajemniczy i o niczym mi nie mówi? </div>
<div>
- Jamie. - Przerywam nagle panującą ciszę. Mężczyzna spogląda na mnie z delikatnym uśmiechem. - Powiesz o co chodzi? </div>
<div>
- No dobrze. - Wzdycha i zaczyna bawić się moim pierścionkiem z rubinem, który w dalszym ciągu noszę na prawej ręce. - Znalazłem bardzo dobrego psychologa w <i>Nowym Jorku</i>. Ma świetne opinie, ponoć jest najlepszy. Rozmawiałem z nim i wstępnie opisałem tą całą sytuacje z Leónem. Niestety nie może nic zrobić, dopóki nie spotka się z moim bratem. - Wyznaje nagle. </div>
<div>
- A więc w czym tkwi problem? - Pytam zdezorientowana. Trzeba zaciągnąć Leóna do psychologa i to wszystko. </div>
<div>
- Problem polega na tym, że on nie chce pójść. Odmawia, odtrąca mnie... Nic. Pomyślałem sobie, że może ty... - Zaczyna mówić ciszej. - Że może tobie uda się go jakoś namówić. </div>
<div>
Namówić. Mam teraz iść i stanąć twarzą twarzą ze swoim byłym, który jest psychicznie chory i chce zrobić wszystko, aby do mnie wrócić? Boże. Prawda jest taka, że wszystko jak zawsze zależy ode mnie. Albo ja, albo będzie koniec Leóna Verdasa raz na zawsze. </div>
<div>
<br /></div>
<div>
<br /></div>
<div>
Limuzyna zatrzymuje się pod nowoczesną siłownią mieszczącą się na <i>Manhattanie</i>. Spoglądam jeszcze raz na swojego chłopaka, który uśmiecha się do mnie ciepło. Okej, będzie dobrze. Muszę tylko się skupić i nie dać plamy. </div>
<div>
- Skąd masz pewność, że León tam teraz jest? - Pytam nagle. </div>
<div>
- Dzisiaj jest piątek, godzina dwunasta. Według jego planu dnia, mój braciszek jest na siłowni. Zobaczysz, bez problemu go znajdziesz. W razie czego, dzwoń do mnie. - Wyjmuje z kieszeni swój czarny <i>IPhone</i>. </div>
<div>
- Okej. - Mruczę pod nosem i biorę do ręki torebkę. Wysiadam szybko z samochodu. </div>
<div>
- Powodzenia. - Słyszę tuż przed zamknięciem drzwi. </div>
<div>
Głośno wzdycham i kieruję się w stronę wejścia. Cały czas sobie w myślach powtarzam, że będzie dobrze i dam sobie radę. Uda mi się namówić Leóna na wizytę u psychologa, zachowam zimną krew i będę się starać nie ulegać jego urokowi. </div>
<div>
Wchodzę do środka. Od razu mój wzrok kieruje się w stronę grupki umięśnionych mężczyzn, stojących bez podkoszulków. Cholera. Każdy z nich ma dość dużo do zaoferowania, o mój Bo... Nie! </div>
<div>
Odwracam wzrok w drugą stronę. Dostrzegam młodą kobietę ubraną w czarną bluzkę i legginsy w tym samym kolorze. Swoje blond włosy związała z wysokiego kucyka. </div>
<div>
- Pomóc w czymś? - Pyta. </div>
<div>
- Przysłał mnie Jamie. - Od razu przechodzę do konkretów. </div>
<div>
Kobieta lekko przytakuje głową i coś szybko wpisuje w komputer. </div>
<div>
- Pierws<span style="font-family: Helvetica;"><span style="font-size: 14px;">z</span></span><span style="font-family: 'Helvetica Neue Light', HelveticaNeue-Light, helvetica, arial, sans-serif;">e piętro, trzecia sala po lewej stronie. </span></div>
<div>
<span style="font-family: 'Helvetica Neue Light', HelveticaNeue-Light, helvetica, arial, sans-serif;"> Dziękuję jej delikatnym uśmiechem i kieruję się w stronę windy, do której wchodzę. Trzecia sala po lewej stronie... Co on tam robi? </span></div>
<div>
<span style="font-family: 'Helvetica Neue Light', HelveticaNeue-Light, helvetica, arial, sans-serif;"> Drzwi nagle otwierają się. Wchodzę szybko do środka i naciskam odpowiedni guzik. Tą krótką chwilę spędzam w samotności. Mam czas na to, aby wszystko sobie dokładnie poukładać w głowie i obmyślić plan działania. </span></div>
<div>
<span style="font-family: 'Helvetica Neue Light', HelveticaNeue-Light, helvetica, arial, sans-serif;"> Wysiadam. Znajduję się chyba w strefie dla mężczyzn. Paru z nich podnoszą ciężary, inni jeszcze robią pompki... Ogólnie męski raj. Kobiety mogą nacieszyć swoje spojrzenia tak, jak przez krótką chwilę robię to ja. </span></div>
<div>
<span style="font-family: 'Helvetica Neue Light', HelveticaNeue-Light, helvetica, arial, sans-serif;"> Postanawiam im nie przerywać, tylko od razu kieruję się w odpowiednią stronę. Tam odnajduję trzecią salę. Tuż przed wejściem moje serce zaczyna szybciej bić. Znowu się zaczyna, ten urok Verdasów, który muszę tym razem pokonać. Cicho wzdycham. Dobra Castillo, dasz radę. </span><br />
<span style="font-family: 'Helvetica Neue Light', HelveticaNeue-Light, helvetica, arial, sans-serif;"> Kiedy jestem gotowa, wchodzę do środka.</span></div>
<div>
<span style="font-family: 'Helvetica Neue Light', HelveticaNeue-Light, helvetica, arial, sans-serif;"> Sala nie jest zbyt duża. Na samym środku zawieszony został worek treningowy, przed którym stoi On. Ma na sobie biały podkoszulek i czarne sportowe spodnie od<i> Adidasa</i>. Na rękach dostrzegam jego bokserskie rękawice, którymi co jakiś czas uderza w worek treningowy z wielką siłą. </span></div>
<div>
<span style="font-family: 'Helvetica Neue Light', HelveticaNeue-Light, helvetica, arial, sans-serif;"> Nigdy nie sądziłam, że zobaczę Leóna Verdasa podczas swojego treningu. Wielokrotnie próbowałam to sobie wyobrazić, jednak to nic w porównaniu z tym, co teraz widzę. Prawdziwy cud. </span></div>
<div>
<span style="font-family: 'Helvetica Neue Light', HelveticaNeue-Light, helvetica, arial, sans-serif;"> Robię parę kroków w jego stronę. Staram się zachować dystans, nie wiem co mu może w każdej chwili strzelić do głowy, muszę trzymać go na odległość. </span></div>
<div>
<span style="font-family: 'Helvetica Neue Light', HelveticaNeue-Light, helvetica, arial, sans-serif;">- León. - Mówię nagle pomiędzy jego uderzeniami. </span></div>
<div>
<span style="font-family: 'Helvetica Neue Light', HelveticaNeue-Light, helvetica, arial, sans-serif;"> Szatyn momentalnie słysząc mój głos przerywa i odwraca się w moją stronę. Widzę po nim, że jest zaskoczony moją obecnością tutaj. W sumie to ja też się sobie dziwię, że tutaj przylazłam. </span></div>
<div>
<span style="font-family: 'Helvetica Neue Light', HelveticaNeue-Light, helvetica, arial, sans-serif;">- Przyszłaś ze mną poćwiczyć? - Uśmiecha się chytrze. </span></div>
<div>
<span style="font-family: 'Helvetica Neue Light', HelveticaNeue-Light, helvetica, arial, sans-serif;"> Ściąga rękawice, które rzuca na podłogę i podchodzi do swojej torby, z której wyjmuje biały ręcznik. Ściera z nim spływający pot z czoła oraz okolic klatki piersiowej. </span></div>
<div>
<span style="font-family: 'Helvetica Neue Light', HelveticaNeue-Light, helvetica, arial, sans-serif;">- Nie. - Odpowiadam po chwili. - Przyszłam tutaj zupełnie z innego powodu. </span><br />
Nie odpowiada. Uśmiecha się łobuzersko. Odkłada na bok ręcznik. Obserwuję go uważnie, jak podchodzi worka treningowego i zaczyna uderzać w nie z większą siłą, tym bardziej bez rękawic bokserskich. Czy on już totalnie zwariował?<br />
- Ej. - Krzyczę z nadzieją, że przestanie.<br />
Niestety otrzymuję zupełnie odwrotny efekt. Verdas uderza w worek treningowy jeszcze mocniej.<br />
- Ej.<br />
Ponownie robię to samo, jednak moje wysiłki idą na nic. Ma mnie gdzieś. Dobrze Verdas, tak chcesz się bawić? Proszę bardzo.<br />
Podchodzę do niego - mimo tak naprawdę, że tego nie chcę - i w odpowiedniej chwili kładę swoją rękę na jego umięśnionym ramieniu. Szatyn czując mój dotyk na chwilę zamiera. Uspokaja się i odwraca po jakimś czasie w moją stronę.<br />
I znowu się zaczyna. Ja - bezbronna, bezsilna Violetta Castillo stawiam czoło przeciwko niemu - mężczyźnie, który ma dosłownie wszystko, oprócz kobiety.<br />
- Proszę. - Mówię spokojniejszym głosem.<br />
Spoglądam kątem oka na jego dłonie. Dostrzegam krew na knykciach. Czy mu to nie przeszkadza?<br />
- O co mnie prosisz? - Zadaje pytanie lodowatym głosem.<br />
Szybko zdejmuję swoją rękę z jego umięśnionego ramienia i krzyżuje je obie na piersiach. Muszę zachować trzeźwość. Muszę być czujna. Muszę być dawną Violettą Castillo.<br />
- Porozmawiaj ze mną i posłuchaj mnie chociaż.<br />
Szatyn uśmiecha się krzywo. Spogląda na mnie wzrokiem: <i>Ja? Z tobą? Chyba sobie ze mnie żartujesz. </i>Kładzie ręce na moich ramionach i przybliża się do mnie z łobuzerskim uśmiechem.<br />
- Nie możesz ze mną grać tak, jakby był twoją zwykłą zabawką. Koniec. Gra się skończyła. - Mówi.<br />
- Stop. - Odpycham go od siebie, kiedy jest niebezpiecznie blisko.<br />
Chwytam go za rękę i wskazuję na jego zakrwawione knykcie.<br />
- Dlaczego to robisz? - Pytam. - Dlaczego zadajesz sobie ból? To nie jest normalne, León. Potrzebujesz pomocy.<br />
- Nie potrzebuję niczyjej pomocy. - Warczy i wyrywa swoją rękę. - Przede wszystkim twojej.<br />
No i dostałam. Największy cios w serce, jaki mógł mi kiedykolwiek zadać. <i>Nie potrzebuję niczyjej pomocy. Przede wszystkim twojej.</i><br />
Obserwuję go uważnie, jak ponownie zakłada rękawice bokserskie na swoje zakrwawione dłonie. Podchodzi do worka i zaczyna w nie uderzać jeszcze większą siłą niż wcześniej. Jest źle, mogę śmiało powiedzie, że nawet i bardzo.<br />
- León. - Postanawiam dalej próbować i nie poddawać się.<br />
Szatyn nie przerywa swoich uderzeń. <i>Kurde, myśl Violka, myśl...</i><br />
- Proszę! - Krzyczę nagle. - Potrzebujesz pomocy, León. Potrzebujesz psychologa.<br />
Staję za workiem treningowym na przeciwko niego. Tak, jestem szalona. Ryzykuję własnym życiem. No cóż, może wtedy coś do niego dotrze.<br />
Chwytam za worek treningowy obiema rękami i trzymam go, podczas gdy on uderza w dalszym ciągu.<br />
- Proszę. - Kontynuuję z nadzieją, że mnie wysłucha. - Ten człowiek może ci pomóc. Nie odtrącaj tych, którym zależy na tobie i się martwią o ciebie.<br />
- Daruj sobie, a teraz idź stąd. - Mówi lodowatym głosem.<br />
- Proszę. - Mówię cichszym głosem bliska łez. Niech mnie posłucha i się spotka z tym gościem, on mu tylko pomoże, nie zaszkodzi jeszcze bardziej.<br />
León nagle przestaje uderzać w worek treningowy. Jego wzrok początkowo skupiony jest na nim, jednak po chwili przenosi go na mnie. To zimne, lodowate, nieprzyjemne spojrzenie Leóna Verdasa.<br />
- Chcemy ci tylko pomóc.<br />
- A ja nie potrzebuję waszej pomocy! - Podnosi głos.<br />
Kurde, jest jeszcze gorzej, niż myślałam.<br />
- Nie potrzebuję. - Powtarza. - Myślisz, że jeżeli teraz przyjdziesz do mnie i zaoferujesz mi pomoc, zgodzę się. Nie. Ty mi lepiej powiedz, dlaczego się związałaś z tym kretynem.<br />
Kretynem? Przecież to jego młodszy brat.<br />
- No czekam. - Dodaje wściekły po chwili, kiedy mu nie odpowiadam.<br />
Boże, dlaczego jestem z Jamiem? Ze względu na nazwisko? Czy może jednak go kocham? Raczej ta druga wersja. Nazwisko nie gra dla mnie ważnej roli.<br />
- Nie twoja sprawa. - Odpowiadam dosyć pewnym głosem.<br />
- W takim razie nie licz na to, że się spotkam z tym gościem. - Postanawia. Chwile później znowu zaczyna mnie ignorować i powraca do swojego treningu.<br />
No cóż, nie udało mi się. Wiem, że jakoś muszę mu pomóc. Pytanie tylko jak? Czas pokaże. Ja tak łatwo się nie poddam.<br />
<br />
<br />
<br />
<i>Wiem, jedno wielkie NIC... Tak na prawdę <u>tracę już chęci do pisania</u>... Wybaczcie mi, ale taka jest prawda. </i><br />
<i>Leóś wariat, Fiolka próbuje mu pomóc.. Czy coś z tego wyjdzie? I know, but you don't...</i><br />
<i><br /></i>
<i>W przyszłym tygodniu egzaminy... Ratunku :(((</i><br />
<i><br /></i>
<i>Czekam na wasze opinie, </i><br />
<i><br /></i>
<div style="text-align: center;">
<b><i>Rozdział 36 = min. 50 komentarzy </i></b></div>
<div style="text-align: center;">
<b><i><br /></i></b></div>
<div style="text-align: left;">
<i>xAdusiax</i></div>
</div>
xAdusiaxhttp://www.blogger.com/profile/14782680106866989445noreply@blogger.com53tag:blogger.com,1999:blog-7631823997645820454.post-60672277707890022932015-04-10T09:50:00.000-07:002015-04-10T09:50:05.255-07:00Rozdział 34: Królowa Manhattanu<div style="text-align: center;">
<i>Z dedykacją dla <b>Maybe no? </b></i></div>
<div style="text-align: center;">
<br /></div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjGn7esXRwdHoAdyrSSfQb5U4Xr2cde5LBxXNXN7f70c5u6t00CTMLd1ecvwJ8_AqR7BoEGup0U6Oafnpy4vfed04vrwmDPZ7f5BJ2Bxrv6VhtfoydVwGd0LHBZF2CYYWod7uhtYv1-luJx/s1600/34.gif" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjGn7esXRwdHoAdyrSSfQb5U4Xr2cde5LBxXNXN7f70c5u6t00CTMLd1ecvwJ8_AqR7BoEGup0U6Oafnpy4vfed04vrwmDPZ7f5BJ2Bxrv6VhtfoydVwGd0LHBZF2CYYWod7uhtYv1-luJx/s1600/34.gif" /></a></div>
<br />
<br />
- Aua. - Jęczę cicho z bólu, kiedy upadam na materac.<br />
Przymykam oczy i tłumię w sobie to nieprzyjemne uczucie. Otwieram je po chwili, kiedy dochodzę do siebie. Dostrzegam stojącego przede mną mojego chłopaka, który spogląda na mnie, podpierając się rękami o kolana.<br />
<div>
- Wszystko okej? - Pyta swoim aksamitnym głosem i wyciąga prawą rękę w moją stronę, którą chwytam bez chwili wahania. Stoję na dwóch nogach i cicho wzdycham. </div>
<div>
- Przepraszam. - Mówi, gładząc mnie po plecach. - Nie chciałem.</div>
<div>
- W porządku. - Odpowiadam krótko i uśmiecham się delikatnie. - Nadal tylko nie rozumiem po co ten cały cyrk.<br />
<br />
<br />
<a name='more'></a><br /></div>
<div>
- Przypominam ci, że mój starszy brat ma problemy psychiczne i może w każdej chwili się do ciebie zbliżyć i zrobić ci coś złego. Musisz wiedzieć, jak się obronić, kiedy w pobliżu nie będzie nikogo. - Powtarza swoje słowa wypowiedziane wcześniej po raz trzeci. - Ochrona wszędzie nie może z tobą chodzić. </div>
<div>
- W porządku. - Mruczę cicho. To proste. Kocha mnie i troszczy się o moje bezpieczeństwo. - Cieszę się, że jeszcze mam prywatność w toalecie. </div>
<div>
- To się za niedługo zmieni. Od poniedziałku zaczyna pracę Olivia. Powinna ci się spodobać. </div>
<div>
- Ogh, dzięki. - Burczę niezadowolona i krzyżuję ręce na piersiach. - O prywatności w kiblu mogę już zapomnieć. </div>
<div>
- Wybacz mi, troszczę się o ciebie. Muszę wiedzieć, czy pomimo mojej nieobecności obok, wszystko jest w porządku. </div>
<div>
- Okej, rozumiem to. - Oznajmiam po chwili. - Troszczysz się o mnie, co jest na prawdę słodkie. </div>
<div>
Dostrzegam pojawiający się uśmiech na jego twarzy. Mężczyzna przeczesuje włosy prawą ręką i robi krok w moją stronę. </div>
<div>
- Panno Castillo, czy próbuje pani ze mną filtrować? - Zadaje mi pytanie. </div>
<div>
- Ależ oczywiście, że tak. - Odpowiadam mu z Uśmiecham. - Zawsze i wszędzie. </div>
<div>
- Rozumiem to dwuznacznie. Nawet tu i teraz? - Kiwam twierdząco głową. - Dobra, wracajmy do treningu, to jest teraz najważniejsze. - Jego uśmiech momentalnie znika z twarzy. - Musisz pamiętać o nogach, to przez nie popełniasz błędy. </div>
<div>
- Pokażesz mi jeszcze raz? - Proszę go swoim uroczym głosem. Szatyn obdarza mnie swoim uśmiechem, po czym spełnia moją prośbę. </div>
<div>
- Teraz ty. - Mówi po skończeniu. - Pamiętaj o prawej nodze. </div>
<div>
Sama nie wiem tak naprawdę, dlaczego zgodziłam się na to wszystko. Owszem, Verdas jest niebezpieczny i to bardzo, ale czy aż tak, abym nie mogła dać sobie z nim rady? </div>
<div>
Momentalnie przed moimi oczami staje obraz z pościgu. Wtedy, kiedy to się zatrzymałam i León do mnie podszedł, wręcz przycisnął swoim ciałem do mojego ukochanego <i>Audi</i>. Byłam bezbronna. Nie wiedziałam, co miałam robić. Płakać, Krzyczeć, błagać o pomoc, czy może nic totalnie nie robić? Cholera... Chyba Jamie ma rację. To wszystko być może uratuje mi kiedyś życie.<br />
<br />
<br />
Spoglądam na stół przepełniony jedzeniem i cicho wzdycham. Mamy zjeść kolacje z jakąś osobą, jednak nie wiem, kim okaże się tym ten tajemniczy ktoś. Próbowałam wyciągnąć cokolwiek od moich rodziców, oraz Grace, jednak nic z tego. <i>Dowiesz się w swoim czasie</i>.<br />
Niezadowolona tym całym knuciem, przewracam oczami, kiedy do pomieszczenia wchodzi moja mama. Kobieta zajmuje obok mnie miejsce na sofie i obdarza mnie swoim delikatnym uśmiechem.<br />
- Zaprosiliście mojego chłopaka na kolacje, ale robicie z tego wielką tajemnicę, tak? - Próbuję jakoś wydobyć z niej prawdę.<br />
- Kochanie, zobaczysz.. Ta osoba powinna się zjawić w ciągu paru minut. - Odpowiada. - Co to za mina? Masz się uśmiechać.<br />
- Miałam spędzić romantyczny wieczór z moim chłopakiem, a ty to wszystko przesunęłaś z powodu jakiejś kolacji.<br />
- Narzekasz... Zobaczysz, będzie dobrze.<br />
- Ta. - Mruczę pod nosem i wstaję z sofy.<br />
- Dobry wieczór. - Słyszymy nagle podniecony głos Grace. <br />
Spoglądam na swoją mamę, która podchodzi do mnie z uśmiechem.<br />
- Chyba przyszedł już nasz gość. - Mówi ciszej i popycha mnie w stronę korytarza.<br />
- Świetnie. Chcę już mieć to za sobą. Szybciej się zacznie, szybciej skończy i będę miała jeszcze szansę na to, aby spotkać się z moim chłopakiem. - Chowam telefon do kieszeni w mojej spódnicy. - No już, już.. - Burczę niezadowolona i wchodzę do korytarza.<br />
Robi mi się słabo na widok naszego gościa. Znowu mam nieprzyjemność stanąć twarzą w twarz z Leónem Verdasem, którego chcę się pozbyć ze swojego życia raz na zawsze.<br />
Na mój widok szatyn uśmiecha się delikatnie i dostrzegam w jego oczach błysk. Przerażona tym, co roi się w tej jego chorej głowie, przełykam ślinę dość głośno i spoglądam na swoją mamę groźnym wzrokiem. Jestem krótko mówiąc wkurwiona!<br />
- Witaj, León. - Z szerokim uśmiechem wita go mój tata, a zaraz po nim moja mama.<br />
Szatyn uśmiecha się w ich stronę, po czym całuje moją mamę w zewnętrzną część dłoni. Fu mamo, na serio?! Nie mogę w to uwierzyć, kiedy widzę, jak delikatne rumieńce pojawiają się a jej twarzy. Boże, co tu się dzieje.. Rodzina wariatów.<br />
- Chodźmy już wszyscy do stołu. - Proponuje nagle mój tata.<br />
- Dobrze, zaraz dołączę. Muszę tylko szybko odpisać na SMS-a mojej pracownicy i zaraz przyjdę.<br />
- W takim razie czekamy w jadalni. - Podsumowuje mój tata. Kładzie rękę na talii mojej mamy i oboje znikają.<br />
Przystępuję z nogi na nogę, denerwując się coraz bardziej tym, jak na mnie patrzy. Pomimo tego, że stoi ode mnie oddalony o parę metrów, czuję to napięcie pomiędzy nami. To takie dziwne...<br />
Szatyn robi krok w moją stronę sprawiając, że moje serce od razu momentalnie szybciej zaczyna bić.<br />
<i> Dobra Castillo, jakby co, to umiesz skopać mu tyłek. W końcu Jamie cię nauczył.</i> - Mówi mi moja podświadomość. Nie mogę się bać, przecież nic mi takiego nie zrobi.<br />
- Witaj, maleńka. - Mówi, kiedy staje na przeciwko mnie, a ja zahipnotyzowana jego urokiem, stoję w miejscu, jak jakaś totalna idiotka. - Znowu się widzimy, nie?<br />
- Nie wiem, dlaczego cię tu zaprosili, nie obchodzi mnie to. Dla mnie nie istniejesz.<br />
- Uwielbiam to, kiedy panna Castillo pokazuje swoje pazurki. Stara się wtedy udowodnić to, jaka jest niezwykle dzielna i nie do pokonania.<br />
- Świetnie. - Syczę i gryzę się w język.<br />
- Kochanie, powinnaś mi dziękować za to, że zgodziłem się wystąpić w tej sesji zdjęciowej. Przez mój wizerunek zarobisz miliony. - Krzyżuję ręce na piersiach i spoglądam na niego poważniejszym wzrokiem.<br />
- Czego do jasnej cholery tutaj szukasz?<br />
- Maleńka, nie złość się. Chcę być blisko ciebie, to wszystko.<br />
- Świetnie, zaraz zwymiotuję. - Mruczę ciszej i omijam go, po czym wchodzę do jadalni. </div>
<div>
Wzrok wszystkich znajdujących się w pomieszczeniu, od razu wędruje w moim kierunku. Bez słowa zajmuję miejsce przy stole. Wiem, że to nie ładnie, ale mam to gdzieś. </div>
<div>
- Siadajmy już do stołu. - Mówi mój tata do Leóna, który właśnie zjawia się w pomieszczeniu. Szatyn chowa telefon do kieszeni i uśmiecha się delikatnie. - León, wybieraj miejsce. - Wskazuje na krzesła. </div>
<div>
<i> Proszę, nie siadaj na przeciwko mnie, proszę...</i> - Modli się moja podświadomość. </div>
<div>
Jak na nieszczęście, Verdas zajmuje miejsce tuż na przeciwko mnie. Niezadowolona odwracam wzrok w drugą stronę i ignoruję jego spojrzenie. </div>
<div>
Obok mnie miejsce zajmuje mój tata, zaś obok Verdasa moja mama. Wznosimy kieliszki do góry napełnione wytrawnym czerwonym winem i stukamy się nimi po kolei, po czym upijamy łyk. </div>
<div>
Czuję na sobie wręcz palący wzrok Verdasa na sobie. Cholera... Przestań, bo zaraz normalnie zwariuje. Wiem, że robi to specjalnie, aby mnie jeszcze bardziej sprowokować, ale niech lepiej przestanie. Mam dosyć tego jego pajacowania. </div>
<div>
- Jak tam sobie radzisz, León? - Pyta się moja mama. Spoglądam na nią, po czym przenoszę wzrok na szatyna. </div>
<div>
- Dobrze, chociaż bywało lepiej. - Odpowiada i lewą ręką poluźnia krawat.</div>
<div>
Denerwuje się, więc odwracam wzrok w drugą stronę. Spoglądam na mojego tatę, który z niepokojem patrzy na niego. </div>
<div>
- Przykro nam z powodu tego, co ostatnio się wydarzyło. Mamy nadzieję, że to wszystko zakończy się w jak najbliższym czasie. - Mówi. - Pewnie bardzo się przejmujesz tym wszystkim. </div>
<div>
- Mam najlepszego prawnika, jestem spokojny o rozwój wydarzeń. Jedno jest pewne, nie będę siedzieć. W grę wchodzi kwota odszkodowania, którą będę musiał zapłacić. </div>
<div>
- Wiesz chociaż ile? </div>
<div>
- W sumie pięćset tysięcy. - Mruczy niezbyt zadowolony. - To dość duża kwota, lecz dla mnie nie stanowi ona problemu. Zapłacę każdą sumę, aby to wszystko zakończyć. </div>
<div>
Odezwać się, czy nie? Powinnam trzymać język za zębami, czy jednak zrobić mu na złość i zacząć komentować?</div>
<div>
- A powiedz, kiedy to wszystko się stało? - Tym razem pytanie zadaje moja mama. Jestem ciekawa tego, co teraz odpowie. Od jakiego czasu je macał? </div>
<div>
- Natalię i Ericę znam już dłuższy czas. Incydent miał miejsce, kiedy byłem jeszcze głupim, nastoletnim chłopcem, albowiem miałem osiemnaście lat. Nie wiem, dlaczego czekały aż tak długo z tym, sam się nad tym zastanawiam. </div>
<div>
- Może nie były w stanie stawić czoła przeciwko Leónowi Verdasowi. - Mówię nagle. Nie mogę się przed tym powstrzymać. - W końcu nie każdy ma aż taką odwagę, aby wyznać drugiej osobie to, co o niej myśli. Prawda, León? - Wzrok moich rodziców skupia się na nim. Uśmiecham się chytrze do Verdasa, który stara się zachować dobrą minę do złej gry. </div>
<div>
<i> O nie kochanie, nie tym razem</i>. - Mówi mi moja podświadomość. </div>
<div>
- Nie... Nie rozumiem. - Odpowiada nagle i po raz kolejny poluźnia węzeł. </div>
<div>
- Chodzi o to, że nie każdy jest w stanie stawić tobie czoła, León. Te kobiety pewnie przez lata przeżywały to, co im zrobiłeś. Co za kretyn w końcu obmacuje swoje pracownice? Tylko ty. I tak nie pójdziesz siedzieć, bo masz za dużo forsy, najlepszego prawnika i najbardziej wpływowych znajomych w Stanach. Praktycznie każdy twój przeciwnik jest bez szans. Dokładnie tak samo było podczas rewolucji francuskiej. Niby trzy grupy społeczne, jednak wynik głosowania zawsze był w stosunku 2:1. Tak jest i teraz. </div>
<div>
Czuję na swoim kolanie ucisk ręki swojego taty. Mam się uspokoić, widocznie za dużo powiedziałam. Jestem nawet zadowolona. Miałam okazje wypowiedzieć się na temat i to zrobiłam. </div>
<div>
- Najważniejsze jest to León, abyś pamiętał, że zawsze możesz na nas liczyć. - Mówi mój tata. </div>
<div>
Serio? Przecież ma swoją własną rodzinę, nie potrzebuje jeszcze nas. </div>
<div>
- Dziękuję. - Odpowiada po chwili niezwykle zrelaksowany oraz uspokojony. </div>
<div>
<br /></div>
<div>
<br /></div>
<div>
Po zjedzonej kolacji, wszyscy przechodzimy do salonu, gdzie siadamy na sofach. Jak na złość miejsce obok mnie zajmuje Verdas. Cicho wzdycham i wywracam oczami. Robi to specjalnie, aby mnie jeszcze bardziej wyprowadzić z równowagi. </div>
<div>
- Nie martw się, Leónie. Wszystko będzie dobrze. Możesz liczyć na nas wszystkich. Zawsze. - Oznajmia moja mama. - Nawet na Violettę. </div>
<div>
Spoglądam na nią swoim wściekłem wzrokiem. Dlaczego ona musi podejmować za mnie decyzje? Czy to tak trudno pojąć, że pomiędzy mną a Leónem wszystko zostało skończone na zawsze? </div>
<div>
- No co? - Pyta zdezorientowana. </div>
<div>
- Możesz nie odpowiadać za mnie? Byłabym wdzięczna. - Odpowiadam wściekła i cicho wzdycham. - Sama potrafię wyrazić swoją opinię na dany temat i nie potrzebuję adwokata. </div>
<div>
- Niech León wie, że może uzyskać wsparcie od nas. To bardzo ważne. </div>
<div>
- Świetnie. - Mówię z udawanym uśmiechem. Spoglądam na Verdasa, którego wzrok momentalnie wędruje na mnie. - Niech León wie, że zawsze mu pomożemy. Na przyjaciół powinno się polegać w trudnych sytuacjach.<br />
- Dokładnie Violu. - Komentuje mój tata, który przenosi wzrok na swoją żonę. - Możemy chwilkę porozmawiać? Pilna sprawa.<br />
- Tak, jasne. Zaraz do was wrócimy.<br />
Oboje wstają z sofy i momentalnie opuszczają salon, dzięki czemu zostawiają mnie z tym palantem. Nawet się do mnie nie odzywaj. Milcz! Niestety jednak Pan szalony zadek nigdy nie słucha:<br />
- Czytałaś ostatnio gazety? - Pyta.<br />
To takie dziwne. Jakąś godzinę temu zachowywał się względem mnie jak jakiś chory psychicznie człowiek a teraz? Normalna przyjacielska pogawędka?<br />
- Nie. - Odpowiadam praktycznie od razu bez spoglądania na niego. - A co? Coś się stało?<br />
- Nic. Po prostu prasa rozpisuje się na temat twojego powrotu. - Mruczy ciszej, a ja spoglądam na niego.<br />
W sumie to ma rację. Odkąd wróciłam na <i>Manhattan</i> nie pojawiłam się na żadnej imprezie. Nikt nic nie wie o mnie, tylko jakieś tam paparazzi gnębiące mnie na ulicach. Czas to zmienić. Powinnam pojawić się na najbliższej imprezie, którą organizuje Tracy. To będzie doskonały powrót na swoje miejsce.<br />
- Spokojnie. Królowa <i>Manhattanu</i> wróci na swoje miejsce. W wielkim stylu. - Odpowiadam tajemniczym głosem. Czas zacząć poszukiwania odpowiedniej kreacji na ten wyjątkowy wieczór.<br />
<br />
<br />
<i>Piątek 10 kwietnia.. Obiecałam no i jest xD<br />Może trochę słaby, ale tak jakoś planowałam, aby był xD </i><br />
<i>Mówiłam, że Leósiek nie odpuści... Jego psychiczna wersja będzie jeszcze przez jakiś czas gnębić Fiolkę </i><br />
<i><br /></i>
<i>Rozdział pojawia się dopiero teraz.. Przepraszam, że może trochę późno, ale wczoraj na WF doznałam nieprzyjemnej kontuzji.. Od wczoraj oficjalnie nienawidzę koszykówki (przepraszam, jeżeli uraziłam fanów tej dyscypliny ;)) ) </i><br />
<i><br /></i>
<i>Fiolka powróci.. Czy uda się to jej? </i><br />
<i><br /></i>
<div style="text-align: center;">
<i><b>Rozdział 35 = min. 50 komentarzy</b></i></div>
<div style="text-align: center;">
<i><br /></i></div>
<div style="text-align: left;">
<i>xAdusiax </i></div>
</div>
<div>
<br /></div>
xAdusiaxhttp://www.blogger.com/profile/14782680106866989445noreply@blogger.com52tag:blogger.com,1999:blog-7631823997645820454.post-63020322073189544692015-04-02T02:36:00.000-07:002015-04-02T02:36:01.237-07:00Rozdział 33: Wszystko będzie dobrze<div style="text-align: center;">
<i>Z dedykacją dla</i> <b><i>Phinesis </i></b></div>
<div style="text-align: center;">
<br /></div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgirEDBKY50pYYVibTNiszVpjT0yFCFI6nGJgOH9bnTdYDngJVwUabTR42Xyu9waxNSHYHptp0eMG6wG8gAD-A5HzVzp1zonK8Aj8CPm3Yy0_h8_MiBmWUW7OWm6L1Gg8X3yyAP-MPJrdk6/s1600/33.gif" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgirEDBKY50pYYVibTNiszVpjT0yFCFI6nGJgOH9bnTdYDngJVwUabTR42Xyu9waxNSHYHptp0eMG6wG8gAD-A5HzVzp1zonK8Aj8CPm3Yy0_h8_MiBmWUW7OWm6L1Gg8X3yyAP-MPJrdk6/s1600/33.gif" height="140" width="320" /></a></div>
<br />
<br />
Wpatruję się w niego i wyciągniętą dłoń w moją stronę przez dłuższy czas. Co mam zrobić? Zgodzić się i starać odbudować nasz związek, czy jednak dać sobie spokój? Cholera, nie wiem. Jestem załamana zaistniałą sytuacją. León oczekuje ode mnie, że podejmę bardzo ważną decyzje w ciągu pięciu sekund.<br />
<div>
Zranił mnie już wielokrotnie, nie mam zamiaru przechodzić przez to po raz kolejny. Związki nie są dla niego, skoro nie potrafi wytrzymać z jedną kobietą i się ustatkować. </div>
<div>
- Obawiam się, że już nic nie możemy zrobić. - Mówię nagle. - Nie potrafisz się ustatkować, masz problemy z psychiką.... Nie. Nie chcę mieć faceta, który po kłótni biegnie do innej i zaciąga ja do łóżka. Sorry, ale to nie dla mnie. To cierpienie, ból... - Przerywa mi.<br />
<br />
<br />
<a name='more'></a><br /></div>
<div>
- Byłem dupkiem. </div>
<div>
- Nie będę cię oszukiwać, muszę się zgodzić z tymi słowami. León, ty zasługujesz na kobietę, która zaakceptuje to, jaki jesteś. Że nie umiesz się ustatkować i wiele innych twoich minusów. </div>
<div>
- Nikt nie jest doskonały, panno Castillo. - Mówi swoim lodowatym głosem, który mnie odpycha od siebie. </div>
<div>
To teraz jesteśmy w relacjach pan i pani? </div>
<div>
- A czy ja powiedziałam, że jestem perfekcyjna? Nie. I proszę nie przekręcać moich słów. - Burczę niezadowolona i krzyżuję ręce na piersiach, po czym wstaję z krzesła. - I proszę również zostawić mnie na reszcie w spokoju. Nie dzwonić, nie śledzić, po prostu zostawić w spokoju. Po prostu najlepszym sposobem będzie udawanie, tego że nigdy się nie spotkaliśmy. Wybacz mi, ale to jest najlepsze rozwiązanie. Ty będziesz mógł powrócić do pieprzenia dziwek, a mi może uda znaleźć jakiegoś fajnego chłopaka. </div>
<div>
Biorę do ręki swoją torebkę i po raz ostatni spoglądam w te jego piękne szmaragdowe oczy, w których widzę ból. </div>
<div>
- Cześć. - Mówię na pożegnanie i zaczynam kierować się w stronę wyjścia z lokalu. </div>
<div>
Co miałam mu innego powiedzieć? Złamał mi serce. Nie jestem w stanie mu wybaczyć. </div>
<div>
<div>
<div>
<br /></div>
</div>
</div>
<div>
<br /></div>
<div>
Stoję przed dużym luksusowym wieżowcu, w którym umówiłam się z Jamiem. Ostatnio spędzamy więcej ze sobą czasu, z czego jestem zadowolona. Lubię go, ma w sobie ,,to coś".</div>
<div>
Dostrzegam go nagle, jak stoi ubrany w granatową marynarkę, spodnie w tym samym kolorze oraz białą lnianą koszulą z krawatem w podobnym odcieniu. Uśmiechem się i kieruję w jego stronę. </div>
<div>
- Hej. - Mówię pierwsza.<br />
Szatyn spogląda na mnie i uśmiecha się uwodzicielsko.</div>
<div>
- Hej. - Odpowiada, po czym szybko chowa swojego <i>IPhone'a </i>do kieszeni. - Chodźmy.<br />
Wyciąga w moją stronę rękę, którą ja po chwili obejmuję swoją. Oboje obdarzamy się uśmiechem i wchodzimy do środka. </div>
<div>
Mijamy portiera, który wita nas z szerokim uśmiechem i skinięciem głowy, po czym kierujemy się w stronę windy. Czekamy parę sekund. Kiedy drzwi otwierają się, wchodzimy do środka. Dostrzegam, jak szatyn naciska guzik z cyfrą czterdzieści. Drzwi szybko zamykają się, a my zaczynamy jechać do góry. </div>
<div>
- Przypomina mi się nasze pierwsze spotkanie. - Przerywa nagle Verdas panującą ciszę.<br />
Spoglądam na niego i uśmiecham się delikatnie, kiedy przypominam sobie to, jak mi pomógł wtedy przedostać się przez barierki. </div>
<div>
- Jeszcze raz dzięki za pomoc. - Odpowiadam. </div>
<div>
- Nie ma za co. - Uśmiecha się. - Potem weszliśmy do windy. </div>
<div>
- Tak, było w niej mnóstwo kobiet, które patrzyły na ciebie z wielkim pożądaniem. </div>
<div>
- Mam to gdzieś. - Oznajmia krótko. Kładzie na podłodze swoją teczkę i robi krok w moją stronę. - Kiedy zostaliśmy już sami, marzyłem o tym, aby zrobić jedną rzecz. </div>
<div>
O rany. Przełykam głośno ślinę. Nie wiem, co ma na myśli. </div>
<div>
- Co? - Pytam po chwili, kiedy mój głos choć trochę się uspokaja. </div>
<div>
- To. - Odpowiada i wpija się nagle w moje usta. </div>
<div>
Momentalnie upuszczam zaskoczona tym rozwojem akcji torebkę na podłogę. Jamie przygniata mnie swoim umięśnionym ciałem do ściany i przetrzymuje ręce powyżej mojej głowy. Rany, ale on wspaniale całuje. Nie wiem, czy to każdy Verdas ma tak miękkie usta i świetnie całujące, czy to tylko moje widzi mi się? </div>
<div>
Odwzajemniam pocałunek, cicho pojękując wcześniej. Szczerze? Jestem zadowolona, że mnie pocałował. Kto wie, może powstanie nowy związek?</div>
<div>
Odrywamy się po dłuższej chwili od siebie i spoglądamy w swoją stronę. Żadne z nas się nie odzywa, słychać tylko oddechy w nierównym tempie. </div>
<div>
Te jego wargi są genialne. Mam ochotę ponownie złączyć je ze swoimi i całować przez wiele godzin. </div>
<div>
Winda nagle zatrzymuje się na odpowiednim piętrze. Drzwi otwierają się i wychodzimy z niej, nadal w milczeniu. Oboje chyba jesteśmy zawstydzeni tą całą zaistniałą sytuacją. Jamie i ja... Któż by pomyślał? </div>
<div>
Wnętrze jego apartamentu jest bardzo podobne do Leóna. W środku dominują jasne kolory, które świetnie komponują się z nowoczesnym wyglądem wnętrz. Jedyną różnicą, jaką dostrzegam, jest wiszący obraz w przed pokoju. </div>
<div>
Zawstydzona spoglądam na dół, po czym przenoszę głowę i spoglądam na szatyna. Jamie przygląda mi się swoimi błękitnymi oczami. Kiedy powraca do rzeczywistości, odstawia teczkę na podłogę i wyciąga w moją stronę rękę, którą ujmuję. </div>
<div>
W salonie rozsiadam się wygodnie na sofie, kładąc obok siebie swoją torebkę. Odgarniam niesforny kosmyk włosów za ucho i mój wzrok wędruje na niego. </div>
<div>
- Coś do picia? - Pyta nagle. </div>
<div>
- Z chęcią. - Odpowiadam krótko. </div>
<div>
- Jakieś specjalne życzenia? </div>
<div>
- <i>Brandy</i>, <i>Martini</i>, albo szkocka. - Wymieniam mu swoje trzy ulubione napoje alkoholowe, które zawsze mnie wspomagają w gorszych dniach. </div>
<div>
- W takim razie zaraz wrócę. - Dodaje, po czym znika. </div>
<div>
Przez jakiś czas jestem sama, lecz nie za długo. Jamie wraca do salonu po paru chwilach, trzymając w rękach dwa kieliszki oraz butelkę szkockiej. Na szklanym stoliku kładzie wszystkie rzeczy, po czym zajmuje miejsce tuż obok mnie. Nalewa do jednego z kieliszków alkohol, po czym podaje mi go. </div>
<div>
- Dzięki. - Mówię z delikatnym uśmiechem i rumieńcami na twarzy. </div>
<div>
- Spoko. - Odpowiada, kiedy do drugiego kieliszka nalewa szkocką. - Ostatnio miałem możliwość odwiedzenia Leóna w jego mieszkaniu. </div>
<div>
Cicho wzdycham, bo doskonale wiem, że ten temat będzie dla mnie trudny. Upijam szybko łyk i spoglądam na Verdasa.</div>
<div>
- Na serio? - Pytam zaciekawiona i coś ciekawego znalazłeś? </div>
<div>
- Możliwe. - Odkłada butelkę na szklany stolik, po czym obejmuje mnie ramieniem. - Widziałem różne dziwaczne rzeczy. - Pociąga łyk. </div>
<div>
- Na przykład? - Pytam zaciekawiona. </div>
<div>
- Dzięki uprzejmości pani Rose, mogłem wejść do środka każdego pokoju znajdującego się w jego apartamencie. Na szczęście mojego starszego brata nie było wtedy w domu, więc miałem swobodę poruszania się. - Ponownie przybliża szklankę i upija łyk. </div>
<div>
- I co, zauważyłeś coś niepokojącego?<br />
Szatyn przytakuje. </div>
<div>
- Byłem w szoku. </div>
<div>
O cholera, co tak takiego znajdowało się? </div>
<div>
- W jego gabinecie dużo się zmieniło... - Zaczyna nagle mówić i spogląda na mnie. - Nie denerwuj się, okej? Jeżeli wpadniesz w szał, będę zmuszony do tego, aby cię uspokoić. - Ostrzega mnie. </div>
<div>
Zdenerwowana szybko przytakuję głową i słucham jego opowieści. Co tam do jasnej cholery jest? </div>
<div>
- W środku jest masa twoich zdjęć... - Wyznaje nagle. - Kiedy śpisz, kiedy idziesz ulicą, kiedy biegasz, kiedy jesteś na gali i i tak dalej... </div>
<div>
O cholera, to na prawdę jakiś totalny psychol! Wpadł w furię. </div>
<div>
- Ogólnie masa twoich zdjęć. - Kontynuuje po chwili. - Pytałem się mojego dobrego znajomego, który z wykształcenia jest psychologiem i powiedział mi, że León ma problemy psychiczne, co już doskonale wiemy. On będzie dążyć do tego, aby być praktycznie przez cały czas przy tobie. Chronić, nigdzie nie puszczać, abyś krótko mówiąc była tylko jego. Coś takiego, jakby miał świra na twoim punkcie. </div>
<div>
- Cholera. - Szepczę i upijam łyk. </div>
<div>
- Nie martw się, będzie dobrze. - Całuje mnie w policzek i dodaje tym sposobem otuchy. </div>
<div>
- Ten pocałunek... - Zaczynam mówić po jakimś czasie. - On tak na serio? Bo ja już nic nie wiem. </div>
<div>
Jamie chwyta za mój podbródek i przekręca w swoją stronę, aby widzieć moją twarz. Uśmiecha się delikatnie. </div>
<div>
- A chciałabyś? - Zadaje mi pytanie tym swoim uwodzicielskim, wręcz podniecającym głosem. </div>
<div>
- Może... - Odpowiadam tajemniczym głosem. </div>
<div>
Kurcze, sama do końca nie wiem. Chciałabym spróbować czegoś nowego, czym może okazać się być Jamie Verdas. Przyznam szczerze, że od zawsze mi się podobał, jednak nie miałam takiej odwagi, aby mu o tym powiedzieć, spoglądając w jego błękitne oczy. Poza tym wtedy jeszcze był pan mroczny, który teraz ma problemy ze sobą i swoją chorą psychiką. </div>
<div>
- W porządku. - Odpowiadam po chwili. </div>
<div>
- W takim razie ja też jestem za. - Mruczy i przybliża się do moich warg. Całuje je z namiętnością. </div>
<div>
<br /></div>
<div>
<br /></div>
<div>
Dwie godziny później, oboje leżymy w swoich objęciach na jego sofie. Pomiędzy nami zapanowała cisza, która trwa już przez dłuższy czas. </div>
<div>
Myślami jestem skoncentrowana przy Leónie. Jestem ciekawa, czy istnieje jakikolwiek sposób na to, aby mu pomoc powrócić do zdrowia. Pomimo tego wszystkiego zależy mi na nim. Niech będzie szczęśliwy z inną, ale zdrowy. Zdrowie jest najważniejsze, przede wszystkim, jeżeli ma się problemy psychiczne. </div>
<div>
Spoglądam na szatyna, który w dalszym ciągu gładzi mnie po plecach. Mężczyzna uśmiecha się delikatnie i przypatruję się pytającym spojrzeniem. </div>
<div>
- Jest jakiś sposób na to, aby León powrócił do zdrowia? Ten twój znajomy wie, jak możemy mu pomóc? - Pytam. </div>
<div>
- Póki co jeszcze nie. To dziewiczy teren, musi się z nim zapoznać. Kiedy dowiem się czegokolwiek od niego, powiem ci. Nie martw się. </div>
<div>
W ramach podziękowania, Uśmiecham się delikatnie w jego stronę i ponownie wtulam w jego umięśniony tors, który znajduje się pod białą lnianą koszulą. </div>
<div>
- Wszystko będzie dobrze, obiecuję. - Mówi i ponownie jego dłoń zaczyna mnie gładzić po plecach.<br />
Wszystko będzie dobrze? Mam taką nadzieję.<br />
<br />
<br />
<br />
<i>Zgodnie z obietnicą rozdział w Wielki Czwartek tuż przed moim wyjazdem do rodziny. </i><br />
<i>Przede wszystkim dziękuję za tak dużą liczbę komentarzy pod 32 ;) Fajnie by było, aby tak każdy zostawiał po sobie ślad :DD</i><br />
<i><br /></i>
<i>Dobra, co dzisiaj? Violetta mówi Leónowi, że nie chce z nim być (uprzedzałam, że to będzie trwać dość długo), Jamie pomaga naszej Castillo w ustaleniu prawdy. Tak, oboje teraz będą ze sobą razem.. Pytanie jak długo? Nie zdradzę ;)</i><br />
<i><br /></i>
<i>Aha -> Jamie to dobry brat Leóna, jemu zależy na tym, aby León był znowu tym samym starszym bratem, co wcześniej ;)</i><br />
<i><br /></i>
<i>Dobra, kończę xD</i><br />
<i><br /></i>
<div style="text-align: center;">
<i><b>Rozdział 34 (10.04.15r.) -> min. 50 komentarzy</b></i></div>
<div style="text-align: center;">
<i><b><br /></b></i></div>
<div style="text-align: left;">
<i>xAdusiax</i></div>
</div>
xAdusiaxhttp://www.blogger.com/profile/14782680106866989445noreply@blogger.com63tag:blogger.com,1999:blog-7631823997645820454.post-34948790396762003572015-03-27T12:40:00.000-07:002015-03-27T12:40:04.547-07:00Rozdział 32: Boisz się mnie? <br />
<div style="text-align: center;">
<i>Z dedykacją dla <b>Oliwii Blanco </b></i></div>
<div style="text-align: center;">
<i><b><br /></b></i></div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgfgRYx1PMKu1S7Ta0c60i3_4lI6LlrHTk9vk0JrseBlOnoaY2pgQIlY8v5mX3f8ZzrGoZxykaeKK_hsiS7fGRgG56t3rJDdfXyxNjoU2rJqKpQ4ndzkmsVFz0Jixw83oSJoXkagbFmqaug/s1600/33.gif" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgfgRYx1PMKu1S7Ta0c60i3_4lI6LlrHTk9vk0JrseBlOnoaY2pgQIlY8v5mX3f8ZzrGoZxykaeKK_hsiS7fGRgG56t3rJDdfXyxNjoU2rJqKpQ4ndzkmsVFz0Jixw83oSJoXkagbFmqaug/s1600/33.gif" height="200" width="200" /></a></div>
<br />
<br />
Wspaniale jest być atrakcyjną kobietą dla innych mężczyzn. Uwielbiam to, kiedy przechodzę ulicami słonecznego <i>Manhattanu</i> i czuję, jak faceci spoglądają na mnie. Niektórzy z większym pożądaniem, inni z mniejszym... I tak to lubię, kiedy odpowiadam im swoim uroczym uśmiechem, albo czasami ignoruję ich sztuczki uwodzenia. Każdy facet jest taki sam, nie ma ideału. Albo może? Jestem ciekawa, jaki jest Jamie. Tak. Teraz to on mnie interesuje i tylko o n.<br />
<div>
<i> Z doświadczenia pochodzi wiedza. </i>- Podpowiada mi moja podświadomość. Kiwam głową z aprobatą i delikatnym uśmiechem. Przecież to idea baroku, a nie XXI wieku. Chociaż? Warto zaryzykować.<br />
<br />
<br />
<a name='more'></a><br /></div>
<div>
Aktualnie zjeżdżam windą na trzydzieste piętro, gdzie ma się odbyć sesja zdjęciowa do mojej pierwszej kolekcji dla mężczyzn. Po wielkich walkach, postanowiłam poprzeć ideę mojej pracowniczki Julii i zgodzić się na jej pomysł. Chyba dam jej podwyżkę. Zasługuje na to. </div>
<div>
Moja prawa ręka, Annie obiecała, że załatwi jakiegoś modela, któremu dzisiaj będziemy robić zdjęcia. Uparłam się, aby był to sławny i niezwykle seksowny Matt Bomer. Ponoć się zgodził, więc nie mogę się doczekać, aby zobaczyć go w ubraniach <i>Castillo Design</i>. </div>
<div>
Kiedy drzwi otwierają się, odrywam swój wzrok od <i>iPhone'a</i> i szybko odpisuję Jamiemu na SMS-a, którego przysłał mi parę sekund temu, po czym wychodzę z windy. Kieruję się przez korytarze do odpowiedniego pomieszczenia, gdzie ma się odbyć sesja zdjęciowa.</div>
<div>
- Jak tam Annie, wszystko jest przygotowane? - Zadaję pytanie blondynce, którą nagle doganiam na korytarzu. Kobieta spogląda na mnie delikatnym uśmiechem i przytakuje głową. </div>
<div>
- Tylko mamy pewien problem. Model uległ zmianie. - Odpowiada drżącym głosem. </div>
<div>
- Och nie. - Wzdycham głośno, zatrzymując się na korytarzu. Krzyżuję ręce na piersiach. - Jak to? Dlaczego? </div>
<div>
- Okazało się, że Matt musi się pojawić dzisiaj w <i>Good Morning America</i>, aby promować swój najnowszy film. Wie pani, jak to jest... Producenci ustalają plan, wobec którego aktorzy muszą się ściśle trzymać. Nie przestrzeganie go grozi karą grzywny. </div>
<div>
- No tak. - Mówię ciszej. </div>
<div>
- Ale znalazłam kogoś na zastępstwo. - Słysząc te słowa, mój uśmiech momentalnie się poprawia.<br />
Podnoszę zdumiona brwi do góry i kiwam głową z aprobatą. </div>
<div>
<i> Brawo Annie, jesteś wielka. </i>- Mówi mi moja podświadomość. </div>
<div>
- Serio? - Zadaję jej pytanie dla pewności. Blondynka przytakuje głową. - Jaki on jest? Opowiedz w skrócie. </div>
<div>
- Okej, a więc jest przystojny, seksowny, znany na całym świecie, niezwykle wysportowany... Ogólnie posiada wszystko to, co Matt Bomer, tylko ma inny wygląd. </div>
<div>
- Brzmi ciekawie. - Komentuję zaciekawiona.<br />
Ponownie zaczynamy iść w stronę sali. </div>
<div>
- Mam nadzieję, że będzie pani zadowolona. - Odpowiada Annie, kiedy stajemy przed drewnianymi drzwiami. </div>
<div>
- Na pewno. - Zapewniam ją z uśmiechem i otwieram drzwi, po czym obie wchodzimy do środka. </div>
<div>
Jak zwykle za obiektywem stanie mój przyjaciel, Michael, któremu powierzam każdą sesję zdjęciową promującą ubrania <i>Castillo Design</i>. To właśnie on zawsze robi zdjęcia, które następnie są udostępniane na stronie internetowej, w różnych prestiżowych czasopismach oraz w sklepach. </div>
<div>
- Hej. - Mówi na nasz widok, kiedy podchodzi do nas w ręce z aparatem <i>Canon PowerShot SX60 HS</i>, który jest dla niego największym istniejącym skarbem na świecie. Brunet uśmiecha się delikatnie w moją stronę. - Model już się przebiera. Na początku zajmiemy się garniturami. </div>
<div>
- W porządku. Ty jesteś głównym dowodzącym na planie zdjęciowym, ja tylko będę się grzecznie przyglądać z boku. - Odpowiadam. </div>
<div>
- Będzie dobrze. - Zapewnia mnie, po czym ustawia coś w swoim aparacie. - Dobra, idę jeszcze parę rzeczy poustawiać i myślę, że za jakieś pięć minut zaczniemy. </div>
<div>
- Jasne. - Mówię, po czym zajmuję miejsce na białej skórzanej sofie wraz z Annie. </div>
<div>
Szybko odpisuję kolejnego <i>SMS-a</i> Jamie'mu i chowam telefon do kieszeni swojej sukienki.<br />
Zaczynam rozmawiać z Annie na temat zbliżającego się <i>New York Fashion Week.</i> Jest to niesamowita okazja, aby pokazać swoje projekty przed wielkimi sławami. </div>
<div>
Drzwi nagle otwierają się. Do środka wchodzi makijażystka, za nią z tyłu Julia oraz model, na widok którego moje serce zaczyna bić w podwojonym tempie. </div>
<div>
León Verdas ubrany w czarny smoking, z włosami ułożonymi do góry na żelu, jak zwykle prezentuje się niesamowicie. Co on tutaj do jasnej cholery robi? Proszę, aby on nie był tym niezwykle przystojnym, seksownym, znanym na całym świecie, wysportowanym facetem. </div>
<div>
Szatyn spogląda na mnie z tym swoim lubieżnym uśmiechem, mówiącym: <i>Widzisz? Ostrzegałem cię. </i></div>
<div>
- Jest idealny do tego. - Słyszę nagle głos Annie, która mówi do mnie ciszej. </div>
<div>
- Nie byłabym tego taka pewna. - Odpowiadam lodowatym głosem.<br />
Wstaję z sofy i podchodzę do Michaela, który wydaje Verdasowi wskazówki dotyczące tego, w jakiej pozycji ma się ustawić. Ignoruję wzrok Leóna na sobie, który czuję przez ten cały czas. Niech się pieprzy. </div>
<div>
Staję za brunetem i krzyżuję ręce na piersiach, spoglądając na swojego byłego. Zrobił to specjalnie, aby mnie wkurzyć, aby być bliżej mnie, kiedy ja pragnę się od niego odizolować! </div>
<div>
- No dobrze, zaczynamy. - Mówi nagle Michael i nakierowuje swój aparat na Leóna. </div>
<div>
Przyglądam mu się, gdy stoi. Mogłabym patrzeć na niego całymi dniami... Jest taki przystojny, szczupły, a to w jaki sposób spodnie opinają mu biodra... Cholera. Kiedy przeczesuje jeden raz, potem drugi i trzeci swoje włosy, pozostawia je w lekkim nieładzie. Przygryzam delikatnie wargę z podniecenia i wzrok odwracam w drugą stronę. On źle na mnie wpływa. </div>
<div>
Kiedy nasze spojrzenia krzyżują się, czuję przyjemne uczucie w okolicach podbrzusza. To pożądanie. </div>
<div>
<i> Nie, nie i jeszcze raz nie! - </i>Krzyczy na mnie moja podświadomość.<i> </i></div>
<div>
Szybko odwracam wzrok w drugą stronę. Dostrzegam wchodzącą w tym momencie do środka Lily. Uśmiecham się szeroko na widok blondynki, która podchodzi do mnie szybkim krokiem. Przytulamy się na powitanie. </div>
<div>
- Tak jak prosiłaś, jestem. - Mówi.</div>
<div>
- Mhm. - Odpowiadam, czując na sobie wzrok Verdasa. Spoglądam kątem oka na niego. </div>
<div>
- Verdas? - Pyta zdziwiona na widok Leóna. - Przecież miał być Matt. </div>
<div>
- Nie mógł, ponoć dzisiaj ma wywiad w <i>Good Morning America</i>. - Przenoszę na nią swój wzrok. </div>
<div>
- Verdas w sumie też jest dobry. - Komentuje, kiedy spogląda na niego. Robię to samo i swój wzrok przenoszę na Leóna, który w dalszym ciągu pozuje przed obiektywem w czarnym smokingu. </div>
<div>
- Mhm. - Mruczę zadowolona. </div>
<div>
- Cały czas na ciebie spogląda. Wręcz cię rozbiera swoim spojrzeniem. - Słyszę nagle, jak szepcze mi do ucha. Spoglądam na nią zdziwionym wzrokiem oraz z rumieńcami na twarzy. </div>
<div>
- Przesadzasz. - Mówię, chociaż dobrze wiem, że taka jest prawda. Lily ma rację. </div>
<div>
- Nie przesadzam, tylko mówię samą prawdę. - Uśmiecha się do mnie przekonującym uśmiechem. </div>
<div>
- Dobra, zróbmy przerwę. - Ratuje mnie przed udzieleniem odpowiedzi głos Michaela.<br />
Oddycham z ulgą i zaczynam szybko myśleć nad odpowiednią wymówką. Chcę chwile pobyć sama. </div>
<div>
- Muszę do kogoś zadzwonić. - Kłamię nagle, po czym szybko opuszczam pokój. </div>
<div>
Wchodzę do drugiego pomieszczenia, w którym na szczęście nie ma nikogo. Cicho wzdycham, kiedy podchodzę do stołu, na którym zostało rozłożone jedzenie kateringowe. Waham się przez dłuższy czas nad butelką wody oraz soku pomarańczowego. Wybieram jednak po dość długich perypetiach pierwszą opcję. Nie chcę przecież niszczyć sobie szkliwa. O nie! </div>
<div>
- Fajnie jest się ponownie spotkać, co? - Słysząc jego głos, podskakuję aż przestraszona. Z moich rąk wypada butelka wody. Cholera, idiotka. </div>
<div>
Spoglądam na niego i widzę, jak z wielkim rozbawieniem patrzy na mnie. Egh, normalnie takie śmieszne, że nie mogę się powstrzymać. </div>
<div>
- Boisz się mnie? - Zadaje pytanie swoim mrocznym głosem. </div>
<div>
- Ciebie? - Udaję, że nie obchodzi mnie to wszystko. Szybko się schylam i podnoszę butelkę wody. - Mam cię gdzieś. Rób sobie, co chcesz. </div>
<div>
- Właśnie mam taki zamiar. - Bierze sprawnym ruchem do ręki jabłko i opiera się plecami o stół. - Widziałem, jak na mnie patrzyłaś podczas sesji. Jest między nami nadal chemia. </div>
<div>
- Chemii pomiędzy nami nigdy nie było, pogódź się z tym. - Syczę przez zęby, kiedy mój oddech się uspokaja. - Jak tam kwestia z pozwem? Jesteś przygotowany na siedzenie za kratkami?<br />
Szatyn spogląda na mnie poważniejszym wzrokiem, krzyżując wcześniej ręce na piersiach. </div>
<div>
- Kochanie, jeżeli moim prawnikiem jest najlepszy adwokat na całym <i>Manhattanie</i>, mogą sobie pomarzyć. Gabriel Foss robi wszystko, aby mnie nie zatrzymali i wiesz co? Póki co idzie mu świetnie. </div>
<div>
- Super. - Odpowiadam z wymuszonym uśmiechem. </div>
<div>
- Wróciłaś już na zawsze na <i>Manhattan</i>? - Postanawia zmienić temat.</div>
<div>
- Co cię to obchodzi? Nie jesteśmy razem, nie muszę ci się spowiadać. </div>
<div>
- Odpowiedz. - Nalega. </div>
<div>
Wywracam oczami i cicho wzdycham. </div>
<div>
- Nie wiem na ile. - Mówię nagle. - Mam nadzieję, że na zawsze. </div>
<div>
- No, to doskonale. - Uśmiecha się delikatnie w moją stronę. - Jutro lecimy do <i>Vegas </i>i się pobieramy. </div>
<div>
- Pierdol się. - Syczę do niego przez zaciśnięte zęby. - Nie mam zamiaru mieć takiego męża, jak ty. Poza tym ty nie umiesz się ustatkować. Największą wartość dla ciebie pełnią dziwki, które sobie pieprzysz. - Mówię i uśmiecham się chytrze. - Potrzebujesz pomocy. Musisz się umówić na terapię z psychologiem, León. </div>
<div>
- Nie mów mi, co mam robić! - Podnosi na mnie głos.<br />
Przerażona przyciskam mocniej butelkę z wodą do klatki piersiowej. Jej, nigdy nie widziałam jeszcze aż tak wkurzonego Verdasa.<br />
- Jestem dorosłym mężczyzną, który sam podejmuje decyzje. </div>
<div>
- I jeszcze dodatkowo molestuje swoje pracownice. - Dodaję ciszej. Dopiero po chwili dociera do mnie, że powiedziałam to na głos. O cholera, mam problemy. </div>
<div>
Verdas spogląda na mnie z poważnym wzrokiem i robi krok w moją stronę. Zdenerwowana przełykam głośno ślinę i zaczynam wycofywać się do tyłu. </div>
<div>
- Zawsze marzyłem o takim porządnym pieprzeniu się z tobą. - Wyznaje nagle, spoglądając na mnie miażdżącym wzrokiem.<br />
Dobra... Krótko mówiąc mam poważne problemy.<br />
- Możemy to zrobić tu i teraz, dla mnie to nie ma problemu. - Poluźnia lewą ręką krawat, który w dalszym ciągu jest zawiązany na szyi. Boże, co za nienormalny psychol. </div>
<div>
Czuję, jak serce podchodzi mi do gardła, a kolana zaczynają mięknąć. Cholera...</div>
<div>
- Ee yyy... - Próbuję coś powiedzieć. W ostatniej chwili ratuje mnie Lily, która pojawia się nagle w pomieszczeniu. </div>
<div>
- Wszystko okej? - Pyta. </div>
<div>
Kiwam twierdząco głową i bez słowa opuszczam pomieszczenie. Muszę się trzymać jak najdalej Leóna Verdasa. </div>
<div>
<br /></div>
<div>
<br /></div>
<div>
Przez następne dwie godziny praktycznie nie spoglądam na niego. Mam go gdzieś, niech to w końcu dotrze do tego pustego łba, że Violetta Castillo nie chce mieć nic wspólnego z Leónem Verdasem! </div>
<div>
Po wpisaniu kolejnych danych do arkusza kalkulacyjnego, upijam łyk kawy i na chwilę spoglądam w stronę Lily, która obserwuje z uwagą Leóna, pozującego tym razem w komplecie w odcieniu szarego. Gdyby nie fakt, że blondynka spotyka się z Domingezem, zarzuciłabym jej to, że podoba jej się Verdas. Ale w sumie komu niby nie? Ten mężczyzna posiada wszystko, co kobieta od niego pragnie, z wyjątkiem podłego charakteru.</div>
<div>
- Michael cię woła. - Mówi nagle do mnie.</div>
<div>
Powracam do rzeczywistości i spoglądam na nią. Szybko odkładam laptop na bok i wstaję z sofy, po czym podchodzę do mężczyzny. </div>
<div>
- Co jest? - Pytam i spoglądam kątem oka na Leóna. Czuję na sobie jego wzrok. </div>
<div>
Widzę, jak Verdas przesuwa kciukiem po swojej górnej wardze. Dość często tak robił po namiętnych pocałunkach, które składał na moich wargach. Kiedy wspominam ten moment, przez moje ciało przechodzi dreszcz podniecenia. Serce zaczyna szybciej bić, a nogi momentalnie miękną, jak wata. Szalenie seksowny León Verdas ponownie zawładnął nad moim umysłem. </div>
<div>
Odwracam szybko wzrok w drugą stronę. Nie mogę patrzeć na niego, to jest zbyt rozpraszające. </div>
<div>
- Julia gdzieś zniknęła. Moim zdaniem trzeba poprawić mu krawat. - Wskazuje na Verdasa.<br />
Nie spoglądam nawet na niego, tylko krzyżuję ręce na piersiach. </div>
<div>
- No to popraw. - Odpowiadam. </div>
<div>
- Violetta. - Michael spogląda na mnie poważniejszym wzrokiem. - Jestem fotografem, a poza tym facetem. Nie mam zamiaru tego zrobić. </div>
<div>
- Ale ja jestem twoją szefową. - Syczę do niego przez zaciśnięte zęby. </div>
<div>
- Nie zapominaj o tym, że jesteś też moją przyjaciółka. A więc teraz grzecznie cię proszę, jako przyjaciółkę, abyś poprawiła mu krawat. Gdyby była tutaj Julia, zleciłbym jej tą robotę. </div>
<div>
- Dobra. - Burczę niezadowolona po chwili. - Jeżeli Julia nie zjawi się tutaj w ciągu pięciu minut, pożegna się z tą pracą. - Rzucam krótko, po czym spoglądam na czekającego Verdasa. </div>
<div>
Specjalnie aby wiedział, że mi nie zależy, wywracam oczami i podchodzę do niego, aby poprawić mu krawat. Gdyby sam nie umiał tego zrobić! Dwudziestoośmioletni mężczyzna, milioner, właściciel najdroższych posiadłości na <i>Manhattanie</i> i nie potrafi sobie poprawić krawat. Żenada. </div>
<div>
- Widzę, że przyciągam do siebie panią, panno Castillo. - Odzywa się nagle z tym swoim uwodzicielskim głosem. </div>
<div>
Nie odpowiadam, tylko robię swoje. Poprawiam starannie ten przepiękny szary krawat i wygładzam go, dotykając umięśnionego torsu, znajdującego się pod białą lnianą koszulą. </div>
<div>
- Przepraszam. - Mówię speszona. Nie chcę, aby sobie przez przypadek pomyślał, że zrobiłam to specjalnie. </div>
<div>
- Panno Castillo, spokojnie. Wiem, że nie może się pani oprzeć, ja to rozumiem. </div>
<div>
W ramach odpowiedzi kręcę głową z dezaprobatą i spoglądam na niego. </div>
<div>
- Jedyną osobą, która nie może się oprzeć, jesteś ty.<br />
Zdejmuję szybko swoje ręce, zanim pożałuję, że tego nie zrobiłam. Odwracam głowę do tyłu i widzę, że każdy z członków ekipy jest zajęty czymś innym. Michael rozmawia ze swoim pomocnikiem i ogląda zdjęcia zrobione na komputerze, Lily gdzieś zniknęła, a Annie pracuje na laptopie. Reszta zapewne urwała się na lunch. W końcu i tak przerwa ma się zacząć za jakieś parę minut.</div>
<div>
- W sumie masz rację. - Odpowiada nagle, robi krok w moją stronę i wypycha biodra do przodu. Dzięki temu czuję na sobie jego wzwód. - Panna Castillo jak zawsze jest bezpośrednia. Właśnie to w pani kocham. </div>
<div>
- Spieprzaj. - Syczę i wyrywam się z jego objęć. - Jesteś nienormalny. </div>
<div>
- Z miłości do ciebie. - Komentuje z uśmiechem.</div>
<div>
- Pomiędzy nami nigdy nie było miłości. Zapamiętaj to sobie raz na zawsze. - Dodaję i odchodzę szybko. </div>
<div>
<br /></div>
<div>
<br /></div>
<div>
Cztery godziny godziny później, kieruję się w stronę swojego samochodu, który zaparkowałam na parkingu podziemnym <i>Castillo Design</i>. </div>
<div>
Na szczęście podczas drugiej części sesji zdjęciowej, nie miałam problemów z Verdasem. Nie spoglądałam na niego, tylko uzupełniałam ważne dokumenty w swoim laptopie. Z komentarzy Lily wiem, że dość dobrze mu poszło. Mam nadzieję, że jutro Michael pokaże mi zdjęcia, które zachwycą mnie. </div>
<div>
Wyciągam ze swojej torebki klucze do mojego białego <i>Audi</i>. Nagle tuż przed zajęciem swojego miejsca, ktoś jedną ręką zakrywa mi usta, po czym odciąga na bok. Wiję się, Krzyczę z nadzieją, że ktoś mi z nadzieją pomoże, jednak nic z tego. Co mam robić?!</div>
<div>
Zostaję wepchnięta do środka czarnej limuzyny. Opadam na tylne siedzenie i próbuję zrozumieć o co w tym wszystkim chodzi. To porwanie? </div>
<div>
Obok mnie nagle zajmuje miejsce seksowny milioner, którego mam serdecznie dosyć. Przesadził, teraz przegiął pałę. </div>
<div>
- Arthurze, jedź. - Mówi nagle, po czym spogląda na mnie. Uśmiecha się delikatnie, przez co po moim ciele przechodzi fala podniecenia. - Nic ci nie zrobię. </div>
<div>
Daję za wygraną bo doskonale wiem, że nie ucieknę mu. Bieganie w szpilkach jest cholernie trudne, tym bardziej, jeżeli ma się uciekać przed Leónem Verdasem, który codziennie ma treningi ze swoim prywatnym trenerem. </div>
<div>
Nie odzywam się, tylko wzrok odwracam w drugą stronę. Krzyżuję ręce na piersiach i obserwuję <i>Manhattan</i>, przez który przejeżdżamy. Po paru minutach zatrzymujemy się przed najlepszą cukiernią w całym mieście. <i>Per Se</i>?<i> </i>Co my tutaj robimy i po jaką cholerę?<br />
- Napijemy się czegoś. - Mówi León.<br />
Problem polega na tym, że ja nie mam przyjemności z tobą pić. Nawet kawy. </div>
<div>
<br />
<br /></div>
<div>
Po złożeniu zamówienia, wzrok przenoszę na swoje splecione dłonie, które spoczywają na moich kolanach. Cicho wzdycham i nie odzywam się. Niby dlaczego miałabym to robić? Porwał mnie, do jakiejś pieprzonej cukierni w jakim celu? Rozmawiać, prosić o wybaczenie, czy zastraszać? </div>
<div>
Kiedy przed nami kelnerka stawia nasze zamówienia, León dziękuje jej swoim uwodzicielskim uśmiechem, na widok którego miękną brunetce kolana.<br />
Wywracam oczami widząc tą całą szopkę i ignoruję. Pewnie za parę godzin tutaj wróci i zaproponuje jej gorącą noc w swoim towarzystwie.</div>
<div>
Podczas picia kaw nie odzywamy się do siebie. Można powiedzieć, że nawet nie spoglądam na niego. Mój wzrok skupiony jest na bogatym wystroju wnętrz lokalu. Liczne obrazy przedstawiające martwą naturę, są na prawdę przepiękne. </div>
<div>
W dość szybkim tempie wypijam swoją kawę, którą postawił mi Verdas i cicho wzdycham. Nie ogarniam jednej rzeczy. Porwał mnie tylko po to, aby zaciągnąć do najdroższej cukierni na <i>Manhattanie</i>? Szczerze... Jego zachowanie jest żałosne. Prawdziwy facet nie zachowałby się tak. No ale cóż zrobić, skoro León Verdas to tak naprawdę w dalszym ciągu nastolatek. </div>
<div>
Spoglądam na niego i widzę, jak spogląda na mnie badawczym wzrokiem. Nie mam zamiaru dopytywaś się, co chodzi mu teraz po głowie, jednak mogę się domyślić. Zapewne wspomina sobie niektóre chwile z naszego byłego związku, albo obmyśla plan, jak by mnie zaciągnąć do łóżka. </div>
<div>
- Nie grasz fair. - Mówię nagle. </div>
<div>
- Jeżeli grałbym fair, świat byłby nudny. Poza tym każdy popełnia jakieś grzechy w swoim życiu. </div>
<div>
- Za które potem odpowiada. - Dopowiadam.</div>
<div>
- Co chcesz przez to powiedzieć? - Zadaje pytanie zdziwiony. </div>
<div>
- Dlaczego próbujesz mnie zmienić? - Odpowiadam mu pytaniem na pytanie. Najlepszy sposób na obronę - atak. </div>
<div>
- Nie próbuję. Po prostu lubię dbać o szczegóły. </div>
<div>
- Lubisz? Śledząc mnie i nękając psychicznie. - Stwierdzam nagle. </div>
<div>
Verdas spogląda na mnie, lecz nie odzywa się. Po chwili wstaje z krzesła i zapina swoją szarą marynarkę. Zaraz, uraziłam go tym? </div>
<div>
- Obiecuję ci, że tym razem będzie zupełnie inaczej. - Mówi. O co mu chodzi? - Prosta piłka. Albo tak, albo nie. Muszę wiedzieć na czym stoję. </div>
<div>
Po chwili zdaję sobie sprawę o co mu tak naprawdę chodzi. Verdas ma na myśli relacje, które są pomiędzy nami. Czyżby właśnie chce mi przez to pokazać, że chciałby odbudować sytuacje w naszym byłym związku? </div>
<div>
- Więc... - Postanawiam coś powiedzieć, nie mam zamiaru milczeć przez cały czas. - Co się stanie, jeżeli powiem tak? - Pytam nagle. </div>
<div>
León w ramach odpowiedzi wyciąga prawą rękę w moją stronę. Spoglądam na niego i nie wiem, co mam robić.<span style="font-family: 'Helvetica Neue Light', HelveticaNeue-Light, helvetica, arial, sans-serif;"> Cholera. </span><br />
<span style="font-family: 'Helvetica Neue Light', HelveticaNeue-Light, helvetica, arial, sans-serif;"><br /></span>
<span style="font-family: 'Helvetica Neue Light', HelveticaNeue-Light, helvetica, arial, sans-serif;"><br /></span>
<span style="font-family: 'Helvetica Neue Light', HelveticaNeue-Light, helvetica, arial, sans-serif;"><br /></span>
<div style="text-align: left;">
<span style="font-family: 'Helvetica Neue Light', HelveticaNeue-Light, helvetica, arial, sans-serif;"><i>Szczerze? Rozdziału miało dzisiaj nie być, z powodu małej liczby komentarzy, która jeszcze wczoraj wynosiła około 45. Dlatego 32 dodaję jednak DZISIAJ o tak późnej porze.. Sorry.. </i></span></div>
<div style="text-align: left;">
<span style="font-family: 'Helvetica Neue Light', HelveticaNeue-Light, helvetica, arial, sans-serif;"><i><br /></i></span></div>
<div style="text-align: left;">
<i>Kiedy pojawi się 33? Sama nie wiem. To wszystko tak na prawdę zależy od <b>WAS.</b> Wiem tylko tyle, że w czwartek wyjeżdżam na Święta do rodziny i nie będę siedzieć przy komputerze... Wybaczcie. Dlatego.. Jeżeli do czwartku pojawi się pod tym rozdziałem <u style="font-weight: bold;">minimum 50 komentarzy</u>, next opublikuję przed swoim wyjazdem. Jeżeli nie.. Dopiero po, czyli 10 kwietnia ;) </i></div>
<div style="text-align: left;">
<br /></div>
<div style="text-align: left;">
<i>A więc miśki wszystko zależy od was ;)</i></div>
<div style="text-align: left;">
<i><br /></i></div>
<div style="text-align: center;">
<i><b>Rozdział 33 = min. 50 komentarzy</b></i></div>
<div style="text-align: center;">
<i><b><br /></b></i></div>
<div style="text-align: left;">
<i>xAdusiax </i></div>
</div>
xAdusiaxhttp://www.blogger.com/profile/14782680106866989445noreply@blogger.com81tag:blogger.com,1999:blog-7631823997645820454.post-48456640416584130662015-03-20T05:36:00.000-07:002015-03-20T05:36:43.171-07:00Rozdział 31: Tylko ty i ja<div style="text-align: center;">
<i>Z dedykacją dla <b>Wiktorii Blanco </b></i></div>
<div style="text-align: center;">
<i><b><br /></b></i></div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEi4HoRwlRfCUtWGbXIiLSnO0Z9jah245Cr6vTWjsPIescfzRtZpYzSiKNk8Rwsc-ENTGGgtNi7RJZVjEJF9EKzXK-7z5kIt_bbXpnh-hWd4DicniLe92fk4ZO76Pd5sela86K0-gFopeJF2/s1600/31.gif" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEi4HoRwlRfCUtWGbXIiLSnO0Z9jah245Cr6vTWjsPIescfzRtZpYzSiKNk8Rwsc-ENTGGgtNi7RJZVjEJF9EKzXK-7z5kIt_bbXpnh-hWd4DicniLe92fk4ZO76Pd5sela86K0-gFopeJF2/s1600/31.gif" height="179" width="320" /></a></div>
<br />
<br />
Popierdolony psychol. Jak można mieć aż tak nie równo pod sufitem, aby mnie śledzić! Okej, doskonale rozumiem to, że ta cała sprawa z tym pozwem działa mu na nerwy, ale to jest już przesada!<br />
Mocniej zaciskam swoje ręce na kierownicy i ciężko wzdycham. Obmyślam dokładnie plan swojej trasy, kiedy zatrzymuję się na kolejnych światłach. Muszę go jakoś zgubić, a wyjechanie z miasta jest najlepszym sposobem na to.<br />
Światła zmieniają swój kolor na zielony i zaczynam ponownie szybko jechać. Spoglądam na lusterko i widzę, że nadal nie odpuszcza. No tak, w końcu León Verdas to cholernie upierdliwy facet, który myśli, że zdobędzie wszystko. Prawda jest zupełnie inna. Stracił mnie raz na zawsze.<br />
<br />
<br />
<a name='more'></a><br /><br />
<br />
Kiedy wyjeżdżam z <i>Upper Manhattan, </i>zjeżdżam z <i>St Nicolas Pl</i>, po czym od razu wjeżdżam na <i>I-95 S. </i>Wsłuchuję się bardziej w piosenkę <i>Beyonce</i> <i>Haunted</i>. Szczerze? Jestem przerażona. Aż drżę na myśl, że ten palant jedzie za mną. Czego ode mnie chce?<br />
Cicho wzdycham, spoglądając na niego przez lusterko boczne. Palant. Z wielką chęcią zatrzymałabym teraz swoje <i>Audi</i> i podeszła do niego, po czym walnęła z całą siłą w jego kroczę.<br />
<i> Dobra Castillo, nie rozpędzaj się tak bardzo z tymi zamiarami. Każdy wie, że myślisz o jednym, a robisz drugie.</i> - Podpowiada mi moja podświadomość. Kręcę głową z aprobatą, przyznając jej rację. Co jak co, ale Verdasa chyba nigdy nie uderzę. Chociaż? Nie wiem, teraz jestem na niego tak wkurzona, że nie wiem. Jeżeli wrócę na <i>Manhattan, </i>obiecuję schować się do szafy i już nigdy z jej nie wychodzić.<br />
<div>
Na kolejnych światłach postanawiam wykorzystać moment. Wyjmuje telefon i wybieram do niego numer. Odbiera już po paru sygnałach. </div>
<div>
- Przestan mnie śledzić! - Mówię wściekła. </div>
<div>
- Przecież cię nie śledzę, Violetta. - Odpowiada z rozbawieniem. Spoglądam na niego poprzez lusterko boczne i cicho wzdycham. Palant. Idiota. Kretyn. </div>
<div>
Rozłączam się szybko i ponownie włączam do ruchu drogowego.<br />
Po 6,6 milach, wjeżdżam na <i>Harlem River Dr</i> i zaczynam tutaj przyśpieszać, kiedy nadarzy mi się taka okazja. Wyprzedzam różne samochody, które wręcz zjeżdżają mi z drogi. Mam tylko taką cichą nadzieję, że przynajmniej nie złapie mnie policja. Pomijam już ten fakt, że przekroczyłam i to zacznie prędkość, ale co innego mam zrobić, gdy śledzi mnie psychiczny facet?! </div>
<div>
Chociaż w sumie jednak lepsza byłaby już policja. Zawsze jest ich łatwiej zbajerować, niż tego dwudziesto ośmiolatka, któremu ostatnio odwala!<br />
Zwalniam dopiero przy zjeździe 24 na <i>I-95 S/Geo Washington Bridge</i> i spoglądam na boczne lusterko. Cholera, nadal nici z ucieczki. Przyczepił się mnie, niczym jakaś pijawka.<br />
Głośno wzdycham i przyśpieszam. Jadę lewym pasem z prędkością dziewięćdziesięciu kilometrów na godzinę. Kręcę niezadowolona głową i postanawiam łamać przepisy. Jadę aktualnie z prędkością stu dwudziestu kilometrów na godzinę.<br />
- Cholera, złaź mi z drogi. - Syczę cicho do siebie, spoglądając na białą <i>Hondę NSX-R, </i>widocznie która postanowiła nie być aż tak łaskawa i zjechać z drogi. - Palant.<br />
Po zamruganiu parokrotnie, oburzony właściciel zjeżdża na pas obok i pokazuje mi środkowy palec. Nie przejmuję się tym, tylko jeszcze bardziej zwiększam prędkość do stu czterdziestu kilometrów na godzinę z nadzieją, że ten dupek się ode mnie odczepi.<br />
Na rozwidleniu trzymam się lewej strony i podążam za znakami <i>Interstate 95 S/US 1 S/ George Washington Bridge</i>, po czym wjeżdżam na <i>I-95S.</i> Z wielką nadzieją spoglądam do tyłu, jednak nadal nic. Verdas jak jakaś przylepa nadal jedzie za mną.<br />
- Cholera! - Krzyczę na siebie i nie wytrzymuję już tego. Niech on się ode mnie do jasnej cholery wreszcie odwali. Mam go dosyć!<br />
Nie wytrzymuję. Zwalniam trochę, po czym otwieram szybę i pokazuję mu środkowy palec z nadzieją, że chociaż to mi pomoże. Niestety na marne. Dostrzegam jego delikatny uśmiech w ramach odpowiedzi.<br />
Kiedy znajduję się na terenie <i>New Jersey, </i>zjeżdżam <i>NJ-4/I-95 S Hackensack/I-80/New Jersey Turnpike.</i> Z radością po chwili odkrywam, że nie widzę Verdasa, podczas gdy spoglądam na lusterko boczne. Uśmiecham się szeroko. Kolejne zwycięstwo, spieprzaj Verdas.<br />
Postanawiam zwolnić.<br />
<br />
<br />
Opieram się plecami o swój samochód i próbuję to sobie wszystko poukładać w głowie. Dlaczego? Czemu to robi? Po co? W jakim celu? Chciałabym znać odpowiedzi na te pytania, jednak nie mam zamiaru zbliżać się do niego. To zbyt niebezpieczne, szczególnie teraz, kiedy ma jeszcze na głowie pozew o molestowanie swoich pracowniczek.<br />
To nie jest ten León, którego pokochałam. Ten mężczyzna się zmienił, stał się przeciwieństwem mojego ukochanego, który skradł moje serce. Nie mam pojęcia jak go odzyskać. Czasami tęsknię za naszymi wspólnymi chwilami, które spędziliśmy jako para. Tymi cudownymi porankami i wieczorami... Za tym wszystkim.<br />
Cicho wzdycham, przed pociągnięciem kolejnego łyku z kubka, w którym znajduje się <i>cafe latte </i>z syropem waniliowym i krzyżuję ręce na piersiach, zastanawiając się nad swoim dalszym postępowaniem. Wrócę teraz na <i>Manhattan</i> i zobaczę się z Jamie'im. Tak, to jest najlepszy pomysł, na jaki mogę teraz wpaść w tym momencie. Ponownie mam ochotę na porządny wycisk, który może mi tylko on zaoferować.<br />
Muszę dać o swoją sprawność fizyczną. Podczas mojego pobytu w Paryżu, zaniedbałam ją i to bardzo. Nie ćwiczyłam, nie biegałam, przez co moje umiejętności znacznie spadły. W poprawie ich ma mi pomóc młodszy brat Leóna, za co jestem mu bardzo wdzięczna.<br />
- O kurwa. - Szepczę do siebie, kiedy widzę samochód skręcający w stronę stacji benzynowej. Od razu rozpoznaję numery rejestracyjne i mam pewność, że to on.<br />
Co mam robić?! Nie chcę z nim rozmawiać, ani nawet spoglądać na niego. To by było stanowczo za wiele.. Cholera.. Myśl Castillo, myśl!<br />
Pociągam ostatni łyk, po czym wyrzucam w stronę trawnika kubek, w którym nadal znajduje się kawa. Wsiadam szybko do samochodu, po czym zapinam pasy. Odpalam silnik, wcześniej mocniej zaciskając ręce na kierownicy i zaczynam jechać przed siebie. Kurde, czy on zostawi mnie w spokoju?! Mam dosyć tego jego upierdliwego sposobu prowadzenia życia.<br />
Szybko włączam się do ruchu i zaczynam mknąć po autostradzie z prędkością stu pięćdziesięciu kilometrów na godzinę. Mam gdzieś wszystkich kierowców, niech się pieprzą. Muszę od niego uciec, pragnę, aby zostawił mnie w końcu w spokoju.<br />
Na zmianę przecinam wszystkie pasy w prawo, a potem w lewo. Dostrzegam przez lusterko boczne, że Verdas robi dokładnie to samo. Kurde!<br />
Po przejechaniu kolejnego odcinka 4,5 mil, postanawiam zakończyć tą bajkę na zawsze. Nie mam zamiaru spędzić tak dzisiaj całego dnia na uciekaniu przed nim. Trzeba w końcu stanąć na przeciwko bestii i powiedzieć jej to, co się sądzi na ten temat.<br />
Zjeżdżam z <i>I-95S</i> i w odpowiednim miejscu, zatrzymuję się na poboczu. Po chwili obok mojego samochodu staje auto Leóna. Wzdrygam się na myśl, że zaraz ponownie się z nim zobaczę, no ale cóż... Jak mus, to mus.<br />
Poprawiam włosy, odpinam szybko pas i wysiadam z samochodu. Zamykam drzwi i ponownie opieram się o swoje auto plecami. Krzyżuję dodatkowo ręce na piersiach i czekam na swojego ex chłopaka.<br />
Wysiada nagle z samochodu, ubrany tym razem w błękitną koszulę oraz jeansy. Postanawiam się nie przyglądać za bardzo temu, jak cudownie wygląda, nie interesuje mnie to. Mam gdzieś go, oraz to, co planuje mi teraz powiedzieć. Chcę to wszystko jak najszybciej zakończyć i jak najmniej boleśnie.<br />
- Violetta.. - Zaczyna mówić, kiedy staje na przeciwko mnie.<br />
- Nie zbliżaj się do mnie, albo inaczej zaraz zadzwonię na policję i będziesz miał dodatkowy pozew o molestowanie. Chcesz spędzić swoje całe życie za kratkami? Szkoda by było. Niegdyś León Verdas, milioner, władca kobiet w XXI wieku, a teraz? - Lustruję go wzrokiem. - Zboczeniec i chory psychicznie człowiek.<br />
- Kurde, daj mi to wszystko wyjaśnić. - Odzywa się.<br />
- Wyjaśnić co? To, jak włamałeś się do mojego gabinetu i obsypałeś je naszymi zdjęciami podczas seksu? Człowieku, weź się lecz! Skąd ty je wziąłeś?! - Zaczynam się denerwować. Mój głos z seksownej chrypki zmienia się na jeszcze bardziej stanowczy i jestem z tego zadowolona.<br />
Nie doczekuję się jego odpowiedzi przez dłuższy czas, więc postanawiam kontynuować:<br />
- Nie będę wspominać już o tej akcji, która miała właśnie miejsce przed chwilą. Nie mam prywatności w samochodzie? Doczepiłeś się do mnie, jak jakaś pijawka. Mam cię serdecznie dość! Kurde, zapisz się do jakiegoś psychiatry, może on ci pomoże... - Ponownie lustruję go wzrokiem od stóp aż do głowy. - Ale chyba tobie jednak nikt już nie pomoże. - Oceniam. - Jesteś wrakiem. - Mimo tego, że może nie powinnam, pozwalam sobie na delikatny uśmiech. - A teraz żegnaj, nie mam zamiaru z tobą rozmawiać.<br />
Pociągam za uchwyt, jednak tuż przed ponownym zajęciem swojego miejsca, zatrzymuje mnie jego dotyk na moim ramieniu. Przez nasze ciała przechodzi przyjemny prąd elektryczny, który kiedyś był pomiędzy nami.<br />
- Zabieraj te łapska. - Syczę przez zaciśnięte zęby.<br />
Verdas uśmiecha się lubieżnie, po czym przybliża jeszcze bardziej do mnie. Nie mam jak się cofnąć, przylegam plecami do swojego <i>Audi</i>.<br />
Nie spoglądam na niego, wręcz przeciwnie. Odwracam wzrok w drugą stronę i skupiam go na widok przed sobą. Próbuję się jakoś jemu wyrwać, lecz na marne. On jest za silny. Tym bardziej, kiedy jego prawa dłoń trzyma moje w mocnym uścisku, a lewa mój podbródek. Nakierowuje go na siebie i zmusza tym sposobem, abym spojrzała na niego.<br />
- Pierdol się. - Syczę wściekła. León jednak nie bierze sobie do sercach tych słów.<br />
- Nie złość się. - Mówi tym swoim uwodzicielskim głosem, za pomocą którego kiedyś ze mną rozmawiał. - Złość piękności szkodzi. Jeszcze wyskoczą ci jakieś zmarszczki, z czego raczej nie byłabyś zadowolona.<br />
- Wolę być cała pomarszczona, niż ponownie się z tobą związać. - Odpowiadam zgodnie z prawdą.<br />
- Jeżeli myślisz sobie, że tak łatwo pozwolę ci o mnie zapomnieć, mylisz się. - Składa pocałunek na mojej skroni. Przymykam oczy i cicho pojękuję. - Zobaczysz jeszcze na co mnie stać. - Powtarza swój poprzedni ruch sprawiając, że popadam w szał krótko mówiąc. - Wspomnisz jeszcze moje słowa. - Dodaje, po czym po raz ostatni składa pocałunek na mojej skroni i rozluźnia uścisk.<br />
Wykorzystuję moment i wyrywam się bez problemu z jego uścisku. Wsiadam do samochodu, szybko zapinam pasy i odjeżdżam jak najszybciej w stronę <i>Manhattanu.</i><br />
Cholera, o co mu chodzi?<br />
<br />
<br />
<i>Tradycyjnie w piątek kolejny rozdzialik, a w nim? </i><br />
<i>Pościg ciąg dalszy. León ostrzega Violettę, co ma na myśli? Co z tego wyniknie? Jak to wszystko dalej się potoczy?</i><br />
<i>Nie zdradzę ;)</i><br />
<i><br /></i>
<i>Wybaczcie, że tak krótko, ale idę się cieszyć swoim rozpoczynającym się weekendem (ten tydzień był cholernie ciężki -.-) </i><br />
<i><br /></i>
<div style="text-align: center;">
<i><b>Rozdział 32 = min. 50 komentarzy</b></i></div>
<div style="text-align: center;">
<i><b><br /></b></i></div>
<div style="text-align: left;">
<i>xAdusiax </i></div>
</div>
xAdusiaxhttp://www.blogger.com/profile/14782680106866989445noreply@blogger.com53tag:blogger.com,1999:blog-7631823997645820454.post-9453875262464215332015-03-13T05:46:00.000-07:002015-03-13T05:46:04.386-07:00Rozdział 30: Pamiętasz to jeszcze?<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<i>Z dedykacją dla <b>Sheili ;)</b></i></div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<br /></div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhlMposp6yJmkAOxZCbhBNuOjieKHpCl0djnBHiFu2H0Y_hf9XHcjrBz28FBohqu-HxeB1MHOXXTw-D_tnjMRXKXulk4Dhm8zFfYrYUQ91v9TiK0joD_1qwsYdiCZygUkJS-AHd2kxzYIZP/s1600/30.gif" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhlMposp6yJmkAOxZCbhBNuOjieKHpCl0djnBHiFu2H0Y_hf9XHcjrBz28FBohqu-HxeB1MHOXXTw-D_tnjMRXKXulk4Dhm8zFfYrYUQ91v9TiK0joD_1qwsYdiCZygUkJS-AHd2kxzYIZP/s1600/30.gif" height="179" width="320" /></a></div>
<br />
<br />
Au.. Jestem cała obolała. Mam zakwasy praktycznie wszędzie! Jamie miał racje. Powinnam była udać się wczoraj do wanny i zrelaksować się w gorącej wodzie, popijając kieliszek schłodzonego szampana.<br />
Wysiadam z windy na odpowiednim piętrze i zaczynam się kierować w stronę mojego gabinetu. Po drodze witam Annie, moją sekretarkę, która odpowiada mi szerokim uśmiechem, wstając wcześniej z krzesła.<br />
<div>
- Dzień dobry pani Castillo, zrobić może kawę? - Zadaje mi pytanie. </div>
<div>
- Tak, po proszę. - Odpowiadam i wymuszam na swojej twarzy uśmiech, który mi wychodzi, pomimo ogromnego bólu. </div>
<div>
- Ta, co zawsze? </div>
<div>
- Dokładnie. - Przytakuję. - Idę do siebie. </div>
<div>
- Dobrze, za chwilkę przyniosę kawę. </div>
<div>
- Nie spiesz się, spokojnie. - Mówię, po czym zaczynam kierować się w strone swojego gabinetu.<br />
Po drodze mijam dość dużo moich pracowników, którzy witają mnie z uśmiechami. Odpowiadam im tym samym. </div>
<div>
Kiedy dochodzę do drzwi, cicho wzdycham, po czym za pomocą klucza otwieram je i wchodzę do środka. Zamieram. Zamykam szybko za sobą drzwi.<br />
<br />
<br />
<a name='more'></a><br /></div>
<div>
W całym moim gabinecie dostrzegam to same zdjęcie, czarno-białe, przedstawiające mnie i Leóna podczas aktu seksualnego. O mój Boże, kto mógł coś takiego zrobić?! </div>
<div>
Biorę do ręki jedno z nich i po moich policzkach momentalnie zaczynają spłynąć łzy. Tęsknię, cierpię po nim, a przede wszystkim nie mogę zapomnieć. </div>
<div>
Odwracam je i dostrzegam napis:<br />
<i><br /></i>
<br />
<blockquote class="tr_bq">
<i>Pamiętasz to jeszcze?</i></blockquote>
</div>
<div>
<br />
Nie wytrzymuję, zgniatam zdjęcie i rzucam na podłogę. </div>
<div>
O cholera, Annie! Nie, nie i jeszcze raz nie! Ona nie może tego zobaczyć. Nikt nie może tutaj wejść, dopóki sama nie ogarnę tego burdelu! </div>
<div>
Szybko się schylam się i zaczynam zbierać wszystkie zdjęcia. Czuję ból w moich mięśniach, który niestety muszę zignorować. Dodatkowo temu towarzyszą jeszcze moje łzy, których nie mogę zatrzymać. </div>
<div>
Słyszę nagle, jak ktoś puka do drzwi. </div>
<div>
- Nie teraz! - Krzyczę i przytrzymuję je. </div>
<div>
- Panno Castillo, wszystko w porządku? - Słyszę głos swojej pracownicy. </div>
<div>
- Ee yyy, tak. - Odpowiadam i zamykam drzwi na klucz. - Nie wchodź, przyjdę za jakiś czas po kawę. </div>
<div>
- Dobrze. - Odpowiada zdziwiona. </div>
<div>
Odwracam się w stronę porozrzucanych zdjęć i zaczynam głośniej płakać. Co on ode mnie oczekuje? Sam się przespał z Juliet, to wszystko jego wina. Gdyby nie tej wybryk, z pewnością bylibyśmy dzisiaj razem. R a z e m.</div>
<div>
Powoli zbieram wszystkie zdjęcia. To boli, kiedy widzisz zdjęcia siebie i swojego byłego w trakcie seksu i to bardzo. Nigdy nie sądziłam, że będę nękana przez swojego byłego za pomocą zdjęć, ale udało mu się. Z ł a m a ł m n i e . Złamał nową Violettę Castillo, która zdążyła na nowo powstać w Paryżu. </div>
<div>
<br /></div>
<div>
<br /></div>
<div>
<span style="-webkit-text-size-adjust: auto; background-color: rgba(255, 255, 255, 0);"> Wchodzę do środka lokalu, w którym umówiłam się na spotkanie z Jamiem. Rozglądam się dookoła i nagle dostrzegam go, jak siedzi przy jednym ze stolików i przegląda coś na swoim <i>iPhonie</i>. Uśmiecham się delikatnie na widok jego granatowego garnituru, w takim samym kolorze spodnie, białej lnianej koszuli i szarego krawatu. Wspaniale w tym wszystkim wygląda. Tak, jakby ten komplet był stworzony do tego, aby był noszony przez niego. </span><br />
<div>
<span style="-webkit-text-size-adjust: auto; background-color: rgba(255, 255, 255, 0);"> Kiedy podchodzę do stolika, głośno odchrząkuję. Szatyn spogląda na mnie swoimi błękitnymi oczami i uśmiecha się, po czym szybko chowa telefon do swojej kieszeni. </span></div>
<div>
<span style="-webkit-text-size-adjust: auto; background-color: rgba(255, 255, 255, 0);">- Cześć. - Mówi, kiedy wstaje z krzesła i zapina marynarkę. </span></div>
<div>
<span style="-webkit-text-size-adjust: auto; background-color: rgba(255, 255, 255, 0);">- Hej. - Odpowiadam z uśmiechem. </span><br />
<span style="-webkit-text-size-adjust: auto; background-color: rgba(255, 255, 255, 0);"> Przybliża się do mnie i składa na moim policzku pocałunek. Kiedy tak zbliża się do mnie, czuję wspaniałą woń tych perfum, które kojarzą mi się tylko z jedną osobą - Leónem Verdasem.</span></div>
<div>
<span style="-webkit-text-size-adjust: auto; background-color: rgba(255, 255, 255, 0);">- Ślicznie wyglądasz. - Mówi nagle. </span></div>
<div>
<span style="-webkit-text-size-adjust: auto; background-color: rgba(255, 255, 255, 0);">- Dzięki. - Mruczę z rumieńcami na twarzy. </span></div>
<div>
<span style="-webkit-text-size-adjust: auto; background-color: rgba(255, 255, 255, 0);">- Proszę, usiądź. - Odsuwa nagle moje krzesło do tyłu, na którym siadam. </span></div>
<div>
<span style="-webkit-text-size-adjust: auto; background-color: rgba(255, 255, 255, 0);"><i> Prawdziwy dżentelmen. - </i>Mówi mi moja podświadomość. </span></div>
<div>
<span style="-webkit-text-size-adjust: auto; background-color: rgba(255, 255, 255, 0);"> Kiedy ponownie siada na przeciwko mnie, obdarowuje swoim uwodzicielskim uśmiechem, po czym za pomocą ręki przywołuje kelnerkę. Młoda kobieta od razu podchodzi z kartą menu w ręce. </span></div>
<div>
<span style="-webkit-text-size-adjust: auto; background-color: rgba(255, 255, 255, 0);">- Ja już wiem, co chciałabym zamówić. - Oznajmiam od razu. - To co zawsze. </span></div>
<div>
<span style="-webkit-text-size-adjust: auto; background-color: rgba(255, 255, 255, 0);">- Tak? To świetnie. - Uśmiecha się szatyn, po czym poprawia swój krawat. - W takim razie poprosimy <i>cafe latte </i>z syropem waniliowym i bitą śmietaną oraz kawę czarną. - Składa zamówienie, nie odrywając ode mnie wzroku. Obdarzam go swoim uroczym uśmiechem, po czym zakładam nogę za nogę pod stołem. </span></div>
<div>
<span style="-webkit-text-size-adjust: auto; background-color: rgba(255, 255, 255, 0);"> Kiedy brunetka zostawia nas samych, spoglądam pytającym wzrokiem na niego. Jestem ciekawa, co ma mi takiego do powiedzenia. Coś złego? Oby nie. </span></div>
<div>
<span style="-webkit-text-size-adjust: auto; background-color: rgba(255, 255, 255, 0);">- Jamie, co masz mi takiego ważnego do powiedzenia? - Pytam się w miarę spokojnym głosem. Ponownie wraca do mnie ta, jak nazywa to u mnie Jean ,,seksowna chrypka". </span></div>
<div>
<span style="-webkit-text-size-adjust: auto; background-color: rgba(255, 255, 255, 0);">- Ale obiecujesz, że zachowasz twardy umysł? </span></div>
<div>
<span style="-webkit-text-size-adjust: auto; background-color: rgba(255, 255, 255, 0);"> Cholera! Co on ma mi do powiedzenia? </span></div>
<div>
<span style="-webkit-text-size-adjust: auto; background-color: rgba(255, 255, 255, 0);">- Obiecuję. - Odpowiadam po chwili pewniejszym głosem. </span></div>
<div>
<span style="-webkit-text-size-adjust: auto; background-color: rgba(255, 255, 255, 0);"> Szatyn głośno wzdycha, poprawiając wcześniej swoją fryzurę i spogląda na mnie spokojniejszym wzrokiem.</span></div>
<div>
<span style="-webkit-text-size-adjust: auto; background-color: rgba(255, 255, 255, 0);">- Chodzi o Leóna. - Wyjaśnia. - Wiem, że może nie chcesz rozmawiać na jego temat, uwierz mi, ja tym bardziej, ale uważam po prostu, że powinnaś wiedzieć. </span></div>
<div>
<span style="-webkit-text-size-adjust: auto; background-color: rgba(255, 255, 255, 0);">- O czym powinnam wiedzieć? - Dopytuję się. </span></div>
<div>
<span style="-webkit-text-size-adjust: auto; background-color: rgba(255, 255, 255, 0);"> Nie otrzymuję odpowiedzi, ponieważ do naszego stolika podchodzi kelnerka z zamówieniami na tacy. Jej, strasznie szybko. </span>Kładzie przede mną kubek, w którym znajduje się moja ulubiona kawa, a następnie przed Verdasem. Na sam koniec obdarza nas uśmiechem i wraca na zaplecze. </div>
<div>
<span style="-webkit-text-size-adjust: auto; background-color: rgba(255, 255, 255, 0);">- A więc? - Postanawiam zadać mu to pytanie. </span><br />
<span style="-webkit-text-size-adjust: auto; background-color: rgba(255, 255, 255, 0);"> Wsypuję cukier do mojej kawy i mieszam łyżeczką do momentu, aż cukier rozpuści się. </span></div>
<div>
<span style="-webkit-text-size-adjust: auto; background-color: rgba(255, 255, 255, 0);">- León ostatnio nie jest sobą. - Zaczyna wreszcie mówić. Podaję mu cukierniczkę, jednak on zatrzymuje mnie gestem ręki. - Nie słodzę. Lubię mocną, czarną kawę. </span></div>
<div>
<span style="-webkit-text-size-adjust: auto; background-color: rgba(255, 255, 255, 0);"> Odstawiam białą cukierniczkę na stół i spoglądam na niego. Niech mi w końcu powie do jasnej cholery, o co chodzi z Leónem. </span></div>
<div>
<span style="-webkit-text-size-adjust: auto; background-color: rgba(255, 255, 255, 0);">- Wrócę teraz do tematu. Nie mam pojęcia co może być tego powodem. Stres? Problemy w pracy? Nie wiem. - Wyjmuje nagle z kieszeni swojego IPhone'a, którego kładzie na stole. - Prawda jest taka, że każdy z nas się martwi. Ja, mama, tata, rodzina... Wszyscy. Boimy się o niego, bardzo martwimy. </span></div>
<div>
<span style="-webkit-text-size-adjust: auto; background-color: rgba(255, 255, 255, 0);">- Jamie. - Zaczynam nagle mówić spokojnym głosem. - Jeżeli myślisz, że z nim porozmawiam, to nie licz na to. Muszę się od niego odciąć. Nawet nie wiesz, co on mi zrobił. - Poprawiam nerwowo włosy i kręcę głową. </span></div>
<div>
<span style="-webkit-text-size-adjust: auto; background-color: rgba(255, 255, 255, 0);">- Co? Violetta, powiedz. - Nalega. - Zastanawiamy się wszyscy nad tym, aby umówić Leóna z jakimś psychologiem, który mógłby mu pomóc wyjść z tego wszystkiego. </span></div>
<div>
<span style="-webkit-text-size-adjust: auto; background-color: rgba(255, 255, 255, 0);">- W porządku. - Cicho wzdycham, podczas spoglądania w jego błękitne oczy. - Nie mam pojęcia, jakim cudem dostał się do środka mojego gabinetu i porozwalał w nim nasze wspólne zdjęcia. To samo, czarnobiałe przedstawiającego mnie i Leóna... - Nie mogę skończyć, to zbyt dla mnie trudne. </span></div>
<div>
<span style="-webkit-text-size-adjust: auto; background-color: rgba(255, 255, 255, 0);">- Podczas aktu seksualnego, prawda? - Na szczęście kończy za mnie Jamie. Spoglądam na niego z wdzięcznością, po czym przytakuję. Szatyn bierze do ręki swoją filiżankę z czarną kawą i upija parę łyków. - On ma jakieś problemy psychiczne. - Kontynuuje. - Gdyby tylko to było wszystko... - Cicho wzdycha, podczas odstawiania filiżanki na miejsce. </span></div>
<div>
<span style="-webkit-text-size-adjust: auto; background-color: rgba(255, 255, 255, 0);">- To co on jeszcze zrobił? - Pytam drżącym głosem. </span><br />
<span style="-webkit-text-size-adjust: auto; background-color: rgba(255, 255, 255, 0);"> Upijam łyk swojego <i>Vanilla latte</i> i spoglądam na niego pytającym wzrokiem. </span></div>
<div>
<span style="-webkit-text-size-adjust: auto; background-color: rgba(255, 255, 255, 0);">- Został pozwany. </span></div>
<div>
<span style="-webkit-text-size-adjust: auto; background-color: rgba(255, 255, 255, 0);"> O kurwa! Co?! </span></div>
<div>
<span style="-webkit-text-size-adjust: auto; background-color: rgba(255, 255, 255, 0);">- O co? - Dopytuję się zszokowana. </span></div>
<div>
<span style="-webkit-text-size-adjust: auto; background-color: rgba(255, 255, 255, 0);">- O molestowanie swoich pracownic. Złożyły pozew jakieś dwa tygodnie temu. </span></div>
<div>
<span style="-webkit-text-size-adjust: auto; background-color: rgba(255, 255, 255, 0);">- León i molestowanie to dwie pasujące do siebie rzeczy. - Komentuję. - W sumie to nie dziwię się. </span></div>
<div>
<span style="-webkit-text-size-adjust: auto; background-color: rgba(255, 255, 255, 0);">- I tak nie pójdzie siedzieć. Ma najlepszego prawnika, który wyciągnie go z tego gówna oraz masę pieniędzy. </span></div>
<div>
<span style="-webkit-text-size-adjust: auto; background-color: rgba(255, 255, 255, 0);">- Racja. - Komentuję i upijam łyk kawy. - No dobra i co teraz planujecie robić? </span></div>
<div>
<span style="-webkit-text-size-adjust: auto; background-color: rgba(255, 255, 255, 0);">- Musimy go umówić z jakimś psychologiem. Najlepiej by było, gdyby León nie widział o tym naszym planie. Jeżeli się dowie, odmówi. </span></div>
<div>
<span style="-webkit-text-size-adjust: auto; background-color: rgba(255, 255, 255, 0);">- Jamie, jeżeli liczycie na moją pomoc... - Zaczynam mówić, jednak nagle przerywa mi szatyn. </span></div>
<div>
<span style="-webkit-text-size-adjust: auto; background-color: rgba(255, 255, 255, 0);">- Spokojnie, nie musisz. Po prostu chciałem, abyś wiedziała o tym wszystkim, oraz jakie problemy ma mój starszy brat. Uważaj na niego, Violetta. To niebezpieczny człowiek. </span></div>
<div>
<span style="-webkit-text-size-adjust: auto; background-color: rgba(255, 255, 255, 0);">- Okej, dzięki za radę. - Wymuszam na swojej twarzy delikatny uśmiech, który odwzajemnia mi mężczyzna. </span></div>
<div>
<span style="-webkit-text-size-adjust: auto; background-color: rgba(255, 255, 255, 0);">- Drobiazg. - Odpowiada, po czym ponownie poprawia swój krawat. </span></div>
</div>
<div>
<span style="-webkit-text-size-adjust: auto; background-color: rgba(255, 255, 255, 0);"><br /></span></div>
<div>
<span style="-webkit-text-size-adjust: auto; background-color: rgba(255, 255, 255, 0);"><br /></span></div>
<div>
<span style="-webkit-text-size-adjust: auto; background-color: rgba(255, 255, 255, 0);"><br /></span></div>
<div>
<span style="-webkit-text-size-adjust: auto; background-color: rgba(255, 255, 255, 0);"> Podgłaśniam radio i cicho pod nosem nucę sobie piosenkę, lecącą w radiu. Uśmiecham się delikatnie, świetnie się przy tym bawiąc.</span><br />
<div>
<span style="-webkit-text-size-adjust: auto; background-color: rgba(255, 255, 255, 0);"> Zatrzymuję się na czerwonych światłach i słyszę, jak dzwoni mój <i>iPhone</i>. Niezadowolona wyjmuję go z kieszeni i od razu odbieram. </span></div>
<div>
<span style="-webkit-text-size-adjust: auto; background-color: rgba(255, 255, 255, 0);">- Co jest, Tom? - Zadaję mu pytanie. </span><br />
<span style="-webkit-text-size-adjust: auto; background-color: rgba(255, 255, 255, 0);"> Kiedy zapala się zielone światło, zmieniam skrzynię biegów na pierwszy i zaczynam dalej jechać. </span></div>
<div>
<span style="-webkit-text-size-adjust: auto; background-color: rgba(255, 255, 255, 0);">- Panno Castillo. - Zaczyna niespokojnym głosem sprawiając, że się denerwuję. - Póki co jeszcze jadę za panią, jednak to nie potrwa zbyt długo. </span></div>
<div>
<span style="-webkit-text-size-adjust: auto; background-color: rgba(255, 255, 255, 0);">- Wiem o tym doskonale. </span></div>
<div>
<span style="-webkit-text-size-adjust: auto; background-color: rgba(255, 255, 255, 0);">- Nie o to chodzi. - Cicho wzdycha. </span><br />
<span style="-webkit-text-size-adjust: auto; background-color: rgba(255, 255, 255, 0);"> Zmieniam bieg na drugi i spoglądam na lusterko boczne. </span><br />
<span style="-webkit-text-size-adjust: auto; background-color: rgba(255, 255, 255, 0);">- Obawiam się, że ktoś może panią śledzić. - Wyznaje nagle. </span></div>
<div>
<span style="-webkit-text-size-adjust: auto; background-color: rgba(255, 255, 255, 0);"> Cholera, śledzić? Kto?! </span></div>
<div>
<span style="-webkit-text-size-adjust: auto; background-color: rgba(255, 255, 255, 0);">- Cco? - Dopytuję się z nadzieją, że Tom się przejęzyczył. </span></div>
<div>
<span style="-webkit-text-size-adjust: auto; background-color: rgba(255, 255, 255, 0);">- Ten czarny <i>Mercedes</i> od początku samej drogi jedzie bezpośrednio za panią. Proszę na niego uważać. </span></div>
<div>
<span style="-webkit-text-size-adjust: auto; background-color: rgba(255, 255, 255, 0);"> Ponownie zerkam na lusterko boczne i dostrzegam jadącego za mną czarnego <i>Mercedesa</i>. Cholera, niestety nie widzę twarzy. Kto to może być?! </span></div>
<div>
<span style="-webkit-text-size-adjust: auto; background-color: rgba(255, 255, 255, 0);">- Okej, dzięki. - Kończę rozmowę, po czym rozłączam się. </span><br />
<span style="-webkit-text-size-adjust: auto; background-color: rgba(255, 255, 255, 0);"> Odkładam szybko telefon na bok i zaczynam kombinować. Cholera, nici z siłowni. A tak się nastawiłam na kolejny wycisk ze strony Jamiego, jednak to wszystko na nic. </span></div>
<div>
<span style="-webkit-text-size-adjust: auto; background-color: rgba(255, 255, 255, 0);"> Najważniejsze jest dla mnie w tym momencie zgubienie tego kogoś, kto postanowił sobie zrobić taką frajdę w postaci śledzeniu mnie. Cholera, to jest nienormalne! Żeby już nawet na ulicy nie mieć prywatności! </span></div>
<div>
<span style="-webkit-text-size-adjust: auto; background-color: rgba(255, 255, 255, 0);"> W pewnej chwili wpadam na pomysł. Będę się </span>kierować w stronę wyjazdu, aby potem w odpowiednim miejscu go zgubić. Przy zjeździe na autostradzie na pewno uda mi się go przechytrzyć. Wtedy będę mogła wrócić szczęśliwa na mój piękny <i>Manhattan</i>. </div>
<div>
<span style="-webkit-text-size-adjust: auto; background-color: rgba(255, 255, 255, 0);"> Zatrzymuję się na kolejnych światłach i spoglądam przez lusterko do tyłu. Cholera, nadal za mną jest. Jeszcze nigdy, prze nigdy nie znalazłam się w podobniejszej sytuacji. Ktoś postanowił zrobić sobie ze mnie ofiarę. O f i a r ę.</span></div>
<div>
<span style="-webkit-text-size-adjust: auto; background-color: rgba(255, 255, 255, 0);"> Kiedy zapalają się zielone światła, od razu zmieniam skrzynię biegów na drugi, aby potem w dość szybkim tempie na trzeci. Zaczynam jechać szybko po ulicach Nowego Jorku z nadzieją, że uda mi się uciec od tego typka. </span></div>
<div>
<span style="-webkit-text-size-adjust: auto; background-color: rgba(255, 255, 255, 0);"> Co jakiś czas spoglądając na lusterko, widzę, że czarny <i>Mercedes</i> nie opuszcza mnie. Dotrzymuje tempo, przez co denerwuję się coraz bardziej. </span></div>
<div>
<span style="-webkit-text-size-adjust: auto; background-color: rgba(255, 255, 255, 0);"> Kiedy tajemniczy samochód podjeżdża bliżej mojego, mam szansę przyjrzeć się osobie, która siedzi za jego kierownicą. Zamieram. To León Verdas.</span></div>
</div>
<div>
<br />
<br />
<i><br /></i>
<i>I BUM! Mamy 30 dzisiaj tradycyjnie w piątek po południu. A co w niej? </i><br />
<i>Zaczyna się pewien wątek (mój ulubiony ^^ ), który będzie miał dość duże znaczenie w całym opowiadaniu. </i><br />
<i>Tak jak widzicie, z naszym Leósiem coś się dzieje... Pytanie tylko co? Nie powiem, będzie się działo ;)</i><br />
<i><br /></i>
<i>Nie rozpisuję się dzisiaj, wybaczcie xD</i><br />
<i><br /></i>
<div style="text-align: center;">
<b><i>Rozdział 31 = Min 50 komentarzy</i></b></div>
<div style="text-align: center;">
<b><i><br /></i></b></div>
<div style="text-align: left;">
<i>xAdusiax </i></div>
</div>
xAdusiaxhttp://www.blogger.com/profile/14782680106866989445noreply@blogger.com67tag:blogger.com,1999:blog-7631823997645820454.post-34375097687076918842015-03-06T01:13:00.000-08:002015-03-06T01:13:23.000-08:00Rozdział 29: Wy Francuzi<div style="text-align: center;">
<i>Z dedykacją dla <b>Katariny Verdas </b></i></div>
<div style="text-align: center;">
<i><b><br /></b></i></div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgQU3Q9ybWsFAPZKSIaS1Jl_9Gtg0icBaudmg_l647lCeDBO4v97SwH0RjebV2-eRBMI_ma8oIRCC0Xpv9dnhM0zerfstNaMNm5PUkK8Lw-GfX-PmANXWMdMzIi96djz2n0Z-TRuHKOMzRE/s1600/29.gif" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgQU3Q9ybWsFAPZKSIaS1Jl_9Gtg0icBaudmg_l647lCeDBO4v97SwH0RjebV2-eRBMI_ma8oIRCC0Xpv9dnhM0zerfstNaMNm5PUkK8Lw-GfX-PmANXWMdMzIi96djz2n0Z-TRuHKOMzRE/s1600/29.gif" /></a></div>
<br />
<br />
Przeznaczenie jest dla frajerów. To tylko nędzna wymówka, żeby pozwolić, aby sprawy same się toczyły, zamiast wziąć je we własne ręce.<br />
<div>
Po równych czterech miesiącach nieobecności na <i>Manhattanie</i>, powracam dzisiaj do swojego rodzinnego miasta. W moim życiu zniknęła reputacja zdradzonej dziewczyny. Można powiedzieć, że przez ten czas dość dużo się zmieniło, na lepsze. </div>
<div>
Od dwóch miesięcy jestem oficjalną właścicielką <i>Castillo Design</i>. Do końca życia zapamiętam ten wieczór, w którym to wszystko się wydarzyło. Paryż, mnóstwo znanych osobistości, dużo paparazzi, wspaniale modelki oraz ja, moi bliscy i mój przyjaciel Jean Pierre. Wszystko wyszło perfekcyjnie. Nie mam pojęcia co bym zrobiła, gdyby nie pomoc przystojnego francuza o błękitnych oczach. Zapewne siedziałabym w czarnej, głębokiej dziurze zalana łzami po utracie Leóna Verdasa. </div>
<div>
<br />
<br />
<a name='more'></a><br /><br />
Zmieniłam się, już nie jestem tą samą Violettą Castillo, co wcześniej. Miłość dla mnie nie istnieje. Jest to jedna z najgorszych cnót. Po mojej ostatniej nocy na <i>Manhattanie</i>, stwierdziłam, że nie mogę. Sama myśl, że jest On obok mnie, była dla mnie okropna, dlatego postanowiłam uciec do Paryża. Pod okiem Jeana Pierre'a spędziłam tam najlepsze cztery miesiące swojego życia, bez miłości, problemów.. Tylko ja i moja firma, <i>Castillo Design</i>. </div>
<div>
Spoglądam w stronę okna i dostrzegam pochmurną panoramę <i>Nowego Jorku</i>. Do lądowania pozostało jeszcze parę minut, a już się bardzo denerwuję. Nareszcie spotkam się z rodzicami, ponownie będę się delektować wspaniałą kuchnią angielską Grace i spotkam swoich najlepszych przyjaciół, za którymi bardzo się stęskniłam. Ostatnie wydarzenia sprawiły, że zupełnie straciłam z nimi kontakt. Nie mam pojęcia, jak układają się ich sprawy miłosne. Kto wie, może akurat jest wszystko w jak najlepszym porządku? </div>
<div>
- Ej maleńka, wracaj na Ziemię. Już wylądowaliśmy. - Do rzeczywistości przywołuje mnie głos Jeana, który jak zwykle mówi z tym swoim francuskim akcentem.<br />
Spoglądam na niego i delikatnie się uśmiecham.<br />
- Wszystko okej? - Przytakuję. - Pewnie cieszysz się z powrotu do Nowego Jorku.<br />
- Nawet nie wiesz, jak bardzo. - Odpowiadam krótko i odpinam pasy. - A jak go spotkam, to będę normalnie w siódmym niebie. - Dodaję szybko. Biorę do ręki swoją czarną torebkę od <i>Prady</i>.<br />
- Wiesz... Cieszę się, że mogę być teraz tutaj z Tobą. - Jego słowa sprawiają, że uśmiecham się delikatnie.<br />
- Ach wy Francuzi, to przez waz zawsze z wielką chęcią wracam do Paryża. - Mówię zarumieniona i wstaję z fotela.<br />
- Co teraz planujesz robić? - Zadaje mi pytanie, stojąc tuż za mną.<br />
- Dokładnie to co trzeba. Musimy ustawić więcej spotkań z kupcami, przejrzeć ostatnie szkice, skontaktować się z krawcami oraz sprawdzić, czy mogą przyśpieszyć produkcję.<br />
- Jej, trochę dużo. - Odwracam się w jego stronę.<br />
- Wszystko musi być dopięte na ostatni guzik. - Mówię z szerszym uśmiechem i zaczynam się kierować w stronę wyjścia.<br />
<br />
<br />
Przy wjeździe na <i>Manhattan </i>powracają moje wszystkie wspomnienia związane z tamtą nocą, którą zapamiętam do końca swojego życia. Moja nienawiść do Juliet wzrosła jeszcze bardziej. Po raz drugi zrobiła mi to samo, zaciągnęła mojego chłopaka do łóżka, by doprowadzić tym sposobem do naszego rozstania. I cóż.... Udało jej się. Nigdy już nie spojrzę Leónowi Verdasowi prosto w oczy, nie zniosłabym tego widoku.<br />
Wiosna już na dobre zawitała na <i>Manhattanie</i>, co sprawia, że jestem najszczęśliwszą kobietą na świecie. Czas wyciągnąć z szafy szpilki od <i>Christiana Louboutina</i>, przeróżne topy, sukienki od <i>Prady</i> i <i>Chanel</i> i zacząć podbijać nowojorskie ulice cudownymi ubraniami od najdroższych domów mody.<br />
- Plany na dziś? - Zadaje mi nagle pytanie Jean. Odwracam głowę i spoglądam na niego w jego błękitne oczy.<br />
- Planowałam pójść do siłowni. Muszę troszkę poćwiczyć, ostatnio moja kondycja spadła przez obowiązki związane z <i>Castillo Design. - </i>Odpowiadam.<br />
- Nie jesteś zmęczona?<br />
- W żadnym wypadku. Mam pełno wigoru oraz energii, a wyczerpujący trening to kolejna rzecz, jaką potrzebuję. Mam nadzieję, że uda mi się wytropić jakiegoś przystojniaka tam, który da mi niezły wycisk.<br />
- Ciekawe. - Komentuje z uśmiechem blondyn.<br />
- Bardzo. Spotkamy się dopiero jutro rano, dobrze?<br />
- Świetnie. Proponuję jakoś jedenastą. Postaram się doprowadzić twoje biuro do ładu oraz umówić się na spotkania z krawcami.<br />
- Perfekcyjnie. - Komentuję.<br />
Po paru minutach podjeżdżamy pod odpowiedni wieżowiec, w którym mieszkam. Cicho wzdycham, po czym wysiadam z samochodu.<br />
Z pomocą Toma oraz Jeana, wyjmuję wszystkie walizki z bagażnika, po czym kieruję się w stronę drzwi wejściowych. Otwiera mi je portier, który wita mnie z szerokim i ciepłym uśmiechem. Odpowiadam mu delikatnym skinięciem głowy i kieruję się w stronę windy.<br />
- <i>Merci</i>. - Mówię do blondyna tuż przed wejściem do windy. - W takim razie do jutra. Śpij dobrze.<br />
- Ty też, maleńka. - Uśmiecha się i odchodzi.<br />
Wywracam oczami, po czym naciskam odpowiedni guzik. Drzwi zamykają się i zaczynam jechać do góry. Po chwili znajduję się już na odpowiednim piętrze. Drzwi otwierają się i dostrzegam swoich rodziców wraz z Grace.Wszyscy z szerokimi uśmiechami witają mnie i mocno przytulają do siebie.<br />
- Jak to dobrze, że już jesteś. - Słyszę głos mojego taty, kiedy mnie obejmuje.<br />
- Też się cieszę. Wszędzie dobrze, lecz w Nowym Jorku najlepiej. - Odpowiadam z wymuszonym uśmiechem. Przyznam szczerze, lepiej mi się mieszkało w Paryżu. Miałam wtedy pewność, że Verdas znajduje się na zupełnie innym kontynencie. Teraz możliwość zobaczenia się z nim praktycznie codziennie jest dla mnie nie do zniesienia.<br />
- Opowiadaj, jak minęła ci podróż. Francuzi są przyjaźni. - Mówi z entuzjazmem moja mama.<br />
- Wspaniale. Szybko i przyjemnie. Mam wam dużo do opowiedzenia.<br />
<br />
<br />
Po dość ciężkim dniu postanawiam nie odpuścić sobie porządnego treningu w siłowni. Potrzebuję powera do dalszej pracy, a to mi w tym pomoże.<br />
Jest już osiemnasta, a ja dopiero zaparkowałam samochód na parkingu. Tak, Violetta Castillo ma prawo jazdy, jednak prawie go nie używa, skoro ma Toma i przepiękną czarną limuzynę w posiadaniu. Niekiedy jednak, kiedy chcę oderwać się od rzeczywistości, zakładam na siebie moje czarne okulary przeciwsłoneczne, kaptur na głowę i siadam za kółkiem. Jadę, gdzie mi się podoba, aby uciec od problemów, bólu, przykrości.<br />
Wchodzę do środka siłowni. Od razu wita mnie urocza blondynka, siedząca za ladą. Obdarza mnie uśmiechem i prosi o mój identyfikator. Szukam go w swojej sportowej torbie od <i>Nike</i>. Kiedy odnajduję, wyciągam i podaję go jej. Kobieta pospiesznie coś wpisuje do komputera, po czym oddaje mi mój identyfikator.<br />
- Życzę miłego treningu, panno Castillo. - Mówi.<br />
- Dziękuję. - Odpowiadam z lekkim uśmiechem i przechodzę przez barierki.<br />
Będąc w szatni, ściągam z siebie niepotrzebne ubrania. Moje włosy związuje w luźnego kucyka. Niesforne kosmyki opadają mi na policzki, jednak się tym nie przejmuję. Przed wyjściem z pomieszczenia, wydymam usta, po czym jestem już gotowa.<br />
Zaczynam od bieżni. Początkowo idzie mi trudno, lecz z czasem przyzwyczajam się do rytmu i z wielką łatwością pokonuję następne kilometry. Przypomina mi się dokładnie dzień, w którym biegałam razem z Leónem po <i>Central Parku</i>. Doskonale pamiętam jego błękitny podkoszulek, który przylegał idealnie do spoconego, umięśnionego torsu. Ułożone wcześniej włosy opadły na czoło, przez co jeszcze bardziej wyglądał podniecająco.<br />
Przymykam na chwilę oczy i schodzę z bieżni. Oddycham dość szybko, a nawet bardzo. Nakręciłam w końcu z piętnaście kilometrów. To dużo jak na mnie, lecz nie najlepiej.<br />
- Przestań o nim myśleć. - Mówię ciszej do siebie i poprawiam niesforne kosmyki włosów, które zakładam za ucho. - Verdas i ty to przeszłość. </div>
<div>
Kiedy uspokajam się, zaczynam zastanawiać nad dalszą moją częścią treningu. Nie wiem, na co powinnam teraz pójść. Może podnoszenie ciężarów? Nie, lepiej nie. Po dłuższej chwili zastanawiania się, decyduję ponownie wejść na bieżnię i nakręcić pięć kilometrów. </div>
<div>
- Dobrze ci idzie. - Słyszę męski głos po swojej prawej stronie. Zdyszana schodzę z bieżni i spoglądam na mężczyznę. Dobrze umięśniony brunet o błękitnych oczach spogląda na mnie. Znam go, lecz nie pamiętam do końca, jak ma na imię. Po chwili przypominam sobie plakietkę, która wystawała z jego kieszeni marynarki. </div>
<div>
- Cześć Jamie. - Mówię z uśmiechem. - Jak tam? Dawno się nie widzieliśmy. </div>
<div>
- No właśnie, z parę dobrych miesięcy temu. Dokładniej to pięć. - Uśmiecha się uwodzicielsko. - Co cię sprowadza w progi mojej skromnej siłowni? </div>
<div>
- Żeby była aż taka skromna to nie powiem. - Cicho się śmiejemy. - Po prostu potrzebuję powera do pracy i już. - Wzruszam ramionami, po czym biorę do ręki biały ręcznik, za pomocą którego ścieram widoczny pot z czoła, ramion i okolic biustu. - Miałam nadzieję, że uda mi się spotkać tu jakiegoś przystojnego trenera, który z chęcią by się mną zajął, no ale trudno. Widocznie mam pecha. </div>
<div>
- To, że jestem właścicielem tej siłowni nie oznacza, że nie znam się na sporcie. - Uśmiecha się uwodzicielsko. - Trenerzy pracują tutaj codziennie do godziny siedemnastej. </div>
<div>
- Przyszłam godzinę później, dlatego nie miałam pojęcia. - Komentuję ciszej. - Ale tak, czy siak wielkie dzięki. - Klepię go prawą ręką po umięśnionym ramieniu. - Jej, ale jesteś napakowany. </div>
<div>
- Chcesz zobaczyć mnie w całości? - Pyta uwodzicielskim głosem. Spoglądam na niego poważnym wzrokiem. </div>
<div>
- Sorry Jamie, faceci to świnie. Już nigdy nie pójdę z nikim do łóżka. </div>
<div>
- Okej, okej. - Brunet podnosi ręce do góry w geście obronnym. Wygląda niezwykle uroczo, nie będę się okłamywać. </div>
<div>
- Spoko, nie mam zamiaru cię bić. - Zaczynam się śmiać razem z nim. </div>
<div>
- Nie miałbym żadnych szans przeciwko Violettcie Castillo. </div>
<div>
- Coś byś tam wykombinował. - Szepczę uroczym głosem. </div>
<div>
- No na pewno. </div>
<div>
- Chodź, chciałabym abyś dał mi niezły wycisk. - Chwytam go za lewą rękę, splatając nasze palce razem. - Taki porządny, abym jutro była cała obolała. </div>
<div>
- Da się zrobić. - Uśmiecha się uwodzicielsko i zaczyna prowadzić w odpowiednią stronę. </div>
<div>
<br /></div>
<div>
<br /></div>
<div>
Jest już grubo po dwudziestej drugiej, a ja dopiero teraz opuszczam siłownię Jamiego. Dał mi straszny wycisk. Nie zdziwię się, jeżeli jutro będę miała problemy z normalnym funkcjonowaniem. Ale w końcu sama o to poprosiłam, więc jedyną osobą do której będę miała pretensje, to ja. </div>
<div>
- Gorąca kąpiel powinna załatwić wszystko. - Mówi do mnie brunet z uśmiechem. </div>
<div>
- Mam nadzieję. - Odpowiadam<b> </b>podczas wkładania torby do bagażnika.<br />
Kiedy zamykam go, odwracam się w stronę Verdasa, który spogląda na mnie z zainteresowaniem. - Jeszcze raz dzięki. </div>
<div>
- Nie ma za co. Jakbyś potrzebowała jeszcze raz zaliczyć porządną porcję ćwiczeń, zadzwoń do mnie. - Puszcza w moją stronę oczko. - Świetnie się bawiłem. </div>
<div>
- Uwierz mi, ja też. - Odpowiadam zgodnie z prawdą. </div>
<div>
- To trzymaj się. - Mówi do mnie, po czym przybliża i całuje w policzek. </div>
<div>
- Dzięki, ty też. </div>
<div>
Kiedy Jamie odchodzi, przez dłuższą chwilę stoję w miejscu, jak jakaś totalna idiotka. Owszem podrywał mnie wielokrotnie podczas naszego dzisiejszego treningu, jednak olewałam to. Przez najbliższy okres chciałabym nie mieć żadnego faceta, odpocząć od tych chodzących na dwóch nogach świń. </div>
<div>
Na Jego widok nie wiem, co mam robić. Co on tu do jasnej cholery robi? Wygląda zupełnie inaczej, zmienił się. Po jego ubiorze wnioskuję, że był na motorze, aby się odstresować. Pomimo tego, że mnie zdradził, tęskniłam za nim, jednak nie będę tego okazywać. Razem z Juliet zniszczyli wszystko, czego potrzebowałam do szczęścia. </div>
<div>
Robię krok do tyłu, powoli wycofując się. Widzę, jak León robi dokładnie to samo, tylko w moją stronę. Przestań, zakazuję ci się do mnie zbliżać. </div>
<div>
- Violetta. - Wypowiada nagle moje imię. Słyszę w jego głosie ból i cierpienie. - Wróciłaś. </div>
<div>
- Mój powrót na <i>Manhattan</i> nie oznacza, że zrobiłam to dla ciebie. - Odpowiadam zgodnie z prawdą. - Musiałam wrócić do rodziny i przyjaciół. Ty nie należysz do żadnej z tych grup. </div>
<div>
- Tak, wiem. - Swoje obie ręce chowa w kieszeniach potarganych jeansów. </div>
<div>
- Wybacz mi, nie mam ochoty patrzeć na ciebie i rozmawiać na jakikolwiek temat. To, że założyłeś na siebie potargane jeansy, biały podkoszulek i czarną skórzaną kurtkę, nie znaczy, że zmieniłeś się. Zawsze będziesz Leónem Verdasem, który mnie zranił. Cześć. </div>
<div>
Wsiadam szybko do swojego sportowego czarnego <i>Audi</i>. Zapinam pasy, po czym zdejmuję z głowy czarny kaptur. Po raz ostatni spoglądam na jego smutną twarz i odjeżdżam, zanim tego pożałuję. </div>
<div>
<br />
<br />
<br />
<i>No i mamy 29. Większość z was myślała, że zrobię płaczącą Violettę Castillo, a tu co? Ha, coś innego! </i><br />
<i>Castillo wraca z miasta miłości do przepięknego NY, z nadzieję, że uda jej się zacząć nowe życie, a tymczasem co? León Verdas ponownie staje jej na drodze. Pytanie tylko w jakim stopniu tym razem? Czy to wszystko pewnego dnia przekroczy granice? Zobaczycie ;* Coś tam dla was zaplanowałam, pytanie tylko co? Hah, coś fajnego ;*</i><br />
<i><br /></i>
<i>Czekam na wasze opinie, </i><br />
<i><br /></i>
<div style="text-align: center;">
<b><i>Rozdział 30 = Odpowiednia ilość komentarzy (min.50)</i></b></div>
<div style="text-align: center;">
<b><i><br /></i></b></div>
<div style="text-align: left;">
<i>xAdusiax </i></div>
</div>
xAdusiaxhttp://www.blogger.com/profile/14782680106866989445noreply@blogger.com52tag:blogger.com,1999:blog-7631823997645820454.post-71754759731928671002015-02-27T04:15:00.001-08:002015-02-27T04:15:57.674-08:00Rozdział 28: To koniec<div style="text-align: center;">
<i>Z dedykacją</i> dla <b><i>Alison </i></b></div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhPMMzea0Y347HLM471tHy1DZYCvc1X4_L-7JG5mPk6aFImR4hxxx0dqEwxJpQ1JTxMwI8KdUhAF_HsXjrSP8WuzzkjPCQf_A9__4Viq1P5axW0GLvFaI2id0Plh1abX8jvnaCnIXgED2ZB/s1600/28.gif" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhPMMzea0Y347HLM471tHy1DZYCvc1X4_L-7JG5mPk6aFImR4hxxx0dqEwxJpQ1JTxMwI8KdUhAF_HsXjrSP8WuzzkjPCQf_A9__4Viq1P5axW0GLvFaI2id0Plh1abX8jvnaCnIXgED2ZB/s1600/28.gif" /></a></div>
<br />
<br />
To koniec. Koniec mojego związku z Leonem. Koniec z tymi wspaniałymi wieczorami. Koniec ze wspólnymi chwilami. Koniec ze wszystkim. K o n i e c.<br />
Cholera, kiedy ja tak ostatnio cierpiałam po rozstaniu z jakimś gościem? Nie pamiętam. Nie sądziłam, że jeszcze kiedykolwiek poczuję to, co teraz. Ból. Jest on okropny.<br />
Gdybym została tam jakąś minutę dłużej, na pewno rzuciłabym się na niego. Jeżeli planował tak dalej mnie traktować, jak jakiś papier toaletowy, to proszę bardzo. Śmiało! Nie mam zamiaru jednak tego akceptować. Prawdziwy związek nie może tak wyglądać.<br />
Zazdroszczę jednak Lu. Pomimo tego, że spotyka się z tym słynnym McCain'em, jest jednak szczęśliwa. A ja? Miałam niby milionera, obiekt westchnień każdej kobiety i co? Spędziliśmy ze sobą parę na prawdę cudownych chwil. Czasami na prawdę sądziłam, to właśnie On - ten, na którego czeka każda kobieta, jej przyszły mąż. Trudno. Widocznie moim mężem zostanie zupełnie inny mężczyzna. Pytanie tylko kto?<br />
<br />
<br />
<a name='more'></a><br />
<br />
Spoglądam na zegarek. Dwie minuty po dziesiątej. Czy ta Penelóp na prawdę nie rozumie, że każda minuta spóźnienia sprawia, że znajduje się bliżej grobu? Jestem umówiona, mam zaplanowany dzisiejszy dzień i nie będę tolerować jej spóźnień. Pierwsza zasada: jeżeli prosisz mnie o spotkanie, nie spóźniaj się.<br />
Do salonu jak na zawołanie wchodzi Hiszpanka. Jest zdyszana. Pewnie biegła tutaj. No trudno. Najważniejsze, że już jest.<br />
- Prze... Przepraszam. - Odzywa się jako pierwsza.<br />
- Dwie i pół minuty spóźnienia. Wiesz chyba co sądzę na ten temat. - Odpowiadam lodowatym głosem i krzyżuję ręce na piersiach. - Lepiej streszczaj się i mów, co masz mówić. Mam już plany.<br />
- Okej, okej. - Bierze głęboki wdech i wychodzi z pomieszczenia. Wraca po chwili w towarzystwie jakiejś młodej dziewczyny. Zdziwiona widokiem blondynki o piwnych oczach unoszę brwi do góry. O co tutaj chodzi? Co, mam rozdawać autografy?<br />
- Penelóp czekam na wyjaśnienia.<br />
- Już tłumaczę. - Spogląda szybko na nieznajomą, po czym na mnie. - To jest Diana. Moja koleżanka.<br />
I? Po co tutaj przylazłaś z nią?<br />
- Jest dziennikarką. Studiowała na <i>Harwardzie</i>. Jest dobra w te klocki.<br />
- To znaczy? Nie rozumiem za bardzo o co ci chodzi. Nie załatwię jej pracy w <i>Castillo Design. - </i>Mówię.<br />
- Nie o to nam chodzi. - Wtrąca się blondynka. Spoglądam na nią. - Po pierwsze hej. Po drugie Penelóp opowiedziała mi w skrócie o co w tym wszystkim chodzi. Czytałam ten fragment w <i>The New York Times</i>. Znam Gulianne i mogę ci pomóc w zniszczeniu jej.<br />
W zniszczeniu? Dziewczyna dobrze gada i do rzeczy.<br />
- Według moich informacji aktualnie Gulianne szuka kogoś na posadę swojej asystentki. Pomyślałam sobie, że mogłabym ja tam pójść i się zgłosić. Jeżeli zostanę wybrana, będę sumiennie wykonywać swoją pracę oraz...<br />
Oraz co?<br />
- Oraz kasować wszelkie materiały, które znajdą się na twój temat w jej komputerze. Zastanów się nad tym. Obie skorzystamy. Ja będę miała okazje pisać w takiej znanej gazecie, a ty będziesz miała spokój z plotkami na swój temat.<br />
Ten pomysł całkiem mi się podoba. Póki co mam G. mam z głowy. Pytanie tylko, jak długo to potrwa?<br />
- W porządku. - Mówię zadowolona po chwili. Dostrzegam pojawiający się uśmiech na twarzy blondynki oraz Penelóp.<br />
<div>
<br /></div>
<div>
<br /></div>
<div>
Zjeżdżam windą na dół w dość szybkim tempie. Tuż przed opuszczeniem budynku, żegna mnie Ted, ochroniarz z delikatnym uśmiechem, który mu odwzajemniam. </div>
<div>
Opuszczam <i>Castillo Design</i> i rozglądam się w celu odnalezienia limuzyny, w której czeka na mnie Tom. Po dłuższych poszukiwaniach udaje mi się, odnajduję go. </div>
<div>
Podchodzę i otwieram drzwi. Wsiadam do środka i wygodne rozsiadam się na tylnym siedzeniu. </div>
<div>
- Dokąd, panno Castillo? - Słyszę nagle jego głos. </div>
<div>
- Do domu. - Odpowiadam po chwili namysłu.<br />
Wyjmuję z torebki swojego białego IPhone'a i spoglądam na wyświetlacz. Połączenie przechodzące od Verdasa. Odebrać, czy też nie? Z jednej strony cholernie mnie wkurzył, mam go dosyć, zaś z drugiej zależy mi na nim. Chcę, aby nasz związek nadal istniał, zależy mi na tym. </div>
<div>
I tak już wiele błędów popełniłam w swoim życiu. Postanawiam odebrać. Może w końcu poznam prawdę, na której mi tak bardzo zależy. </div>
<div>
- Violetta... - Słyszę jego głos, który brzmi normalnie. - Proszę cię, nie przerywaj mi. Wiem, jak ostatnio było pomiędzy nami, wszystko schrzaniłem delikatnie mówiąc. Nie dbałem o ciebie, o nasz związek, tylko o siebie i swoje interesy. Byłem bardzo zajęty swoimi obowiązkami, do domu wracałem w nocy i nie miałem okazji się z Tobą zobaczyć. Kochanie, uwierz mi... Na prawdę zależy mi na nas, chcę być z Tobą... Dlatego jeżeli mnie kochasz, spotkaj się ze mną za godzinę przy głównym wejściu do Central Parku. Chciałbym chociaż w jakimś stopniu naprawić wszystkie szkody, które ci wyrządziłem. - Słyszę, jak głośno wzdycha. - Natomiast jeżeli się nie pojawisz, będzie to dla mnie znakiem, że już mnie nie kochasz i wszystko między nami skończone. Dlatego proszę cię, przemyśl to wszystko. Masz godzinę na podjęcie decyzji, czy chcesz ze mną być, czy też zakończyć nasz związek. - Mówi i rozłącza się.<br />
Oczywiście, że chcę być z nim. Kocham go i zależy mi na naszym związku, więc muszę się tam zjawić. </div>
<div>
- Tom, jednak zmieniamy trasę. Zawieź mnie do <i>Central Parku</i>. - Mówię do mężczyzny, który spogląda na mnie za pomocą lusterka i delikatnie przytakuje głową. </div>
<div>
- Mogą być korki. Godzina szczytu. </div>
<div>
Spoglądam na wyświetlacz swojego telefonu. Jest siedemnasta, czyli w Nowym Jorku tworzą się ogromne korki, ciągnące się kilometrami.</div>
<div>
- Będzie dobrze. - Mówię z nadzieją, chociaż doskonale pamiętam mój wczorajszy powrót do domu. Ponad półtorej godziny jechałam! Jeżeli tak będzie dzisiaj, to się zabiję. </div>
<div>
- Możemy nie zdążyć. - Wskazuje na ogromny sznur samochodów, ciągnący się przed nami.<br />
Głośno przełykam ślinę i zmuszam swoje szare komórki do pobudki. Cholera, no to mam problem. </div>
<div>
- Na nogach jest kawałek, metro też odpada z powodu ogromnego tłoku... Normalnie wspaniale. - Macham rękami zdenerwowana. </div>
<div>
Wpadam nagle na pomysł, żeby zadzwonić do Leóna i poprosić go o przesunięcie spotkania o jakieś trzydzieści minut. Wtedy byłaby większa szansa, że udałoby mi się zdążyć. Niestety tuż przed wybraniem do niego numeru, mój telefon nagle wyłącza. </div>
<div>
- Cholerny iPhone! - Krzyczę wściekła i chowam rozładowany telefon do swojej torebki. - Dobra Violetta, spokojnie... Zdążysz na spotkanie, pomiędzy Tobą a <span style="font-family: 'Helvetica Neue Light', HelveticaNeue-Light, helvetica, arial, sans-serif;">Leónem będzie wszystko dobrze... </span></div>
<div>
<span style="font-family: 'Helvetica Neue Light', HelveticaNeue-Light, helvetica, arial, sans-serif;"><br /></span></div>
<div>
<span style="font-family: 'Helvetica Neue Light', HelveticaNeue-Light, helvetica, arial, sans-serif;"><br /></span></div>
<div>
<span style="font-family: 'Helvetica Neue Light', HelveticaNeue-Light, helvetica, arial, sans-serif;"> Na miejsce dojeżdżam z piętnastominutowym opóźnieniem. Nie zdążyłam. Brak Leóna świadczy o tym, że poszedł sobie. Biedny. Myśli z pewnością, że go nie kocham, chociaż prawda jest zupełnie inna. Gdyby nie mój rozładowany telefon, zadzwoniłabym do niego i powiedziała mu o moim spóźnieniu, jednak nie mogłam. </span></div>
<div>
<span style="font-family: 'Helvetica Neue Light', HelveticaNeue-Light, helvetica, arial, sans-serif;"> Załamana chwytam się za głowę. Dostrzegam nagle leżący bukiet czerwonych róż na chodniku. Biorę go do ręki i dostrzegam kremową karteczkę, doczepioną do niego. Czytam ją. Na mojej twarzy pojawia się delikatny uśmiech, który jednak szybko znika. Jeżeli bukiet leżał na chodniku może to świadczyć i tym, że León był tu całkiem niedawno i mam okazję go odnaleźć. </span></div>
<div>
<span style="font-family: 'Helvetica Neue Light', HelveticaNeue-Light, helvetica, arial, sans-serif;"> Z nadzieją zaczynam się jeszcze bardziej rozglądać. Niestety po dłuższych poszukiwaniach poddaję się. Nie ma go, zawaliłam sprawę, oraz zniszczyłam nasz wspaniały związek. </span></div>
<div>
<span style="font-family: 'Helvetica Neue Light', HelveticaNeue-Light, helvetica, arial, sans-serif;"> Muszę go znaleźć, jak najszybciej. Mam gdzieś to, że jestem zmęczona po ciężkim dniu, a moje nogi odmawiają mi posłuszeństwa. Mam gdzieś również coraz bardziej poszerzający się głód. Muszę go odnaleźć i koniec. </span></div>
<div>
<span style="font-family: 'Helvetica Neue Light', HelveticaNeue-Light, helvetica, arial, sans-serif;"> Zaczynam się kierować w stronę jego apartamentu, który znajduje się trzy przecznice stąd. Po drodze słyszę wiele komplementów ze strony męskiej na temat mojego wyglądu, jednak ignoruję to. Moim najważniejszym zadaniem jest odnalezienie Verdasa jak najszybciej. </span></div>
<div>
<span style="font-family: 'Helvetica Neue Light', HelveticaNeue-Light, helvetica, arial, sans-serif;"><br /></span></div>
<div>
<span style="font-family: 'Helvetica Neue Light', HelveticaNeue-Light, helvetica, arial, sans-serif;"><br /></span></div>
<div>
<span style="font-family: 'Helvetica Neue Light', HelveticaNeue-Light, helvetica, arial, sans-serif;"> Wsiadam do windy i naciskam guzik z numerem ostatniego piętra. Jestem wykończona. Jedyna rzecz o której teraz marzę to gorąca kąpiel razem z Leónem Verdasem. Aby osiągnąć to, muszę na początku się z nim spotkać i wytłumaczyć to całe nieporozumienie. </span></div>
<div>
<span style="font-family: 'Helvetica Neue Light', HelveticaNeue-Light, helvetica, arial, sans-serif;"> W lewej ręce trzymam bukiet czerwonych róż, które miał mi wręczyć León. Chciałabym mu tym sposobem potwierdzić to, że byłam pod głównym wejściem do <i>Central Parku</i>, tylko się spóźniłam. </span></div>
<div>
<span style="font-family: 'Helvetica Neue Light', HelveticaNeue-Light, helvetica, arial, sans-serif;"> Drzwi otwierają się nagle, wychodzę z nich. Przemierzam korytarz, kierując się w stronę apartamentu Leóna. Kiedy wreszcie znajduję się pod odpowiednimi drzwiami, cicho wzdycham i prawą ręką naciskam dzwonek. Od razu otwiera mi je Pani Rose. Na mój widok jest trochę zdziwiona. Kobieta odwraca na chwilę głowę do tyłu, po czym ponownie jej wzrok przenosi się na mnie. </span><br />
<span style="font-family: 'Helvetica Neue Light', HelveticaNeue-Light, helvetica, arial, sans-serif;">- Dobry wieczór panno Castillo. - Odzywa się wreszcie. - Coś się stało? </span><br />
<span style="font-family: 'Helvetica Neue Light', HelveticaNeue-Light, helvetica, arial, sans-serif;">- Dobry wieczór.. Jest może León? - Od razu postanawiam przejść do konkretów. </span><br />
<span style="font-family: 'Helvetica Neue Light', HelveticaNeue-Light, helvetica, arial, sans-serif;">- Tak, Pan Verdas jest w środku. A teraz przepraszam, śpieszę się. - Przepuszczam ją w drzwiach. - Do widzenia. </span><br />
<span style="font-family: 'Helvetica Neue Light', HelveticaNeue-Light, helvetica, arial, sans-serif;">- Do widzenia. - Odpowiadam zdziwiona i wchodzę do środka. </span></div>
<div>
<span style="font-family: 'Helvetica Neue Light', HelveticaNeue-Light, helvetica, arial, sans-serif;"> Zamykam za sobą drzwi. Okej, gdzie on może być? </span></div>
<div>
<span style="font-family: 'Helvetica Neue Light', HelveticaNeue-Light, helvetica, arial, sans-serif;">- León! - Krzyczę nagle, kiedy jestem w salonie. </span><br />
<span style="font-family: 'Helvetica Neue Light', HelveticaNeue-Light, helvetica, arial, sans-serif;"> Kładę swoją torebkę na podłodze i zaczynam się coraz bardziej denerwować. </span></div>
<div>
<span style="font-family: 'Helvetica Neue Light', HelveticaNeue-Light, helvetica, arial, sans-serif;">- Co ty tu robisz? - Słyszę nagle jego głos za swoimi plecami. </span><br />
<span style="font-family: 'Helvetica Neue Light', HelveticaNeue-Light, helvetica, arial, sans-serif;"> Odwracam się do niego i dostrzegam jego granatowy szlafrok, który ma na sobie. </span></div>
<div>
<span style="font-family: 'Helvetica Neue Light', HelveticaNeue-Light, helvetica, arial, sans-serif;"> Nic nie mówię, w odpowiedzi podnoszę do góry bukiet czerwonych róż. Ten gest sprawia, że na jego twarzy pojawia się szeroki uśmiech. </span></div>
<div>
<span style="font-family: 'Helvetica Neue Light', HelveticaNeue-Light, helvetica, arial, sans-serif;">- A więc jednak byłaś. - Mówi. </span></div>
<div>
<span style="font-family: 'Helvetica Neue Light', HelveticaNeue-Light, helvetica, arial, sans-serif;">- Oczywiście, że tak. - Odpowiadam i robię krok w jego stronę. - Była godzina szczytu, ogromne korki... Chciałam ci powiedzieć, że się spóźnię, jednak telefon mi się rozładował i nie miałam jak. Kiedy zjawiłam się na miejscu, ciebie już nie było. </span></div>
<div>
<span style="font-family: 'Helvetica Neue Light', HelveticaNeue-Light, helvetica, arial, sans-serif;">- Pomyślałem sobie wtedy, że taka jest twoja odpowiedź, nie chcesz być ze mną.</span></div>
<div>
<span style="font-family: 'Helvetica Neue Light', HelveticaNeue-Light, helvetica, arial, sans-serif;">- Oczywiście, że chcę. - Pozwalam sobie na delikatny uśmiech. - Serce, całe moje ciało chce należeć do ciebie i być z Tobą. </span></div>
<div>
<span style="font-family: 'Helvetica Neue Light', HelveticaNeue-Light, helvetica, arial, sans-serif;">- To dobrze. - Uśmiecha się uwodzicielsko i splata nasze dłonie razem. Całuje wierzch mojej dłoni. - Nawet nie wiesz, jak się cieszę. </span></div>
<div>
<span style="font-family: 'Helvetica Neue Light', HelveticaNeue-Light, helvetica, arial, sans-serif;">- Uwierz mi, ja też. - Odpowiadam szczęśliwa i wtulam się w jego tors. - Dlaczego jesteś w szlafroku? - Postanawiam zmienić nagle temat. </span></div>
<div>
<span style="font-family: 'Helvetica Neue Light', HelveticaNeue-Light, helvetica, arial, sans-serif;">- A wiesz... Eee... Tak jakoś. Jesteś może głodna? - Przytakuję głową. - W takim razie pójdę się przebrać i zaraz coś wykombinujemy. Przyniosę <i>iPada</i>, posłuchamy sobie trochę muzyki, aby wprowadzić bardziej romantyczniejszy klimat. </span></div>
<div>
<span style="font-family: 'Helvetica Neue Light', HelveticaNeue-Light, helvetica, arial, sans-serif;">- I to mi się podoba. - Uśmiecham się szeroko. </span></div>
<div>
<br />
<br />
Opuszczamy luksusowy wieżowiec, w którym znajduje się apartament mojego ukochanego i z uśmiechem kierujemy się w stronę jego limuzyny. Myślałam, że między nami jest już wszystko skończone, lecz na szczęście moje przypuszczenia okazały się być błędne. Jesteśmy razem i układa nam się wspaniale.<br />
- Ta noc jest perfekcyjna. - Odzywam się pierwsza zauroczona wieczorną panoramą <i>Manhattanu</i>.<br />
- Zgadza się, ale może być jeszcze piękniejsza. - Odpowiada León.<br />
Zatrzymujemy się. Spoglądam na niego z lekkim uśmiechem, a zarazem pytającym wzrokiem. Jestem ciekawa co ma na myśli. Romantyczna kolacja, wieczór, wypad za miasto? Odpowiada mi każda opcja ważne, żeby tylko mój ukochany był tuż obok mnie. Wiem, że to może jeszcze za wcześnie na takie poważne kroki, ale chciałabym spędzić z nim resztę swojego życia. To by było coś niesamowitego.<br />
- Jak zwykle jesteś tajemniczy. - Zauważam.<br />
- Tak jest lepiej. - Odpowiada z uwodzicielskim uśmiechem i wyjmuje coś z kieszeni swojego płaszcza. Głośno wzdycha i spogląda na mnie zupełnie innym wyrazem twarzy. Jest zdenerwowany, widzę to po nim. - Kochanie moje, kocham cię najmocniej na całym świecie, jesteś dla mnie najważniejszą kobietą i dlatego, Violetto... Nie chciałabyś... - Nie kończy. Tą przepiękną i romantyczną chwilę przerywa nagle Josh, który podbiega do Leóna i uderza go mocno w twarz.<br />
- Shanon, co ty do jasnej cholery wyprawiasz?! - Krzyczę na blondyna i podchodzę szybko do swojego ukochanego, który lewą rękę trzyma przy obolałym miejscu.<br />
- Sam jej powiedz. - Odpowiada Josh, wskazując wcześniej na szatyna.<br />
Za Joshem pojawia się nagle nie wiadomo skąd blond diablica, której nienawidzę. Dostrzegam jej okropny widok. Jest cała załzawiona, włosy ma z nieładzie i makijaż rozmazany. Cholera jasna, co się takiego stało, ktoś mi powie? Zaczynam się denerwować i to bardzo.<br />
Nie otrzymuję od nikogo odpowiedzi. Spoglądam na Leóna, który ściągnął lewą rękę z obolałego wcześniej miejsca. Jego wzrok skupiony jest na chodniku. Coś przede mną ukrywa, lecz nie chce mi powiedzieć co.<br />
Potargane rajstopy małej J wystające spod jej płaszcza, dają mi po chwili odpowiedź. Na samą myśl zbiera mnie na wymioty, chcę krzyczeć, zabić się, skoczyć z najwyższego wieżowca i zginąć marnie.<br />
- Nie zrobiłeś tego, prawda? - Pytam go ze łzami w oczach, wcześniej przełykając ciężko ślinę.<br />
- Violetta.. - Wypowiada moje imię zdenerwowanym głosem.<br />
- A jednak zrobiłeś. - Odpowiadam zszokowana i spoglądam na blondynkę, której wzrok skupiony jest na chodniku. - Ty. - Mój głos brzmi niezwykle groźnie. Shanon podnosi głowę i patrzy na mnie. W jej oczach widzę strach. Trudno, nie obchodzi mnie to. Zapłaci za wszystko, co zrobiła. - Wynoś się stąd. - Syczę przez zęby. - Blondynka robi krok w tył. - Ale nie tylko stąd. - Zatrzymuje ją mój głos. - Lecz z tej wyspy. Wynoś się i nigdy nie wracaj. Jeżeli twoja noga ponownie stanie na <i>Manhattanie</i>, dowiem się i wtedy zniszczę cię.<br />
- Vvvio... - Słyszę, jak chce coś powiedzieć na swoją obronę, jednak mnie to nie interesuje.<br />
- Nie odzywaj się do mnie! - Krzyczę nagle głośno, skupiając uwagę wszystkich przechodniów na nas. Mam to teraz gdzieś. - Wynoś się. - Powtarzam ciszej.<br />
Blondynka nie odzywa się. Posyła mi swoje smutne spojrzenie, po czym wraz z Joshem znika szybko w tłumie. Cholerna dziewczyna, nienawidzę jej.<br />
- Violetta... - Słyszę głos Leóna.<br />
Odwracam się i spoglądam na niego. Wiem, że wyglądam pewnie teraz okropnie, ale jaka mam być? Szczęśliwa, że właśnie dowiedziałam się o zdradzie mojego chłopaka z dziewczyną, która od wieków była moim wrogiem?<br />
- Myślałem, że mnie nie kochasz... Juliet...<br />
- Nie wypowiadaj jej imienia! - Ponownie podnoszę głos, a po moich policzkach zaczyna spływać coraz więcej łez. - Nie odzywaj się do mnie. - Prawą ręką ścieram mokre policzki. - Ta noc nie wydarzyła się. To koniec.<br />
<br />
<br />
<br />
<i>No i jest rozstanie Leonetty... Co będzie teraz? Jak dla mnie ciekawe rzeczy (powinno się wam spodobać to, co zaplanowałam) xD</i><br />
<i><br /></i>
<i>Nie ma to, jak się rozchorować :// Gorączka, katar, kaszel i ból gardła w ostatnie dni ferii - SUPER -.-</i><br />
<i><br /></i>
<i>Egh, nie mam weny na rozpisywanie się dzisiaj... Przepraszam :(</i><br />
<i><br /></i>
<i>Czekam na wasze opinie,</i><br />
<i><br /></i>
<div style="text-align: center;">
<i><b>Rozdział 29 = Odpowiednia ilość komentarzy (min.50) </b></i></div>
<div style="text-align: center;">
<i><br /></i></div>
<div style="text-align: left;">
<i>xAdusiax</i></div>
</div>
xAdusiaxhttp://www.blogger.com/profile/14782680106866989445noreply@blogger.com64tag:blogger.com,1999:blog-7631823997645820454.post-32547636955403291812015-02-19T22:43:00.002-08:002015-02-19T22:43:53.251-08:00Rozdział 27: Pokonałam<div style="text-align: center;">
<i>Z dedykacją dla <b>Xylie Verdas </b></i></div>
<div style="text-align: center;">
<i><b><br /></b></i></div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhoww_e93TKsdTvOiad2pjyiGmbcPRD8XtHf1V99-exRUdUbsJN4Wsd_wULNGx6iASCwTJjvhyphenhyphenR4LXiG0boo0zVIqsFd3_yoJiocJvULWhyCJ091yKjeUT81UjWpO00FTlG6VZDDPAM1NOa/s1600/27.gif" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhoww_e93TKsdTvOiad2pjyiGmbcPRD8XtHf1V99-exRUdUbsJN4Wsd_wULNGx6iASCwTJjvhyphenhyphenR4LXiG0boo0zVIqsFd3_yoJiocJvULWhyCJ091yKjeUT81UjWpO00FTlG6VZDDPAM1NOa/s1600/27.gif" /></a></div>
<div>
<br /></div>
<div>
<br /></div>
<div>
Ostatnie dni były dziwne, bardzo dziwne. Nie wiem, jak dokładniej mam to wszystko opisać. Mój chłopak - o ile nadal tak mogę mówić o Leónie - nie odzywa się. Od dwóch dni nie dzwoni, nie pisze, nie przychodzi... Nic. Boli mnie to i drażni, bo nie wiem, co mam myśleć na ten temat. Jeżeli nie kocha mnie już, dlaczego nie powie mi o tym? To wszystko jest takie cholernie popieprzone, że sama się już gubię.<br />
<div>
Widziałam tylko jakieś pieprzone zdjęcia na blogach plotkarskich, a tam kto? On i jakaś blondi. Powinnam się martwić? Raczej tak.<br />
<div>
Jeżeli twój chłopak nie odzywa się od dwóch dni, co robić? Siedzieć bezczynnie i wpatrywać się w sufit, kiedy w moim umyśle znajdują się jakieś niestosowne myśli? Przede wszystkim chciałabym wiedzieć co jest powodem tego, że mnie tak unika. Zraniłam go czymś, skrzywdziłam? Nie przypominam sobie tego. W końcu podczas naszego ostatniego spotkania, rozmawialiśmy tylko o tej Elizabeth i tyle. Potem León musiał pilnie wyjść z powodu jakiejś rozmowy z Tajlandczykami.</div>
<div>
</div>
<div>
<a href="https://www.blogger.com/null" name="more"></a><br />
<a name='more'></a></div>
<div>
<br /></div>
<div>
Jedynym plusem może być ustalenie kim jest słynne G.W. Według moich starych zapisów z pamiętników, tajemniczym dziennikarzem okazała się być Gulianne Wine. To moja dawna znajoma, która kiedyś za czasów <i>Constace Billard </i>próbowała dołączyć do mojej armii, jednak bezskutecznie. Stanowiła dla mnie zagrożenie. Miała większe szanse na to, aby dostać się do <i>Yale</i> na moje miejsce. Dzięki hojności mojego taty Gulianne Wine mogła raz na zawsze pożegnać się z moim uniwersytetem marzeń. To logiczne dlaczego teraz powróciła w swoim wielkim stylu. Chce się zemścić za to, co zrobiłam jej. </div>
<div>
Cicho wzdycham, wydymając wcześniej usta. Spoglądam na Ludmiłę, która siedzi na moim łóżku i spogląda na mnie. Chyba sama nawet nie wie, co ma myśleć na ten temat.<br />
- Violu, może powinnaś wyluzować? - Zadaje mi pytanie łagodnym głosem. - Nie wiesz, co widziałaś.<br />
- W drugiej klasie liceum widziałam, jak nasz wf-ista, patrzy uwodzicielsko na mamę Magdalene Pietras. Dzięki temu dostałam pierwszą w historii <i>Constance Billard 6+ </i>oraz zaczęłam powoli wspinać się po szczeblach hierarchii naszego liceum.<br />
- No tak, ale nie wiesz na sto procent, że to jakaś jego kochanka, wyluzuj.<br />
- Lu, jak ja mam się do cholery jasnej uspokoić, kiedy mój chłopak od dwóch dni nie odbiera ode mnie telefonów, ignoruje mnie, nie odzywa się i umawia z jakąś blondynką po barach?! - Wybucham nagle. To wszystko już mnie przerasta, jestem zmęczona. - Faceci to świnie. Każdy z nich, nie ma wyjątków.<br />
- Oj, mój Federico nim jest. - Wywracam oczami i spoglądam na nią poważniejszym wzrokiem. - Okej, jednak każdy z nich to świnia. Co planujesz teraz zrobić? Masz jakiś plan, który potwierdziłby twoją tezę, że León Verdas zdradza cię za plecami?<br />
- Właśnie chodzi o to, że nie mam nic! - Macham rękami. - Zero, nothing. Rozważam stworzenie mojej nowej armii, ale tak na poważnie. Żarty się skończyły. León doskonale zna Penelóp, Nelly oraz Jessicę.<br />
- Zapomniałaś o Taylor. Może ona mogłaby trochę powęszyć i odkryć prawdę?<br />
- Ogh, proszę cię. Ta blondynka nigdy nie wykonała mojego zadania. Zawsze to Nelly musiała za nią wszystko odwalać. Taylor robiła dobrą minę do złej gry.<br />
- A więc co w takim razie proponujesz?<br />
- No właśnie nie wiem! - Wzruszam zdezorientowana ramionami. - Mam pustkę w głowie, żadnego pomysłu. Próbowałam już znaleźć inspirację w <i>Martini</i> oraz kokosankach od <i>Perriego Henriego</i>, jednak nic, zupełnie nic. - Spoglądam na blondynkę, która przymyka oczy. Jej, nie sądziłam, że aż tak bardzo ją zanudzam. - Lu, jak nie jesteś zainteresowana, zawsze możesz wyjść.<br />
- Violu oczywiście, że jestem, ale popatrz, która godzina. Zadzwoniłaś do mnie o czwartej w nocy i kazałaś się tu zjawić, więc jestem. Założyłam na siebie wczorajsze ciuchy, nie napiłam się kawy... Potrzebuję snu. - Mówi i przytula się do mojej poduszki.<br />
- Użyłam czerwonego alarmu! - Przypominam jej. - A co to oznacza? Jeżeli któraś z nas go kiedyś użyje to będzie oznaczać, że druga strona potrzebuje natychmiastowego wsparcia, nawet w środku nocy.<br />
- Violu, ja zasypiam. - Mówi coraz bardziej zaspanym głosem. - Przepraszam cię, nie dam rady.<br />
- Gdybym była McCainem, jakoś dałabyś radę wytrzymać. - Burczę cicho pod nosem.<br />
- Violetta, jest szósta rano. Ja zazwyczaj śpię do dziewiątej. - Cicho wzdycham i biorę do ręki torebkę. Chyba mam pewien plan.<br />
- W takim razie kolorowych snów, ja wychodzę.<br />
- Dokąd?<br />
- Ktoś chyba sobie zasłużył na niezapowiedzianą wizytę.<br />
<br />
<br />
Równo o ósmej czarna limuzyna razem ze mną zatrzymuje się pod siedzibą <i>New York Times</i>, która mieści się przy <i>242 W 41st St. </i>Okej, czas na niezapowiedzianą wizytę po tylu latach, Gilianno. Mam nadzieję, że przyjmiesz mnie ciepło.<br />
- Dzięki. - Mówię do Toma, kiedy wysiadam.<br />
Spoglądam do góry. Wieżowiec praktycznie ma taką samą wysokość, jak <i>Castillo Design, </i>czy <i>Verdas Company</i>. To typowy budynek, który idealnie pasuje do nowojorskiego stylu.<br />
Wchodzę do środka i spoglądam na tablicę informacyjną. Okej, muszę się dostać na dwudzieste piętro, to jest cel mojej podróży.<br />
Na swojej drodze dostrzegam nagle znajomą przeszkodę. Pieprzone szklane barierki. Pięknie. Jakim cudem mam się dostać do środka i zrobić niezły łomot tej słynnej Wine, skoro nie mam nawet tej zasranej plakietki!<br />
Uśmiecham się delikatnie, kiedy widzę rozmawiającego przez telefon blondyna. Z jego kieszeni wystaje identyfikator. Muszę tylko podejść do niego dyskretnie i mu go wyjąć.<br />
- Tak, jasne... Pewnie, że z chęcią się z tobą spotkam. - Mówi przez telefon.<br />
Okej dwa paluszki. Wskazujący i środkowy... Powoli.. Prawie... Ha! Mam! Zadowolona spoglądam na identyfikator. Wybacz mi Andrew Irwin, chyba dzisiaj nie pójdziesz do pracy.<br />
Kieruję się w stronę - dawnej - szklanej przeszkody, którą bez problemu pokonuję. Okej, teraz tylko muszę się dostać na dwudzieste piętro i zacznę prawdziwą zabawę.<br />
Wchodzę do windy, która do jasnej cholery jest praktycznie cała zapełniona. Takie sytuacje są dobre dla jakiś rabusiów. O nie! Przyciskam bardziej do siebie swoją ukochaną granatową torebkę. Nie pozwolę na to, aby ktoś mi coś ukradł i to na dodatek w takim miejscu. To by było niedorzeczne!<br />
Kiedy wysiadam na dwudziestym piętrze - po cholernie długich mękach w tym tłumem - oddycham z ulgą. Okej Gulianno, gdzie schowałaś się?<br />
- Emm przepraszam. Pomóc w czymś pani? - Zatrzymuje mnie nagle dość młoda brunetka o błękitnych oczach. Pięknie, może ona mi powie, gdzie znajduje się to coś.<br />
- Szukam Gulianny Wine. Jestem jej znajomą. Umówiłyśmy się. - Wymyślam na szybko. Jestem mistrzynią w improwizowaniu.<br />
- To dziwne. Panna Wine nie jest dzisiaj z nikim umówiona. - Odpowiada, spoglądając wcześniej w ekran komputera. Cholera.<br />
- To dlatego, że umówiłyśmy się dosłownie pięć minut temu. - Mówię przekonującym głosem. - Panna Wine często zapomina informować o dość ważnych kwestiach.<br />
- W sumie... Ma pani rację.<br />
Ha! Czyżby to był mój jakiś szczęśliwy dzień?<br />
- W takim razie proszę za mną.<br />
- Oczywiście. - Odpowiadam z triumfalnym uśmiechem.<br />
Przemierzamy przez dział. Dostrzegam mnóstwo komputerów, za którymi siedzą dziennikarze i piszą artykuły do najnowszych numerów. Kiedyś moim marzeniem było zostanie dziennikarką, jednak z czasem zdałam sobie sprawę z tego, że to nie dla mnie. Siedzenie ze komputerem tyle godzin dziennie, chlanie kawy do późna... Nie, dzięki. Wolę projektować ubrania i godnie reprezentować swoją firmę.<br />
Przypominam sobie nagle o tym pieprzonym identyfikatorze. Szybko go chowam do torebki. Jeszcze sobie ludzie pomyślą, że jestem jakimś gościem, co by było czymś okropnym.<br />
Zatrzymujemy się przed drewnianymi drzwiami. Z boku dostrzegam tabliczkę ze złotym napisem: <i>Gulianne Wine</i>. Okej królewno, szykuj się na mordor.<br />
- Panna Wine jest w środku. - Dodaje i odchodzi.<br />
Z lekkim uśmiechem kładę swoją prawą rękę na klamce i naciskam ją. Okej, wchodzimy. Let's do this.<br />
Wnętrze gabinetu podobne do klasycznych. Okna sięgające od podłogi aż do sufitu, widok na przepiękny <i>Nowy Jork </i>i te podstawowe dodatki wnętrz. Biurko, dwie sofy, fotele, komputer i wiele innych.<br />
Gulianne się zmieniła. Zapamiętałam ją z czasów <i>Constance Billard </i>jako nieśmiałą brunetkę kujonkę, która zawsze zanudzała mnie swoją wiedzą. A teraz co? Dość seksowne sukienki, odważniejszy makijaż... Jednak to wszystko psuje jedna rzecz. Jej małe piersi.<br />
- Gulianne Wine. - Mówię i wchodzę pewnym krokiem do środka. Brunetka podnosi momentalnie wzrok i spogląda na mnie. - Zaskoczona? - Pytam, kiedy dostrzegam, jak jej źrenice poszerzają się na mój widok.<br />
- Nnie. - Odpowiada po chwili.<br />
Uśmiecham się chytrze i spoglądam na papiery porozrzucane na jej biurku. Jakieś pierdoły, nie dotyczące mnie... A jednak!<br />
- Czego tutaj szukasz, Castillo? - Słyszę jej głos.<br />
- Po pierwsze. - Spoglądam na nią i przybliżam się, spoglądając na jej wargi, które pomalowała dzisiaj jakąś ohydną fioletową szminką. - Ten kolor do ciebie nie pasuje, po drugie jestem dla ciebie Violettą, a po trzecie przyszłam odwiedzić swoją przyjaciółkę. Co.. Nie cieszysz się? - Śmieję się cicho. - Och kochana. Jak my się dawno nie widziałyśmy. Gdzie studiowałaś?<br />
Omijam ją i wygodnie rozsiadam się w jej fotelu. Nad tym mam przewagę w niej. Ona zawsze była szarą myszką, która nigdy nie potrafiła mi się przeciwstawić. Dlatego teraz będę to wykorzystywać przeciwko niej.<br />
- <i>Cambridge</i>. - Wydusza nagle z siebie.<br />
- Och, <i>Cambridge</i>. - Uśmiecham się drwiąco i naciskam spację. Momentalnie jej komputer się włącza. Może uda mi się znaleźć co nieco na mój temat? - I co? Jesteś zadowolona? - Pytam i przebiegam szybko wzrokiem po plikach, które znajdują się na jej biurku. Jeden z folderów przykuwa moją uwagę: <i>Castillo i jej historia miłosna z Verdasem.</i> 41 rzeczy. Cholera, całkiem sporo.<br />
- Tak, bardzo. A teraz wstawaj<br />
- Już, już. - Szybko poprawiam się w krześle i za pomocą skrótu klawiszowego kasuję folder dotyczący mnie. - Dasz mi coś do picia? Widzę, że rodzice cię nie nauczyli tego, jak należy obchodzić się z gośćmi.<br />
- Emm... Do picia? - Rozgląda się po gabinecie. Mam idealną okazję do tego, aby usunąć folder z kosza. - Coś konkretnego?<br />
- Albo wiesz? Nie chce jednak. - Spoglądam na zegarek. Czas się zmywać. - Przepraszam, ale muszę już iść. Wzywają mnie obowiązki. - Wstaję z krzesła.<br />
- Ach, no tak <i>Castillo Design. </i><br />
Uśmiecham się drwiąco i podchodzę do drzwi.<br />
- Tak Gulianne.... <i>Castillo Design. - </i>Odpowiadam.<br />
No i co? Po raz kolejny pokonałam cię. Pokonałam.<br />
<br />
<br />
Następnego dnia postanawiam nie odpuszczać i spotkać się z Leonem. Może chociaż wtedy mi powie, dlaczego mnie unika i porozmawiamy na spokojnie.<br />
Wysiadam z windy i kieruję się w stronę salonu. Zatrzymuje mnie nagle pani Rose, która wita z lekkim uśmiechem. Przynajmniej ona jest jakaś normalna.<br />
- Dzień dobry panno Castillo. - Mówi.<br />
- Dzień dobry. - Odpowiadam.<br />
- Pani w jakiej sprawie?<br />
- Przyszłam do Leona. Chciałabym z nim porozmawiać. Mam nadzieję, że jest jeszcze w domu.<br />
- Tak, oczywiście. Pan Verdas jeszcze nawet nie zszedł na dół, aby zjeść śniadanie.<br />
Wpadam nagle na pomysł.<br />
- W takim razie ja mu je zaniosę. Nie sprawi mi to problemu.<br />
- Tak? No dobrze. Zaraz przyniosę tacę.<br />
Wraca po chwili z tacą w ręku, a na niej co widzę? Typowe amerykańskie śniadanie. Omlet z bekonem i do tego filiżanka czarnej kawy.<br />
- Dziękuję. - Mówię i kieruję się w stronę schodów za pomocą których wychodzę na górę.<br />
Trzy dni... Tak długo się nie widzieliśmy. Nie wiem, czego mam się spodziewać. Miłego przywitania, czy może czegoś znacznie gorszego?<br />
Tuż przed wejściem do jego sypialni, słyszę ten cudowny głos. Rozmawia z kimś przez telefon... Jest wściekły. Super.<br />
- Co? Nie... No to powiedz im, że nie mają tych dwóch tygodni.<br />
Okej, czas na moje wejście. Głośno wzdycham i otwieram drzwi.<br />
- Dzień dobry, przyniosłam twoje.. - Dostrzegam go, jak stoi naprzeciwko swojego łóżka, ubrany w granatowy garnitur, spodnie w tym samym kolorze i białą koszulę. - O, już wstałeś.<br />
- Źle spałem. - Odpowiada krótko i omija mnie.<br />
- Wiem. Właśnie dlatego przyniosłam ci śniadanie do łóżka. - Staram się mówić spokojnym, słodkim głosem, jednak nie wiem, czy mi się to uda. Udawanie, że wszystko pomiędzy nami jest okej, to cholernie ciężka sztuka. - Oczywiście zawsze możesz je zjeść też w salonie. - Mówię, podczas podążania za nim przez korytarz.<br />
- Nie jestem głodny. - Burczy.<br />
Cicho wzdycham i w kuchni odkładam tacę na blat kuchenny. Mam już tego dość, zaraz zwariuję. Dlaczego mnie tak unika? Co ja mu zrobiłam?<br />
<div>
- Właściwie, to zaraz wychodzę na spotkanie. Marzy mi się kupno <i>Lower East Side</i>, więc nie mogę spocząć na laurach. - Oznajmia i bierze do ręki swój czarny płaszcz.<br />
- Czytałeś artykuł? O nas? - Pytam nagle, aby jakoś zmienić temat.<br />
- Ta, coś tam wiem na ten temat. - Odpowiada. - Wiesz kim jest to całe G.W?<br />
Serio? Będziemy rozmawiać na ten temat.<br />
- Tak, wiem. Byłam nawet u niej w biurze i usunęłam folder dotyczący nas, jednak to nie koniec. Planuję wprowadzić do redakcji szpiega, który w razie czego mógłby za każdym razem usuwać artykuły.<br />
- Co? - Śmieje się cicho. - Niby po co? Ta osoba żyje z tego. Z pisania na temat celebrytów.<br />
- Nie wiem czy udajesz głupiego, ale mi to nie pasuje. Przepraszam cię bardzo, ale nie chcę czytać tego, jak ktoś pisze, że wszystkie wielbicielki Leona Verdasa mogą szykować się do walki o jego serce. Nie przeszkadza ci to? Serio? - Wzrusza ramionami. - No oczywiście, że tobie nic nie przeszkadza. W końcu chodzi o ciebie i to ty jesteś przedstawiany jako obiekt pożądań każdej kobiety.<br />
- Violetta wiesz przecież doskonale, że.. - Zaczyna mówić, jednak mu przerywam. </div>
<div>
- Mam już dosyć do jasnej cholery. - Uderzam prawą ręką w blat, skupiając na sobie jego uwagę. - Potrzebujemy tych informacji i nie będziesz mi mówić, co mam robić do jasnej cholery. Chcesz, żeby tak pomiędzy nami było? Okej, proszę bardzo! - Krzyczę, powstrzymując łzy. - Mam dosyć tego, że mnie tak traktujesz, mam dosyć tego, że z niewiadomych przyczyn unikasz mnie. Jestem zmęczona już tym.<br />
Dostrzegam, jak jego źrenice momentalnie się powiększają. Tak mój drogi, to jest raczej to, o czym myślisz.<br />
- Żegnaj. - Dodaję i szybko opuszczam jego apartament.<br />
<br />
<br />
<br />
<i>Kolejny piątek, kolejny rozdział... </i><br />
<i>Nie rozpisuję się za bardzo, nie mam weny na tą dzisiejszą notkę... I'm sorry :D</i><br />
<i>Coraz gorzej z Leonettą.. Czyżby to był jej koniec? Zbliżamy się do tego momentu.. Kto wie, może w następnym rozdziale wszystko się skończy? xD</i><br />
<i><br /></i>
<i>Tak mamy wyjaśnione kim jest tajemnicze G.W ... Od czasu do czasu ta postać będzie się pojawiać, so oczekujcie ;*</i><br />
<i><br /></i>
<i>Dobra, kończę xD </i><br />
<i><br /></i>
<i>Jak to cudownie mieć ferie ^^ </i><br />
<i><br /></i>
<i>Czekam na wasze opinie, </i><br />
<i><br /></i>
<div style="text-align: center;">
<b><i>Rozdział 28 = Odpowiednia ilość komentarzy (min.50)</i></b></div>
<div style="text-align: center;">
<b><i><br /></i></b></div>
<div style="text-align: left;">
<i>xAdusiax</i></div>
</div>
</div>
<div>
</div>
</div>
</div>
xAdusiaxhttp://www.blogger.com/profile/14782680106866989445noreply@blogger.com52tag:blogger.com,1999:blog-7631823997645820454.post-12779594351096471952015-02-14T11:46:00.002-08:002015-02-14T11:46:58.026-08:00NiespodziankaPewnie już część z was wie, ale co mi tam szkodzi napisać? xD<br />
Od dzisiaj swoją działalność ponownie rozpoczyna mój pierwszy blog, który założyłam wspólnie z Natalią! W rocznicę postanowiłyśmy go odnowić :D Nowy wygląd, nowa historia, nowi bohaterowie... Ogólnie wszystko!<br />
<br />
Może nie będę was dłużej zatrzymywać, tylko po prostu zaproszę na <a href="http://quiero-besarte-leonetta.blogspot.com/" target="_blank">bloga</a><br />
<br />
Ci, co jeszcze nie przeczytali ostatniego rozdziału... Zapraszam na dół ;)<br />
<br />
xAdusiaxxAdusiaxhttp://www.blogger.com/profile/14782680106866989445noreply@blogger.com6tag:blogger.com,1999:blog-7631823997645820454.post-79663413592742573692015-02-13T04:03:00.000-08:002015-02-13T04:03:39.278-08:00Rozdział 26: Husley<div style="text-align: center;">
<i>Z dedykacją dla <b>Jorgista Forever </b></i></div>
<div style="text-align: center;">
<i><b><br /></b></i></div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEiuJkoFlef6X9AJ53CLdSG-KugHzAYZnRwWkpz__X2DENvFYlJK5CmecctN7zWkYcpSkHktRZPN2mNm5KX1KMszqe4EByGzyMQaevZ4haPVdRyhGVzZ96zFM8SxRJgBXiH5SkVKuGuk5WGW/s1600/26.gif" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEiuJkoFlef6X9AJ53CLdSG-KugHzAYZnRwWkpz__X2DENvFYlJK5CmecctN7zWkYcpSkHktRZPN2mNm5KX1KMszqe4EByGzyMQaevZ4haPVdRyhGVzZ96zFM8SxRJgBXiH5SkVKuGuk5WGW/s1600/26.gif" /></a></div>
<br />
<br />
Spoglądam na Leóna w oczekiwaniu na jego odpowiedź. Nie mam pojęcia, dlaczego szatyn również zamilkł. Czyżby miał do ukrycia przede mną jakąś rzecz? Romans ze starszą kobietą? W końcu Elizabeth nie pisałaby do niego misiaczku, gdyby nie znaczył dla niej czegoś więcej, niż zwykły przyjaciel.<br />
- Kim do jasnej cholery jest ta kobieta dla ciebie? - Pytam po chwili wściekłym głosem.<br />
Moje dłonie nadal są mocno zaciśnięte w pięści.<br />
- Już mówiłem.. Przyjaciółką. - Odpowiada.<br />
Trzymajcie mnie, zaraz mu przywalę.<br />
<br />
<br />
<a name='more'></a><br />
<br />
- A do jasnej cholery, która przyjaciółka nazywa swojego przyjaciela misiaczkiem?! - Krzyczę.<br />
Nie mogę powstrzymać się, najchętniej to bym teraz mu przywaliła z liścia. Jak mógł mnie tak okłamać?<br />
- Jak mogłeś się przespać z kobietą, która jest od ciebie starsza?!<br />
- Do jasnej cholery, nie przespałem się z nią! - Podnosi nagle głos i zrywa się z łóżka. - Właśnie taka jest, była i będzie nasza przyjaźń! Elizabeth tak mnie czasami nazywa, ale to nie ma związku z przeszłością. Nigdy prze nigdy nie przespałbym się z kobietą od siebie starszą, na Boga!<br />
Nie wiem co mam o tym wszystkim sądzić, muszę ochłonąć, przespać się z tym, porządnie upić.. Cokolwiek z tych rzeczy, która zawsze mnie uspokaja mnie w takich sytuacjach.<br />
Kiwam przecząco głową i podchodzę do drzwi. Chcę wyjść z pokoju, jednak nie mogę. W ostatniej chwili łapie mnie León, który przyciska do drzwi swoim ciałem. Chwyta moje nadgarstki, które zakłada za głowę i zmusza tym ruchem do tego, abym spojrzała mu w oczy.<br />
- Puść mnie. - Proszę go.<br />
- Nie puszczę. - Odpowiada. - Ubzdurałaś sobie coś, co nawet nie jest prawdą. Nie mogę pozwolić na to, abyś miała takie o mnie zdanie.<br />
- Cholera León, a jakie mam mieć inne zdanie? Wiem o Anastasii. Rozumiesz? Wiem o wszystkim. - Opowiadam spokojniejszym głosem.<br />
- Anastasia i ja to było jedno wielkie nieporozumienie. Ty nim nie jesteś. - Mruczy, wcześniej zakładając niesforny kosmyk moich włosów za ucho. - Kochanie, proszę cię, daj mi to wszystko wytłumaczyć na spokojnie. Musisz mi uwierzyć.<br />
Przez dłuższą chwilę zastanawiam się nad moją odpowiedzią. Powinnam dać mu szansę? A może jednak nie? Kurde, szczerze mówiąc, to już sama nie wiem. Gubię się. Jestem zdezorientowana.<br />
Spoglądam głębiej w jego piękne, szmaragdowe oczy i widzę ból, oraz prośbę o wysłuchanie. Jak mogłabym mu tak po prostu nie uwierzyć? Jestem okropna, powinnam była na spokojnie się go o wszystko wypytać, a nie naskakiwać na tego mojego kochanego biedaka.<br />
- W porządku. - Odpowiadam po chwili pewna swoich słów.<br />
Czuję, jak szatyn poluźnia ucisk. Widzę pojawiającą się ulgę na jego twarzy.<br />
<div>
- Dziękuję. - Uśmiecha się delikatnie i puszcza moje nadgarstki.<br />
Bez słowa siadam na swoim łóżku, a tuż obok mnie miejsce zajmuje León. Cicho wzdycham, wcześniej spoglądając na niego i oczekuję na jego wyjaśnienia. </div>
<div>
- Elizabeth i ja mamy za sobą dość burzliwą przeszłość. - Zaczyna mówić. - Nasza przyjaźń zaczęła się w dziwny sposób. Oboje spotkaliśmy się na gali <i>TED,</i> kiedy to ona była przedstawicielką swojej firmy, a ja swojej. Owszem, zaciekawiła mnie urodą, jednak to nie miało takiego dużego znaczenia. Zaczęliśmy w pewnym momencie rozmawiać i tak jakoś się dalej potoczyło. Do dziś współpracujemy ze sobą, jednak w ostatnich miesiącach znacznie się to zmieniło, dlatego mail od niej był dla mnie dość dużym zaskoczeniem.<br />
Nie odzywam się, tylko wpatruję w swoje splecione dłonie, które spoczywają na moich udach. Cicho wzdycham, przenosząc wzrok na niego. <br />
Dostrzegam, jak siedzi w lekkim rozkroku. Jego lewa ręka spoczywa na kolanie, o które się podpiera. Wzrok ma skupiony przed sobą, lecz po chwili spogląda na mnie swoimi szmaragdami.<br />
- Proszę, odezwij się. Jest jeszcze coś, co chciałabyś się dowiedzieć o Elizabeth? </div>
<div>
- Dlaczego cię poprosiła o zarezerwowanie sobie nocy? - Pytam zaciekawiona. </div>
<div>
- Chodzi jej o kolacje, a następnie parę drinków. Zawsze tak robiliśmy. Zazwyczaj umawiamy się na dwudziestą pierwszą i spędzamy razem czas do około drugiej. </div>
<div>
- Zero seksu? - Zadaję pytanie dla pewności. </div>
<div>
- Zero. - Odpowiada, spoglądając na mnie. - Elizabeth jest mężatką, a ja mam wspaniałą dziewczynę, którą bardzo kocham, więc dlaczego miałbym niby to zrobić? - Wzruszam ramionami. - No właśnie. </div>
<div>
- Może ze względu na jej dość okazały biust? Każdy facet leci na kobiece piersi. Czym większe, tym dla niego lepiej. </div>
<div>
- Kochanie, przestań gadać głupoty. Owszem, piersi są fajne, ale nie aż tak. - Łapie szybko moją prawą rękę i splata nasze palce razem. - Dla mnie liczy się to, jaka kobieta jest z charakteru. Kocham cię, jesteś dla mnie idealna, jedyna w swoim rodzaju. </div>
<div>
- León... - Szepczę jego imię po chwili. </div>
<div>
- Przepraszam cię jeszcze raz za wszystko. Za to, że nie powiedziałem ci o Elizabeth, za to, że traktowałem cię dzisiaj tak jakoś inaczej, ale zrozum mnie. Miałem ciężki dzień, jeszcze dodatkowo dobił mnie ten mail od Husley. </div>
<div>
- W porządku, rozumiem. - Odzywam się nagle. - Sama doskonale wiem, co to znaczy być zawaloną pracą. Dodatkowo obecność Jeana Pierre'go mnie bardziej nakręca. </div>
<div>
- Co to za gościu? - Zadaje mi pytanie nagle szatyn. Słyszę w jego głosie zazdrość. </div>
<div>
- Znajomy mojej mamy. Przyleciał do Nowego Jorku, aby pomóc jej w przygotowaniach do najbliższego pokazu. Jest Francuzem z pochodzenia i mieszka u nas przez ten czas. </div>
<div>
- Ciekawe... - Mruczy cicho pod nosem Verdas i delikatnie się uśmiecha.<br />
- Nie musisz być zazdrosny o niego.<br />
- Nie jestem. - Zapewnia mnie z uśmiechem.<br />
Krótkotrwałą ciszę przerywa nagle telefon mojego chłopaka. Mężczyzna wywraca oczami, po czym wyjmuje z kieszeni swojej marynarki białego <i>IPhone'a.</i> Spogląda na wyświetlacz i odbiera.<br />
- Tak, Annabeth? - Odzywa się jako pierwszy.<br />
Dostrzegam, jak na jego twarzy pojawia się lekki grymas.<br />
- Co? - Pyta i spogląda na swój zegarek <i>1952 Patek Philippe</i> z limitowanej kolekcji. <br />
Postanowiłam w ramach podziękowania za cudowny weekend w <i>Hamptons</i>, kupić mu taki. Początkowo León nie chciał przyjąć prezentu, jednak po dość długich negocjacjach uległ mi, z czego jestem zadowolona. Wykonany z platyny zegarek ma dla niego dość dużą wartość.<br />
- No okej... Tak, cześć.<br />
Rozłącza się, a ja spoglądam na niego pytającym wzrokiem. Coś pilnego? O co chodzi?<br />
- Przepraszam, ale muszę wrócić do swojego biura.. - Odpowiada na moje pytanie, którego jeszcze nie zdążyłam mu zadać. - Jakaś pilna sprawa, dzwoni mój wspólnik z Tajlandii i chce coś ze mną omówić, sam nie wiem co. Cały sztab już na mnie czeka, szykują się chyba dość duże negocjacje.<br />
Liczyłam, że ten wieczór spędzimy razem, we dwójkę, jednak widocznie powinno być inaczej.<br />
- Spotkamy się kiedy indziej.<br />
- Wynagrodzę ci to, obiecuję. - Mruczy, po czym przybliża się do mnie i całuje w policzek.<br />
- Spoko. - Ponownie wykonuję wymuszony uśmiech z cyklu ,,jest wszystko okej, rozumiem'' i zaczynam zbierać swoje rzeczy z łóżka. - W takim razie cześć.<br />
- Cześć. - Mruczy i wychodzi z mojego pokoju.<br />
<br />
<br />
- <i>I Put a Spell on you - </i>Nagle z głośników zaczyna lecieć piosenka <i>Annie Lennox</i>. Może chociaż ona sprawi, że odpuszczę i spędzę miło ten wieczór? Mam nadzieję.<br />
Jestem totalnie wyczerpana. Odkąd León opuścił mój apartament nie myślę o niczym innym, tylko o nim. Boję się o te jego stosunki z Elizabeth. Powinnam mu pomimo tego wszystkiego zaufać i uwierzyć, że seksowna czterdziestolatka z Londynu zarywa do mojego chłopaka, któremu to najwidoczniej odpowiada?<br />
Prawda jest taka, że od powrotu do <i>Nowego Jorku</i> wszystko jest zupełnie inne. Spędzamy mniej czasu razem, praktycznie ciągle ktoś staje nam na przeszkodzie. To mała paskudna mała J, która widocznie powraca w groźniejszym wydaniu, to Wayne, który na szczęście aktualnie znajduje się na odwyku i na dodatek jeszcze jakaś Husley ze swoimi cyckami. Niech spada. Nie podoba mi się to wszystko. Czuję, że w każdej chwili ktoś może coś zrobić, aby nas rozdzielić.<br />
- Mała, zrelaksuj się. - Słyszę głos Domingueza po mojej lewej stronie.<br />
Odwracam głowę i spoglądam na niego, jak leży tuż obok mnie. Jego pośladki są przykryte białym ręcznikiem. Włosy ma w nieładzie, przez co wygląda jeszcze bardziej uroczo.<br />
- Właśnie po to tu jesteśmy. Ja i ty. - Kontynuuje.<br />
- Wiem, dzięki. - Uśmiecham się delikatnie i lekko krzywię z bólu.<br />
Jej, moje plecy są takie obolałe. Na szczęście Diego zajął się wszystkim. Zamówił do swojego apartamentu masażystki, które teraz pomagają nam się zrelaksować. Z powodu nieobecności Ludmiły jest mi smutno, ale staram się tego nie okazywać. Cieszę się, że pomiędzy nią a Federico jest już wszystko okej, w końcu po części to również moja zasługa.<br />
- W końcu to nie twoja wina, że Lu woli zająć się McCainem. - Wywracam oczami, słysząc to nazwisko.<br />
- Dlaczego od razu myślisz tylko o jednym? To, że Federico zaprosił ją na romantyczną kolację, nie znaczy, że od razu pójdą do łóżka.<br />
- Oj, Violetta. - Brunet podpiera się na łokciach, tym sposobem odsłaniając część swojego umięśnionego torsu. - Proszę cię. Ja, ty i Ludmiła, nie znamy się od pięciu minut. Doskonale wiemy co tam będzie się dziać.<br />
- A nawet jeśli, to co? Jej sprawa z kim sypia oraz się spotyka, nie nasza.<br />
- W sumie masz rację. - Odpowiada po chwili i kładzie się w poprzedniej pozycji. Przymyka oczy, relaksując się. - Ogh, tak. Tego właśnie mi było trzeba. Vanessa, jesteś genialna.<br />
Spoglądam kątem oka na szatynkę, która delikatnie się rumieni i uśmiecha. Zawstydził ją. Kto wie, może ta kobieta za nim szaleje?<br />
- Dziękuję. - Wydusza po chwili z siebie i przygryza delikatnie dolną wargę, powstrzymując się od szerokiego uśmiechu.<br />
Podpieram się na łokciach i biorę do ręki kieliszek napełniony schłodzonym szampanem. Upijam parę łyków, po czym odkładam go z powrotem na srebrną tacę.<br />
Jestem ciekawa, co robi teraz León. Może po wspaniałym masażu, pojadę do niego i sprawdzę, jak mu idzie? Jestem tego dziewczyną i chciałabym aby wiedział, że zawsze może na mnie liczyć. Nawet w kwestiach zawodowych.<br />
- Dobra, moje panie. - Mówi Dominguez, przerywając długotrwałą ciszę panującą w pomieszczeniu. Czuję się o niebo lepiej. Jestem teraz zrelaksowana. Tego właśnie potrzebowałam.<br />
- Mała, po jednej rundce <i>Martini</i>? - Spoglądam na niego z szerszym uśmiechem, następnie przytakuję. - W takim razie poprosimy Martini dwa razy.<br />
Kobiety słusznie przytakują głowami, po czym odchodzą, zostawiając nas tym sposobem samych.<br />
- Diego, nie wiem, jak ci się odwdzięczę za ten pomysł z masażystkami. - Odzywam się.<br />
- Spokojna głowa. Oboje potrzebowaliśmy tego, aby zrelaksować się po dość wyczerpującym dniu. Myślałem nawet o tym dzisiaj rano, jednak byłem przekonany, że masz inne plany na dzisiejszy wieczór. Wiesz... Ty i Verdas.<br />
- Miał coś pilnego do załatwienia, więc dlatego postanowiłam zadzwonić do swojego przyjaciela z propozycją z spędzenia kilku godzin razem. - Wyjaśniam. - A tak poza tym, to opowiedz mi parę słów o Leighton. Jak wam się układa?<br />
- Zerwaliśmy dzisiaj rano. - Odpowiada nagle, bez żadnych emocji. - Nie układało się nam, więc nie widziałem sensu, aby to wszystko dalej ciągnąć, dlatego ułatwiłem sprawę i zakończyłem naszą znajomość.<br />
- Powiesz mi o co konkretnie poszło?<br />
- Ostatnio dość często się kłóciliśmy, a ja nie miałem zamiaru tego znosić dalej, więc dlatego nie wytrzymałem. Teraz jest mi o wiele lepiej.<br />
- Znajdziesz kogoś, możesz być o to spokojny. Jesteś przystojny, masz wspaniały charakter oraz osobowość... Taki facet, jak ty długo nie pobędzie singlem.<br />
- Mam nadzieję. - Śmieje się, po czym poprawia swoje włosy.<br />
W tym samym momencie do pomieszczenia wracają kobiety. Każda z nich trzyma w jednej ręce kieliszek z Martini, który następnie podaje nam. Spoglądam na bruneta z lekkim uśmiechem.<br />
- Za nas. - Proponuje.<br />
- Za nas. - Odpowiadam z szerszym uśmiechem.<br />
Stukamy się kieliszkami i delektujemy wspaniały smak tego alkoholu.<br />
Po skosztowaniu, odkładam kieliszek na bok i biorę do ręki swój telefon. Dostrzegam wiadomość od Ludmiły, a w niej link do jakiejś strony. A co mi tam, zobaczymy co zaciekawiło Ferro.<br />
Po kliknięciu na link zostaję przekierowana na stronę <i>New York Times'a</i>. Dostrzegam swoje zdjęcie. Cholera, a więc to o mnie jest ten artykuł.<br />
<br />
<br />
<div style="text-align: center;">
<b><i>Uwaga, czyżby burza na horyzoncie?</i></b></div>
<div style="text-align: center;">
<br /></div>
<div style="text-align: center;">
<i>Ostatnio dość dużo dzieje się w życiu Violetty Castillo (24 l.), która to - według plotek - ma w najbliższym czasie przejąć Castillo Design po swojej mamie. Wiadomo, wir pracy i przygotowań do zbliżającego się Fashion Week'u jest ogromny. Ostatnie poprawki, szukanie modelek i próby przed pokazami mody. Czy pomimo tego wszystkiego młoda projektantka znajduje czas na swojego ukochanego? </i></div>
<div style="text-align: center;">
<i>Według moich źródeł ostatnio pomiędzy nimi nie układa się zbyt dobrze. Czy to znak dla wielbicielek seksownego biznesmena, aby wzięły sprawy w swoje ręce i zaczęły walczyć o serce Leóna Verdasa (26 l.)? Nie wiadomo, czas pokaże. </i></div>
<div style="text-align: center;">
<i><br /></i></div>
<div style="text-align: right;">
<i>G.W</i></div>
<div style="text-align: right;">
<i><br /></i></div>
<div style="text-align: right;">
<i><br /></i></div>
<div style="text-align: left;">
Kiedy kończę czytać odbiera mi mowę. Dosłownie. Skąd to całe G.W wie o aktualnej sytuacji w moim związku? Kim jest ta osoba? Czego chce? </div>
<div style="text-align: left;">
- Mała, co jest? - Słyszę głos swojego przyjaciela. </div>
<div style="text-align: left;">
Spoglądam na niego i nic nie mówię, tylko podaję mu swój telefon. Brunet bierze ode mnie mojego Iphone'a i zaczyna czytać z zaciekawieniem artykuł. </div>
<div style="text-align: left;">
- No nieźle. - Komentuje po skończeniu. - Wiesz kto to może być? </div>
<div style="text-align: left;">
No właśnie, dobre pytanie. Jakiś mężczyzna? Kobieta? Płeć bardzo by mi pomogła w rozwiązaniu tej zagadki. Mogłabym szybciej odnaleźć autora wybitnego tekstu i się z nim rozprawić. </div>
<div style="text-align: left;">
- Viola? </div>
<div style="text-align: left;">
Spoglądam na niego i cicho wzdycham. </div>
<div style="text-align: left;">
- Chyba czas zebrać armię.</div>
<div style="text-align: left;">
<br /></div>
<div style="text-align: left;">
<br /></div>
<div style="text-align: left;">
<br /></div>
</div>
<div>
<i>Witam was w piątek trzynastego! Hah, nieźle się złożyło xD</i><br />
<i>Na reszcie nadszedł ten długo wyczekiwany dzień - nadeszły ferie, ferie i jeszcze raz FERIE! Czekałam najdłużej, ale cóż się dziwić. Szlachta ma w tym roku na końcu xD </i><br />
<i>Dobra, przejdę może do rozdziału, zanim ponownie oddam się radości... Mamy wyjaśnione kim jest słynna Elizabeth. Hah, spokojnie... To tylko jego przyjaciółka. Czy namiesza? Nie wiem, sami się przekonacie w najbliższym czasie xD</i><br />
<i><br /></i>
<i>Co do wątku z tym artykułem, wpadłam na niego niedawno. Pewnie ciekawi was kim jest tajemniczy autor/autorka... Nie powiem. Odegra ta osoba pewną rolę w opowiadaniu, stąd nagła decyzja o jej wprowadzeniu. </i><br />
<i>Uprzedzam - <b>to nie będzie coś w stylu plotkary</b>. Po prostu to całe G.W zna naszą Castillo.. Pytanie tylko w jakim stopniu i co zrobi Violetta? </i><br />
<i><br /></i>
<i>A w końcu dodałam Diego :D Jakoś go dawno nie było, więc postanowiłam, że walnę go tutaj xD Zerwał on z Leighton, a więc zacznie polowanie na jakąś inną panienkę ^^ </i><br />
<i><br /></i>
<i>Fedemiła.... Nie mam ostatnio na nią pomysłu... I'm sorry :/</i><br />
<i><br /></i>
<i>Ps. Mam dla Was pewną niespodziankę ;)</i><br />
<i><br /></i>
<i>13.02.15 r. - to właśnie dzisiaj o 17:00 spotkam się z Panem Grey'em ^^ Już nie mogę się doczekać, czekam na tą godzinę z wielką niecierpliwością <3</i><br />
<i><br /></i>
<i><br /></i>
<br />
<div style="text-align: center;">
<i><b>Rozdział 27 = Odpowiednia ilość komentarzy (min.50)</b></i></div>
<div style="text-align: center;">
<i><br /></i></div>
<div style="text-align: left;">
<i>xAdusiax </i></div>
</div>
xAdusiaxhttp://www.blogger.com/profile/14782680106866989445noreply@blogger.com58tag:blogger.com,1999:blog-7631823997645820454.post-77436964978830195132015-02-06T04:52:00.001-08:002015-02-06T04:52:34.786-08:00Rozdział 25: Zbliża się koniec?<div>
<br />
<div style="text-align: center;">
<i>Z dedykacją dla <b>Van Van </b></i></div>
<div style="text-align: center;">
<i><b><br /></b></i></div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhc3rVaSNW-6EaNV8KdDjxtnFSj2RSTzeAPN6Zm2sb0MOlTDleWW1ptSqHE_2M8UAEvshJ-2vKYZ_e03WNTvlyvYKHHxy4Pzrp0KzZRToefYNHUmwfDwoiSmSxTccJzfHUWzBBJpBBckrO0/s1600/25.gif" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhc3rVaSNW-6EaNV8KdDjxtnFSj2RSTzeAPN6Zm2sb0MOlTDleWW1ptSqHE_2M8UAEvshJ-2vKYZ_e03WNTvlyvYKHHxy4Pzrp0KzZRToefYNHUmwfDwoiSmSxTccJzfHUWzBBJpBBckrO0/s1600/25.gif" /></a></div>
<br />
<br />
Mam problem z jedzeniem. Następnego dnia podczas lunchu z wielkim trudem wmuszam w siebie jogurt. To moja pierwsza strawa od wczoraj.<br />
Tak na prawdę, nie wiem co mam o tym wszystkim myśleć. León, León i jeszcze raz León. Siedzi mi w głowie. Nie wiem, jak mam to wszystko zrozumieć, tą całą sytuacje z wczoraj. Był jakiś taki inny, dziwny... Jakby nie był sobą. Jeszcze ta wiadomość od kogoś. Kto to? Mała J? Mam nadzieję, że nie. Powinna wiedzieć, że ma zostawić mojego chłopaka w spokoju, inaczej na zawsze ją stąd wyrzucę. Juliet z <i>Constance Billard</i> doskonale wiedziała, że nie warto ze mną zadzierać, a ta? To zupełnie inna Shanon. Silniejsza, pewniejsza siebie... Czyżby mogła stworzyć dla mnie zagrożenie w najbliższym czasie? Oby nie. Nie chciałabym tego. Ostatnią rzeczą której potrzebuję to wojna z tym blond diabłem.<br />
<br />
<br />
<a name='more'></a><br /><br />
Jedno jest pewne - tak być dalej nie może. Muszę coś zrobić, aby jakoś odzyskać Leóna i to uczucie, które pomiędzy nami było jeszcze wczoraj.<br />
Siedząca za biurkiem młoda Annabeth, uśmiecha się w moją stronę delikatnie, kiedy staję przed jej biurkiem. Jak zwykle ma na sobie grafitową marynarkę i białą koszulę. Jej włosy zostały spięte w koka.<br />
- Pan Verdas aktualnie ma spotkanie. - Wyprzedza moje pytanie.<br />
Ma spotkanie. Ciekawe z kim. Mam nadzieję, że nie z tym blond czymś.<br />
- Spokojnie. Poczekam. Mam czas. - Odpowiadam. <br />
- No dobrze.<br />
Uśmiecha się do mnie szerzej, jakby była rozbawiona.<br />
- Panno Castillo, zechce pani zaczekać tutaj. - Gestem ręki wskazuje kilka krzeseł obitych białą skórą.<br />
- Tak, oczywiście. - Odpowiadam.<br />
- Kiedy pan Verdas będzie gotowy, zawołam panią.<br />
- Dobrze.<br />
Wygodnie się rozsiadam i spoglądam w stronę okien, które swoimi rozmiarami sięgają od podłogi do sufitu z przepięknym widokiem na <i>Manhattan</i>. Pamiętam swoją poprzednią wizytę tutaj, kiedy to przyszłam i oskarżałam go o te popieprzone prezenty od Wayna. Nie znałam jeszcze wtedy aż tak dobrze Leóna, byłam święcie przekonana, że to wszystko jego pomysł. Dopiero z czasem odkryłam, jaki jest na prawdę. Jest idealnym mężczyzną, który jest w stanie spełnić każde pragnienie kobiety. Każde.<br />
Wyciągam z torebki telefon i wybieram szybko numer do swojej najlepszej przyjaciółki. Mam nadzieję, że chociaż krótka rozmowa z nią poprawi mi humor.<br />
Już po paru sygnałach słyszę jej głos.<br />
- Halo? Violu, wszystko okej? - Pyta.<br />
- Tak. Przepraszam, że przeszkadzam ci. Ta rozmowa nie zajmie dużo czasu. Wiem, że pewnie jesteś teraz z Federico, a ja idiotka do ciebie dzwonię, ale po prostu chciałam poplotkować.<br />
- Federico? - Słyszę jej śmiech. - Spokojnie, możemy rozmawiać. Właśnie wychodzę z <i>Anthony's Cheesecake</i>. Jestem z nim umówiona za piętnaście minut. Ale mów, słucham cię. - W tle słyszę szum pochodzący z nowojorskich ulic. - Wszystko w porządku? Twój głos nie brzmi najlepiej.<br />
- Mam parę problemów. - Cicho wzdycham i zaczynam mówić ciszej, aby nikt inny nie usłyszał. - Chodzi do Leóna. Ostatnio zrobił się trochę dziwny.<br />
- Ostatnio? - Dopytuje się. - Pamiętam, jak wczoraj jeszcze pisałaś mi, że zabiera cię do <i>Daniela</i>.<br />
- No tak, ale potem... Nie mam pojęcia co się stało. W jednej chwili to wszystko minęło. Nie wiem co to oznacza. Może na prawdę zbliża się koniec?<br />
- Violu, przestań. Ty i León pasujecie się do siebie idealnie. Nie wierzę w to, że mielibyście się rozstać w najbliższym czasie. Może po prostu miał gorszy dzień? Pomyśl o tym. Nie zakładaj od razu najgorszej wersji.<br />
Może na prawdę powinnam wyluzować? Może Ludmiła ma rację? Może nie powinnam się tym wszystkim przejmować i na spokojnie porozmawiać z Leónem?<br />
- Wierzę w was i to uczucie, które jest pomiędzy wami. - Dodaje po chwili. - Porozmawiaj z nim na spokojnie. Wyjaśnijcie sobie to wszystko i już. Zobaczysz.<br />
- Masz racje. - Mruczę po chwili i skupiam wzrok na białych kafelkach.<br />
- Panna Castillo? - Słyszę nagle swoje nazwisko za plecami.<br />
Odwracam się. Dostrzegam przed sobą jakąś inną blondynkę. Odczytuję szybko z jej identyfikatora imię. Olivia.<br />
- Dzięki, muszę kończyć. - Rzucam szybko w stronę telefonu i rozłączam się.<br />
- Tak. - Odpowiadam po schowaniu telefonu do torebki.<br />
- Pan Verdas za chwilę się z panią spotka. Może chciałaby pani się czegoś napić?<br />
Napić? Dzięki, siedzę tutaj już z dziesięć minut, a ty dopiero teraz ogarnęłaś to. Brawo. Jesteś bardzo spostrzegawcza.<br />
- Nie, dziękuję. - Uśmiecham się delikatnie w jej stronę.<br />
Drzwi od gabinetu Leóna otwierają się nagle. Ze środka wychodzi jakiś czarnoskóry mężczyzna z lekkim uśmiechem. Ma na sobie garnitur. Odwraca się w stronę Leóna, który w dalszym ciągu znajduje się w środku.<br />
- Dzięki. Zobaczymy. - Dodaje i spogląda na mnie, następnie na dwie blondynki. - Do widzenia, paniom. - Mówi i po chwili znika za drzwiami.<br />
- Pan Verdas czeka na panią w środku. - Mówi do mnie Olivia.<br />
Wstaję z krzesła i poprawiam szybko swoje włosy. Okej, a więc czas na rozmowę. Mam nadzieję, że wszystko pójdzie dobrze.<br />
Wchodzę do jego gabinetu i spoglądam w stronę biurka, za którym siedzi mój chłopak - o ile jeszcze tak mogę go nazywać. Zamykam za sobą drzwi. Wtedy nasze spojrzenia się spotykają. Robię nieśmiały krok do przodu, starając wyczytać jego emocje. Jest zły? Zdziwiony? Zaskoczony moją obecnością? Czy może po prostu zmęczony?<br />
- Hej. - Odzywa się nagle i przeczesuje szybko prawą ręką swoje włosy.<br />
- Hej. - Odpowiadam.<br />
León wstaje z krzesła i zapina swoją granatową marynarkę. Podchodzi do mnie i spogląda w moją stronę.<br />
- Co ty tutaj robisz? - Pyta zdziwiony.<br />
- Tak się składa, że cię kocham i się martwię o ciebie. - Spoglądam uważniej w jego szmaragdy. - Wszystko okej? Nie wiem, co takiego się stało, wczoraj, ale martwię się. Rozumiesz? Martwię się.<br />
- To miło, że się martwisz o mnie, jednak nie musisz. Jestem dorosłym mężczyzną.<br />
Czyli co? Nie jesteśmy razem? Bo ja już nic nie rozumiem.<br />
- Co się z tobą dzieje? - Postanawiam od razu przejść do konkretów i nie owijać tego wszystkiego dłużej w bawełnę. - Coś złego powiedziałam wczoraj? Powiedz mi.<br />
- Nic się nie dzieje. - Cicho wzdycha. - Po prostu mam masę pracy, szykuje się nowa inwestycja, to wszystko. - Wyznaje nagle. - Mam multum pracy.<br />
A, czyli wszystko pomiędzy nami jest tak, jak dawniej?<br />
- To dobrze. - Pozwalam sobie na delikatny uśmiech. - Już myślałam, że coś się poważnego stało.<br />
- Nie, wszystko jest okej. Chcesz może się czegoś napić? - Kręcę przecząco głową. - Poczekaj chwilkę, zaraz przyjdę. - Mówi i wchodzi do łazienki, która bezpośrednio graniczy z jego gabinetem. </div>
<div>
Dziwne. Jest jakiś inny dzisiaj. </div>
<div>
Zdezorientowana głośno wzdycham i kładę swoją torebkę na jego dużym biurku. Postanawiam przez chwilę oddać się przyjemności i usiąść w jego krześle.<br />
Zajmuję wygodnie miejsce i przymykam na chwilkę oczy. Wygodnie, miękko, dobrze... Jest tak, jak powinno być.<br />
Ludmiła miała rację. Wszystko pomiędzy nami jest w porządku. A ja idiotka martwiłam się niepotrzebnie. </div>
<div>
Słyszę nagle dźwięk pochodzący z jego<i> Mac'a. </i>Dość szybko powracam do rzeczywistości. Nie wiem, czy powinnam... Może nie?<br />
Nie mogę się powstrzymać, wchodzę naciskam <i>Enter</i> i komputer się nagle włącza. Jestem aktualnie zalogowana na jego poczcie i widzę, że otrzymał dokładnie minutę temu nowego maila od niejakiej Elizabeth. Cholera, nie powinnam była tego robić, to jego prywatne sprawy z kim pisze oraz dlaczego. Nie mam zamiaru odczytywać jego maile, no bez przesady. </div>
<div>
- Co robisz? - Słyszę nagle jego głos.<br />
Dostrzegam Leóna, jak stoi na przeciwko biurka. Cholera, widocznie przez dłuższą chwilę mi się przyglądał. </div>
<div>
- Eee yy, przepraszam. - Odpowiadam zawstydzona i szybko wstaję. - Po prostu przyszedł ci mail i tyle. Nawet nie czytałam go. </div>
<div>
- W porządku, nie mam ci tego za złe. - Uspokaja mnie.<br />
Staję za fotelem, na którym siada szatyn. Spoglądam na monitor i widzę, jak León otwiera wiadomość od niejakiej Elizabeth. </div>
<div>
- Co to? - Pyta zdziwiony. </div>
<div>
- Pokaż. - Przybliżam się do niego i spoglądam na wiadomość.<br />
Faktycznie, dziwnie to wygląda. Jakoś tak znajomo i to bardzo.<br />
- Jest zaszyfrowana. - Mówię po chwili. - Popatrz tutaj na kombinacje... - Wskazuję na odpowiednie miejsce. - Ktoś użył kodu. </div>
<div>
- Dziwne, nie sądziłem, że Elizabeth zna jakieś kody. - Odpowiada zdziwiony.</div>
<div>
- Kto to Elizabeth? - Nie mogę się powstrzymać przed zadaniem tego pytania. </div>
<div>
- Potem ci wyjaśnię... Da się do jakoś złamać? Chciałbym wiedzieć o co jej chodzi. </div>
<div>
- Oczywiście, że się da. - Spoglądam na niego. - Mogę złamać ten kod, tylko muszę wrócić do domu. </div>
<div>
- W takim razie jedziemy. - Wstaje z fotelu.<br />
Zakłada na siebie swój czarny płaszcz, po czym splata nasze dłonie razem. Na reszcie, tak długo na to czekałam.<br />
Opuszczamy jego gabinet. </div>
<div>
- Wychodzi już pan, panie Verdas? - Słyszymy głos Annabeth, która na widok Leóna wstała z krzesła.</div>
<div>
- Tak, wychodzę. - Odpowiada. - Prześlij mi te dokumenty o które cię wcześniej poprosiłem. </div>
<div>
- Właśnie kończę je edytować. </div>
<div>
- Spokojnie, nie spiesz się. Miłego dnia ci życzę, cześć. </div>
<div>
- Do widzenia. - Słyszymy. </div>
<div>
<br /></div>
<div>
<br /></div>
<div>
Jedziemy w stronę mojego domu czarną limuzyną należącą do Leóna. W środku panuje cisza, nikt z nas się nie odzywa. </div>
<div>
Jestem bardzo ciekawa kim jest ta cała Elizabeth oraz co chce od Leóna. Dziwi mnie to, dlaczego napisała maila do mojego ukochanego w postaci kodu. Co mu chciała przez to powiedzieć?</div>
<div>
Jest godzina siedemnasta, stoimy w wielkim korku. Godzina szczytu na <i>Piątej Alei</i> to codzienność. Postanawiam wykorzystać odpowiedni moment i dowiedzieć się czegoś o nieznajomej kobiecie. </div>
<div>
- Powiesz mi, kim jest ta cała Elizabeth? - Przerywam krępującą ciszę.<br />
León spogląda na mnie. </div>
<div>
- Już ci mówiłem, to moja znajoma. - Odpowiada krótko i odwraca wzrok w drugą stronę.<br />
Cholera, nie podoba mi się to, jak mnie dzisiaj traktuje. Jeszcze chwila, a zwariuje. </div>
<div>
- A mógłbyś zdradzić troszkę więcej? Wiesz, to może mi pomóc w złamaniu kodu. - Szatyn cicho wzdycha i ponownie na mnie patrzy. </div>
<div>
- Pochodzi z Londynu, ma swoją własną firmę, czasami robimy interesy. - Dodaje. </div>
<div>
- A nazwisko? - Dopytuję się, podczas wyciągania IPhone'a z torebki. </div>
<div>
- Elizabeth Husley. To tyle? Już? </div>
<div>
- Ta, to wszystko. - Odpowiadam krótko, po czym piszę po kryjomu SMS-a do Grace. </div>
<div>
<br /></div>
<div>
<br /></div>
<div>
Schodzę na dół przebrana w krótką granatową sukienkę od <i>Chanel</i>. Chciałam wczuć się w tą całą brytyjską bizneswoman. To dziwne, że jak na czterdziestoletnią kobietę nadal nosi takie sukienki. No ale cóż... Kto bogatemu zabroni?</div>
<div>
Kiedy jestem już w salonie, wzrok Leóna wędruje na mnie, a dokładniej na mój biust. Nie przejmuję się tym, jestem na niego wściekła za to, że ostatnio mnie tak dziwnie traktuje. </div>
<div>
- Przepraszam, że tak długo. - Mówię pierwsza. - Ale moja pierwsza zasada w łamaniu kodu. Jeżeli mam myśleć jak jakaś kobieta, muszę się nią stać. W tym wypadku, jeżeli mam myśleć, jak Elizabeth Husley, muszę wyglądać, jak Elizabeth Husley. </div>
<div>
- Wyglądasz wspaniale. - Komentuje mój wygląd, jednak ja odpowiadam mu zimnym spojrzeniem.<br />
Siadam wygodnie na sofie, kładąc obok siebie notatnik, moje ulubione pióro oraz łamacz kodów. </div>
<div>
- Pokaż mi jeszcze raz tego maila. - Mówię do niego.<br />
Szatyn podaje mi mojego <i>MacBook'a</i>, na którym znajduje się mail od kobiety. Cicho wzdycham i biorę do ręki łamacz kodów, otwierając wcześniej notatnik. </div>
<div>
- Co to jest? - Pyta ciekawy.<br />
Spoglądam na niego. </div>
<div>
- Łamacz kodów. Nie masz takiego? - Pytam zdziwiona. - Jak chodziłam do <i>Constance Billard</i> myślałam, że moja mama czyta mój pamiętnik, dlatego postanowiłam zainwestować w łamacz kodów i zacząć pisać szyfrem <i>Cesarza</i>. - Wyjaśniam i ponownie spoglądam na laptop. - Okej, a więc El nie użyła szyfru <i>Cesarza</i>. Tak samo nie jest to <i>Vinegre'a</i>...</div>
<div>
- Uda ci się? </div>
<div>
- Oczywiście. - Uśmiecham się delikatnie. - Jestem mistrzynią w tym, więc nie wyszłam z wprawy. </div>
<div>
- Z wprawy. - Powtarza ciszej szatyn.<br />
Spoglądam na niego poważniejszym wzrokiem. </div>
<div>
- Masz jakiś do jasnej cholery problem? Jesteś jakiś inny dzisiaj, zimny w stosunku do mnie. Ciesz się, że w ogóle wyraziłam zgodę na pomoc. Równocześnie mogłam wszystko olać. </div>
<div>
- Przepraszam, kochanie. - Odpowiada zawstydzony, a ja ponownie spoglądam na ekran. </div>
<div>
- Potrzebuję więcej czasu. - Mówię po chwili. - Kod jest do złamania, jednak muszę wiedzieć który to. Możesz wrócić do pracy, czy gdzie chcesz. Jak będę znała odpowiedź, zadzwonię do ciebie. </div>
<div>
Nie otrzymuję od niego odpowiedzi. León zajmuje miejsce tuż obok mnie i obejmuje ramieniem. </div>
<div>
- Przepraszam, kochanie. To nie było celowo, nie chciałem. Po prostu chce wiedzieć co chce ode mnie Elizabeth, to wszystko. </div>
<div>
- Okej. - Odpowiadam po chwili. - Ale to i tak nie zmienia faktu, że nie muszę tego robić. - Zamykam laptop i biorę swoje rzeczy do ręki. - Pójdę lepiej do siebie. - Dodaję i szybko wstaję z sofy. - Londyn, seksowne sukienki podkreślające biust, mnóstwo pieniędzy i przyjaźń z Leónem Verdasem. - Mówię z brytyjskim akcentem, udając Elizabeth. - Jej, całkiem mi się to podoba. Brytyjski akcent brzmi o wiele lepiej w porównaniu z naszym, amerykańskim. Chyba zacznę mówić jak British people.<br />
- British people nie są tak bardzo seksowni i piękni, jak ty.<br />
- Przestań mnie podrywać, tylko skup się. Potrzebuję czasu. Nie wiem, ile mi to dokładnie zajmie, ale wiem na pewno, że nie pięć minut. - Odpowiadam.<br />
<br />
<br />
- Rozpraszasz mnie. - Mówię do szatyna, który siedzi tuż obok mnie na łóżku.<br />
Postanowił nie opuszczać mojego apartamentu, tylko zostać i przeszkadzać mi w odszyfrowaniu wiadomości.<br />
- Ja? - Udaje zdezorientowanego.<br />
- Tak, ty. - Odpowiadam i biorę do ręki łamacz kodów. Niestety nagle z ręki wyrywa mi go Verdas. - Ej, oddaj.<br />
- Oddam za buziaka. - Upiera się.<br />
- Jesteś jakimś małym dzieckiem? Przestań się tak zachowywać i pozwól mi się skupić. Przecież zależy nam na odszyfrowaniu tej wiadomości, więc proszę cię... Daj mi chwilkę.<br />
- Nie dam. - Przybliża się do mnie i zaczyna całować moją szyję.<br />
Początkowo przymykam oczy z rozkoszy, jednak po chwili postanawiam skupić się i nie oddać mu tak łatwo. Niech poczeka.<br />
- Możesz mnie całować, ale to i tak ci nic nie da. - Staram się wypowiedzieć to w miarę poważnym głosem.<br />
Kątem oka spoglądam na Grace, która przygląda się tej całej sytuacji z boku. Egh, trochę głupia sytuacja. Kobieta jednak uśmiecha się delikatnie i wychodzi szybko z pokoju, za co jestem jej wdzięczna.<br />
Ponownie mój wzrok przenoszę na ekran laptopa, na którym znajduje się mail od czterdziestoletniej kobiety. Staram się odgadnąć jakim sposobem napisała wiadomość. Po chwili doznaję olśnienia. Jak mogłam tego nie pamiętać!<br />
- <i>Vinegre'a</i>! - Krzyczę szczęśliwa i klaszczę w ręce.<br />
- Co? - Pyta zdezorientowany León, który odrywa się nagle od mojej szyi.<br />
- Szyfr <i>Vinegre'a</i>. - Odpowiadam. - Wcześniej wydawało mi się, że jest to zupełnie inna kombinacja, jednak dopiero teraz doznałam olśnienia. Twoja koleżanka użyła banalnego szyfru, więc w dość szybkim tempie poznamy odpowiedź.<br />
- A potem zajmiemy się sobą. - Jego prawa ręka nagle znajduje się na moim lewym udzie, zmierzając powoli do góry.<br />
- Ty jak zwykle tylko o jednym. - Wywracam oczami.<br />
W ramach odpowiedzi mruczy coś tuż przed moich wargami, które następnie całuje namiętnie.<br />
<br />
<br />
- Widzę, że teraz pracuje ci się lepiej. - Mruczy tuż przy moim uchu, składając wcześniej pocałunek na lewym policzku.<br />
- Weź przestań. - Delikatnie się rumienię i odpycham go od siebie.</div>
<div>
- Teraz idzie ci o wiele szybciej. - Zauważa nagle. - Jednak León Verdas potrafi zdziałać cuda. </div>
<div>
- Dobra, przestań. - Burczę.<br />
Po krótkim przerywniku postanowiłam nie obijać się, tylko od razu zająć tym, co najważniejsze - mailem od Elizabeth. Tak samo, jak Leónowi zależy mi na tym, aby się dowiedzieć, czego ta kobieta od niego chce.<br />
Z każdym słowem, które udaje mi się odszyfrować, czuję się coraz gorzej. Spokojnie Violetta, musisz dotrwać do końca. Dopiero potem z nim porozmawiasz i będziesz żądać od niego wyjaśnienia. Wytrzymaj. Wytrzymaj.<br />
Odkładam bordowe pióro na bok i spoglądam na swojego chłopaka poważniejszym wzrokiem. Czuję się okropnie. Dlaczego mi nie powiedział?</div>
<div>
- Co? - Pyta zdezorientowany.<br />
Cicho wzdycham i ponownie spoglądam na kartkę. </div>
<div>
- Misiaczku - zaczynam odczytywać wiadomość na głos - nawet nie wiesz, jak bardzo za tobą tęskniłam. Wracam na parę dni do Nowego Jorku, mam nadzieję, że się spotkamy. Ps, zarezerwuj sobie najbliższą noc z soboty na niedzielę. Całuję, Twoja El.<br />
Przymykam oczy, po czym szybko zgniatam kartkę z notatnika, którą wyrzucam na podłogę. Zaciskam ręce w pięści i czekam na jego wyjaśnienia.<br />
<br />
<br />
<br />
<i>Dzisiaj rozdział trochę dłuższy niż zwykle (mam nadzieję, że nie macie mi tego za złe). </i><br />
<i>Leónetta jeszcze jest, ale.. Powoli się kończy xD Zgodnie z obietnicą (ja wiem, że wy wszyscy mnie błagacie o to na kolanach i prosicie, aby ich rozdzielić) powoli zbliżają się do końca xD Czy to rozstanie musi być? MUSI, albowiem mam pewne plany co do niego ^^ Będziecie zadowoleni (tak mi się przynajmniej wydaje) xD</i><br />
<i><br /></i>
<i>Nowa postać - Elizabeth pojawi się w najbliższym czasie. Ci, co jeszcze nie widzieli zakładki ,,Bohaterowie'' serdecznie zapraszam do zapoznania się z nią. Możecie zobaczyć, jak będzie wyglądać nasza EL. </i><br />
<br />
<i>Jeszcze tylko tydzień... Tydzień tej męki i ... ferie ^^ Już czuję ten zbliżający się klimacik :D</i><br />
<br />
<i>Czy jest tutaj ktoś, kto ma próbne egzaminy w przyszłym tygodniu tak, jak ja? xD </i><br />
<i><br /></i>
<br />
<div style="text-align: center;">
<i><b>Rozdział 26 = Odpowiednia ilość komentarzy (min. 50)</b></i></div>
<div style="text-align: center;">
<i><b><br /></b></i></div>
<div style="text-align: left;">
<i>xAdusiax</i></div>
</div>
xAdusiaxhttp://www.blogger.com/profile/14782680106866989445noreply@blogger.com51tag:blogger.com,1999:blog-7631823997645820454.post-59771100423780905982015-01-30T06:08:00.001-08:002015-01-30T06:08:47.251-08:00Rozdział 24: Dość<div>
<div style="text-align: center;">
<i style="font-weight: bold;">Panie Grey</i>, <i>to dla Ciebie ;*</i></div>
<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjIxpz0V6c2UkORgTP_mwtACjDcjXwYGRai5WcvixW7mqTdV6Rrx4PrJeVWv4L6rSNO55bpR4yqCs9c5Bb3rNqX7fpjdnBpoL2bx5XTm_FF1E52M9B0BQTg0j4GGgZM8eHsmlaAZU0c8JPS/s1600/24.gif" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjIxpz0V6c2UkORgTP_mwtACjDcjXwYGRai5WcvixW7mqTdV6Rrx4PrJeVWv4L6rSNO55bpR4yqCs9c5Bb3rNqX7fpjdnBpoL2bx5XTm_FF1E52M9B0BQTg0j4GGgZM8eHsmlaAZU0c8JPS/s1600/24.gif" height="160" width="320" /></a></div>
<br />
<br />
Zmierzam powolnym krokiem w stronę firmy <i>Verdas Company</i>, gdzie umówiłam się z Leónem. Mój ukochany musiał dzisiaj pilnie załatwić parę spraw w firmie, dlatego rano rozstaliśmy się. Nie mam mu tego za złe, całkowicie rozumiem to. Wiem doskonale co to znaczy stać na czele i wszystkiego pilnować. </div>
Promienie Słońca muskają moją twarz, co sprawia, że delikatnie się uśmiecham. Jest zimno, jak cholera, w końcu zima tuż tuż. Prawdopodobnie jutro w nocy mają spaść pierwsze płatki śnieżnobiałego puchu, który przykryje mój piękny <i>Manhattan</i>. Trudno, nic na to nie poradzę. Parę miesięcy męki, za to potem ponownie będę mogła wskoczyć w swoje przepiękne sukienki, oraz spódnice, które idealnie podkreślają perfekcyjną figurę.<br />
<br />
<br />
<a name='more'></a><br />
<br />
Dochodzę do siedzimy <i>Verdas Company</i> i zamieram. Na jej widok zbiera mnie na wymioty. Co ona tutaj do cholery jasnej robi i to jeszcze z nim?!<br />
Juliet oficjalnie na nowo rozpętała wojnę pomiędzy mną a nią. Podrywa mojego Leóna!<br />
- Spokojnie Castillo, zaraz zrobisz jej łomot. - Mówię cicho do siebie.<br />
Prawą ręką ściągam swoje czarne okulary przeciwsłoneczne <i>Chanel </i>i chowam do granatowej torebki <i>Prady</i>. Wydymam usta i przyspieszam krok. Przepycham się przez tłum, dzięki czemu dość szybko dochodzę do nich.<br />
Juliet ubrana w czarny długi płaszcz, opiera się plecami o limuzynę Leóna. Mój ukochany stoi obok niej w tej samej pozycji i delikatnie się uśmiecha. Jego wzrok jednak skupiony jest na chodniku.<br />
Cholera jasna, co ona sobie myśli? Skoro sama nie chce się ze mną kłócić, dlaczego prowokuje i zaczyna?<br />
Na mój widok blondynka spogląda na mnie swoimi błękitnymi oczami. W jej oczach widzę niepokój i dobrze. Niech stąd spada i to jak najdalej.<br />
- Violetta. - Mówi ciszej do siebie.<br />
León słysząc to, spogląda na mnie. Ja jednak nie odwzajemniam tego. Mój wzrok skupiony jest na niej.<br />
- Juliet, chcesz mnie zdenerwować? - Zadaję jej pytanie i krzyżuję ręce na piersiach.<br />
- Violetta. - Moje imię wypowiada León, jednak ignoruję go.<br />
- Niby czym? Rozmawiam sobie ze znajomym, wrzuć na luz. - Odpowiada Shanon.<br />
- Tak się składa, że ten znajomy, to mój chłopak, więc masz się do niego nie zbliżać, rozumiesz?<br />
- Sorry, nie wiedziałam, że to twój chłopak. - Spogląda na niego zalotnie, a następnie na mnie.<br />
- Juliet Shanon, doskonale wiedziałaś, że jestem związana z Leónem Verdasem. Nie uwierzę w to, że nie czytasz tabloidów i nic nie wiesz o naszym związku. - Zawieszam na chwilkę głos, zastanawiając się, co dalej powiedzieć. - A teraz zabieraj tą swoją klasycznie prostą amerykańską urodę i idź stąd, póki jeszcze jesteś żywa. - Podnoszę głos.<br />
Blondynka wyciąga z torebki czerwoną paczkę <i>Malboroo</i> wraz z zapalniczką. Zamyka ją i ponownie spogląda na mnie.<br />
- Jesteś szurnięta. - Jej wzrok przenosi się na Leóna. - Cześć. - Rzuca i odchodzi.<br />
<div>
- To ty jesteś szurnięta, Shanon! - Krzyczę za nią, jednak ona mnie nie słyszy.<br />
<div>
Spoglądam na Leóna i dostrzegam, że robi to samo. Jestem ciekawa, jak zaczęła się ich rozmowa, oraz dlaczego mała J wybrała Leóna. Chce wojny, ma już ją zagwarantowaną. </div>
</div>
<div>
- Wytłumacz mi to. - Mówię poważniejszym głosem i krzyżuję ręce na piersiach. - Dlaczego rozmawiałeś z nią?</div>
<div>
- Kochanie... - Jego głos jest aksamitny, jak zawsze.<br />
Cicho wzdycham i spoglądam niego pytającym wzrokiem.<br />
- Nie wiedziałem, że aż tak bardzo nie przepadasz za Juliet. </div>
<div>
- A właśnie, że wiedziałeś! - Wybucham nagle. - Powiedziałam ci o tym, jak byliśmy poza miastem. Mówiłam ci, że nienawidzę tego wcielenia diabła. Ona zawsze zrobi wszystko, aby mi dokopać. - Przypominam mu. </div>
<div>
- Dobrze, przepraszam.<br />
Wyciąga prawą rękę w moją stronę, jednak ja ją odtrącam. Mimo tego, że to była jedna pieprzona rozmowa, zranił mnie tym, cholernie.<br />
- Co jest? Chodź, zjemy coś. </div>
<div>
- Nie jestem głodna. - Odpowiadam i z trudem przełykam ślinę. </div>
<div>
- Kochanie, przepraszam. </div>
<div>
- Chcę pobyć sama. Przepraszam. - Mówię szybko i odchodzę. </div>
<div>
Dlaczego mnie to aż tak boli? Za każdym razem, kiedy wspominam ten dzień, w którym Ona odebrała mi Christiana, serce rozrywa mi się na małe kawałeczki. Zabrała mi chłopaka, który za czasów <i>Constance Billard</i> był dla mnie tak naprawdę najważniejszy. Pomimo wielu jego wad, pokochałam go, a potem straciłam przez Shanon. </div>
<div>
Gdybym miała siedemnaście lat, usiadłabym na ławce w <i>Central Parku</i> i wyciągnęłabym z torebki ulubioną paczkę swoich papierosów oraz zapalniczkę. Wyjęłabym jeden z nich, a po chwili zapaliłabym i zaciągnęła się parę razy. Miałabym założone czarne okulary przeciwsłoneczne od <i>Chanel</i>, które zakrywałyby moją ciemniejszą karnację. Moje niesforne loki musiałabym odgarniać co jakiś czas z powodu lekkiego podmuchu wiatru, który powiewałby od wschodniej strony. </div>
<div>
Jego dotyk sprawia, że myślami powracam do rzeczywistości. Stoi przede mną ósmy cud świata, a w jego oczach dostrzegam zmartwienie. Och mój kochany, dlaczego cię tak potraktowałam? Zachowałam się jak jakaś totalna idiotka, która nie ufa swojemu chłopakowi. </div>
<div>
- Przepraszam. - Mówi szybko i przytula mnie do siebie mocno tak, jakby miał mnie już nigdy więcej nie zobaczyć. </div>
<div>
Bez żadnego oporu odwzajemniam uścisk i przytulam się do niego jeszcze mocniej. Idiotka - karcę się w myślach. </div>
<div>
- Nie chcę cię stracić. - Słyszę nagle.<br />
Uśmiecham się delikatnie. </div>
<div>
- I nie stracisz... Uwierz mi.</div>
<div>
- Chodź, zjemy coś w twojej ulubionej restauracji. </div>
<div>
- <i>Daniel</i>? - Uśmiecham się szerzej. </div>
<div>
- Tak. - Odrywa się ode mnie i płata nasze palce razem.</div>
<div>
<br /></div>
<div>
<br /></div>
<div>
- Przyznaj się do tego, że podczas balu absolwentów miałaś jakiś plan. - Mówi nagle mój ukochany, podczas jedzenia wspaniałego <i>Ratatouille</i>. </div>
<div>
Podnoszę wzrok spod talerza i spoglądam na niego pytającym wzrokiem. </div>
<div>
- Te twoje koleżanki... Miałaś ustalony jakiś plan z nimi, tak? - Wyjaśnia i zadaje mi inaczej pytanie. </div>
<div>
- Oczywiście. - Uśmiecham się delikatnie. - Zawsze mam jakiś plan, szczególnie na Christiana Wayna. </div>
<div>
- A więc zdradź co zaplanowałaś wtedy na ten cudowny wieczór. </div>
<div>
- Prosta piłka. Miały trzymać Wayna jak najdalej ode mnie. Aby bardziej zachęcić je do rywalizacji, podniosłam stawkę. Ta, jako pierwsza na moich oczach pocałuje Christiana, wybierze sobie suknie z mojej szafy. Udało się. Wygrała Penelópez. </div>
<div>
- Takie proste, a zarazem perfekcyjne. - Komentuje León.</div>
<div>
- No widzisz. - Obdarzam go swoim delikatnym uśmiechem i powracam do jedzenia wspaniałego <i>Ratatouille</i>.<br />
W trakcie posiłku wielokrotnie wymieniamy się zalotnymi spojrzeniami. </div>
<div>
Myślami próbuję powrócić do czasów <i>Constance Billard</i>. Jestem ciekawa, czy pamiętam Leóna, który cholernie seksownie wyglądał w mundurku. Na pewno dużo dziewczyn uganiało się za nim, przez co był prawie najpopularniejszy w całej szkole. </div>
<div>
- Jak się poznałeś z Diego? - Zadaję mu po chwili pytanie zaciekawiona. Doskonale sobie przypominam, że zna Domingueza. </div>
<div>
- Pewnego dnia za murami szkoły paliłem.<br />
On palił?<br />
- W pewnej chwili dołączył do mnie Dominguez i tak jakoś poszło. </div>
<div>
- Paliłeś? - Pytam dla pewności. </div>
<div>
- Tak, ale to było kiedyś. Dzisiaj nie potrafię zaciągnąć, obiecałem sobie, że nigdy już tego nie zrobię. - Wyjaśnia. - A ty? Jakoś nie przypominam sobie ciebie z papierosem w ręku. </div>
<div>
- Choćby dlatego, że dość dawno z tym skończyłam... A tak w ogóle to chodziłam palić do <i>Central Parku</i>. To miejsce było dla mnie najlepsze. Mogłam się tam uspokoić i znaleźć rozwiązanie w trudnej sytuacji. </div>
<div>
- Ile lat już nie palisz? </div>
<div>
- Osiem. A ty? </div>
<div>
- Dziesięć. - Uśmiecha się delikatnie. - Wychodzi na to samo. - Przytakuję. </div>
<div>
Nasze talerze w dość szybki tempie zostają puste po wspaniałym <i>Ratatouille</i>. Moje podniebienia jest zachwycone daniem, który zjadłam w towarzystwie najwspanialszego faceta na Ziemi.<br />
- I jak? - Pyta, kiedy widzi mój zadowolony uśmiech.<br />
- Wspaniale. - Mruczę zadowolona. - Mam ochotę pójść do kuchni i paść przez Danielem na kolana, prosząc, aby został moim mężem.<br />
- Nawet nie próbuj. - Ostrzega mnie lodowatym głosem.<br />
- Jej, przecież żartuję. Spokojnie, uspokój się.<br />
<br />
<br />
<br />
W przeciągu następnych paru minut opuszczamy restaurację. Wsiadamy do czarnej limuzyny, za kierownicą której siedzi Arthur i zaczynamy jechać przed siebie. Jestem ciekawa gdzie, do mnie, do niego, czy może w zupełnie innym kierunku.<br />
Trochę się wściekł na mnie za to, co powiedziałam o Danielu, ale przecież tylko żartowałam. Co, nie mam już prawa nawet pożartować?<br />
Odwracam nagle wzrok i spoglądam na niego. Siedzi i obserwuje z wielką uwagą wieżowce. Niepokoi mnie strasznie ta cisza - na prawdę aż tak go to zabolało? No bez przesady.<br />
- León. - Odzywam się nagle, kiedy kładę rękę na jego dłoni. - Jesteś na mnie zły, tak? - Dopytuję się dla pewności.<br />
- Nie, nie jestem. - Spogląda na mnie swoimi szmaragdowymi oczami. - Przepraszam. Mam po prostu mętlik w głowie, to wszystko.<br />
Mętlik? Jaki znowu mętlik?<br />
- O co chodzi? - Pytam.<br />
Przybliżam się bardziej do niego z nadzieją, że opowie mi wszystko. Jednak to jest León Verdas, on nigdy mi o niczym nie powie. Będzie ukrywać wszystkie sekrety wewnątrz siebie. To jest ta jego chora, porąbana logika.<br />
- Nie ważne. - Odpowiada po chwili cichszym głosem.<br />
Samochód nagle zatrzymuje się. Nie rozglądam się dookoła, tylko patrzę na niego z nadzieją, że zacznie do mnie mówić. Niestety. Nic z tego.<br />
- Panno Castillo. - Słyszę głos Arthura ze swojej lewej strony.<br />
Odwracam głowę i patrzę na niego. Otworzył mi drzwi, co oznacza, że muszę wysiąść. Dziwne. To wszystko jest tak dziwnie popieprzone, że zaczynam się aż bać. Co się stało? Kto ma wpływ na to, że kolorowa, przepiękna bajka przemieniła się nagle w okropną szarą rzeczywistość? Juliet? Moja wypowiedź na temat Daniela? Czy może to, że uciekłam do <i>Central Parku</i>?<br />
Spoglądam po raz ostatni na Leóna, który nic nie mówi, tylko na mnie patrzy. No co? Powiesz mi o co tutaj chodzi, czy nie? Ta twoja tajemniczość dobija mnie dzisiaj i to bardzo.<br />
- Dzięki za odpowiedź. - Burczę niezadowolona.<br />
Szybko wysiadam z limuzyny i kieruję się w stronę wejścia. Tuż przed wejściem do środka, staje nagle przede mną León. Do jasnej cholery, odsuń się, jestem teraz na ciebie wściekła!<br />
- Violetta zrozum, ja.. - Próbuje coś powiedzieć, jednak mu przerywam.<br />
- Nie obchodzi mnie twoje wytłumaczenie, rozumiesz? Nie chcesz mi mówić, to nie mów. Tylko to jest dziwne, powinieneś mieć do mnie zaufanie, przecież jestem twoją dziewczyną.<br />
- Wiem o tym. - Kładzie swoją prawą rękę na moim lewym ramieniu. - Przepraszam. Okej, zachowa...<br />
Nie kończy. Słyszymy nagle dźwięk pochodzący z jego IPhone'a. Niezadowolony wyjmuje go z kieszeni i spogląda na wyświetlacz. Otwiera szerzej oczy, podczas czytania wiadomości tekstowej.<br />
- Co jest? - Pytam zaniepokojona.<br />
Przenosi wzrok na mnie i patrzy tym swoim tajemniczym spojrzeniem. Nie no, mam już dość tych jego humorków. Albo zacznie mi mówić o co chodzi, albo..<br />
- Muszę już iść. - Dodaje szybko i zostawia mnie po środku zatłoczonej ulicy.<br />
<br />
<br />
<br />
<br />
<i>Dzisiaj nie będę się rozpisywać, jestem chora i nie myślę totalnie.. </i><br />
<i>Zgodnie z moją wcześniejszą zapowiedzią, szczęśliwa Leónetta się skończyła/kończy. Coś z naszym Leónem jest nie tak. Pytanie tylko kto ma taki wpływ na niego? Juliet, czy może jednak ktoś inny?</i><br />
<i><br /></i>
<i>Nie zdradzę ;*</i><br />
<i><br /></i>
<div style="text-align: center;">
<i><b>Rozdział 25 = Odpowiednia ilość komentarzy (min.50)</b></i></div>
<div style="text-align: center;">
<i><b><br /></b></i></div>
<div style="text-align: left;">
<i>xAdusiax</i></div>
</div>
xAdusiaxhttp://www.blogger.com/profile/14782680106866989445noreply@blogger.com57tag:blogger.com,1999:blog-7631823997645820454.post-21663245184789770812015-01-23T09:20:00.001-08:002015-01-23T10:05:41.952-08:00Rozdział 23: Amulet na szczęście<br />
<div style="text-align: center;">
<i>Z dedykacją dla <b>Katie Verdas</b></i></div>
<div style="text-align: center;">
</div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjXQpTGV_5xC6tdqZ2fjlsOU7wBTEQtDRYlnqgdMPqzbP9mDRIrtq3GA5yS_tCbx-KJ3hKbXAXnvW68l3kOveAk-Ue7tiDCADFqBgI-91cUNOCewGW-UJMWg-tLOFOkImgS4beft5xobYDX/s1600/7.gif" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em; text-align: center;"><img border="0" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjXQpTGV_5xC6tdqZ2fjlsOU7wBTEQtDRYlnqgdMPqzbP9mDRIrtq3GA5yS_tCbx-KJ3hKbXAXnvW68l3kOveAk-Ue7tiDCADFqBgI-91cUNOCewGW-UJMWg-tLOFOkImgS4beft5xobYDX/s1600/7.gif" height="177" width="320" /></a></div>
<br />
<br />
Ostatni nasz wspólny dzień spędzony poza <i>Manhattanem</i>, mija strasznie szybko. Nie mogę w to uwierzyć, że właśnie teraz wracamy do <i>Nowego Jorku</i> jego samochodem. León siedzi za kierownicą, ja zaś podziwiam piękne uroki za oknem oraz po swojej lewej stronie.<br />
<div>
Brak Christiana na <i>Upper East Side</i> powoduje, że jestem szczęśliwa. Na reszcie mam spokój z nim przez jakiś czas. Mam nadzieje, że ludzie z <i>The Blue Camp</i> pomogą mu wyjść z nałogu. Okej wiem, że może Wayne będzie miał mi za złe to, że go wykopałam, ale należało mu się. Po tym co zrobił Ludmile, musiałam jakoś odpowiedzieć, a to był najlepszy z możliwych sposobów.<br />
<br />
<br />
<a name='more'></a><br /></div>
<div>
Rozsiadam się wygodniej i dostrzegam tablicę informacyjną, na której pisze, że do <i>Nowego Jorku</i> pozostało jeszcze 4,3 mil. Zdaję sobie sprawę, że czeka mnie teraz ogrom pracy. Muszę pomóc mojej mamie w przygotowaniach do jej najbliższego pokazu mody, który odbędzie się za równy tydzień. </div>
<div>
Wygładzam swój płaszcz, który mam na sobie i spoglądam na Leóna, który prowadzi. Jest bardzo skupiony, z wielką uwagą obserwuje wszelkie znaki informacyjne, które przestrzega. Nie przejmuje się jednak prędkością z jaką jedziemy. Sto dwadzieścia kilometrów na godzinę, tyle właśnie wskazuje licznik. Mój ukochany uwielbia szybką jazdę na motorze, oraz samochodem. </div>
<div>
Dotyk jego palców muskających moją lewą dłoń, przywraca mnie do rzeczywistości. Uśmiecham się delikatnie do niego, co on odwzajemnia mi. Splata nasze dłonie razem i z uwodzicielskim uśmiechem kontynuuje prowadzenie samochodu. </div>
<div>
- Jakieś plany na jutro? - Zadaje mi nagle pytanie. </div>
<div>
- Muszę pomóc mamie w przygotowaniach do najbliższego pokazu, potem jestem wolna. - Odpowiadam. - A coś się stało? Czemu pytasz? </div>
<div>
- Chciałbym, abyś jutro w okolicach czternastej przyszła do mojego biura, dobrze? Jakaś dziennikarka z <i>Financial Times</i> poprosiła mnie o wywiad, zgodziłem się. </div>
<div>
- A moja obecność tam jest w jakim celu? </div>
<div>
- Będziesz moim amuletem na szczęście. - Odpowiada i przybliża moją lewą rękę do ust, którą następnie delikatnie całuje. </div>
<div>
- Nie wiedziałam, że León Verdas potrzebuje jeszcze amuletu na szczęście. - Mówię po chwili zarumieniona. </div>
<div>
- León Verdas potrzebuje ciebie do życia, to wszystko. - Jego ton ponownie brzmi uwodzicielsko, sprawiając, że moje serce zaczyna jeszcze szybciej bić. </div>
<div>
<br /></div>
<div>
<br /></div>
<div>
- Dzięki jeszcze raz za wspaniały weekend. Będę za Tobą tęsknić. - Mówię. Opieram się plecami o ścianę i czekam, aż winda przyjedzie na dół. </div>
<div>
Niestety, wszystko dobre co się dobrze kończy. Wróciliśmy na <i>Manhattan</i>, do mojego <i>Upper East Side</i>. Przyznam szczerze, mogłabym tam zostać do końca swojego życia. Posiadanie Leóna na wyłączność było by najwspanialszą rzeczą na całym świecie. </div>
<div>
- Ja za Tobą też, kotku. - Mruczy. Ujmuje moją twarz w dłonie i składa na ustach dość namiętny pocałunek. </div>
<div>
Drzwi od windy nagle otwierają się. Niestety musimy się pożegnać na noc. Cholera jasna, nie chcę tego, będzie mi źle. </div>
<div>
Odrywamy się od siebie. Obdarzam go swoim uroczym uśmiechem, po czym wchodzę do windy. Przed naciśnięciem odpowiedniego guzika, posyłam buziaka szatynowi. Mój przystojniak odpowiada mi puszczeniem oczka i wtedy po raz ostatni widzę jego twarz. </div>
<div>
Podczas jazdy do góry moje myśli krążą dookoła niego. Jestem ciekawa, co jutro na siebie włoży. Powróci pewnie pan cholernie seksowny w garniturach, właściciel kilkudziesięciu hoteli na Manhattanie i prezes <i>Verdas Company</i>. Muszę go wspierać, dlatego jutro będę tam razem z nim, podczas wywiadu. </div>
<div>
Drzwi otwierają się. Z lekkim uśmiechem podnoszę głowę do góry i dostrzegam dość przystojnego blondyna o niebieskich oczach, który rozmawia z moją mamą. Mężczyzna jest młody, jak na moje oko ma chyba dwadzieścia sześć lat. Ma na sobie granatową marynarkę, do tego ciemne jeansy i błękitną koszulę, która jeszcze bardziej podkreśla kolor jego oczu. I tak nie przebije mojego Leóna, to w końcu mój chłopak jest ósmym cudem świata. </div>
<div>
Postanawiam podejść do nich. Moja mama na mój widok uśmiecha się szeroko i przytula mnie mocno do siebie. Po oderwaniu spoglądam na nieznajomego, który przygląda mi się z zainteresowaniem. </div>
<div>
- Violetto, poznaj Jeana Perrie'go. - Mówi i wskazuje na mężczyznę. - Jean, to moja córka Violetta. </div>
<div>
- Miło mi cię poznać. - Odpowiada blondyn. Słyszę w jego głosie francuski akcent. Blondyn ujmuje moją wyciągniętą dłoń, którą następnie przykłada do ust i całuje. </div>
<div>
- Nawzajem. - Oznajmiam z delikatnym uśmiechem. </div>
<div>
- Jean pomoże nam w przygotowaniach do pokazu, zatrzyma się u nas przez tydzień. </div>
<div>
Ta... Normalnie wspaniale. </div>
<br />
<br />
Od zawsze wiedziałam, że Francuzi są wspaniali. Ten język, kraj, atmosfera, klimat, miasta, architektura, światowej sławy domy mody, Paryż, a przede wszystkim kuchnia francuska. Za to właśnie kocham Francję.<br />
<div>
Znajdujemy się w biurze mojej mamy. Za cholerę jasną nie wiem, po co jestem jej tutaj potrzebna, skoro ma o wiele bardziej doświadczonego Jeana. No cóż, mogę przynajmniej zdobyć doświadczenie, w końcu nie wszyscy mają taką okazję, aby popracować z Francuzem. </div>
<div>
Moje czarne szpilki od <i>Christiana Louboutina</i> wygodnie opierają się o beżowe kafelki. Siedzę w wygodnym czarnym skórzanymi fotelu, w tak zwanej sali obrad i udoskonalam swoje projekty sukien. Trzy godziny pozostały do spotkania z moim ukochanym, a ja mam coraz większe wrażenie, że nie wytrzymam. </div>
<div>
Na przeciwko mnie siedzi moja mama, a tuż obok niej Jean. Dookoła nich kręcą się różne pracownice firmy <i>Castillo Design</i>. </div>
<div>
- Violetta. - Do rzeczywistości przywraca mnie głos mojej mamy.<br />
Spoglądam na nią zdezorientowana. </div>
<div>
- Tak? - Pytam. </div>
<div>
- Kochanie, chodź tu. To wszystko ustalamy głównie pod twoim względem. </div>
<div>
Słucham? </div>
<div>
- Moim? - Zadaję pytanie zdziwiona i wskazuję na siebie. </div>
<div>
- Tak, twoim. - Uśmiecha się delikatnie. - Chodź tu. </div>
<div>
Posłusznie wstaję z krzesła i podchodzę do nich. Kiedy znajduję się wystarczająco blisko, spoglądam na papiery porozwalane na stole. Widzę plan wybiegu, projekty kreacji, oraz niektóre zdjęcia modelek. Zdaję sobie sprawę z tego, że za jakiś czas moim obowiązkiem będzie samej ogarnięcie to. Nie będę mogła w końcu wszystkiego zwalić na swój personel... Chociaż Penelópez, Nelly, Jessica i Taylor? Kto wie, zobaczy się. </div>
<div>
Mój wzrok skupia się na zdjęciu jednej z modelek. Szczupła, wysoka blondynka o długich jasnych włosach i zielonych oczach. Jest idealna. Nigdy nie widziałam kogoś lepszego. Te proporcje, to wszystko jest takie perfekcyjne. </div>
<div>
Biorę do ręki jej zdjęcie i przyglądam się mu z wielkim zaciekawieniem przez dłuższy czas. Cholera, jest wspaniała... Musi pracować dla mnie oraz mojej mamy. Zmuszę ją nawet siłą do tego. </div>
<div>
- Jest cudowna. - Udaje mi się to z siebie po dłuższej chwili wydusić. - Mamo, ona musi pójść w twoim pokazie!</div>
<div>
- Pójdzie. - Odpowiada Jean z tym swoim wspaniałym francuskim akcentem. - Lilianne jest nasza. Znaczy wasza. - Szybko się poprawia. </div>
<div>
- To dobrze. - Oddycham z ulgą. - Mamo, spójrz na nią. Ona jest idealna do tej roboty!</div>
<div>
- Tak, wiem. - Zapewnia mnie z uśmiechem. </div>
<div>
- Chcę ją poznać. Ona musi być nasza i z nami pracować. - Mówię podczas odkładania zdjęcia na miejsce. </div>
<div>
- Powinna już być na sesji. - Uśmiecham się delikatnie, słysząc to. </div>
<div>
<br /></div>
<div>
<br /></div>
<div>
Opieram się plecami o ścianę i z wielką uwagą obserwuję blondynkę, która pozuje przed obiektywem. Na żywo Lilianne prezentuje się o wiele lepiej. Przepiękne, szczupłe, długie nogi, blond włosy sięgające za piersi oraz szmaragdowe oczy, które przyciągają całą uwagę. W czarnym kombinezonie mojego projektu prezentuje się niezwykle seksownie. </div>
<div>
Uśmiecham się lekko, widząc to wszystko z boku. Ona jest już moja, nie oddam ją nikomu innemu. Nawet gdybym musiała wyjść na ring, rzucić się z <i>Empire State Bulding</i>... Nie! Moja i koniec. </div>
<div>
Podchodzę nagle do Davida, fotografa. Mężczyzna spogląda na mnie z delikatnym uśmiechem. W czerwonej koszuli w granatową kratę wygląda wspaniale. Widzę, jak blondyn przekłada z prawej do lewej ręki aparat. </div>
<div>
- Violetta. - Odzywa się wreszcie. - Miło cię widzieć. Coś się stało? </div>
<div>
- Nie, nic. - Odpowiadam i odgarniam niesforny kosmyk moich włosów za ucho. - Ona jest świetna. </div>
<div>
- Kto, Lilianne? Wiem o tym. Najlepiej mi się z nią współpracuje. </div>
<div>
- Idealne proporcje, biust, nogi... Wszystko. - Szepczę do niego. - Chciałabym zamienić z nią parę słów, więc muszę ci ją na chwilę porwać. </div>
<div>
- Nie mam nic przeciwko. </div>
<div>
Nie udzielam mu odpowiedzi, tylko podchodzę do niej. Młoda kobieta delikatnie się uśmiecha do mnie, jednak potem odwraca ponownie głowę w stronę obiektywu. </div>
<div>
- Przerwa jest. - Mówię do niej. - Widziałam twoje zdjęcie i chciałam cię zobaczyć na żywo. Jestem Violetta Castillo. - Wyciągam prawą rękę w jej stronę. </div>
<div>
Lilianne nic nie mówi, tylko nagle zaczyna krzyczeć i rzuca mi się na szyję. Ma dziewczyna powera, ma. Zdziwiona jej zachowaniem odwzajemniam uścisk. </div>
<div>
- O mój Boże, o mój Boże, o mój Boże! - Krzyczy po oderwaniu. - Marzyłam o tym, aby cię poznać! Jeju, jestem twoją fanką! Uwielbiam twój styl, te ubrania, to wszystko! </div>
<div>
- Miło mi. - Uśmiecham się delikatnie. - Ale wiesz, że jeszcze nikomu nie szło tak dobrze podlizywanie się? - Widzę, jak jej uśmiech znika z twarzy. - Masz już u mnie dodatkowe punkty. - Dodaję szybko.<br />
- Mi nie zależy na jakiś tam punktach. Po prostu uwielbiam cię, oraz swoją pracę. - Mówi i odgarnia włosy za prawe ramię.<br />
Ponownie przyglądam się jej. Ten czarny kombinezon na niej to istny cud.<br />
- Bardzo dobrze. - Poklepuję ją po lewym ramieniu. - Dlatego będziesz pracować dla mnie. Nie oddam cię nikomu innemu, rozumiesz? - Mój ton głosu brzmi groźno.<br />
- A ja nie mam zamiaru nigdzie odchodzić. - Zapewnia mnie z uśmiechem.<br />
<i> Masz kolejny punkt u mnie, Lilianne.</i> - Mówi mi moja podświadomość. </div>
<div>
<br /></div>
<div>
<br /></div>
<div>
<br /></div>
<div>
Siedzę wygodnie w białym fotelu i z uwagą przysłuchuję się temu wszystkiemu, co ma do powiedzenia mój ukochany. </div>
<div>
Uwielbiam go w tym szarym komplecie. Wygląda oszałamiająco. Pomimo tego, że dziennikarka wygląda na kobietę czterdziestoletnią, widzę po niej, że z wielkim trudem zadaje pytania Leónowi. Pewnie jest tak samo zauroczona i podniecona jego wyglądem, jak ja. </div>
<div>
- Każdy z nas posiada kogoś przy sobie, kto potrafi nas wesprzeć w trudnych chwilach. Ma pan kochającą rodzinę i kogoś poza nią? - Zadaje pytanie brunetka z angielskim akcentem i spogląda na mnie. Pewnie ma na myśli mnie. </div>
<div>
- Owszem, mam. - Odpowiada po chwili León.<br />
Dostrzegam, jak kładzie prawą rękę na biurku i jego wskazujący palec zaczyna cicho w nie uderzać. Nie będę tego ukrywać, jestem cholernie ciekawa co odpowie.<br />
- Mogę liczyć zawsze na wsparcie od kobiety, która dość dużo dla mnie znaczy. - Słyszę, jak kontynuuje. - Aktualnie jestem związany z Violettą Castillo. Cóż mogę więcej powiedzieć na ten temat? Jestem szczęśliwy. </div>
<div>
W tym momencie zaczynam się szczerzyć, jak jakaś idiotka. Powiedział to. Oficjalnie potwierdził, że jesteśmy razem, on i ja. </div>
<div>
Dziennikarka delikatnie się uśmiecha i szybko zapisuje w swoim notatniku. Następnie bierze do ręki szklankę z wodą i upija łyk. Kiedy odkłada ją z powrotem na miejsce, chowa do swojej czarnej torebki od <i>Prady</i> bordowe pióro wraz z notatnikiem. </div>
<div>
- Dziękuję bardzo za wywiad. - Mówi z delikatnym uśmiechem.<br />
Wyłącza dyktafon, po czym wstaje z krzesła pokrytego białą skórą. </div>
<div>
- To ja dziękuję. - Odpowiada mój ukochany i wstaje również z krzesła.<br />
Zapina guzik w swojej marynarce i lewą ręką poprawia ułożone na żelu włosy. </div>
<div>
- Wywiad opublikujemy za dwa tygodnie. - Odpowiada kobieta i wyciąga w stronę szatyna rękę, którą on ściska. </div>
<div>
- Dobrze. </div>
<div>
- Dziękuję jeszcze raz i do widzenia. - Spogląda na mnie. Czuję na sobie ten zimniejszy wzrok. - Do widzenia. </div>
<div>
- Do widzenia. - Odpowiadam. </div>
<div>
Brytyjka podchodzi szybkim krokiem do drzwi. Otwiera je i znika. </div>
<div>
Kiedy słyszymy dźwięk zamykanych drzwi, czuję na sobie wzrok Leóna. Spoglądam na niego z delikatnym uśmiechem. Widzę, jak szatyn robi krok w moją stronę. </div>
<div>
- I jak? - Pyta z uwodzicielskim uśmiechem, podczas zbliżania się do mnie. - Podobało się? </div>
<div>
- Cholernie. - Odpowiadam zauroczona nim. </div>
<div>
Staje przede mną, sprawiając, że moje serce zaczyna bić, jak jakieś oszalałe. Czy to kiedyś się skończy? Chyba raczej nie. León jest pierwszym mężczyzną, który ma na mnie aż taki wpływ. Nikomu innemu wcześniej nie udało się tak nade mną władać. </div>
<div>
- Oj kochanie. - Mruczy i przybliża się do mnie. Składa na moim policzku delikatny pocałunek i wprawia mnie tym sposobem w szał. - Co powiesz dzisiaj na romantyczną kolacje u mnie? Ja i ty... Sami przy świecach. </div>
<div>
- Nie mogę się doczekać. - Mówię i otwieram oczy.<br />
Chwytam go za krawat i przyciągam do siebie. Całuję jego usta namiętnie.<br />
<br />
<br />
<br />
<i>Dzisiaj rozdział dodaję trochę później, mam nadzieję, że nie macie mi tego za złe xD</i><br />
<i>Leónetta wraca na Manhattan po udanym weekendzie w Hamptons. Co oznacza ich powrót do NYC? Problemy xD Jeszcze parę rozdziałów i bum xD Koniec Leóna i Violetty xD Także cieszcie się nią, póki jeszcze jest, albowiem potem poczekacie sobie dość długo na nią xDD</i><br />
<i><br /></i>
<i><b>EDIT: </b>zapraszam do zakładki z bohaterami, na reszcie zrobiłam porządek ;) możecie zapoznać się z kilkoma nowymi bohaterami</i><br />
<i><br /></i>
<i>Nie mam dzisiaj weny na notkę pod, wybaczcie :/</i><br />
<i><br /></i>
<i>Czekam na wasze opinie, </i><br />
<i><br /></i>
<br />
<div style="text-align: center;">
<i><b>Rozdział 24 = Odpowiednia ilość komentarzy (min. 50)</b></i></div>
<div style="text-align: center;">
<i><b><br /></b></i></div>
<div style="text-align: left;">
<i>xAdusiax</i></div>
<i><br /></i></div>
xAdusiaxhttp://www.blogger.com/profile/14782680106866989445noreply@blogger.com56tag:blogger.com,1999:blog-7631823997645820454.post-57091157631066287492015-01-16T06:11:00.000-08:002015-01-16T06:11:49.304-08:00Rozdział 22: Hamptons<div style="text-align: center;">
<i>Z dedykacją dla <b>Levone</b></i></div>
<div style="text-align: center;">
<br /></div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEipVIeDeNPjb8MOOVpsMI7senJ_T-C8EAaSZm8UqdTkcRlAO0u5wYoAyMB0vg1phy8gwRq3eb54JFQssLfji59bLrSUQbW1IOiGJa51A8UF7YYiG6_VaLRZ_1YWvlGmmKOkEkODNMuD_-Ch/s1600/22.gif" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEipVIeDeNPjb8MOOVpsMI7senJ_T-C8EAaSZm8UqdTkcRlAO0u5wYoAyMB0vg1phy8gwRq3eb54JFQssLfji59bLrSUQbW1IOiGJa51A8UF7YYiG6_VaLRZ_1YWvlGmmKOkEkODNMuD_-Ch/s1600/22.gif" /></a></div>
<br />
<br />
<br />
<div>
Po jakiś czterdziestu minutach jazdy, samochód nagle zatrzymuje się. Rozglądam się. Dostrzegam przed nami ogromną luksusową willę. Od razu przenoszę wzrok na Leóna, który delikatnie przytakuje. Uśmiecham się w ramach odpowiedzi, po czym wysiadam z limuzyny.<br />
<br />
<br />
<a name='more'></a><br />
<br /></div>
<div>
Przepiękny dom koloru beżowego mieści się na wzniesieniu z widokiem na <i>Atlantyk.</i> Czuję lekki chłód, który niesie znad Oceanu, jednak to normalne podczas. Za niedługo wszystko co piękne zostanie przykryte białym śniegiem. </div>
<div>
- Podoba Ci się? - Zadaje mi pytanie León, który nagle pojawia się tuż obok mnie. Splata swoje palce z moimi i uśmiecha się uwodzicielsko. </div>
<div>
- Bardzo. - Mówię zgodnie z prawdą. - To miejsce jest cudowne. Już sobie wyobrażam, jak jest tu w lecie. </div>
<div>
- Jeszcze lepiej. - Uśmiecha się.<br />
- A tak właściwie to gdzie jesteśmy? - Zadaję pytanie zdezorientowana. Nie śledziłam drogi, czego teraz bardzo żałuję.<br />
- <i>Hamptons</i>. - Odpowiada z uśmiechem. - Chodź, musisz zobaczyć resztę. - Ciągnie mnie w stronę wejścia.<br />
- A nasze bagaże?<br />
- To działka Arthura. </div>
<div>
Cały dom został wykonany w stylu nowoczesnym. Każdy pokój zachwyca mnie swoim wnętrzem i sprawia, że mam ochotę spędzić tu całe swoje życie.<br />
W sumie mogłabym tu nawet zamieszkać. Jest cicho, przyjemnie, spokojnie, tylko czterdzieści minut do <i>Nowego Jorku</i>, nie aż tak daleko. Na pewno jest to świetne miejsce na spędzenie wakacji. Tydzień, pięć dni, albo dwa można spędzić w <i>Hamptons </i>bardzo aktywnie. Pływanie w morzu, korty tenisowe, liczne parki, czy nawet pływanie łódką po jeziorze. W tym mieście jest wszystko.</div>
<div>
Stajemy nagle przed drewnianymi drzwiami. Znajdujemy się na drugim piętrze. Jestem bardzo podekscytowana tym, co znajduje się za nimi. W sumie nie będę zdziwiona, już niczym. Ten dom jest cholernie duży, posiada nawet salkę do gier, w której po środku stoi stół do gry w bilarda. </div>
<div>
- Otwórz. - Proszę go.<br />
Czuję się, jak jakaś pięcioletnia dziewczynka, która zaraz wejdzie do swojego różowego królestwa. </div>
<div>
- To miejsce należy tylko do nas. - Mówi uwodzicielskim głosem Verdas. - Spędzimy tu wiele godzin. Nie mam na myśli tylko stosunku, mam na myśli również sen. - Otwiera drzwi. </div>
<div>
Wchodzę do środka i dosłownie odbiera mi głos. Sypialnia jest niesamowita. Ogromne łóżko zostało okryte aksamitną kremową pościelą, która idealnie współgra z wystrojem wnętrz. Dostrzegam widok <i>Atlantyku</i> i uśmiecham się delikatnie. Już to sobie wyobrażam. On i ja rano, w łóżku leżymy i spoglądamy w stronę wyjścia na taras. Cudownie. </div>
<div>
- Wspaniale. - Komentuję po dłuższej chwili. </div>
<div>
- Wyobraź sobie lato. - Przymykam oczy i spełniam jego prośbę - Oboje budzimy się w swoich objęciach i słyszymy, jak fale obijają się o kamienie. Leżymy w łóżku, całujemy się, jemy śniadanie... Wszytko cokolwiek chcesz.<br />
Uśmiecham się delikatnie i otwieram oczy, po czym spoglądam na niego.<br />
- I tak pewnego dnia zrobimy kolejny krok do przodu. - Mruczy, po czym całuje mój policzek. - Potem jeszcze jeden. - Powtarza swój poprzedni ruch. - I jeszcze. </div>
<div>
- Aż dojdziemy do ostatniego etapu. - Mówię, na co on przytakuje głową. </div>
<div>
- Jesteś może głodna? - Zadaje mi pytanie troskliwym głosem. </div>
<div>
- Wiesz co? Czytasz mi w myślach. - Odpowiadam z uroczym uśmiechem. </div>
<div>
<br /></div>
<div>
<br /></div>
<div>
Wychodzimy z domu, trzymając się za ręce. Jest już troszkę zimniej, więc musiałam zmienić swój ubiór. Mam na sobie ciemne jeansy, do tego biały podkoszulek i czarną skórzaną kurtkę. Nie wiem dlaczego, ale León kazał mi się tak ubrać. Ciekawe co on kombinuje... </div>
<div>
Słońce powoli zaczyna zachodzić, a my gdzieś idziemy. Szczerze mówiąc sądziłam, że spędzimy miły wieczór, grając w bilarda w domu, ale widocznie mój ukochany ma lepszy pomysł. </div>
<div>
Wchodzimy o dziwo do garażu. W środku dostrzegam dwa czarne sportowe samochody, które są identyczne. </div>
<div>
- Ładne. - Komentuję po chwili oglądania. </div>
<div>
<span style="-webkit-text-size-adjust: auto; background-color: rgba(255, 255, 255, 0);">- <i>Mercedes SLR McLaren</i>. - Odpowiada. - Ale nie po to tutaj przyszliśmy. - Spoglądam na niego zaciekawionym wzrokiem, jednak on ignoruje to. </span></div>
<div>
<span style="-webkit-text-size-adjust: auto; background-color: rgba(255, 255, 255, 0);"> Dopiero teraz zauważam, jak w drugiej ręce trzyma mały pilot. Przyciska biały okrągły guzik i drzwi zaczynają się otwierać. W środku dostrzegam stojący czarny motor, a tuż obok niego dwa kaski. </span></div>
<div>
<span style="-webkit-text-size-adjust: auto; background-color: rgba(255, 255, 255, 0);">- Chyba sobie jaja robisz. - Mówię po chwili, kiedy dociera do mnie co będziemy robić. - Motor to najniebezpieczniejszy pojazd, jaki istnieje! Nie wsiądę na to wybacz mi, ale chciałabym dożyć chociaż do trzydziestki. </span></div>
<div>
<span style="-webkit-text-size-adjust: auto; background-color: rgba(255, 255, 255, 0);">- Kotku, to jest bezpieczne. - Odpowiada León i chowa srebrny pilot w kieszeni swojej czarnej skórzanej kurtki. - Uwielbiam jazdę na motorach. To mój sposób na radzenie sobie ze stresem. Zawsze jeżdżę, kiedy mam zły humor, albo jestem wściekły. </span></div>
<div>
<span style="-webkit-text-size-adjust: auto; background-color: rgba(255, 255, 255, 0);">- A teraz? - Pytam i spoglądam mu głęboko w te szmaragdowe oczy. </span></div>
<div>
<span style="-webkit-text-size-adjust: auto; background-color: rgba(255, 255, 255, 0);">- Chcę wybrać się z tobą na przejażdżkę. - Odpowiada z uwodzicielskim uśmiechem. </span><br />
<span style="-webkit-text-size-adjust: auto; background-color: rgba(255, 255, 255, 0);"> Puszcza moją rękę. Podchodzi do motoru bierze do ręki granatowy kask, następnie wraca do mnie. </span></div>
<div>
<span style="-webkit-text-size-adjust: auto;">- Będziesz w tym bezpieczniejsza. - Mówi, po czym zakłada mi na głowę kask. Wymuszam na swojej twarzy delikatny uśmiech, chociaż tak naprawdę czuję się w nim okropnie. - Wyglądasz w nim wspaniale. </span></div>
<div>
<span style="-webkit-text-size-adjust: auto;">- Egh, nienawidzę kasków. - Cicho wzdycham. - Ale dla ciebie zrobię wszystko. </span></div>
<div>
<span style="-webkit-text-size-adjust: auto;">- Nie przesadzaj, wyglądasz w nim wspaniale. - Odpowiada i zakłada na siebie drugi, również w tym samym odcieniu. - A teraz chodź tu do mnie. - Mruczy i przyciąga mnie za rękę do siebie. - Ja będę z przodu, a ty z tyłu. Twoje piękne rączki muszą obejmować mnie, więc mam nadzieję, że to zrobisz. </span></div>
<div>
<span style="-webkit-text-size-adjust: auto;">- Masz nie jechać powyżej stu kilometrów na godzinę. - Grożę mu palcem. Szatyn uśmiecha się uwodzicielsko. </span></div>
<div>
<span style="-webkit-text-size-adjust: auto;">- Zaufaj mi. - Szepcze swoim seksownym głosem. - Wszystko będzie dobrze. </span><br />
<span style="-webkit-text-size-adjust: auto;"> No to jedziemy...</span></div>
<div>
<span style="-webkit-text-size-adjust: auto;"><br /></span></div>
<div>
<span style="-webkit-text-size-adjust: auto;"><br /></span></div>
<div>
<span style="-webkit-text-size-adjust: auto;"> Leżymy na olbrzymim łóżku, patrząc na siebie. Szmaragdowe oczy w piwne. Po naszej szalonej przejażdżce po <i>Hamptons</i> oraz jego okolicach, wzięliśmy wspólnie gorącą kąpiel. Tradycyjnie nie mogło się obejść bez pieszczot, namiętnych pocałunków, czy rozmów na przeróżne tematy. </span><br />
<span style="-webkit-text-size-adjust: auto;">- Opowiedz mi o tym, jak dostałeś się na <i>Harward. - </i>Przerywam panującą ciszę w pomieszczeniu. </span><br />
<span style="-webkit-text-size-adjust: auto;"> Dostrzegam, jak na jego twarzy pojawia się ten dobrze mi znany łobuzerski uśmiech. Od razu przypomina mi się moja tapeta w telefonie, na której widnieje On. Najprzystojniejszy mężczyzna, uśmiechający się łobuzersko w stronę obiektywu. Boże....</span><br />
<span style="-webkit-text-size-adjust: auto;">- A więc moja maleńka chce wiedzieć, jak dostałem się na <i>Harward?</i> - Mruczy. </span><br />
<span style="-webkit-text-size-adjust: auto;"> Boże przestań, zaraz zwariuję. </span><br />
<span style="-webkit-text-size-adjust: auto;">- No okej. </span><br />
<span style="-webkit-text-size-adjust: auto;"> Obejmuje mnie prawy ramieniem. Moja głowa tym razem spoczywa na jego umięśnionym torsie. - Był piękny i słoneczny dzień. Pamiętam, że bardzo się denerwowałem, w końcu to <i>Harward</i>, a nie byle jaka uczelnia. Rozmowę ze mną przeprowadzała dość młoda kobieta. Blondynka o niebieskich oczach. Chyba miała na imię Natalia. Szczupła, nawet wpadła mi w oko. </span><br />
<span style="-webkit-text-size-adjust: auto;"> Świetnie. Liczę na to, że opisze mi przebieg rozmowy, tym czasem on pamięta tylko to? Kobietę, która przeprowadzała z nim rozmowę kwalifikacyjną? </span><br />
<span style="-webkit-text-size-adjust: auto;">- Dalej. - Mruczę. - Nie musisz mi opisywać jej wyglądu. </span><br />
<span style="-webkit-text-size-adjust: auto;">- Wiem, że była oczarowana moim wyglądem oraz osobowością. - Kontynuuje. - Próbowała coś tam ze mną flirtować, jednak ja za bardzo nie dawałem jej szans. Pamiętam, że na zadane mi pytanie, dlaczego chcę tam studiować, odpowiedziałem krótko. Bo jestem León Verdas. - Cicho się śmieję, słysząc tą odpowiedź. - Dostałem się bez problemu. A jak było z tobą, maleńka? </span><br />
<span style="-webkit-text-size-adjust: auto;">- Długa i pokręcona historia. - Mówię od razu. - Nie chcesz wiedzieć. </span><br />
<span style="-webkit-text-size-adjust: auto;">- Chcę, chcę. Wiem, że byłaś niegrzeczną dziewczynką. Chciałbym wiedzieć, jak bardzo. </span><br />
<span style="-webkit-text-size-adjust: auto;"> Wywracam oczami i cicho wzdycham. Wiem, że muszę mu o tym wszystkim opowiedzieć. No cóż. </span></div>
<div>
<span style="-webkit-text-size-adjust: auto;"><i>- Dziękuję, że zaczekałaś. - Mówi do mnie mężczyzna mający przeprowadzić ze mną rozmowę kwalifikacyjną do Yale, wchodząc do zimnej niebieskiej poczekalni biura rekrutacyjnego uniwersytetu. </i></span></div>
<div>
<span style="-webkit-text-size-adjust: auto;"><i> Boże, spodnie tego gościa są zbyt opięte na tyłku... </i></span><i>Nie! Przestań o tym teraz myśleć! Najważniejszy jest Yale, a nie źle dobrane spodnie tego gościa! </i></div>
<div>
<span style="-webkit-text-size-adjust: auto;"><i>- Żaden problem. - Odpowiadam z delikatnym uśmiechem. </i></span></div>
<div>
<span style="-webkit-text-size-adjust: auto;"><i> Wchodzimy do jednego z wolnych biur, w którym mam zostać przepytana przez starszego mężczyznę. Szczerze? Na samą myśl o tym drżę. Mam nadzieję, że nie stres nie wygra ze mną i będę odpowiadać ze spokojem. </i></span></div>
<div>
<span style="-webkit-text-size-adjust: auto;"><i> Wysoki opalony mężczyzna z siwiejącymi skroniami i błyszczącymi zielonymi oczami zajmuje miejsce na przeciwko mnie. Otwiera szybko zeszyt i bierze do ręki długopis, po czym spogląda na mnie. </i></span></div>
<div>
<span style="-webkit-text-size-adjust: auto;"><i> Muszę się załatwić. Kurde, nie dało się wcześniej? Teraz nie mogę urwać się z rozmowy, muszę dotrwać do samego końca. Dasz radę, dasz radę.</i></span></div>
<div>
<span style="-webkit-text-size-adjust: auto;"><i> Zakładam nogę za nogę i częściowo dzięki temu hamuję swoją potrzebę. Mam nadzieję, że wytrzymam w takiej pozie do końca.</i></span></div>
<div>
<span style="-webkit-text-size-adjust: auto;"><i>- No to proszę mi coś o sobie opowiedzieć. - Słyszę nagle pierwsze pytanie. </i></span></div>
<div>
<span style="-webkit-text-size-adjust: auto;"><i> Mężczyzna uśmiecha się przyjemnie w moją stronę swoimi zielonymi oczami. Hmm... Spodnie opięte na tyłku, zielone ocz... Przestań! </i></span></div>
<div>
<span style="-webkit-text-size-adjust: auto;"><i>- Hmm... - Zaczynam. </i></span></div>
<div>
<span style="-webkit-text-size-adjust: auto;"><i> Czy ja przygotowałam z Dakotą odpowiedź na takie pytanie? Chyba raczej nie, jest zbyt ogólnikowe. </i></span></div>
<div>
<span style="-webkit-text-size-adjust: auto;"><i> Opowiedz mi o sobie. Pytanie tylko od czego zacząć? </i></span></div>
<div>
<span style="-webkit-text-size-adjust: auto;"><i> Nerwowo zaczynam obracać swoim pierścionkiem na palcu z rubinem. Myśl Violka, myśl! Kurde, ale na prawdę chce mi się sikać, plus jeszcze te jego opięte na tyłku spodnie i zielone oczy... Kurde! Przestań! Skup się! </i></span></div>
<div>
<span style="-webkit-text-size-adjust: auto;"><i> Okej, muszę improwizować. Biorę głęboki wdech i zaczynam mówić: </i></span></div>
<div>
<span style="-webkit-text-size-adjust: auto;"><i>- Jestem z Nowego Jorku, dokładniej Manhattan, Upper East Side. Nie mam rodzeństwa. Mam bardzo kochających mnie rodziców. </i></span><br />
<span style="-webkit-text-size-adjust: auto;"><i> Przerywam nagle, aby zaczerpnąć powietrza. Dopiero teraz dochodzi do mnie to, że mój wzrok skupiony jest na jego butach. To wręcz niedopuszczalne! Powinnam nawiązać z nim kontakt wzrokowy! Muszę zrobić na nim jak najlepsze wrażenie. </i></span></div>
<div>
<span style="-webkit-text-size-adjust: auto;"><i>- Rozumiem. - Odpowiada i coś szybko zapisuje w notatniku. </i></span></div>
<div>
<span style="-webkit-text-size-adjust: auto;"><i>- Co pan tam pisze? - Zadaję pytanie ciekawa i nachylam się, aby coś zobaczyć. </i></span></div>
<div>
<span style="-webkit-text-size-adjust: auto;"><i>- Drobne notatki. - Szybko zakrywa je ręką. - Powiedz mi, dlaczego jesteś zainteresowana Yale? </i></span></div>
<div>
<span style="-webkit-text-size-adjust: auto;"><i> Okej, jestem przygotowana do odpowiedzi na to pytanie. </i></span></div>
<div>
<span style="-webkit-text-size-adjust: auto;"><i>- To proste. Chcę tego, co najlepsze. Jestem najlepsza i zasługuję na to, co najlepsze. - Mówię pewnym głosem. Po chwili jednak zdaję sobie sprawę z tego, że nie zabrzmiało to zbyt dobrze. Cholera.. - Moja mama studiowała na Yale. Chcę pójść w jej ślady. - Dopowiadam szybko. </i></span><br />
<span style="-webkit-text-size-adjust: auto;"><i>- Doprawdy? - Dopytuje się i coś szybko notuje w swoim notatniku. </i></span><br />
<span style="-webkit-text-size-adjust: auto;"><i> Spoglądam na niego uważnie. Dopiero teraz dostrzegam, że kiedy Jason pisze, błyszczą się jego złote ozdobione monogramem spinki do mankietów. </i></span><br />
<span style="-webkit-text-size-adjust: auto;"><i>- Możesz mi w takim razie opowiedzieć o książce, którą ostatnio czytałaś? - Pyta i spogląda na mnie. </i></span><br />
<i> Momentalnie w mojej głowie pojawia się pustka. Kurde, książka? Czytam ich mnóstwo, jednak teraz za grosz nie mogę sobie przypomnieć tej ostatniej. Kubuś Puchatek? Biblia? Ludzie, na prawdę nic nie pamiętam! Mój mózg kategorycznie odmawia mi posłuszeństwa, co nie jest zalecane w czasie rozmów wstępnych do college'u. </i><br />
<i>- Ostatnio nie mogłam zbyt wiele czytać. - Zaczynam mówić po chwili, aby jakoś ta rozmowa w dalszym ciągu miała sens. - Wszystko jest nie tak. Ukradłam spodnie od pidżamy. Dla mojego chłopaka. - Cholera, po co ja to mówię?! Gdyby Dakota tutaj ze mną była, od razu zaczęła by na mnie krzyczeć. - A Christian mi nawet nie podziękował. </i><br />
<i>- Christian? </i><br />
<i> Jason porusza się niezręcznie w swoim fotelu. Kurde, jestem totalną debilką. Tracę Yale na własne życzenie. </i><br />
<i> Wyciągam szybko chusteczkę higieniczną z pudełka na jego biurku i głośno wydmuchuję nos. Boże, co się ze mną dzieje? </i><br />
<i>- Myślałam, żeby z tym wszystkim skończyć. Na prawdę to rozważałam, mówię poważnie. Ale staram się być dzielna i dalej to ciągnąć. </i><br />
<i> Jason nagle przestaje pisać. Jego wzrok skupia się na widoku za oknem. Podążam w jego ślad i dostrzegam nagle chłopaka przebiegającego w bluzie z logo Yale. </i><br />
<i>- A co ze sportami? - Słyszę kolejne pytanie. </i><br />
<i> Momentalnie odwracam wzrok i spoglądam na niego. Eee yyy... Sporty? </i><br />
<i> Wzruszam ramionami. Poruszył najgorszy temat, jaki mógł. </i><br />
<i>- Gram w tenisa w sumie od czwartego roku życia. Ale w tej chwili jakoś sport nie odgrywa dla mnie dość ważnej roli. To wszystko jest takie trudne. </i><br />
<i> Jason nakłada nasadkę na swój długopis i chowa go do kieszeni koszuli. Od razu mi się przypomina ten jego opięte na tyłku spodnie... Kurczę. </i><br />
<i>- Masz może jakieś do mnie pytania? - Słyszę jego głos. </i><br />
<i> Uśmiecham się delikatnie. Przesuwam się z fotelem do przodu i wyciągam rękę, aby dotknąć kolana mężczyzny. Boże, chciałam to zrobić odkąd tutaj się znalazłam. </i><br />
<i>- Jeżeli obiecasz mi, że zostanę przyjęta wcześniej, przyrzekam, że będę najlepszym studentem, jaki kiedykolwiek studiował na Yale. - Mówię. </i><br />
<i> Kurde, zabiję Christiana za to nasze wczorajsze picie! Przez to dzisiaj nie jestem sobą. Plącze mi się język, zachowuję się jak jakaś idiotka i nie trzymam się ściśle wyznaczonego planu przez Dakotę. Żegnaj Yale, witaj miejscowy college'u! </i><br />
<i> Jason nie odpowiada. Ponownie wyciąga ze swojej kieszeni długopis, a następnie coś zapisuje w notatniku i podkreśla dwa razy. Kurde, podwójna linia może oznaczać wiele. Albo coś dobrego dla mnie, albo coś okropnego. </i><br />
<i>- Zobaczę, co da się zrobić. - Mówi i wstaje z krzesła. </i><br />
<i> Szybko zapina guzik w swojej marynarce i wyciąga rękę w moją stronę, którą od razu ujmuję. Boże ta skóra jest taka miękka jak na mężczyznę w takim wieku. Mogłabym ją pieścić całymi dniami. </i><br />
<i>- Dziękuję za rozmowę. - Energicznie potrząsam ręką z delikatnym uśmiechem. - Powodzenia. </i><br />
<i>- Do zobaczenia przyszłą jesienią. - Odpowiadam. </i><br />
<i> I tak wiem, że moje marzenia dotyczące Yale legły w gruzach. Ale muszę to zrobić, zanim na zawsze opuszczę mury tej uczelni. </i><br />
<i> Biorę do ręki swoją torebkę i podchodzę do Jasona. Wspinam się na palce i całuję go w policzek. </i><br />
<i>- Dziękuję. - Mówię i szybko wychodzę z jego gabinetu. </i><br />
<i> Żegnaj Yale, żegnajcie marzenia. </i></div>
<div>
- I to wszystko. - Robię krótkie podsumowanie i spoglądam na niego. - Taka była moja droga na <i>Yale</i>. </div>
<div>
- Przyjęli cię? - Zadaje mi pytanie z uśmiechem. </div>
<div>
- Za pierwszym razem nie, lecz za drugim tak. Moi rodzice wyjaśnili sprawę, że podczas rozmowy nie byłam sobą. Otrzymałam drugą szansę i ponowną rozmowę kwalifikacyjną. Byłam przygotowana i dostałam się. </div>
<div>
- Bardzo dobrze, gratuluję.<br />
Uśmiecham się delikatnie i swój wzrok skupiam na suficie. W sumie jestem ciekawa, jakim ojcem byłby León. Wiem, że to jeszcze za wcześnie, stanowczo za wcześnie, ale tak jakoś teraz przyszło mi to na myśl. Na pewno byłby dobry. Jego dzieci miały by wszystko o czym tylko pomarzą. Najlepsze zabawki, ubranka.. Żyły by w raju.<br />
Myślami powracam do początku naszej znajomości, kiedy to wszystko było zupełnie inne. Z jednej strony odpychałam go od siebie, a z drugiej pragnęłam, aby był przy mnie i walczył. Doskonale pamiętam również to, marzyłam o nim dniami i nocami i płakałam po utracie. León, jako jedyny ma na mnie taki wpływ. Po rozstaniu z Christianem na drugi dzień byłam szczęśliwą singielką, jednak po zerwaniu z Verdasem moje serce krwawiło.</div>
<div>
- Mówiłeś, że nie bawisz się w romanse. - Cytuję jego słowa, które kiedyś do mnie powiedział.<br />
Szatyn spogląda na mnie, wcześniej cicho wzdychając. </div>
<div>
- Bo nie bawię.<br />
Przekręcam lekko głowę na bok i się uśmiecham.<br />
- Tak było do czasu, kiedy poznałem ciebie. Odmieniłaś mnie. Wcześniej liczyły się dla mnie tylko dziwki. </div>
<div>
A więc dziwki...</div>
<div>
- Codziennie inna... Czasem nawet potrafiłem zaliczyć dwie. </div>
<div>
Dwie? Dziennie? Ludzie... </div>
<div>
- Ale... </div>
<div>
To jednak trzy? </div>
<div>
- To wszystko się zmieniło, odkąd poznałem ciebie. Wtedy tak na prawdę zrozumiałem co to znaczy kogoś kochać. </div>
<div>
Ujmuje moją twarz w swoje ręce i przybliża jeszcze bardziej do siebie, przez cały czas spoglądając mi w oczy. Przymykam po chwili powieki i czekam na złączenie naszych warg, jednak nie doczekuję się. Zdziwiona otwieram oczy i spoglądam na swojego chłopaka. </div>
<div>
- Oddałbym całą swoją fortunę, aby nadrobić stracony czas. - Szepcze. - Całą. Cały swój dobytek, wszystko... Tylko żebyś była ze mną. </div>
<div>
- Jestem z tobą i nigdzie się nie wybieram. Przy tobie jest mi najlepiej. - Mówię zgodnie z prawdą. </div>
<div>
- Dla ciebie specjalnie przeleciałbym tą zasraną odległość pomiędzy <i>Nowym Jorkiem</i> a <i>Signapurem</i>. </div>
<div>
- To dziewiętnaście godzin lotu. - Szepczę.</div>
<div>
- To nic. Mam to gdzieś. - Składa na moich wargach szybki pocałunek. - Idziemy spać?<br />
- Idziemy. - Mruczę, wtulając się wcześniej w jego umięśniony tors. - Dobranoc.<br />
- Dobranoc, kochanie.<br />
<br />
<br />
<i>Witam was wszystkich w kolejny piąteczek. Szczerze? Mam dość, jestem wykończona. Pilnie potrzebuję wakacji, kto za? xD</i><br />
<i>Zazdro dla osób, które już dzisiaj rozpoczynają ferie (np. ludzie z dolnośląskiego albo mazowieckiego), nie chciałby się ktoś zamienić? :DDD</i><br />
<i><br /></i>
<i>Dobra, przejdę do konkretów. </i><br />
<i>Leónetta w Hamptons. Nie miałam zamiaru wysyłać ich na (załóżmy) Hawaje, bo to nie miało by sensu. W opowiadaniu jest sobota, a w niedzielę wieczorkiem muszą wrócić na Manhattan, więc wypad w jakieś luksusowe zakątki naszego Świata nie miałby sensu. </i><br />
<i>Poza tym dom Hamptons odegra później dość ważną rolę w opowiadaniu. Nie zdradzę wam za ile, kiedyś się dowiecie podczas czytania, co tam dla was zaplanowałam xD</i><br />
<i>Chciałam dzisiaj zamieścić wątek z uczelniami, na których studiowała nasza Leónetta. Poznaliśmy z dwóch zdaniach rozmowę kwalifikacyjną Leóna oraz (w postaci wspomnienia) Violetty. Castillo nie była sobą = skutek związku z Christianem </i><br />
<i><br /></i>
<i>Egh, byle do 13 lutego, to przecież tak szybko zleci -.- </i><br />
<i><br /></i>
<i>Dobra, kończę tą notkę xD</i><br />
<i><br /></i>
<i>Czekam na wasze opinie,</i><br />
<i><br /></i>
<br />
<div style="text-align: center;">
<i><b>Rozdział 23 = Odpowiednia ilość komentarzy (min 50)</b></i></div>
<div style="text-align: center;">
<i><b><br /></b></i></div>
<div style="text-align: left;">
<i>xAdusiax</i></div>
</div>
<div>
<span style="-webkit-text-size-adjust: auto;"><i><br /></i></span></div>
xAdusiaxhttp://www.blogger.com/profile/14782680106866989445noreply@blogger.com56tag:blogger.com,1999:blog-7631823997645820454.post-25115953452707321942015-01-09T07:25:00.001-08:002015-01-09T07:25:20.365-08:00Rozdział 21: Blue Camp<div>
<div>
<div style="text-align: center;">
<i>Z dedykacją dla <b>Rachel</b></i></div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhPVH1aq9L0BdtfrfhHSLnTe5X4XWdG9nls7iS2haLNxFp0832JqzHu9DLodZ3rXYzVENJUYq4T2nGuDkrAm36nUQ2yTNWo71Qj8JY6arecKaGAQ28Ms6RgBXRbwWaiUauB49fSDbQb5MxI/s1600/21.gif" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhPVH1aq9L0BdtfrfhHSLnTe5X4XWdG9nls7iS2haLNxFp0832JqzHu9DLodZ3rXYzVENJUYq4T2nGuDkrAm36nUQ2yTNWo71Qj8JY6arecKaGAQ28Ms6RgBXRbwWaiUauB49fSDbQb5MxI/s1600/21.gif" height="180" width="320" /></a></div>
<br />
<br />
- Perfekcyjnie. - Mówię do siebie, kiedy widzę swoje odbicie. </div>
<div>
Mam na sobie śliwkową sukienkę od <i>Prady</i>, sięgającą mi do kolan. To mój nowy nabytek, z którego jestem zadowolona. Na nogach mam czarne szpilki od <i>Christiana Louboutina</i>, które idealnie pasują do mojej czarnej torebki pochodzącej z ekskluzywnej linii domu mody <i>Fendi</i>.<br />
Odgarniam niesforny kosmyk włosów za ucho i poprawiam swoje usta czerwoną szminką. Po raz ostatni się sobie przyglądam i wreszcie mogę stwierdzić, że jestem gotowa.<br />
<br />
<br />
<a name='more'></a><br /></div>
<div>
Za niedługo w <i>Nowym Jorku</i> ma zawitać śnieg. Wszystko zostanie przykryte białym puchem, a mój <i>Manhattan</i> razem z nim przybierze jeszcze większego uroku. Już nie mogę się doczekać Świąt, które spędzę w gronie rodzinnym.<br />
Dzisiejsza pogoda jest wspaniała. Słońce, niebo bez chmur, ciepło... Uwielbiam korzystać z takich chwil, zanim będę musiała wszystkie swoje szpilki odłożyć na bok. </div>
<div>
Schodzę na dół po marmurowych schodach. O dziwo dostrzegam Federico, czekającego na mnie. W jakiej sprawie? Po co? Do mnie? Dlaczego nie do Ludmiły? Przecież to jej powinien się tłumaczyć, nie mi. </div>
<div>
Cicho wzdycham, kiedy staję przed nim. Brunet spogląda na mnie. W jego oczach dostrzegam smutek. </div>
<div>
- Coś się stało? - Mój głos nie jest przyjazny. Zranił Ludmiłę, zranił mnie. - Mam dzisiaj bardzo napięty grafik. - Szybko dodaję, aby móc się go pozbyć. </div>
<div>
- Ludmiła nie chce ze mną rozmawiać, proszę... W tobie jest moja nadzieja. </div>
<div>
Jedyne słowo, które teraz nasuwa mi się na myśl, to <i>dupek</i>. Zranił ją, nie dał szansy wytłumaczyć, kiedy ona tak naprawdę dochodziła do siebie po używkach. </div>
<div>
Wzruszam ramionami. Podchodzę do Grace, która w rękach trzyma mój granatowy płaszcz od <i>Chanel</i>. Biorę go od niej, po czym zakładam na siebie. Dziękuję jej uśmiechem. </div>
<div>
- Violetta. - Słyszę jego głos. Nie odpuszcza. Odwracam się do niego i poprawiam swoją torebkę. </div>
<div>
- Przykro mi, śpieszę się. - Mówię i zaczynam kierować się w stronę windy. </div>
<div>
Tuż przed zamknięciem się drzwi, do środka wchodzi on. Cicho wzdycham. Jest strasznie uparty. Jak Ludmiła mogła z nim wytrzymać? </div>
<div>
<br /></div>
<div>
<br /></div>
<div>
Bez pukania wchodzę do pokoju Ludmiły. Dostrzegam ją, jak siedzi na swoim łóżku i przegląda coś w laptopie. Po chwili podnosi swój wzrok i kieruje go na mnie. Uśmiechamy się delikatnie, jednak kiedy w moich myślach pojawia się Federico, od razu poważnieję.</div>
<div>
- Dobra, nie rozumiem, jak można chodzić z Federico McCainem. Ale tym bardziej nie pojmuję tego, jak można po nim rozpaczać? - Pytam i kładę swoją torebkę na jej łóżku.</div>
<div>
- Jak zawsze potrafisz mnie pocieszyć. - Odpowiada blondynka z lekkim uśmiechem. </div>
<div>
- Ja mogę cię pocieszyć. - Mówi Federico, który właśnie wchodzi do pokoju.<br />
Blondynka spogląda na mnie wściekłym wzrokiem. </div>
<div>
- Nie patrz tak na mnie. - Podnoszę ręce do góry w geście obronnym. - Wysiadłam przy pięćdziesiątej trzeciej i próbowałam uciec. Jest jednak szybszy niż myślałam. - Mówię na swoją obronę. - Poza tym dobrze wiesz, że bieganie w szpilkach od <i>Christiana Louboutina</i> jest cholernie trudne. </div>
<div>
- Nie ważne. - Komentuje ciszej blondynka i odwraca wzrok w drugą stronę. </div>
<div>
Odwracam głowę do tyłu i patrzę ja Federico, jak spogląda na Ludmiłę z wielką miłością w oczach. Cholera, pasują do siebie, No ale skoro on nie potrafi jej zaufać, ten związek nie ma sensu. </div>
<div>
- Dobra, to ja lepiej pójdę. - Przerywam krępująca ciszę i spoglądam na Ludmiłę. - Oto mój sposób na opanowanie stresu. Zmieszaj jednego przystojniaka z nową parą skórzanych kozaczków, nowym kaszmirowym sweterkiem, całonocną imprezą i kilkoma drinkami. Potem długi poranek w łóżku i kubek gorącej czekolady. - Odgarniam kosmyk włosów za ucho. - Porozmawiajcie, może uda wam się dojść do porozumienia. - Wskazuję na nich.<br />
Biorę do ręki czarna torebkę i podchodzę do drzwi. </div>
<div>
<span style="font-family: 'Helvetica Neue Light', HelveticaNeue-Light, helvetica, arial, sans-serif;">- Violu... - Zatrzymuje mnie nagle głos Ludmiły. Odwracam się i spoglądam na nią pytającym wzrokiem. - Dzięki, jesteś kochana. </span></div>
W odpowiedzi posyłam jej buziaka, po czym opuszczam pokój. Mam nadzieję, że wszytko pomiędzy nimi wróci do normy.<br />
<br />
<br /></div>
- Penelóp, masz szanse na to, aby zmyć z siebie swoją porażkę i zatrzymać moją suknię. - Mówię poważniejszym głosem.<br />
<div>
- Jak? - Zadaje mi pytanie z entuzjazmem i podnieceniem. </div>
<div>
- Spotkasz się z Waynem dzisiaj o czternastej w <i>Central Parku</i> koło fontanny. Powiesz, że się spóźnię i poprosiłam cię, abyście razem spędzili czas. Ja zajmę się resztą. </div>
<div>
- Bułka z masłem. - Odpowiada. </div>
<div>
- Porażka nie wchodzi w grę. - Podaję jej kartkę. - Naucz się tego na pamięć, masz parę godzin. A teraz możesz już wracać.</div>
<div>
Brunetka posłusznie przytakuje głową i wchodzi do windy. </div>
<div>
Odwracam się i kieruję w stronę salonu, gdzie na sofie siedzi León. Nasze spojrzenia się w pewnym momencie spotykają. Uśmiecha się do mnie, na co ja odpowiadam mu tym samym. </div>
<div>
Zajmuję miejsce obok niego. Szatyn obejmuje mnie ramieniem i przyciąga bardziej do siebie. </div>
<div>
- Dzwonił? - Pytam dla pewności. </div>
<div>
- Nie. Gabe to porządny detektyw. Zawsze szuka do ostatniej chwili, więc nie martw się. </div>
<div>
- Wszystko jest super, ale potrzebuję ten numer już teraz. Rodzice Christiana muszą wiedzieć wcześniej o tym wszystkim, w końcu to oni odegrają w tym dość dużą rolę. </div>
<div>
- Spokojnie. - Mruczy i całuje mnie w policzek. - Lubisz intrygi, nie? </div>
<div>
- Uwielbiam. - Uśmiecham się delikatnie, spoglądając na niego. - Intrygi to czasy <i>Constance Billard, </i>byłam w tym świetna. A teraz, kiedy mam okazję raz na zawsze pozbyć się Christiana z <i>Manhattanu</i>, dlaczego miałabym nie spróbować? Jestem tego pewna, że się uda. Potrzebuje tylko ten pieprzony numer, to wszystko.</div>
<div>
- Spokojnie. Gabe nigdy mnie nie zawiódł. </div>
<div>
Pomiędzy nami zapada cisza. Moja głowa nadal spoczywa na jego lewym ramieniu. </div>
<div>
- Pamiętaj, że zabieram cię gdzieś dzisiaj. - Mówi po chwili. </div>
<div>
- Wiem kochanie, pamiętam. - Odpowiadam.<br />
Jestem ciekawa, co zaplanował. </div>
<div>
<br /></div>
<div>
<br /></div>
<div>
Stoję za drzewem i spoglądam w stronę fontanny, pod którą stoi Penelóp. Hiszpanka nerwowo chodzi w kółko i spogląda na zegarek. Cicho wzdycham i chowam się za pniem. </div>
<div>
Przede mną stoją rodzice Christiana, którzy postanowili mi pomoc. Wszyscy troszczy troszczymy się o niego i chcemy, aby w końcu wyszedł z nałogu.<br />
W wciągu najbliższych sekund ma się tutaj zjawić nasza ofiara. Wszystko i tak zostało już przygotowane. Rodzice Christiana zaakceptowali moją propozycję z czego bardzo się cieszę. </div>
<div>
- Będzie dobrze. - Uśmiecham się i ponownie wyglądam zza drzewa. </div>
<div>
Penelóp z podnieceniem rozmawia o czymś z Waynem, który stoi do mnie plecami. Okej, a więc to jest ten moment. </div>
<div>
- Idziemy. - Mówię i wchodzę za chodnik, za pomocą którego dochodzę do fontanny.<br />
Staram się podsłuchać ich rozmowę. Penelóp dostrzega mnie, jednak ignoruje to. Brawo P, jesteś moją mistrzynią. </div>
<div>
- Czyli ona planuje mnie tak zostawić? - Pyta nagle Christian. Okej, to jest ta chwila. - Znowu będę sam.</div>
<div>
- Oh, nie jesteś sam Christian. - Oboje spoglądają na mnie, słysząc mój głos. - Jestem tutaj i przyprowadziłam ludzi, którzy bardzo chcieli by cię zobaczyć. - Wskazuję na rodziców Christiana. - Myślę, że pamiętasz swoich rodziców.</div>
<div>
Państwo Wayne podchodzą do mnie, Penelóp posłusznie znika, a z tyłu za Christianem staje czwórka ochroniarzy, przez co nie ma szans na ucieczkę.<br />
Uśmiecham się chytrze w stronę szatyna, który z szeroko otworzonymi oczami spogląda na swoich rodziców. W sumie nie dziwię mu się. Miał być na odwyku, a tym czasem przebywa na <i>Manhattanie</i>. </div>
<div>
- Mama, tata... - Mówi szatyn i nerwowo przeczesuje swoje włosy.<br />
Widzę po nim, że jest zdenerwowany i zakłopotany. To dobrze, ma za swoje.<br />
- To nie jest tak, jak myślicie. - Próbuje się jakoś wytłumaczyć. Cicho się śmieję i wyciągam z torebki paczkę chusteczek higienicznych.</div>
<div>
- Mój drogi Christianie, trzymaj. - Mówię i podaję mu chusteczkę higieniczną. - Jeszcze zaraz się popłaczesz. </div>
<div>
- Masz nam dużo do opowiedzenia, synu. - Odzywa się Phil, ojciec mojego byłego. </div>
<div>
- Nie martw się. Wszystko będzie dobrze. - Komentuję i krzyżuję ręce na piersiach. </div>
<div>
- Nie, nie będzie. - Upiera się mama Christiana. </div>
<div>
- Albo nie będzie. - Wzruszam ramionami. - Twoi rodzice bardzo się o ciebie martwili, Ch. Opowiedzieli mi wszystko, łącznie z tym co zrobiłeś w wieku piętnastu lat. Na prawdę sprzedałeś swój najdroższy prezent, żeby kupić używki? Żałosne. </div>
<div>
- To były inne czasy, odłożyłem to teraz na bok. - Syczy.</div>
<div>
- Kiedy? Wtedy, jak niby wyleciałeś do internatu i planowałeś uciec do Ibizy? Czy może wczoraj, jak odebrałam twój telefon i rozmawiałam z dostawcą? - Uśmiecham się chytrze. </div>
<div>
- Nawet nie wiesz, gdzie chcieli mnie wysłać, to miejsce było okropne. </div>
<div>
- Teraz się do niego przyzwyczaisz. - Mówi Alice i poprawia swoje blond włosy.<br />
- Nie, to wszystko jest chore. Jjja ... jjja lepiej już pójdę.<br />
Robi parę kroków do tyłu, jednak po chwili przestaje. Zapewne przypomina sobie o ochroniarzach, którzy go otoczyli ze wszystkich stron. Po raz pierwszy Christian Wayne jest bezbronny. </div>
<div>
- Zostań z rodzicami, to ja już pójdę. - Mówię. - Ogh, prawie zapomniałabym o najważniejszym. - Wyciągam z torebki broszurę i podaję ją Christianowi. - Tu są informacje na temat <i>Blue Camp</i>, oraz tego co tam cię czeka. Nie martw się, będzie fajnie, już ja o to zadbam. Właścicielką jest dość bliska znajoma mojego taty. A wiesz co to oznacza? Będę wiedziała o wszystkim. Spróbuj tylko stamtąd uciec, a dowiem się od razu. </div>
<div>
- Pojedziesz tam synu. - Odzywa się tym razem Phil. - To odpowiednie miejsce, dla takich osób jak ty. </div>
<div>
- No właśnie. - Uśmiecham się chytrze. - Twój pokój już na ciebie czeka. A i jeszcze jedno. - Przybliżam się do niego. - Zapamiętaj. To ja teraz mam władzę i jeżeli jeszcze raz tak skrzywdzisz Ludmiłę, nie będzie miło. - Mówię i szybko odchodzę. </div>
<div>
Opuszczam <i>Central Park</i> i dostrzegam Leóna, jak stoi oparty plecami o swoją czarną limuzynę. Mija go mnóstwo kobiet, które podniecone jego wyglądem spoglądają na niego, a potem widząc jego niezainteresowanie, szybko speszone odchodzą. Przykro mi moje panie, ten mężczyzna jest mój. </div>
<div>
Podchodzę do niego z uśmiechem. Jestem taka szczęśliwa, że to wszystko się udało. Od teraz będę miała spokój z Waynem przez najbliższy czas. </div>
<div>
- Twój uśmiech chyba oznacza zwycięstwo, prawda? - Pyta mnie i łapie w talii, następnie całuje namiętnie. </div>
<div>
- Zwycięstwo, triumf... Udało się. - Odpowiadam po oderwaniu. </div>
<div>
Szatyn obdarza mnie swoim przepięknym uśmiechem. Odwzajemniam go i wsiadam pierwsza do środka samochodu. Po chwili dołącza do mnie i splata nasze palce razem.<br />
Samochód zaczyna jechać. Przemierzamy cały <i>Manhattan.</i> Po chwili dociera do mnie, że wyjeżdżamy z <i>Nowego Jorku</i>. Jestem ciekawa, jaki jest cel podróży. Jedno jest pewne - nasz wypad za miasto nie będzie trwać długo, w poniedziałek León musi znowu wrócić na <i>Upper East Side</i> z powodu spotkania. No nic. Każda z nim chwila jest dla mnie wspaniała, kocham go i cieszę się z tego, że jesteśmy razem. On i ja, nic nas nie rozdzieli. Jestem tego pewna.<br />
<br />
<br />
<br />
<i>Oddaję w wasze ręce 21. </i><br />
<i>A w nim wreszcie Violetta ,,wywaliła'' z Manhattanu Christiana. Czy to sprawi, że problemy znikną? Może tak, może nie. Powiem wam tyle: póki co cieszcie się, że są jeszcze razem xDD Bo potem jak już się rozstaną to na dłuuuugo xD</i><br />
<i>Łatwo można się domyślić - Ludmiła i Federico do siebie wrócili ;) </i><br />
<i><br /></i>
<i><b>NIE NOMINUJCIE MNIE DO LBA!</b></i><br />
<i><br /></i>
<i>Egh, nie mam weny na tą notkę pod, musicie mi wybaczyć xD</i><br />
<i><br /></i>
<i>Ja chcę ferie! Kto tak jak ja siedzi w szkole do 13 lutego? Ja normalnie zwariuję -.-</i><br />
<i><br /></i>
<i>Dobra, nie męczę was już dłużej...</i><br />
<i><br /></i>
<i>Czekam na wasze opinie,</i><br />
<i><br /></i>
<div style="text-align: center;">
<i><b>Rozdział 22 = Odpowiednia ilość komentarzy (min 50)</b></i></div>
<div style="text-align: center;">
<i><b><br /></b></i></div>
<div style="text-align: left;">
<i>xAdusiax</i></div>
</div>
xAdusiaxhttp://www.blogger.com/profile/14782680106866989445noreply@blogger.com64tag:blogger.com,1999:blog-7631823997645820454.post-60645425196189442482015-01-02T02:52:00.001-08:002015-01-02T02:52:22.154-08:00Rozdział 20: Kłamca<div>
<br />
<div style="text-align: center;">
<i>Z dedykacją dla <b>Alison</b></i></div>
<div style="text-align: center;">
<br /></div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjD85L1YySHsdYVT13I3vgkQp6eSst7qJ_H94OxNtq9r5iuH7jbHIpYIytsKI6XagMnQleQXO7LjRsZX2Mcr5Deg8OkIfCpZu12LHs3k9EkEVHfNjmK4Ixli-CufC_tk4efm3co9RsFtT4h/s1600/20.gif" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjD85L1YySHsdYVT13I3vgkQp6eSst7qJ_H94OxNtq9r5iuH7jbHIpYIytsKI6XagMnQleQXO7LjRsZX2Mcr5Deg8OkIfCpZu12LHs3k9EkEVHfNjmK4Ixli-CufC_tk4efm3co9RsFtT4h/s1600/20.gif" /></a></div>
<br />
<br />
Opuszczam luksusowy wieżowiec mieszczący się przy osiemdziesiątej trzeciej i zaczynam się kierować w stronę domu. Spoglądam na zegarek, jest szesnasta. Mam więc jakieś trzy godziny na ogarnięcie się. Potem czeka mnie spotkanie z Waynem. </div>
<div>
Zastanawia mnie to, kiedy Leon wróci na<i> Manhattan</i>. Dzisiaj rano poleciał do Chicago, w celu podpisania umowy z jakąś firmą. Nie chcę wchodzić w szczegóły, to jego biznes. Zależy mi jednak, aby był obecny podczas mojego spotkania z Christianem. Wtedy wiem, że w każdej chwili mógłby mnie w razie potrzeby uratować przed tym nieobliczalnym kłamcą.<br />
<br />
<br />
<a name='more'></a><br />
<br /></div>
<div>
Przenoszę swój wzrok przed siebie i dostrzegam nagle Go, jak stoi oparty plecami o swoją czarną limuzynę. Nie udaję zaskoczenia, miało go tu teraz nie być. Przecież miał polecieć do Chicago i podpisać jakąś umowę. </div>
<div>
Podchodzę do niego. Dopiero teraz dostrzegam, jak w rękach trzyma dwa zapakowane pudełka. Co on sobie myśli? </div>
<div>
- Dlaczego nie jesteś w Chicago? - Pytam zdziwiona. </div>
<div>
- Byłem. - Odpowiada krótko. - Pamiętasz, jak kiedyś musiałem polecieć do Niemiec i Francji na delegacje? - Przypominam sobie ten moment, kiedy mnie opuścił na tydzień. To było cholernie trudne. - Chciałem zapomnieć, ale nie mogłem. Odmieniłaś moje życie, wywróciłaś je do góry nogami. Dlatego gdziekolwiek się zjawiłem, ty byłaś obok mnie. - Słucham go uważnie. </div>
<div>
- Interesujące. Więc co jest w tych pudełkach? - Pytam zaciekawiona.</div>
<div>
- Prezent z Niemiec. - Mówi i podaje mi mniejsze pudełko, owinięte fioletowym papierem. - Pończochy od <i>Falke</i>. Wiesz, uwielbiam je tak samo, jak ty. Szczególnie na tobie wyglądają nieziemsko. - Uśmiecham się i biorę od niego pudełko. - A tu - wskazuje na większe różowe pudełko - prezent z Francji. Twoje ulubione kokosanki. <i>Pierre Henry.</i> - Uśmiecham się szerzej. </div>
<div>
- Czyli to wszystko? - Zadaję mu pytanie zawiedziona. Liczyłam na coś więcej. Myślałam, że w końcu wyzna mi swoje uczucia. </div>
<div>
- Nie. - Uśmiecha się uwodzicielsko i przybliża do mnie. - Ja ciebie też kocham. </div>
<div>
W tym momencie zdaje sobie sprawę z tego, ze jestem najszczęśliwszą kobietą na świecie. Mam Leóna Verdasa, wspaniałego faceta i jego cudowne serce. O tym wszystkim marzyłam od chwili, w której spotkaliśmy się po raz pierwszy.</div>
<div>
Rzucam mu się na szyję i całuję namiętnie. Nie obchodzi mnie to, że ludzie muszą nas omijać. Teraz najważniejszy jest On. </div>
<div>
- Powiedz to jeszcze raz. - Mówię po oderwaniu. Tak pięknie brzmią te słowa wypowiedziane z jego ust. </div>
<div>
- Kocham cię. - Całuje mnie. - Kocham. - Powtarza swój poprzedni ruch. - Cholernie kocham.<br />
<br />
<br />
<div>
Jestem taka szczęśliwa, że w końcu powiedział mi prawdę. León Verdas mnie kocha, a ja jego. Mamy szansę stworzyć wspaniały związek. Ja i on. <i>Razem</i>. </div>
<div>
Spoglądam na niego. Szatyn wpatruję się w ekran swojego białego <i>IPhone'a</i>. Kątem oka dostrzegam, jak przegląda na swoim telefonie nasze zdjęcia, które zrobiliśmy sobie niedawno w jego apartamencie. Od razu mi się przypomina fotograf León Verdas, który kazał mi pozować. Jedno z naszych wspólnych zdjęć ustawia na tapecie. Widzę przy tym pojawiający się jego lubieżny uśmiech. Mój kochany mężczyzna. </div>
<div>
- Zdradzisz mi chociaż nazwę restauracji? - Przerywam nagle ciszę panującą pomiędzy nami. Szatyn spogląda na mnie z uwodzicielskim uśmiechem. </div>
<div>
- <i>Daniel</i>. - Odpowiada z francuskim akcentem, który w jego wykonaniu brzmi cholernie seksownie oraz podniecająco. </div>
<div>
- Byłam tam kiedyś z rodzicami. Najdroższa restauracja w <i>Nowym Jorku</i>. </div>
<div>
- Zapomniałaś dodać, że jest najlepszą restauracją z kuchnią francuską i to mój lokal. </div>
<div>
- Tak mistrzu, wybacz mi. </div>
<div>
- Nic się nie stało. - Mruczy seksownym głosem. Przybliża moją rękę do swoich ust, którą następnie całuje. - Będę w swoim biurze miał monitoring na wasz stolik. W razie czego ochroniarze wywalą go. Wiedzą doskonale, jak wygląda Wayne, pokazałem im jego zdjęcie. </div>
<div>
- Perfekcyjnie. - Uśmiecham się. - Zależy mi na tym, aby wykopać go z <i>Manhattanu</i>, tylko jeszcze nie wiem jak. Muszę mieć czas, aby wymyślić dobrą intrygę. </div>
<div>
- Będzie dobrze, możesz liczyć na mnie. - Przypomina mi.</div>
<div>
- Wiem o tym doskonale. - Odpowiadam i opieram głowę o jego lewę ramię. </div>
<div>
<br /></div>
<div>
<br /></div>
<div>
<i> Daniel</i> to najdroższa restauracja w całym Nowym Jorku. Leży na <i>Upper East Side</i>, tuż obok słynnej <i>Piątej Alei</i>. Restauracja ta specjalizuje się głównie wspaniałymi daniami francuskimi, które potrafią zadowolić podniebienia każdego człowieka, nawet najbardziej wymagającego klienta. <span style="font-family: 'Helvetica Neue Light', HelveticaNeue-Light, helvetica, arial, sans-serif;">Szefem kuchni jest Francuz o imieniu Daniel. To właśnie dlatego restauracja została nazwana na jego cześć. </span></div>
<div>
<span style="font-family: 'Helvetica Neue Light', HelveticaNeue-Light, helvetica, arial, sans-serif;">- Moim marzeniem było zainwestować w coś konkretnego przed dwudziestym drugim rokiem życia. Udało mi się. - Przerywa nagle moje milczenie Verdas. Spoglądam na niego zaciekawiona. </span></div>
<div>
<span style="font-family: 'Helvetica Neue Light', HelveticaNeue-Light, helvetica, arial, sans-serif;">- Dlaczego? - Pytam. </span></div>
<div>
<span style="font-family: 'Helvetica Neue Light', HelveticaNeue-Light, helvetica, arial, sans-serif;">- Mój tata zainwestował w swój pierwszy lokal w wieku dwudziestu dwóch lat. Mi akurat udało się rok przed nim. <i>Daniel</i> to moja pierwsza restauracja. </span></div>
<div>
<span style="font-family: 'Helvetica Neue Light', HelveticaNeue-Light, helvetica, arial, sans-serif;">- Słynna na cały <i>Nowy Jork</i> oraz świat. - Dopowiadam. Szatyn uśmiecha się uwodzicielsko. </span></div>
<div>
<span style="font-family: 'Helvetica Neue Light', HelveticaNeue-Light, helvetica, arial, sans-serif;"> Podchodzi do nas młoda kobieta. Blondynka o niebieskich oczach, ubrana w czarną koszulę, oraz spodnie, wita nas z uśmiechem, w szczególności Leóna. To w końcu on jej płaci i decyduje o podwyżce, czy innych sposobach wynagrodzenia ciężkiej pracy. </span><br />
<span style="font-family: 'Helvetica Neue Light', HelveticaNeue-Light, helvetica, arial, sans-serif;"> Kobieta bierze od nas płaszcze, które zanosi do szatni. Znika na kilka sekund. Po chwili ponownie stoi na przeciwko nas. </span></div>
<div>
<span style="font-family: 'Helvetica Neue Light', HelveticaNeue-Light, helvetica, arial, sans-serif;">- Alison tak, jak wcześniej było ustalone. Na koszt firmy i macie podać im dania, które wcześniej ustaliłem wraz z Danielem. - Kobieta przytakuje. </span><br />
<span style="font-family: 'Helvetica Neue Light', HelveticaNeue-Light, helvetica, arial, sans-serif;"> Zaczyna nas prowadzić do odpowiedniego stolika, który znajduje się w zupełnie innej sali. Wiem, że będę bezpieczna i nic mi się nie stanie. Myśl o tym, że León będzie obok, mnie uspokaja. </span></div>
<div>
<span style="font-family: 'Helvetica Neue Light', HelveticaNeue-Light, helvetica, arial, sans-serif;"> Zostajemy sami. Ja i León. Spoglądam na niego z lekkim uśmiechem. </span></div>
<div>
<span style="font-family: 'Helvetica Neue Light', HelveticaNeue-Light, helvetica, arial, sans-serif;">- W tym pomieszczeniu są kamery, więc będę miał was na oku. W razie czego tak, jak już wcześniej mówiłem, wezwę ochronę, która pojawi się tu w mgnieniu oka.</span></div>
<div>
<span style="font-family: 'Helvetica Neue Light', HelveticaNeue-Light, helvetica, arial, sans-serif;">- Dzięki. </span></div>
<div>
<span style="font-family: 'Helvetica Neue Light', HelveticaNeue-Light, helvetica, arial, sans-serif;"> Drzwi nagle otwierają się. Do środka wchodzi we własnej osobie Christian Wayne. Mam ochotę go zabić tu i teraz, za to co zrobił Ludmile, jednak powstrzymuję się. Intryga będzie odpowiednim rozwiązaniem, tylko muszę jeszcze wymyślić jakąś odpowiednią. </span></div>
<div>
<span style="font-family: 'Helvetica Neue Light', HelveticaNeue-Light, helvetica, arial, sans-serif;"> Czuję, jak Verdas obejmuje mnie w talii i przyciąga do siebie. Tym sposobem dodaje mi pewności siebie, którą w ciągu tych paru sekund zdążyłam stracić. </span></div>
<div>
<span style="font-family: 'Helvetica Neue Light', HelveticaNeue-Light, helvetica, arial, sans-serif;"> Obserwuję uważnie Christiana. Ubrał się elegancko. Na błękitnej koszuli znajduje się granatowa marynarka, która wspaniale komponuje się w całością. Jego ciemne jeansy podkreślają szczupłe nogi Wayna. </span></div>
<div>
<span style="font-family: 'Helvetica Neue Light', HelveticaNeue-Light, helvetica, arial, sans-serif;"> Podchodzi do nas zwinnym krokiem. Spoglądam mu w oczy i czuję wstręt po tym, co zrobił mojej najlepszej przyjaciółce. </span></div>
<div>
<span style="font-family: 'Helvetica Neue Light', HelveticaNeue-Light, helvetica, arial, sans-serif;">- Violetta... León. - Odzywa się jako pierwszy. </span></div>
<div>
<span style="font-family: 'Helvetica Neue Light', HelveticaNeue-Light, helvetica, arial, sans-serif;">- Hej. - Odpowiada również za mnie Verdas. - Nie musisz się martwić, wszystko jest na koszt firmy, ustaliłem to już z szefem kuchni. Będziecie mieć tu prywatność, w razie czego wołajcie Alison, która was obsłuży. - Czuję, jak jego ręka znika z mojej talii. Spoglądam na niego i dostrzegam jego delikatny uśmiech. Wiem, że jest zazdrosny, widzę to. - Dobrze, a teraz muszę was zostawić. Mam parę ważnych spraw do załatwienia.</span></div>
<div>
<span style="font-family: 'Helvetica Neue Light', HelveticaNeue-Light, helvetica, arial, sans-serif;"> W mgnieniu oka zostawia nas samych. Pięknie, normalnie cudownie. </span></div>
<div>
<span style="font-family: Helvetica Neue Light, HelveticaNeue-Light, helvetica, arial, sans-serif;"> Nie czekając na Christiana, zajmuję miejsce przy stole. Po chwili on również dołącza, siadając naprzeciwko mnie. </span></div>
<div>
<span style="font-family: Helvetica Neue Light, HelveticaNeue-Light, helvetica, arial, sans-serif;">- Opowiedz mi o tym, jak spędziłaś wczorajszy dzień. - Słyszę po chwili jego głos. Spoglądam na niego poważniejszym wzrokiem. </span></div>
<div>
<span style="font-family: Helvetica Neue Light, HelveticaNeue-Light, helvetica, arial, sans-serif;">- Ratując Ludmiłę. Nie znasz jakiegoś takiego idiotę, który specjalnie spotkał się z nią i dosypał jej czegoś do kawy? - Wayne wie doskonale o tym, że mam go na myśli. </span></div>
<div>
<span style="font-family: Helvetica Neue Light, HelveticaNeue-Light, helvetica, arial, sans-serif;">- Nie chciałaś się ze mną spotkać, więc postanowiłem spędzić czas z Ferro. </span></div>
<div>
<span style="font-family: Helvetica Neue Light, HelveticaNeue-Light, helvetica, arial, sans-serif;">- Interesujące. - Komentuję. </span></div>
<div>
<span style="font-family: Helvetica Neue Light, HelveticaNeue-Light, helvetica, arial, sans-serif;">- Jest 1:0. Ja wygrywam. Jestem ciekawy, jak ty się zemścisz. </span></div>
<div>
<span style="font-family: Helvetica Neue Light, HelveticaNeue-Light, helvetica, arial, sans-serif;">- Uwierz mi, jakoś na pewno. </span></div>
<div>
<span style="font-family: Helvetica Neue Light, HelveticaNeue-Light, helvetica, arial, sans-serif;">- Kochaliśmy intrygi. Razem potrafiliśmy wszystko, nawet przekupić dyrektora po naszym wybryku. </span></div>
<div>
<span style="font-family: Helvetica Neue Light, HelveticaNeue-Light, helvetica, arial, sans-serif;">- Skończ z tymi zasranymi czasami liceum i powróć do rzeczywistości! Nie jestem już tą samą Violettą co wcześniej, zrozum to. - Mówię zdenerwowana. Już pięciolatek jest mądrzejszy od niego. </span></div>
<div>
<span style="font-family: Helvetica Neue Light, HelveticaNeue-Light, helvetica, arial, sans-serif;">- Ale ja to rozumiem. - Uśmiecha się uwodzicielsko, po czym bierze do ręki szklankę napełnioną wodą. Upija łyk, spoglądając na mnie. - Teraz gramy inaczej, niż wcześniej. - Spoglądam na niego pytającym wzrokiem. - Jestem bardzo ciekawy, jaki będzie twój następny ruch. Masz już jakiś plan? </span></div>
<div>
<span style="font-family: Helvetica Neue Light, HelveticaNeue-Light, helvetica, arial, sans-serif;">- Powiedzmy. - Kłamię. - Ale pozwól, że nie będę ci na razie o nim mówić. W odpowiednim czasie zostaniesz bezbronną ofiarą i już. - Uśmiecham się chytrze. </span></div>
<div>
<span style="font-family: Helvetica Neue Light, HelveticaNeue-Light, helvetica, arial, sans-serif;"> Christian nie udziela mi odpowiedzi. W tym samym momencie do sali wchodzi Alison wraz z innym kelnerem. Kobieta niesie dwa talerze, które stawia następnie przed nami. Przyglądam się uważnie i po chwili już wiem, że będę się zaraz delektować wspaniałym daniem. <i>Soupe au pistou</i> od zawsze należała do moich ulubionych. </span></div>
<div>
<span style="font-family: Helvetica Neue Light, HelveticaNeue-Light, helvetica, arial, sans-serif;"> Kątem oka dostrzegam, jak blondyn, który wszedł w towarzystwie kelnerki, napełnia nasze kieliszki znanym czerwonym winem <i>Cuve de Moines</i>. Następnie oboje zostawiają nas samych. </span></div>
<div>
<span style="font-family: Helvetica Neue Light, HelveticaNeue-Light, helvetica, arial, sans-serif;"> Zaczynam jeść, nie przejmuję się nim. Po chwili dostrzegam, jak Wayne idzie w moje ślady.</span><br />
<span style="font-family: Helvetica Neue Light, HelveticaNeue-Light, helvetica, arial, sans-serif;"> Zupa z bazylią w wykonaniu Daniela jest bajeczna. Cholera, chciałabym mieć takiego francuskiego kucharza w domu. Grace mogłaby podszkolić swoje umiejętności kulinarne. </span><br />
Podczas jedzenia nie odzywamy się do siebie. Ignoruję jego spojrzenie, które czuję na sobie dość często. Przestań Wayne, to i tak ci nic nie da. Zobaczysz, odpłacę ci się za to, co zrobiłeś Ludmile. </div>
<div>
<span style="font-family: Helvetica Neue Light, HelveticaNeue-Light, helvetica, arial, sans-serif;"><br /></span></div>
<div>
<span style="font-family: Helvetica Neue Light, HelveticaNeue-Light, helvetica, arial, sans-serif;"><br /></span></div>
<div>
<span style="font-family: Helvetica Neue Light, HelveticaNeue-Light, helvetica, arial, sans-serif;"> W dość szybkim tempie kończymy ostatni posiłek, jakim jest wspaniały deser. Ciasto z rabarbarem Daniela jest wyśmienite. Nie mam pojęcia, ile ten mężczyzna w ciągu nią zarabia, ale na pewno dość duże kokosy. </span></div>
<div>
<span style="font-family: Helvetica Neue Light, HelveticaNeue-Light, helvetica, arial, sans-serif;"> Spoglądam na Christiana, który robi dokładnie to samo. Nasze spojrzenia się krzyżują, przez co po moim ciele przechodzi przyjemny dreszczyk. </span></div>
<div>
<span style="font-family: Helvetica Neue Light, HelveticaNeue-Light, helvetica, arial, sans-serif;">- Mam pomysł. </span>- Odzywa się nagle. - Chodźmy jeszcze na drinka. - No nie, zaczyna się.<br />
<i> Violka, bądź czujna. </i></div>
<div>
<span style="font-family: Helvetica Neue Light, HelveticaNeue-Light, helvetica, arial, sans-serif;">- Przykro mi, nie mam czasu. - Mówię podczas wstawania z krzesła. Szatyn zatrzymuje mnie ręką. </span></div>
<div>
<span style="font-family: Helvetica Neue Light, HelveticaNeue-Light, helvetica, arial, sans-serif;">- Tylko jeden. - Nie daje za wygraną. </span><br />
<span style="font-family: Helvetica Neue Light, HelveticaNeue-Light, helvetica, arial, sans-serif;">- Wayne, do dziesięciu umiem liczyć i wiem doskonale to, że twoje jeden to tak naprawdę pięć. Chcesz mnie upić! </span><br />
<span style="font-family: Helvetica Neue Light, HelveticaNeue-Light, helvetica, arial, sans-serif;">- Owszem, może kiedyś o tym marzyłem. - Wstaje z krzesła i zapina swoją marynarkę. Głośno przełykam ślinę i robię krok do tyłu. </span><br />
<span style="font-family: Helvetica Neue Light, HelveticaNeue-Light, helvetica, arial, sans-serif;"><i> Kurde, kurde, kurde... Myśl! </i></span><br />
<span style="font-family: Helvetica Neue Light, HelveticaNeue-Light, helvetica, arial, sans-serif;">- Tylko jeden drink, obiecuję. Jeżeli będziesz chciała wyjść, pozwolę ci. Nie mam zamiaru zatrzymywać cię. - Ponownie się do mnie zbliża.<br /><i> León! </i></span><br />
<span style="font-family: Helvetica Neue Light, HelveticaNeue-Light, helvetica, arial, sans-serif;"><i>- </i>Nie mamy tutaj prywatności. - Mówi ciszej. O cholera, czyli jednak się dowiedział. Pięknie. - W barze będzie okej. </span><br />
<span style="font-family: Helvetica Neue Light, HelveticaNeue-Light, helvetica, arial, sans-serif;"> Nie udzielam odpowiedzi, tylko wyjmuję swój telefon z kieszeni spódnicy. Dostrzegam SMS-a od mojego ukochanego. </span><br />
<span style="font-family: Helvetica Neue Light, HelveticaNeue-Light, helvetica, arial, sans-serif;"><br /></span>
<span style="font-family: Helvetica Neue Light, HelveticaNeue-Light, helvetica, arial, sans-serif;"><i>Wpadliśmy, no trudno. Na przeciwko Daniela jest bar, idźcie tam. Ochrona już wie na kogo powinna zwrócić uwagę. </i></span><br />
<i>Dasz radę. </i><br />
<i>Kocham Cię, L</i><br />
<i><br /></i>
León jak zawsze jest szybszy ode mnie. Widocznie przewidział taki rozwój wydarzeń, za co jestem mu bardzo wdzięczna.<br />
- A więc jak będzie? - Słyszę głos Wayna. Chowam szybko telefon do kieszeni.<br />
- Wiesz co? - Uśmiecham się delikatnie. - Dzisiaj jest twój szczęśliwy dzień. Zrobię wyjątek i napiję się czegoś w twoim towarzystwie. - Christian słysząc te słowa, uśmiecha się lubieżnie w moją stronę.<br />
- W takim razie czuję się zaszczycony. - Mruczy zadowolony. </div>
<div>
<span style="font-family: Helvetica Neue Light, HelveticaNeue-Light, helvetica, arial, sans-serif;"><br /></span></div>
<div>
<br /></div>
<div>
- Czy to na pewno jest odpowiednie miejsce na rozmowę? - Pytam lekko zdenerwowana.<br />
- Ja i ty musimy porozmawiać. - Odpowiada.</div>
<div>
W tle nagle słyszymy piosenkę, która kojarzy mi się z najgorszym dniem mojego życia. Dzień, kiedy poznałam Christiana Wayna. </div>
<div>
<i>- Little girl... - Słyszę nagle z głośników głos Chrisa Cornella. </i></div>
<div>
<i>- To kto teraz? - Pyta nagle z entuzjazmem Nelly. </i></div>
<div>
<i> Spoglądam na jej długie brązowe włosy i uśmiecham się chytrze, popijając wcześniej Martini. </i></div>
<div>
<i>- Ty. - Odpowiadam krótko. - Masz pocałować Jessicę. </i></div>
<div>
<i>- Co?! - Krzyczy nagle zszokowana. - Nie jestem lesbijką. </i></div>
<div>
<i>- Rób to, albo pożegnasz się z elitą Constance Billard. </i></div>
<div>
<i>- Aaale ja... - Podnoszę prawą rękę do góry i uciszam ją tym gestem. </i></div>
<div>
<i>- Dobra, skończ. - Burczę. </i></div>
<div>
<i> W tłumie nagle dostrzegam przystojnego szatyna, który z uśmiechem popija drinka, spoglądając na mnie. Delikatnie przygryzam dolną wargę, przyglądając się jemu uważniej. Chciałabym go lepiej poznać, może do czegoś pomiędzy nami dojdzie? </i><br />
<i> Mężczyzna nagle wskazuje na parkiet. Chce mnie zaprosić do tańca. </i></div>
<div>
<i>- Przepraszam. - Mówię nagle. </i></div>
<div>
<i> Słyszę masę pytań, jakie one mi zaciekawione zadają, jednak ignoruję to. </i></div>
<div>
<i> Dostrzegam, jak szatyn przerywa nagle rozmowę z kolegami. Odkłada na stolik kieliszek napełniony drinkiem i wstaje z krzesła. Przeczesuje prawą ręką włosy sprawiając, że moje serce zaczyna szybciej bić. Jeju... On jest cudowny. </i></div>
<div>
<i> Słyszę z tyłu za sobą krzyki podnieconej Penelóp, Nelly, Jessici oraz Kate. Odwracam się w ich stronę i widzę, jak wszystkie zachęcają mnie do tego, abym zaczęła działać. Proszę bardzo, chcą tego, to będą miały. </i></div>
<div>
<i> Spoglądam na nieziemsko przystojnego szatyna, który coraz bardziej zbliża się do mnie i zdaję sobie sprawę z tego, że kojarzę go skądś, jednak do końca nie wiem skąd. Dziwne. Może śnił mi się wcześniej? </i></div>
<div>
<i> Nieznajomy ponownie obdarza mnie swoim lubieżnym uśmiechem, kiedy staje na przeciwko mnie. Boże, jaki on jest cudowny. </i></div>
<div>
<i>- Witaj piękna. - Mówi. - Obserwuję cię przez długi czas. Zachwycasz mnie. </i></div>
<div>
<i>- Nie słyszę to po raz pierwszy, ale mogę udawać zaskoczoną. - Odpowiadam z uśmiechem. </i></div>
<div>
<i>- Byłoby fajnie. - Przybliża się nagle do mnie. - Zatańczmy. </i></div>
<div>
<i> Nie sprzeciwiam się, to sprawi mi przyjemność, tym bardziej z tak przystojnym facetem, jak on. </i></div>
<div>
<i> Zaczynamy tańczyć. Początkowo czuję się trochę spięta, jednak z czasem coraz bardziej się rozluźniam. W dość szybkim tempie szatyn staje za mną, kładąc wcześniej ręce na moich biodrach. Tańczymy razem w rytm piosenki, która jest tak naprawdę nasza. </i></div>
<div>
<i>- That bitch ain't part of me. - Słyszymy. </i></div>
<div>
<i>- Zapamiętaj sobie ten utwór. Należy do nas. - Uśmiecham się delikatnie i odwracam w jego stronę, kładąc wcześniej ręce na jego umięśnionych ramionach. - Jestem Christian. </i></div>
<div>
<i>- A ja Violetta. - Odpowiadam. </i></div>
<div>
<i>- Śliczne imię. Od dzisiaj należysz do mnie. </i></div>
<div>
W tym samym momencie obok nas zjawia się barman, który stawia dwa kieliszki napełnione <i>Whisky</i> przed nami. Oboje spoglądamy na niego. Młody brunet wskazuje na blondyna znajdującego się w tłumie, który na mój widok unosi kieliszek z <i>Martini</i> i puszcza do mnie oczko. Egh, ogarnij się.<br />
- Mówiłeś, że się zmieniłeś, ja jednak tego nie widzę. - Mówię i odsuwam kieliszek w stronę Wayna.<br />
- Okej, rozumiem. - Obdarza mnie swoim uwodzicielskim uśmiechem. Muszę zachować zimną krew.<br />
- Nie, nie rozumiesz. Wysyłasz mi jakieś popieprzone rzeczy, teraz zaciągasz tu i chcesz mnie upić.. Znam te tricki, nie uda ci się zaciągnąć mnie do łóżka.<br />
- Ogh, no daj spokój. - Przesuwa z powrotem kieliszek w moją stronę. - To tylko spotkanie, jest super. - Jego prawa ręka wędruje na moje ramię. - Zrelaksuj się, jesteś strasznie spięta. Wyluzuj. Zróbmy sobie jedną noc, jak za dawnych czasów.<br />
- Jeszcze czego. - Prycham i zdejmuję jego rękę.<br />
- Będziemy mieli kontrolę, obiecuję. Wypijemy tylko ten jeden pieprzony drink, a potem ty wrócisz do domu i ja też.<br />
Zastanawiam się przez dłuższą chwilę nad jego propozycją. W sumie to tylko jeden drink, <i>Whisky</i>. Nie bylibyśmy pijani, nie miałby szansy mnie zaliczyć, więc czemu nie? Jego propozycja jest w miarę korzystna dla mnie.<br />
- Dobra. - Mówię po chwili. - Tylko jeden drink.<br />
- Jeden. - Odpowiada z szerszym uśmiechem.<br />
<br />
<br />
Siedzimy na czarnej skórzanej sofie, w prawej ręce trzymam mój trzeci kieliszek <i>Martini</i>. Przyznam szczerze, bawię się wspaniale. Christian ma wspaniałe poczucie humoru, za którym tak bardzo tęskniłam.<br />
W pewnym momencie, kiedy opowiada mi o kawale, który robił pierwszoklasiście, wybucham głośnym śmiechem. Po chwili Wayne dołącza się do mnie i śmiejemy się przez dłuższą chwilę.<br />
Uspokajamy się, kiedy podchodzi do nas blondyn, który wcześniej postawił nam drinka. Nie kręci mnie, poza tym mam Leóna.<br />
Odwracam wzrok w drugą stronę. Słyszę, jak Christianowi dzwoni telefon.<br />
- Hej, jesteś śliczna. - Słyszę głos blondyna, jednak ignoruję go.<br />
Christian wyjmuje z kieszeni telefon i przyciska zieloną słuchawkę, po czym przykłada ją do ucha.<br />
- Halo... - Po jego głosie słyszę, że jest już lekko podpity. Wywracam oczami i biorę od niego telefon.<br />
- Zadzwoń jutro, jest teraz zajęty mną. - Mówię słodkich głosem. Uśmiecham się do Christiana, który spławia blondyna.<br />
- Na jaki adres mam przywieść dwie działki? - Słyszę poważniejszy głos w słuchawce. Mój wyraz twarzy od razu ulega zmianie. Wiedziałam.<br />
Szatyn widząc moją minę, zabiera mi telefon, po czym rozłącza się. Nie mam zamiaru tu z nim siedzieć. Chciał mnie oszukać, co za świnia.<br />
- Violetta.. - Zaczyna się tłumaczyć. Patrzę na niego i po chwili uderzam go mocno w policzek. Christian łapie się za obolałe miejsce, podczas gdy ja wstaję z sofy.<br />
- Kłamca. Nienawidzę Cię. - Syczę przez zęby i szybko wybiegam z lokalu.</div>
</div>
<div>
<br />
<br />
<br />
<i>Witam was już w 2015 roku. Jak tam po Sylwestrze, pewnie odsypiacie i dochodzicie do siebie po ostrym balowaniu? xD Aż mi się serce kroi, kiedy pomyślę sobie, że 7 stycznia powraca rzeczywistość. Szkoła, nauka.. Masakra -.- Dlatego od dzisiaj rozdziały <b>będą pojawiać się tradycyjnie co piątek</b>. Nie może być aż tak dobrze, na zapas mam napisanych 20 rozdziałów, muszę trochę ruszyć na przód xD</i><br />
<i>Nasz kochany León w końcu wyznał Violettcie swoje uczucia (to było od początku planowane, że dopiero w 20 jej o wszystkim powie). W najbliższych rozdziałach możecie się spodziewać ich cudownych, romantycznych chwil spędzonych ze sobą, a potem za jakiś czas... Coś się wydarzy ;)</i><br />
<i>Christian zaszalał, nie udało mu się oszukać Violetty. Możecie być pewni, że zapłaci za to i to dość surowo xD</i><br />
<i><br /></i>
<i>Czekam na wasze opinie, </i><br />
<i><br /></i>
<div style="text-align: center;">
<i><b>Rozdział 21 = Odpowiednia ilość komentarzy (min 50)</b></i></div>
<div style="text-align: center;">
<i><b><br /></b></i></div>
<div style="text-align: left;">
<i>xAdusiax</i></div>
</div>
xAdusiaxhttp://www.blogger.com/profile/14782680106866989445noreply@blogger.com60