Dwa dni później...
Szmaragdowe oczy spoglądają na piwne. Piwne na szmaragdowe. Szmaragdowe na niebieskie. Niebieskie na piwne i szmaragdowe. Tak wyglądają pierwsze sekundy terapii. Sama nie wierzę, że tutaj jestem, no ale cóż. Nic już na to nie poradzę. Jak mus to mus.
Nie mogłam uwierzyć w to, kiedy dwa dni temu wieczorem otrzymałam telefon od Jamiego. Poinformował mnie, że Leon umówił się na wizytę z psychologiem. Na reszcie, po tylu moich prośbach wysłuchał mnie. Postanowił wziąć spieprzone życie w swoje ręce i umówić się ze specjalistą. To dobrze. Pytanie tylko w jakim celu zostałam poproszona o przyjście tutaj?
Profesor Tanner to mężczyzna na moje oko przed pięćdziesiątką. Powoli siwiejące brunatne włosy, zmarszczki na czole utrzymują mnie w tym przekonaniu. Jeszcze ten ubiór jak dla powoli starzejącego się dziadziusia. No cóż. Miejmy nadzieję, że pomoże Leonowi jakoś wyjść z tego jednego wielkiego gówna. Z tego co wiem, jest najlepszym psychologiem na całym Manhattanie, cieszy się świetną opinią u innych.
Ubrany w granatowy kaszmirowy sweter w serek strząsa za pomocą lewej ręki niewidzialny paproch i zaczyna się bawić swoim cholernie drogim piórem ze złotą stalówką. Widać, że dobrze zarabia. Sam jego wygląd oraz wystrój wnętrz gabinetu utrzymuje mnie w tym przekonaniu.
- A więc panie Verdas, dlaczego zlecił pan swojemu pracownikowi, aby przeprowadził wywiad z panną Castillo? Co chciał pan przez to osiągnąć?
Ha, dobre pytanie. Jestem ciekawa, dlaczego to zrobił.
Spoglądam na Leóna tak samo, jak pan Tanner i czekamy na odpowiedź. Ogh, dawaj. Nie mam całego dnia wolnego! Jestem pracującą kobietą a nie jakąś bezrobotną, która utrzymuje się z pieniędzy swoich rodziców.
- Sam nie wiem. - Odpowiada po chwili i skupia swój wzrok na podłodze, którą zakrywa dywan. - Po prostu. Chciałem wiedzieć, co u niej nowego i jak się ma.
- To był zły pomysł, Leon. Trzeba było inaczej to załatwić. - Wtrącam się. Od razu skupiam na sobie wzrok starszego mężczyzny, który spogląda na mnie lekko zdenerwowanym spojrzeniem. Ach tak, miałam nie przerywać, znowu o tym zapomniałam. - Przepraszam. - Dodaję szybko i momentalnie milknę.
- Widać po panu panie Verdas, że coś się wydarzyło. Rozdrapał pan bolesną ranę i próbuje okłamywać nawet samego siebie, że wszystko jest w porządku. Jesteśmy tutaj, aby pomóc. Nikt nie chce pana skrzywdzić, na prawdę. Proszę nam uwierzyć i otworzyć się przed nami. To pomoże tylko, a nie zaszkodzi.
No właśnie Verdas, zrozum w końcu to. Jeżeli się nie otworzysz, nikt ci nie pomoże. Stoczysz się za jakiś czas na dno i nie daj Boże może nawet i popadniesz w depresję!
Szatyn cicho wzdycha, kiedy skupia swój wzrok na dywanie i nie odzywa się. Nie chce nam powiedzieć, co tak na prawdę siedzi w jego głowie i zakrząta jego myśli, to źle.
Spoglądam na starszego mężczyznę, którego wzrok wędruje na mnie. No i co teraz? Jakiś pomysł? Rusz tą swoją - jeszcze nie całą - siwą głowę i coś wykombinuj!
- Moim zdaniem powinniście państwo nawiązać bliższą relację. Wiem, że to może zabrzmi nieodpowiednio, ale to na razie według mnie jedyne rozsądne rozwiązanie. Podczas moich poprzednich sesji z panem Verdasem zauważyłem zmianę w jego zachowaniu. Był zupełnie inny, a kiedy poruszaliśmy Pani temat - kompletna zmiana, momentalnie.
- Jaka zmiana? Nie rozumiem, co chce pan przez to powiedzieć.
- Chodzi o to, że..
- Doktorze, proszę.. Nie. - Przerywa mu nagle Verdas. Oboje spoglądamy na szatyna. - Proszę, jeszcze nie teraz.
- Na pewno?
- Tak. Potrzebuję czasu na to.
- No dobrze, skoro nie chce pan, to w porządku. Muszę uszanować pańską decyzję.
Jestem ciekawa, co takiego chciał mi powiedzieć profesor Tanner. Mam nadzieję, że dowiem się za niedługo, czego León tak bardzo się boi.
- Sam nie wiem. - Odpowiada po chwili i skupia swój wzrok na podłodze, którą zakrywa dywan. - Po prostu. Chciałem wiedzieć, co u niej nowego i jak się ma.
- To był zły pomysł, Leon. Trzeba było inaczej to załatwić. - Wtrącam się. Od razu skupiam na sobie wzrok starszego mężczyzny, który spogląda na mnie lekko zdenerwowanym spojrzeniem. Ach tak, miałam nie przerywać, znowu o tym zapomniałam. - Przepraszam. - Dodaję szybko i momentalnie milknę.
- Widać po panu panie Verdas, że coś się wydarzyło. Rozdrapał pan bolesną ranę i próbuje okłamywać nawet samego siebie, że wszystko jest w porządku. Jesteśmy tutaj, aby pomóc. Nikt nie chce pana skrzywdzić, na prawdę. Proszę nam uwierzyć i otworzyć się przed nami. To pomoże tylko, a nie zaszkodzi.
No właśnie Verdas, zrozum w końcu to. Jeżeli się nie otworzysz, nikt ci nie pomoże. Stoczysz się za jakiś czas na dno i nie daj Boże może nawet i popadniesz w depresję!
Szatyn cicho wzdycha, kiedy skupia swój wzrok na dywanie i nie odzywa się. Nie chce nam powiedzieć, co tak na prawdę siedzi w jego głowie i zakrząta jego myśli, to źle.
Spoglądam na starszego mężczyznę, którego wzrok wędruje na mnie. No i co teraz? Jakiś pomysł? Rusz tą swoją - jeszcze nie całą - siwą głowę i coś wykombinuj!
- Moim zdaniem powinniście państwo nawiązać bliższą relację. Wiem, że to może zabrzmi nieodpowiednio, ale to na razie według mnie jedyne rozsądne rozwiązanie. Podczas moich poprzednich sesji z panem Verdasem zauważyłem zmianę w jego zachowaniu. Był zupełnie inny, a kiedy poruszaliśmy Pani temat - kompletna zmiana, momentalnie.
- Jaka zmiana? Nie rozumiem, co chce pan przez to powiedzieć.
- Chodzi o to, że..
- Doktorze, proszę.. Nie. - Przerywa mu nagle Verdas. Oboje spoglądamy na szatyna. - Proszę, jeszcze nie teraz.
- Na pewno?
- Tak. Potrzebuję czasu na to.
- No dobrze, skoro nie chce pan, to w porządku. Muszę uszanować pańską decyzję.
Jestem ciekawa, co takiego chciał mi powiedzieć profesor Tanner. Mam nadzieję, że dowiem się za niedługo, czego León tak bardzo się boi.
- No dobrze, czas powrócić do naszej terapii. Tak, jak już wcześniej mówiłem uważam, że powinni państwo spędzać ze sobą więcej czasu. Chociażby godzinę dziennie. To dobrze zrobi, proszę mi zaufać.
Zaufać? Jak ja mam z nim spędzać czas i to godzinę dziennie? Przecież to dużo! W mojej ocenie Verdas nadal jest niebezpieczny i uważam, że muszę się trzymać od niego z daleka.
- Może lepiej by było, gdybyśmy zaczęli od pół godziny? Według mnie to lepsze rozwiązanie.
- Pani Castillo, proszę mi zaufać. Znam się na swoim zawodzie i wiem co jest najlepsze dla moich klientów.
Tak, oczywiście. Bo kobiety to zawsze są te gorsze i nie należy się ich słuchać. Przewracam oczami zdenerwowana i spoglądam na zegarek. Za niedługo będę musiała się zbierać. Ludzie na mnie czekają, a co wiąże się również z tym praca. Praca, praca i jeszcze raz praca.
Chłodne powietrze otula nas, kiedy wychodzimy z budynku po terapii. Cóż mogę powiedzieć na ten temat? Było... Dziwnie. To całe siedzenie i rozmawianie o problemach Leona w pierwszych minutach wydawało się być trudne, jednak z czasem przywykłam do tego.
Będzie dobrze - cały czas pocieszam się tą myślą, bo co mogę innego zrobić? Nic. Mogę pomóc Leonowi tylko poprzez chodzenie na terapie oraz utrzymywanie z nim kontaktów, bo ,,Leon potrzebuje przyjaciółki. Potrzebuje mnie."
Jestem mu potrzebna, powinnam się bardziej przyłożyć do tego - podpowiada mi moja podświadomość, która jak zwykle ma racje. Skoro musimy spędzać ze sobą czas, to wypadało by zrobić, aby mijał on jak najmilej i jak najlepiej. Nie mam zamiaru już dłużej rozdrapywać ran, które i tak już sprawiły naszej dwójce odpowiedni ból i cierpienie. Musimy teraz zacząć je leczyć i pielęgnować, aby wszystko wróciło do normy.
Tuż po opuszczeniu gabinetu psychologa, mężczyzna zatrzymał mnie i poprosił na osobności, abym stała się milsza wobec Leona. Nie miałam wyjścia, musiałam się zgodzić. A więc głowa do góry Castillo, bądź milsza wobec Verdasa.
- Leon. - Zatrzymuję go nagle, kiedy szatyn kieruje się w stronę swojej czarnej limuzyny. Jego szmaragdowe oczy spoglądają na mnie. - Wracasz już do domu?
- Do swoich obowiązków. A co? Coś się stało?
Tak, musimy zacząć spędzać ze sobą czas, jeżeli oboje chcemy, aby powrócił dawny Leon bez problemów.
- Bo wiesz... - Nie mogę znaleźć odpowiednich słów na to. Czy ja chcę, a może muszę? Nie wiem.
- Co?
- Bo nasza przyjaźń... Ten... - Co się do cholery jasnej dzieje z tobą Castillo? Gdzie ta twoja pewność siebie? Raczej nie zniknęła nagle po wyjściu z gabinetu profesora Tannera.
- Ach, już rozumiem. - Rozumie? - Chodzi ci o to nasze wspólne spędzanie czasu? Myślałem o tym. Co powiesz na kolacje dzisiaj wieczorem? Oczywiście jeżeli masz jakieś plany ze swoim chłopakiem, to rozumiem. Nie mam zamiaru wam przeszkadzać.
Oczywiście, że plany miałam, jednak teraz wiem, że najważniejszy jest Leon i to o niego muszę w pewnym sensie dbać, nie o jego młodszego brata. Tamten drugi poczeka... Jeżeli kocha.
- Jasne. Brzmi świetnie. - Wyduszam z siebie.
- W takim razie przyjadę o siedemnastej. Trzymaj się, do zobaczenia.
Czy ja się właśnie umówiłam na randkę z Leonem? Nie, nie i jeszcze raz mnie. Żadnej randki nie będzie, to tylko zwykły przyjacielski wypad na miasto!
Odwracam się w drugą stronę i głośno wzdycham. Jej, nie poznaję siebie w tej chwili. Jeszcze dwa dni temu byłam w stanie skoczyć mu do gardła i udusić za to, że jest takim pięknym draniem, a teraz? No właśnie. Co się ze mną dzieje? Czyżby ponownie zaczął na mnie działać urok Leona Verdasa? O nie, nie, nie. Tak nie może być!
- A więc idziesz dzisiaj z panem niezłe ciacho na kolacje, tak? - Pyta Ludmiła, kiedy przejeżdżam czerwoną szminką od Chanel po swoich wargach. Wydymam je i spoglądam na jej szklane odbicie w lustrze, jak stoi za mną i podziwia moje kosmetyki z tej firmy. Na jej twarzy maluje się podniecenie wynikające ze zbliżającego się mojego spotkania z Verdasem. - Czyżby szykował się jakiś romans?
- Romans romansem Lu, jednak nie bądź taka podniecona tym. Robimy to tylko dlatego, żeby naprawić nasze relacje i tyle.
- Tak, ja już znam te wasze relacje. Zanim się obejrzysz, oboje wylądujecie w łóżku i będziecie się kochać.
Karcę blondynkę wzrokiem, przecież to nie poważne! Umiem trzymać majtki przy sobie i nie zamierzam dzisiaj tak łatwo dać się zwabić Leonowi, jeżeli by chciał oczywiście.
- Przypominam ci moja droga, że mam chłopaka, któremu jestem wierna. Więc mi nie wciskaj kitów.
- No właśnie, Jamie. Czy ty go na prawdę kochasz? - Odkładam szminkę na komodę. Odwracam się i spoglądam na nią. - Zastanów się nad tym. Moim zdaniem w twoim umyśle nadal króluje Leon. Związałaś się pewnie z Jamiem tylko po to, aby zapomnieć o Leonie i dać mu do zrozumienia, że przegrał walkę o ciebie z młodszym bratem.
- Lu, co ty wygadujesz?
- Prawdę. Przynajmniej z mojego punktu widzenia.
- Ty i McCain. Co u was? Nadal podejrzewasz go o to, że planuje ci się oświadczyć?
Na policzkach blondynki pojawiają się rumieńce. Odgarnia niesforny kosmyk włosów za ucho i unika mojego wzroku. Aaa, coś jest na rzeczy.
- On mi się oświadczył. - Mruczy ciszej pod nosem. Uszczęśliwiona tą wiadomością momentalnie przytulam ją do siebie i całuję w oba policzki. W końcu Federico postanowił wziąć sprawy w swoje ręce i zrobić ten odważny krok w jego życiu. Mimo tego, że początkowo byłam do niego nieco sceptycznie nastawiona, z czasem zrozumiałam w końcu, że to ten jedyny, z którym Lu chciałaby spędzić przyszłość. I dobrze. Cieszę się jej szczęściem.
- Gratuluję! Dlaczego mi wcześniej nie powiedziałaś o tym? Przecież to hot news, powinnaś była od razu mnie poinformować o tym.
- Byłaś tak podniecona spotkaniem z Verdasem, że nie chciałam ci przeszkadzać.
- Oj tam Leon, ty jesteś ważniejsza! Masz pierścionek? - Pokazuje mi dłoń. Na jej palcu serdecznym widnieje platynowy pierścionek zaręczynowy, w którym główną rolę gra diament. Jest śliczny, Ludmiła zawsze marzyła właśnie o takim.
- Cudowny. - Komentuję. - Jesteś prawdziwą szczęściarą. Mam nadzieję, że się wam powiedzie i będzie o ciebie dbać, bo jak nie to... Ja sobie z nim porozmawiam i to dość poważnie.
- Spokojnie, Federico wie o tym. - Śmieje się i wygładza prawą ręką lekko wygiętą spódnicę koloru bordowego. - No cóż, będę już się zbierać, czas na mnie tak samo jak i na ciebie. Dochodzi piąta. Czas na spotkanie z Leonem.
- Dzięki, że wpadłaś.
- Nie ma za co. Mam nadzieję, że w końcu oboje zrozumiecie swoje błędy i wrócicie do siebie. Jakby co to dzwoń. - Puszcza oczko w moją stronę i chwile później wychodzi z mojego pokoju.
- Dobry wieczór panno Castillo, pan Verdas już na panią czeka. - Mówi do mnie z uśmiechem kelner, kiedy wchodzę do środka luksusowej restauracji. Szczupły blondyn pomaga mi zdjąć płaszcz, który chowa następnie do garderoby. Dziękuję mu za to lekkim uśmiechem, a następnie podążam za nim, kiedy prowadzi mnie do stolika.
Jest już grubo po siedemnastej, a każdy stolik - dosłownie każdy - jest zajęty. Różni biznesmeni, politycy, gwiazdy oraz nieźle nadziani ludzie spożywają posiłek w restauracji należącej do Leona Verdasa. W głębi duszy cieszę się, że nie ma tutaj Kim Kardashian. Ta to dopiero ostatnio została wielką fanką tego lokalu. Podczas swojej ostatniej wizyty zamieściła na Instagramie ponad dwadzieścia zdjęć, na których spożywa posiłki w towarzystwie swoich znajomych albo pije cholernie drogie czerwone wino. Co jak co, jednak nie przepadam za nią osobiście. Dodatkowo ostatnio przyczepiła się do mnie niczym jakaś pijawka! Wydzwania, pisze albo nawet i raz potrafiła mnie najść w mojej firmie! Z całym szacunkiem do niej, jednak nie mam zamiaru szyć ubrań dla gwiazdy, która zasłynęła dzięki seks taśmie. Nie mam zamiaru utrzymywać z nią kontaktów, niech tam siedzi w swoim LA daleko ode mnie i da mi święty spokój.
Słyszę, jak niektórzy klienci szepczą pomiędzy sobą na temat mojej obecności tutaj, a niektórzy kelnerzy wymieniają spojrzenia. Tak, oto ja przyszłam w końcu do restauracji swojego byłego. Na pewno jutro w gazetach będzie niezła jazda. No nic, muszę się przygotować na to, że moje zdjęcie znajdzie się na pierwszych stronach.
Zgodnie z moimi wcześniejszymi przypuszczeniami, wchodzimy do osobnej sali, w której za ładnie nakrytym stołem czeka już na mnie Leon. Na mój widok szatyn odkłada na bok swojego iPhone'a, wstaje z krzesła i zapina guzik w swojej czarnej marynarce. Dlaczego praktycznie cały czas zapominam o jego doskonałym zachowaniu? To dżentelmen.
- Dziękuję, Mark. - Rzuca w stronę blondyna, który kiwa głową, a następnie opuszcza salę. Zostajemy sami. Tylko on i ja. Nasza dwójka.
- Przepięknie wyglądasz. - Odzywa się Leon. Wyciągam rękę w jego stronę, którą on całuje. Co jak co, jednak tęskniłam za tymi jego dobrymi manierami. - Na samym początku chciałbym cię przeprosić, że musiałaś sama tutaj przyjechać. Sprawy biznesowe mnie zatrzymały dłużej w biurze, dlatego poprosiłem Arthura, aby cię tu przywiózł. Mam nadzieję, że nie masz mi tego za złe.
- Oczywiście, że nie. Rozumiem. Biznes. - Odpowiadam krótko i posyłam mu delikatny uśmiech.
- To doskonale. Siadamy?
- Tak, usiądźmy.
W oczekiwaniu na zamówione wcześniej przez nas hiszpańskie potrawy, delektujemy się Cavą, białym winem, które produkowane jest w Katalonii, w lekko pagórkowatym terenie mieszczącym się niedaleko Barcelony. Paella marinera będzie stanowić doskonałe dopełnienie do tego, jednak musimy poczekać około dwudziestu minut, zanim kucharz zaserwuje nam owe danie.
- A więc co sądzisz o dzisiejszej terapii? - Krępującą ciszę przerywa nagle Leon, za co jestem mu bardzo wdzięczna. Nie wiem czemu znowu brakuje mi tej cholernej pewności siebie. Czemu ona cały czas znika, kiedy jestem z nim w jednym pomieszczeniu?
- To pytanie powinnam raczej ja zadać tobie. Pomaga ci to coś? Widzisz jakąś zmianę?
- Tak. Zmiana jakaś jest. - Kładzie lewą rękę na stole. Dostrzegam znajomy zegarek marki Omega, który tak bardzo mi się podoba. Gdybym była facetem kupiłabym sobie z siedem takich samych modeli, aby każdego dnia nosić inny. - Jednak to nie oznacza, że wszystko już wróciło do normy. Jestem świadomy tego, jak daleka droga mnie czeka, wiem to.
Boli mnie serce, kiedy słyszę te wszystkie słowa. Jest mi go żal i szkoda. Część mnie rzuciłaby mu się teraz na szyję i zaczęła całować każdy milimetr jego ciała, zaś druga stanowczo odradza i każe mi się pilnować. Postanawiam zaufać tej drugiej i nie dać się pokusie.
- Tak mi przykro. Chciałabym ci jakoś pomóc. - Wyznaję zgodnie z prawdą.
- Pomagasz mi. Twoja obecność na terapii mi pomaga i jednocześnie uspokaja.
- Profesor Tanner wspomniał o tym dzisiaj. Jesteś jakoś spokojniejszy.
- Tak, to prawda. Jestem spokojniejszy.
- Pytanie dlaczego? Czemu moja obecność tak na ciebie wpływa?
Na jego twarzy pojawia się lekki uśmieszek, który kiedyś tak bardzo uwielbiałam. Ach te stare dawne czasy. Dużo rzeczy się zmieniło.
- Zaufaj mi.
Upijam kolejny łyk białego wina. Zaufać mu? Czy ja przypadkiem mu teraz nie ufam?
- Dlaczego miałabym ci ufać?
Momentalnie wyraz jego twarzy ulega zmianie. Poważnieje. Znika ten łobuzerski uśmiech, a w jego oczach dostrzegam troskę oraz ból. Boże, co się stało? Powiedziałam coś nie tak? Nie zrobiłam tego przecież celowo, chciałam po prostu usłyszeć wytłumaczenie z jego ust.
- Ponieważ obecnie jestem twoją jedyną szansą na przeżycie. - Wyjaśnia nagle. Kiedy dociera to do mnie zamieram.
Witam was w 40 rozdziale. Tak wiem, że dawno mnie było, jednak wyjechałam i wróciłam dopiero dzisiaj w nocy, a jutro rano ruszam dalej.
Przejdę może od razu do dzisiejszego rozdziału, jak widzicie jest terapia Leona, na której uczestniczy Violetta. Nasza Leonetta będzie musiała zacząć spędzać ze sobą więcej czasu, w jakimś stopniu to pomoże Leonowi, pytanie tylko jak?
Końcówka. Tak, mówiłam, że będzie akcja, a ja zawsze dotrzymuję słowa :D Mam tam zaplanowaną akcję na parę rozdziałów, szykuje się pewien trip (nie zdradzę jeszcze gdzie), a na nim co? A coś... Coś się wydarzy ;)
Dobra, koniec tego pieprzenia, bo zaraz jeszcze nie daj Boże napiszę ZA dużo, czego bym sobie w życiu nie wybaczyła!
Jak tam wam mijają wakacje? ;)
Czekam na wasze opinie,
- Cudowny. - Komentuję. - Jesteś prawdziwą szczęściarą. Mam nadzieję, że się wam powiedzie i będzie o ciebie dbać, bo jak nie to... Ja sobie z nim porozmawiam i to dość poważnie.
- Spokojnie, Federico wie o tym. - Śmieje się i wygładza prawą ręką lekko wygiętą spódnicę koloru bordowego. - No cóż, będę już się zbierać, czas na mnie tak samo jak i na ciebie. Dochodzi piąta. Czas na spotkanie z Leonem.
- Dzięki, że wpadłaś.
- Nie ma za co. Mam nadzieję, że w końcu oboje zrozumiecie swoje błędy i wrócicie do siebie. Jakby co to dzwoń. - Puszcza oczko w moją stronę i chwile później wychodzi z mojego pokoju.
- Dobry wieczór panno Castillo, pan Verdas już na panią czeka. - Mówi do mnie z uśmiechem kelner, kiedy wchodzę do środka luksusowej restauracji. Szczupły blondyn pomaga mi zdjąć płaszcz, który chowa następnie do garderoby. Dziękuję mu za to lekkim uśmiechem, a następnie podążam za nim, kiedy prowadzi mnie do stolika.
Jest już grubo po siedemnastej, a każdy stolik - dosłownie każdy - jest zajęty. Różni biznesmeni, politycy, gwiazdy oraz nieźle nadziani ludzie spożywają posiłek w restauracji należącej do Leona Verdasa. W głębi duszy cieszę się, że nie ma tutaj Kim Kardashian. Ta to dopiero ostatnio została wielką fanką tego lokalu. Podczas swojej ostatniej wizyty zamieściła na Instagramie ponad dwadzieścia zdjęć, na których spożywa posiłki w towarzystwie swoich znajomych albo pije cholernie drogie czerwone wino. Co jak co, jednak nie przepadam za nią osobiście. Dodatkowo ostatnio przyczepiła się do mnie niczym jakaś pijawka! Wydzwania, pisze albo nawet i raz potrafiła mnie najść w mojej firmie! Z całym szacunkiem do niej, jednak nie mam zamiaru szyć ubrań dla gwiazdy, która zasłynęła dzięki seks taśmie. Nie mam zamiaru utrzymywać z nią kontaktów, niech tam siedzi w swoim LA daleko ode mnie i da mi święty spokój.
Słyszę, jak niektórzy klienci szepczą pomiędzy sobą na temat mojej obecności tutaj, a niektórzy kelnerzy wymieniają spojrzenia. Tak, oto ja przyszłam w końcu do restauracji swojego byłego. Na pewno jutro w gazetach będzie niezła jazda. No nic, muszę się przygotować na to, że moje zdjęcie znajdzie się na pierwszych stronach.
Zgodnie z moimi wcześniejszymi przypuszczeniami, wchodzimy do osobnej sali, w której za ładnie nakrytym stołem czeka już na mnie Leon. Na mój widok szatyn odkłada na bok swojego iPhone'a, wstaje z krzesła i zapina guzik w swojej czarnej marynarce. Dlaczego praktycznie cały czas zapominam o jego doskonałym zachowaniu? To dżentelmen.
- Dziękuję, Mark. - Rzuca w stronę blondyna, który kiwa głową, a następnie opuszcza salę. Zostajemy sami. Tylko on i ja. Nasza dwójka.
- Przepięknie wyglądasz. - Odzywa się Leon. Wyciągam rękę w jego stronę, którą on całuje. Co jak co, jednak tęskniłam za tymi jego dobrymi manierami. - Na samym początku chciałbym cię przeprosić, że musiałaś sama tutaj przyjechać. Sprawy biznesowe mnie zatrzymały dłużej w biurze, dlatego poprosiłem Arthura, aby cię tu przywiózł. Mam nadzieję, że nie masz mi tego za złe.
- Oczywiście, że nie. Rozumiem. Biznes. - Odpowiadam krótko i posyłam mu delikatny uśmiech.
- To doskonale. Siadamy?
- Tak, usiądźmy.
W oczekiwaniu na zamówione wcześniej przez nas hiszpańskie potrawy, delektujemy się Cavą, białym winem, które produkowane jest w Katalonii, w lekko pagórkowatym terenie mieszczącym się niedaleko Barcelony. Paella marinera będzie stanowić doskonałe dopełnienie do tego, jednak musimy poczekać około dwudziestu minut, zanim kucharz zaserwuje nam owe danie.
- A więc co sądzisz o dzisiejszej terapii? - Krępującą ciszę przerywa nagle Leon, za co jestem mu bardzo wdzięczna. Nie wiem czemu znowu brakuje mi tej cholernej pewności siebie. Czemu ona cały czas znika, kiedy jestem z nim w jednym pomieszczeniu?
- To pytanie powinnam raczej ja zadać tobie. Pomaga ci to coś? Widzisz jakąś zmianę?
- Tak. Zmiana jakaś jest. - Kładzie lewą rękę na stole. Dostrzegam znajomy zegarek marki Omega, który tak bardzo mi się podoba. Gdybym była facetem kupiłabym sobie z siedem takich samych modeli, aby każdego dnia nosić inny. - Jednak to nie oznacza, że wszystko już wróciło do normy. Jestem świadomy tego, jak daleka droga mnie czeka, wiem to.
Boli mnie serce, kiedy słyszę te wszystkie słowa. Jest mi go żal i szkoda. Część mnie rzuciłaby mu się teraz na szyję i zaczęła całować każdy milimetr jego ciała, zaś druga stanowczo odradza i każe mi się pilnować. Postanawiam zaufać tej drugiej i nie dać się pokusie.
- Tak mi przykro. Chciałabym ci jakoś pomóc. - Wyznaję zgodnie z prawdą.
- Pomagasz mi. Twoja obecność na terapii mi pomaga i jednocześnie uspokaja.
- Profesor Tanner wspomniał o tym dzisiaj. Jesteś jakoś spokojniejszy.
- Tak, to prawda. Jestem spokojniejszy.
- Pytanie dlaczego? Czemu moja obecność tak na ciebie wpływa?
Na jego twarzy pojawia się lekki uśmieszek, który kiedyś tak bardzo uwielbiałam. Ach te stare dawne czasy. Dużo rzeczy się zmieniło.
- Zaufaj mi.
Upijam kolejny łyk białego wina. Zaufać mu? Czy ja przypadkiem mu teraz nie ufam?
- Dlaczego miałabym ci ufać?
Momentalnie wyraz jego twarzy ulega zmianie. Poważnieje. Znika ten łobuzerski uśmiech, a w jego oczach dostrzegam troskę oraz ból. Boże, co się stało? Powiedziałam coś nie tak? Nie zrobiłam tego przecież celowo, chciałam po prostu usłyszeć wytłumaczenie z jego ust.
- Ponieważ obecnie jestem twoją jedyną szansą na przeżycie. - Wyjaśnia nagle. Kiedy dociera to do mnie zamieram.
Witam was w 40 rozdziale. Tak wiem, że dawno mnie było, jednak wyjechałam i wróciłam dopiero dzisiaj w nocy, a jutro rano ruszam dalej.
Przejdę może od razu do dzisiejszego rozdziału, jak widzicie jest terapia Leona, na której uczestniczy Violetta. Nasza Leonetta będzie musiała zacząć spędzać ze sobą więcej czasu, w jakimś stopniu to pomoże Leonowi, pytanie tylko jak?
Końcówka. Tak, mówiłam, że będzie akcja, a ja zawsze dotrzymuję słowa :D Mam tam zaplanowaną akcję na parę rozdziałów, szykuje się pewien trip (nie zdradzę jeszcze gdzie), a na nim co? A coś... Coś się wydarzy ;)
Dobra, koniec tego pieprzenia, bo zaraz jeszcze nie daj Boże napiszę ZA dużo, czego bym sobie w życiu nie wybaczyła!
Jak tam wam mijają wakacje? ;)
Czekam na wasze opinie,
Rozdział 41 = min. 50 komentarzy
xAdusiax
Zajęte,
OdpowiedzUsuńChristian Grey, prezes Grey Enterprises Holdings Inc.
Wróci jutro rano, jak przeżyje traume po oglądaniu Barbie z tym małym potworem :(
UsuńSHEILA
OdpowiedzUsuńRosalie
OdpowiedzUsuńMaggie
OdpowiedzUsuńJuż jestem skarbie ♥
UsuńRozdział Cudowny
Leon poszedł na terapie , jeeej ^-^
Dobrze, że Vils mu pomaga
Postaram się powrócić tutaj i skomentować to lepiej
Kolejny komentarz :D
Loffki ♥
Hejoszki ^-^
UsuńKochaniutka , bardzo ci dziękuję za miejsce :D
Nie wiem jak mam już wyrażać tą moją wdzięczność ;*
Naprawdę, z całego serca dziękuję ci za wszystko <33333
Jesteś niesamowitą osobą :-*
Boże, nie mogę uwierzyć ile razy już jestem tak zachwycona twoimi dziełami
Za każdym razem , jestem tak zadziwiona
Ty masz tak dużo talentu w sobie -*
Mam nadzieje , że Leon wyzdrowieje i w końcu będą razem z Fiolką
Tęsknię za nimi, szczerze powiedziawszy
Ale wiem , że ty wszystko masz zaplanowane
Pozostaje czekać
Pozdrawiam , słońce
Maggiśka
Leah
OdpowiedzUsuńMoje!
OdpowiedzUsuńCudowny.Nie mogę się doczekać kolejnego
OdpowiedzUsuńMy ♥
OdpowiedzUsuńWitaj Myszko ♥
UsuńJestem i czytam od kilku miesięcy. Lecz dopiero dzisiaj komentuje i jeśli się nie mylę to jest mój pierwszy kom tutaj, ale na pewno nie ostatni. Mogę prosić kiedyś o miejsce?
Rozdzialik to prawdziwa perełka. Bardzo się cieszę z Twojego powrotu. Nie mogłam doczekać się tej pięknej okrągłej czterdziestki. Oh my god, Leon poszedł do psychologa. Sądziłam, że do tego nie dojdzie, a tu co i to jeszcze z kim. Z Violettą. No, Kochana. Wow. Castillo nieśmiała, próbuje zaprosić Verdasa na "randkę". Muszą odbudować relacje, staną się przyjaciółmi. Oh, Miśka, mam nadzieję, że to długo nie potrwa, a L weźmie się w garść. McCain nie dał dupy, to Ty też możesz, Verdas. Violka przygotowuje się na kolacje, a Lu taka ciekawska baba. Lubię Jamie'go, więc nawet jakby nie było Leonetty jeszcze długo, to nawet fajnie, że to Jamie jest chłopakiem Vils. Oświadczyny Fede, pierścionek. Ale najważniejszy w tym wszystkim jest wieczór. Terapia pomaga, Leon spokojnieszy. Czy na dłużej? Zobaczymy. Może on kocha Violkę i to wszystko dlatego... Zaufać Verdasowi. A dlaczego? Bo jest ostatnią deską ratunku dla Castillo. Morderca jest wśród nas.
Myszko życzę Ci wenki, bo ten beznadziejny komentarz jest do dupy, a miał wręcz przeciwne mieć działanie.
Słoneczka, pogody, która musi Ci dopisać. I baw się dobrze.
Kocham :*
Tini♥
Moje!! <3
OdpowiedzUsuńJestem i ja :D
UsuńTrochę późno, ale jestem!
Więc hmm... Rozdział, jak zawsze świetny <3
Bardzo mi się podoba, w sumie jak zawsze *o*
Terapia Leona, haha ciekawe czy to mu pomoże :D
Violka uratuje mu życie :D hahah to by było świetne :D
Nie mogę się doczekać kolejnego <3
Kończę to badziewne coś xD
A jeśli chodzi o wakacje, to bardzo pozytywnie ^^
Rosie
Świetny, cudowny jak zawsze!
OdpowiedzUsuńKurde nie mogę się doczekać next.
Leonek się zmienia.
Jest spokojniejszy przy V XD
Ja nie wiem czemu, ale cały czas mam dziwne wrażenie, że Jamie jest w to zamieszany.
Że to on jest tym złym.. XDD
Dobra może po prostu mam jakieś urojenia. XDD
Nie rozumiem ostatniego zdania, co wypowiedział Verdas..
"Ponieważ obecnie jestem twoją jedyną szansą na przeżycie"
Znając mój mózg i moją inteligencje.. XD Zrozumiem to po jakimś piątym razem.
No cóż ;3
Wiem jedno.
Coś się szykuje.
Jeszcze nie wiem, co, ale się tego dowiem.
Czytając następny rozdział oczywiście.
Który mam nadzieję pojawi się bardzo szybko <333
Supercrozdzial, nastepne zapowiadaja sie jeszcze lepsze czekam na nastepny
OdpowiedzUsuńCudowny!
OdpowiedzUsuńJaki długi rozdział *-* Albo mi się tak jakoś zdaje, ale tak czy inaczej wspaniały był i bardzo bardzo mi się podobał ^^ No no Violetta na jego terapii uspokaja ją jej obecność :3 No i czy tylko ja nie zrozumiałam o co chodzi na końcu? Hahahaha ;D Fede w końcu oświadczył się Lu a ona taka szczęśliwa ^^ Czekam niecierpliwie na kolejny rozdział i akcje w nim ;) Wakacje? Wakacje mijają szybko, zdecydowanie zbyt szybko :/
Kocham Cię <333
Tęskniłam :-) Jak dobrze, że już jesteś ;-) A co do rozdziału jest zajebisty! Kocham, kocham i jeszcze raz kocham <3
OdpowiedzUsuńCudowny! Violka pomaga Leonowi. Chodzą na wspólną terapię. Violka ma zaufać Leonowi. Co oznaczają jego ostatnie słowa? Grozi jej jakieś niebezpieczeństwo?
OdpowiedzUsuńCudny rozdział:)
OdpowiedzUsuńWrócę!
OdpowiedzUsuńHej kochana.
UsuńRozdział po prostu cudo.
Inaczej nie da się go określić.
Jak go czytać zaczęłam to horroru nie mogłam oglądać tak chciałam widzieć co dalej.
Viola musi chodzić z Leonem na terapię.
Z jednej strony jej współczuję, bo musi z nim ciągle przebywać.
Ale z drugiej fajnie że znowu się spotykają.
I ja się pytam jak mogłaś!
W takim momencie!
Tak się nie robi!
To nie fer!
Mam nadzieję że szybko rozdział dodasz.
Bo ja chcę wiedzieć o co Leonowi chodziło!
Ale ten rozdział tak wymiata że ja nie mogę :D
Ale muszę kończyć.
Sama muszę trochę popisać :D
Papa!
Asia Ari <3
Boski ♡
OdpowiedzUsuńŚwietny
OdpowiedzUsuńCieszę sie ze leon i billetta maja spędzać ze sobą więcej cZasu na pewno ich to do siebie zbliży
TakemnicZe zakończenie
Juz nie mogę sie doczekac nexta
Cudo!;*
OdpowiedzUsuńJuż się nie mogę doczekać next'a;*
Super! Czekam na next
OdpowiedzUsuńDlaczego mam dziwne przeczucie, że to młodszy Verdas jest zagrożeniem dla Violki? Już cieszę się na następne rozdziały.
OdpowiedzUsuńA wakacje? Zdecydowanie najdziwniejsze w moim życiu.
Boski<3
OdpowiedzUsuńAmcia:)
Super rozdział! <3
OdpowiedzUsuńcudo
OdpowiedzUsuńGołomp Rzeczny Jest Niebezpieczny 8))
OdpowiedzUsuńWrócę:*
Jesteś suką.
UsuńLetty :*
Kochane dziecko podszywające się pod dawniej nazywaną Werkę Blanco.. Odpuść sobie skarbie :*
UsuńCudowny!
OdpowiedzUsuńLeon i Terapia ;p
Violka która w tym uczestniczy a potem jeszcze ta kolacja <3
Nie mogę doczekać się next'a i reakcji Vilu na te jego słowa.
`Hope
Obiecałaś, że akcja się rozwinie, no i nie zawiodłaś.
OdpowiedzUsuńCo do rozdziału- jest świetny.
Nwm czemu, ale mam wrażenie, że Leon wcale nie jest chory psychicznie, co więcej- to on jest tym normalnym bratem.
Coś Violka za bardzo się stroi na tę "przyjacielską" kolację.
Jeżeli w następnym pominiesz reakcję Castillo na słowa Verdasa i zaczniesz od jakiegoś innego momentu to....to....to...i tak przeczytam.
Weny, do next'a
~Shyshine
Cudo ;-*
OdpowiedzUsuńCudowny :**
OdpowiedzUsuńJest akcja Bardzo się cieszę ☺
Fajnie że wróciłaś :)
Czekam na next pozdrawiam i życzę udanych wakacji Mi mijają dobrze jak narazie
Super
OdpowiedzUsuńŚwietny ^^
OdpowiedzUsuńCudowny :*
OdpowiedzUsuńCzekam na 41
A ja powoli wracam do komentowania :P
MAM PYTANIE : co z tą sprawą z pendrive'em?
Coś mnie ominęło,nie doczytałam? Bo znając mnie to tak będzie...
/K
Chyba nic cie nie ominęło ja tez sie ciagle nad tym zastanawiam;) jakoś nie daje mi to spokoju wiec dołączam sie do pytania<3
UsuńWspaniały :* Piszesz pięknie , rewelacyjnie - Leonetta <33
OdpowiedzUsuńZaczęłam wczoraj czytać twoje opowiadanie nie mogłam sie oderwać skończyłam dziś. Nie umiem opisać jak bardzo mi sie podoba jest wspaniale fabuła bohaterzy no po prostu wszystko. Nie moge sie doczekać kolejnego rozdziału :) Masz wielki talent i mam nadzieje że nigdy nie przestaniesz pisać bardzo sie cieszę że trafiłam na twojego bloga. Napewno będe czytać na bierząco postaram sie też komentować pozdrowienia i życze weny
OdpowiedzUsuńIdziesz do LO czyli jesteś w moim wieku 😃 dostałaś sie to tego liceum gdzie chciałaś? Miłej dalszej części wakacji
Fajny
OdpowiedzUsuńWspaniały!
OdpowiedzUsuńMasz naprawdę ogromy talent<3
OdpowiedzUsuńCudowny 💗
OdpowiedzUsuńCudny rozdział ^_^
OdpowiedzUsuńLeon i Violetta być może niedługo razem tak?
Bo ja od początku ich roztania czekam
Ten tekst Leona na końcu zamurował czy to coś jest związane z jego bratem
no nic będę musiała czekać do następnego rozdziału
Czekam i całuje<3
Swieny kochana
OdpowiedzUsuńczekam z niecierpliwoscia na next :)
wpadnij do mnie jak znajdziesz czas :)
Cudo, cudo, cudo!
OdpowiedzUsuńCzekam na next ^^
Pozdrawiam ^.^
Boski <3
OdpowiedzUsuńKiedy next?
OdpowiedzUsuń