Przez następne minuty spoglądam na Leona zszokowana. Próbuję jakoś zrozumieć to, co do mnie powiedział. ,,Jestem twoją jedyną szansą na przeżycie" - co to miało znaczyć? To jakiś żart, albo groźba? Sama nie wiem, jak powinnam odebrać te słowa... Przerażają mnie.
- Słucham? - Wyduszam z siebie. Tylko tyle jestem w stanie powiedzieć. Muszę to wszystko jakoś przetrawić.
- Nie ważne, zapomnij. I tak już ci powiedziałem zbyt dużo. - Odpowiada Leon wcześniej wzdychając.
Nie mogę pozwolić na to, abym nie poznała prawdy w trakcie dzisiejszej kolacji. Mam już dość tych wszystkich sekretów i tego, co się dzieje na Manhattanie, odkąd tutaj wróciłam. To wszystko jest takie ciężkie. Gdybym wiedziała, co mnie tutaj czeka, z pewnością zostałabym w Paryżu i tam zamieszkała.
- Nie Leon, proszę. - Naciskam. Za wszelką cenę chce poznać prawdę. Nie zniosę już dłużej tego czekania i zastanawiania się, co mu dolega.
- Violetta. - Odpowiada groźnie. Okej, zrozumiałam to, co chciał mi przez to powiedzieć. Koniec tematu. Jednak czy będę potrafiła skupić się na jedzeniu kolacji mając w głowie szalone myśli? Znając mnie raczej nie.
Kiedy wychodzimy z restauracji w mojej głowie rodzi się coraz więcej pytań odnośnie tego, co mi Leon powiedział. Tak bardzo chciałabym poznać prawdę, usłyszeć ją z jego ust, a on co? Nic.
Odkąd kazał mi się zamknąć praktycznie przez cały czas posługiwałam się monosylabami. Tak i nie. Tylko to. Zdecydowałam, że nie ma sensu zadawać mu pytania, na które Verdas tak czy siak nie chciałby udzielić mi odpowiedzi.
Odkąd kazał mi się zamknąć praktycznie przez cały czas posługiwałam się monosylabami. Tak i nie. Tylko to. Zdecydowałam, że nie ma sensu zadawać mu pytania, na które Verdas tak czy siak nie chciałby udzielić mi odpowiedzi.
Dość powolnym krokiem udajemy się przed siebie, jednak kiedy zdaję sobie sprawę z tego, gdzie zmierzamy, od razu się zatrzymuję. A wraz ze mną Leon, który patrzy na mnie pytającym spojrzeniem.
- Wszystko w porządku? - Pyta.
- Tak. - Nie. Powiedz mi do jasnej cholery prawdę! - Dziękuję za kolacje, było fajnie.
- W porządku, nie ma sprawy. A teraz chodź, odwieziemy cię do domu. - Wystawia w moją stronę rękę. Spoglądam na nią i przełykam głośno ślinę. - Co jest?
- Może innym razem.
- Jakie innym razem? Violetta, jest już późno i ciemno.
Znowu się zaczyna ta sama historia, co wcześniej. Egh, faceci.
- No i co? Nie jestem małą dziewczynką. Mogę robić, co mi się podoba i nikt łącznie z tobą nie będzie mi mówić, co mam robić. - Podnoszę głos.
- Słuchaj Castillo, nie rób teatrzyków. Wsiadaj do limuzyny, za pięć minut będziesz w domu.
- Nie, to ty słuchaj. Mam już dosyć tych wszystkich popieprzonych sekretów, rozumiesz? Nie rozumiem, dlaczego przez cały czas coś przede mną ukrywasz, przecież chcę ci pomóc.
- Uwierz mi. Nie mówienie ci wszystkiego to najlepszy sposób na to, aby rozwiązać ten problem. A teraz wsiadaj do limuzyny. - Robi krok w moją stronę.
- Nie. Trzymaj się ode mnie z daleka. - Mówię i odwracam się w drugą stronę. Ignoruję krzyki Leona, które słyszę za swoimi plecami. Idę przed siebie, w stronę domu. Dobrze mi zrobi spacer tuż przed snem.
Siedzę na swoim łóżku i tulę do siebie swoją ulubioną poduszkę. Jestem zła. Zasługuję w końcu do jasnej cholery na to, aby wiedzieć o wszystkim, co się dzieje i tym bardziej dotyczy mnie. Nie potrafię tego po prostu zrozumieć, dlaczego ukrywa przede mną odpowiedzi na różne pytania. Przecież chcę mu tylko pomóc, nic więcej. Nie mam złych zamiarów wobec niego. Specjalnie razem z Jamiem załatwiłam mu terapię, na którą uczęszczam pomimo swojego napiętego grafiku. A on? Mógłby chociaż się odwdzięczyć udzielając mi odpowiedzi na moje pytania.
Czasami zastanawiam się nad tym co by było, gdyby tej cholernie nieprzyjemnej nocy Leon mnie nie zdradził z tą... Nie wypowiem jej imienia. Co by było? Bylibyśmy małżeństwem, albo mieli dzieci? Ciekawi mnie to strasznie. Jakim ojcem byłby Leon? Na pewno opiekuń... Zaraz zaraz, o czym ja myślę? Chyba za bardzo się rozpędzam. Koniec tego fantazjowania o czymś, czego nigdy nie będzie, Castillo. Musisz się skupić na teraźniejszości.
Ludmiła jest szczęściarą. Pomimo mojej początkowej nienawiści do jej aktualnego narzeczonego, polubiłam Federico. To wspaniały mężczyzna, który troszczy się o nią i jest w stanie zapewnić jej bezpieczeństwo. Będą tworzyć piękne małżeństwo, które zapewne będzie się kłócić, lecz nie aż tak często, jak większość. McCain jej się oświadczył, planują bajkowy ślub, a ja to co? Nic. Zostanę starą panną z tuzinem kotów. Co za wspaniała przyszłość mi się szykuje...
Kładę się wygodnie na plecach, kiedy z głośników radia wydobywają się pierwsze dźwięki piosenki ,,I Put a Spell on you" w wykonaniu Joss Stone. Ciekawe wykonanie, podoba mi się ten głos. Uwielbiam wsłuchiwać się w tą piosenkę w trakcie samotnych wieczorów. Wspaniały głos, wspaniała kobieta, wspaniała piosenka.. Czego chcieć więcej?
Przymykam nagle oczy i wsłuchuję się bardziej w piosenkę. Niestety nie jest mi to dane na zbyt długo. Słyszę dźwięk SMS-a pochodzący z mojego telefonu. Niechętnie spoglądam na wyświetlacz. To Verdas. Znowu do mnie pisze, odkąd go zostawiłam na ulicy przed jego restauracją wypisuje do mnie co pięć minut.
Chcesz poznać część prawdy?
Czyta mi w myślach? Oczywiście, że tak. Boże, marzę o tym od dawna.
Nie zwlekając z odpowiedzią praktycznie od razu odpisuję mu tak, na co on przysyła mi godzinę i miejsce naszego jutrzejszego spotkania. Czyżby szykowała się jakaś zmiana? Oby. Mam nadzieję, że tak.
Następnego dnia stoję w umówionym miejscu i czekam na Leona. Times Square pomimo godziny dziesiątej tętni życiem. Dookoła mnóstwo turystów, osób rozmawiających w zupełnie innych językach oraz nas - nowojorczyków. Każdy żyje swoim życiem. Jedni zwiedzają miasto, inni biegną lub jadą do pracy albo wykonują swój zawód, a jeszcze inni korzystają z wolnego czasu. Tak, jak ja.
Spoglądam na zegarek w swoim telefonie. Równo dziesiąta, a Leona brak. Mam nadzieję, że nie robił sobie wczoraj ze mnie żartów i nie wyciągnął mnie specjalnie z domu. Przecież to mężczyzna, który nie potrafiłby wystawić kobiety... Chyba...
Odwracam się do tyłu. Stoi przede mną Jamie ubrany jak zwykle elegancko. Granatowa marynarka, spodnie w tym samym kolorze oraz biała koszula. Wszystko ze sobą wygląda perfekcyjnie, jednak jego wyraz twarzy nie pasuje do tego ubioru. Wiem, zraniłam go. Musiałam z nim zerwać, albowiem nie potrafiłam inaczej. Nie mogłam go dłużej okłamywać - nie jestem pewna swoich uczuć względem niego. Owszem, ma w sobie absolutnie wszystko, aby uszczęśliwić kobietę, jednak to nie moja bajka. To nie mój wymarzony mężczyzna, z którym chciałabym być aktualnie związana. Kiedy to zrozumiałam? Sama nie wiem, chyba wczoraj po kolacji z Leonem.
- Lepiej nic nie mów, przyszedłem tylko na chwilę. - Odzywa się jako pierwszy. Kiwam lekko twierdząco głową dając mu do zrozumienia tym sposobem, że popieram jego decyzję. Nie będę się odzywać. Nie chcę go jeszcze bardziej ranić.
Leon z pewnością zadzwonił również do swojego młodszego brata i zaprosił go na dzisiejsze wielkie wyznanie prawdy. Jestem tylko ciekawa, gdzie znajduje się sam organizator tego spotkania? Co, jeżeli coś mu się nie daj Boże stało?
Patrzę nerwowo po raz kolejny na zegarek w telefonie. Trzy minuty po dziesiątej, a jego nadal nie ma. Rozglądam się dookoła, jednak w tłumie nie widzę Go. Zaczynam się coraz bardziej martwić.
- Jestem, już jestem. - Mówi nagle Leon, który staje obok naszej dwójki. Lekko dyszy, ale to nie ważne. Liczy się, że przyszedł i w końcu powie prawdę.
- Kupiłeś już kwiaty? - Zadaje pytanie Jamie. Spoglądam na niego pytającym spojrzeniem. Jakie kwiaty? O czym on mówi?
- Nie. - Odpowiada krótko Leon, odwracając wzrok w drugą stronę. Coś go boli, coś ukrywa, jednak nie chce powiedzieć. Wkurza mnie już to jego udawanie, że wszystko jest w porządku. Widzę do jasnej cholery, jak cierpi, a nic nie mogę zrobić, aby mu pomóc.
- Planujesz tam pojechać?
- Jamie, nie twoja sprawa. - Przenosi wzrok na niego, a następnie na mnie. - Lepiej się zajmij Violettą. W końcu to twoja dziewczyna.
- Nie jesteśmy już razem. - Odpowiadam pewnym głosem i robię krok w stronę szatyna. Spoglądam na niego troskliwym spojrzeniem. Błagam, skończ już z tym ukrywaniem prawdy. - A teraz możesz mi w końcu powiedzieć o co chodzi? Zaufaj mi. - Dodaję ciszej ostatnie dwa słowa.
- Dobra, zostawię was lepiej samych. Mam nadzieję, że to jakoś ci pomoże. - Odzywa się Jamie, a następnie znika w tłumie. A więc zostałam sama z Leonem. Może teraz zacznie mówić?
Spoglądam w szmaragdowe oczy po raz kolejny i jestem święcie przekonana, że w końcu powie mi prawdę. Dzisiaj. Wątpię jednak, że w tym miejscu, jest zbyt głośno i tłocznie na takie wyznania. Na pewno gdzieś pójdziemy, albo pojedziemy. Pytanie tylko gdzie?
- Chodźmy. Limuzyna czeka zaparkowana tuż za rogiem. - Mówi do mnie Leon, na co przytakuję. Chwile później przedzieramy się przez tłum i kierujemy się w stronę samochodu.
Po około piętnastu minutach samochód się zatrzymuje. Rozglądam się dookoła, aby zorientować się mniej więcej w terenie, jednak w tym samym momencie czuję dłoń Leona na mojej. Spoglądam na niego lekko zaniepokojona.
- To tutaj. Proszę cię, zanim zaczniesz zadawać pytania, daj mi możliwość opowiedzenia wszystkiego, dobrze? Chciałabym to wyrzucić z siebie, na tym mi najbardziej zależy. Dobrze? Zrobisz to dla mnie?
Niepewnie kiwam twierdząco głową. Co innego mam mu powiedzieć? Doceniam to, że w końcu powie co jest przyczyną tego wszystkiego i muszę zaakceptować wszystkie warunki, jakie mi postawi. To jedyna możliwa droga do tego, aby w końcu poznać prawdę.
Wysiadamy z samochodu. Szatyn podchodzi do mnie i spogląda na mnie, kiedy ja rozglądam się dookoła siebie. Znam to miejsce. A kiedy dostrzegam tabliczkę, jestem przerażona. Woodlawn Cemetery. Cholera jasna, co my robimy na cmentarzu?
Tak, witam wszystkich po dość długiej przerwie. Przyznam szerze, że przez ten miesiąc praktycznie byłam poza domem, a jeszcze na dodatek remont... Egh, szkoda gadać ://
Obsada jest w Polsce, jestem taka podekscytowana.. A kto nie? Mam nadzieję, że będą mówić chociaż pojedyncze słowa po polsku, to wtedy tak sweet brzmi... Jak na przykład Jorge mówi ,,Polska" *.* Tak, kocham go xD
Może go złapię, jak będzie chodzić gdzieś tam po mieście (takie tam marzenie ^^)
Dobra, co dzisiaj? Kontynuacja kolacji, sprzeczka Leona i Violetty oraz oraz... Wyznanie prawdy przez Leona. Czemu cmentarz? Nie zdradzę, w 42 poznacie odpowiedź na to pytanie ;)
Boże, jak sobie pomyślę, że wakacje się powoli kończą chce mi się płakać... Ja nie chce do szkoły :'(
Ludziska, zabieramy się za komentowanie :D
Następnego dnia stoję w umówionym miejscu i czekam na Leona. Times Square pomimo godziny dziesiątej tętni życiem. Dookoła mnóstwo turystów, osób rozmawiających w zupełnie innych językach oraz nas - nowojorczyków. Każdy żyje swoim życiem. Jedni zwiedzają miasto, inni biegną lub jadą do pracy albo wykonują swój zawód, a jeszcze inni korzystają z wolnego czasu. Tak, jak ja.
Spoglądam na zegarek w swoim telefonie. Równo dziesiąta, a Leona brak. Mam nadzieję, że nie robił sobie wczoraj ze mnie żartów i nie wyciągnął mnie specjalnie z domu. Przecież to mężczyzna, który nie potrafiłby wystawić kobiety... Chyba...
Odwracam się do tyłu. Stoi przede mną Jamie ubrany jak zwykle elegancko. Granatowa marynarka, spodnie w tym samym kolorze oraz biała koszula. Wszystko ze sobą wygląda perfekcyjnie, jednak jego wyraz twarzy nie pasuje do tego ubioru. Wiem, zraniłam go. Musiałam z nim zerwać, albowiem nie potrafiłam inaczej. Nie mogłam go dłużej okłamywać - nie jestem pewna swoich uczuć względem niego. Owszem, ma w sobie absolutnie wszystko, aby uszczęśliwić kobietę, jednak to nie moja bajka. To nie mój wymarzony mężczyzna, z którym chciałabym być aktualnie związana. Kiedy to zrozumiałam? Sama nie wiem, chyba wczoraj po kolacji z Leonem.
- Lepiej nic nie mów, przyszedłem tylko na chwilę. - Odzywa się jako pierwszy. Kiwam lekko twierdząco głową dając mu do zrozumienia tym sposobem, że popieram jego decyzję. Nie będę się odzywać. Nie chcę go jeszcze bardziej ranić.
Leon z pewnością zadzwonił również do swojego młodszego brata i zaprosił go na dzisiejsze wielkie wyznanie prawdy. Jestem tylko ciekawa, gdzie znajduje się sam organizator tego spotkania? Co, jeżeli coś mu się nie daj Boże stało?
Patrzę nerwowo po raz kolejny na zegarek w telefonie. Trzy minuty po dziesiątej, a jego nadal nie ma. Rozglądam się dookoła, jednak w tłumie nie widzę Go. Zaczynam się coraz bardziej martwić.
- Jestem, już jestem. - Mówi nagle Leon, który staje obok naszej dwójki. Lekko dyszy, ale to nie ważne. Liczy się, że przyszedł i w końcu powie prawdę.
- Kupiłeś już kwiaty? - Zadaje pytanie Jamie. Spoglądam na niego pytającym spojrzeniem. Jakie kwiaty? O czym on mówi?
- Nie. - Odpowiada krótko Leon, odwracając wzrok w drugą stronę. Coś go boli, coś ukrywa, jednak nie chce powiedzieć. Wkurza mnie już to jego udawanie, że wszystko jest w porządku. Widzę do jasnej cholery, jak cierpi, a nic nie mogę zrobić, aby mu pomóc.
- Planujesz tam pojechać?
- Jamie, nie twoja sprawa. - Przenosi wzrok na niego, a następnie na mnie. - Lepiej się zajmij Violettą. W końcu to twoja dziewczyna.
- Nie jesteśmy już razem. - Odpowiadam pewnym głosem i robię krok w stronę szatyna. Spoglądam na niego troskliwym spojrzeniem. Błagam, skończ już z tym ukrywaniem prawdy. - A teraz możesz mi w końcu powiedzieć o co chodzi? Zaufaj mi. - Dodaję ciszej ostatnie dwa słowa.
- Dobra, zostawię was lepiej samych. Mam nadzieję, że to jakoś ci pomoże. - Odzywa się Jamie, a następnie znika w tłumie. A więc zostałam sama z Leonem. Może teraz zacznie mówić?
Spoglądam w szmaragdowe oczy po raz kolejny i jestem święcie przekonana, że w końcu powie mi prawdę. Dzisiaj. Wątpię jednak, że w tym miejscu, jest zbyt głośno i tłocznie na takie wyznania. Na pewno gdzieś pójdziemy, albo pojedziemy. Pytanie tylko gdzie?
- Chodźmy. Limuzyna czeka zaparkowana tuż za rogiem. - Mówi do mnie Leon, na co przytakuję. Chwile później przedzieramy się przez tłum i kierujemy się w stronę samochodu.
Po około piętnastu minutach samochód się zatrzymuje. Rozglądam się dookoła, aby zorientować się mniej więcej w terenie, jednak w tym samym momencie czuję dłoń Leona na mojej. Spoglądam na niego lekko zaniepokojona.
- To tutaj. Proszę cię, zanim zaczniesz zadawać pytania, daj mi możliwość opowiedzenia wszystkiego, dobrze? Chciałabym to wyrzucić z siebie, na tym mi najbardziej zależy. Dobrze? Zrobisz to dla mnie?
Niepewnie kiwam twierdząco głową. Co innego mam mu powiedzieć? Doceniam to, że w końcu powie co jest przyczyną tego wszystkiego i muszę zaakceptować wszystkie warunki, jakie mi postawi. To jedyna możliwa droga do tego, aby w końcu poznać prawdę.
Wysiadamy z samochodu. Szatyn podchodzi do mnie i spogląda na mnie, kiedy ja rozglądam się dookoła siebie. Znam to miejsce. A kiedy dostrzegam tabliczkę, jestem przerażona. Woodlawn Cemetery. Cholera jasna, co my robimy na cmentarzu?
Tak, witam wszystkich po dość długiej przerwie. Przyznam szerze, że przez ten miesiąc praktycznie byłam poza domem, a jeszcze na dodatek remont... Egh, szkoda gadać ://
Obsada jest w Polsce, jestem taka podekscytowana.. A kto nie? Mam nadzieję, że będą mówić chociaż pojedyncze słowa po polsku, to wtedy tak sweet brzmi... Jak na przykład Jorge mówi ,,Polska" *.* Tak, kocham go xD
Może go złapię, jak będzie chodzić gdzieś tam po mieście (takie tam marzenie ^^)
Dobra, co dzisiaj? Kontynuacja kolacji, sprzeczka Leona i Violetty oraz oraz... Wyznanie prawdy przez Leona. Czemu cmentarz? Nie zdradzę, w 42 poznacie odpowiedź na to pytanie ;)
Boże, jak sobie pomyślę, że wakacje się powoli kończą chce mi się płakać... Ja nie chce do szkoły :'(
Ludziska, zabieramy się za komentowanie :D
Rozdział 42 = min. 50 komentarzy
Trzymajcie się ciepło ;*
xAdusiax
Zajęte,
OdpowiedzUsuńChristian Grey, prezes Grey Enterprises Holdings Inc.
Sheila
OdpowiedzUsuńRosalie
OdpowiedzUsuńWika Blanco
OdpowiedzUsuńJutro,wrócę!Napewno!
UsuńHi,baby!
UsuńJak tam się czujesz, wszystko dobrze?!
Mam nadzieję, że tak ;D)
Wakacje minęły zanim się obejrzeliśmy xD. Też płaczę na samą myśl, że za tydzień znowu będę musiała wstawać o 6 rano.To są po prostu jakieś jaja -,-
Robimystrajgprzeciwkoniej
To jest dobry pomysł :]
Ada bardzo ci dziękuje za zajęcie miejsca ^^!
To dla mnie na prawdę ważna sprawa. Bardzi się cieszę, że pamiętasz! ;*
Nie wiem jak ci się odwdzięczyć •|°
Rozdział-wspaniały-jak-zwykle
Jak ty to robisz, że zawsze takie są?!
Zdziwiło mnie ostatnie wersy nexta xD!
" Cmentarz"?. Mam dziwne wrażenie, że Leon zrobił coś niedobrego, i przez to się zmienił. Boże, jakie emocje. Boje sie o mojego męża ;C. Taa, marzenia :D)
Fiolka się rozstała z Jamiem, uhuhu zajebisty dzień. Od razu sie uśmiech pojawia.
Btw, czyi tacy dobrzy rodzice nie spełnią marzenia dziecka?! No moi, kurde!
Ej, ten brat Verdasa to niezły gościu, ale L jest lepszy!
Ten komentarz jest bez sensu, ja wiem.
Nie mamdo nich talentu, chyba..
Weny życze, kochana. I czekam na kolejne cudo z twojej strony
Do następnego!
Kocham,całuję
Maggie
Miejsce <3
OdpowiedzUsuńCudooooo! !!! Nic dodać nic ująć!
OdpowiedzUsuńWspaniały
OdpowiedzUsuńMoje!
OdpowiedzUsuńBoże, dziewczyno to jest cudowne! ♥
UsuńKocham to opowiadanie i te rozdziały... ♥
Masz wielki talent, kochana ;*
Co do rozdziału:
Kłótnia Violetty i Leona, niezbyt mi się spodobała, no ale w sumie Violka miała prawo zostawić naszego przystojniaka samego.
Ups, niezręcznie z Jamie'm wyszło, ale oj tam przejdzie mu przecież ^^
Cmentarz? Czemu cmentarz? ;o
Co takiego ukrywa nasz Verdas? :x
Może kogoś zabił i teraz boi się przyznać?
No dobra, bez przsadyzmu xd
No cóż, ciekawość mnie zżera ♥
Czekam na next z niecierpliwością! ^^
Do następnego ;*
Hope
Cudowny!!!
OdpowiedzUsuńPo co o ni są na cmentarzu???
Ten komentarz został usunięty przez autora.
OdpowiedzUsuńTen komentarz został usunięty przez autora.
UsuńJa
OdpowiedzUsuń*,*
OdpowiedzUsuń#WrócęTutaj
OdpowiedzUsuńJa wiem, że bez sensu zajmuję i rzadko komentuję, ale staram się czytać na bieżąco, ew. nadrabiać jak najszybciej :D
UsuńChciałam napisać długi kom i wgl., ale jedyne co mi przychodzi do głowy to pytanie o ten cmentarz. Lubię rozwiązywać zagadki i wgl, xD I TO MI NIE DAJE SPOKOJU. Ciągle próbuję coś wymyślić co oni tam robią. Może Leon sb żarty rb? :/ Nie, no, raczej nie. Tylko takie beznadziejne pomysły mi do głowy przychodzą, ale w opowiadaniu od razu się jakoś mroczniej zrobiło przez tą scenerię xD
Ej, ja chcę 42.
Teraz.
Żal.
I beznadziejny kom przez to wyszedł.
Czekam na next.
Nie obrażę się jak opublikujesz za 5 min :D
Przepraszam za kom.
W ogóle jestem #TeamLeon i #TeamJamie xD
Nie nie i jeszcze raz nie
OdpowiedzUsuńJak mogłaś przerwać w takim momencie :(
Ach.. ale i tak cie uwielbiam <3
A co do rozdziału to cudo :*
Nawet nie wiesz jak sie ciesz :D!
Jak zobaczyłam ze dodałas rozdział szybko kilknęłam i wziełąm się do czytania :*
Z niecierpliwością będę czekać na next :*
Plose dodaj szybko *-*
Weny życzę! :D
Pozdrawiam całuję :*
Super. *.* czyżby jego wyznania miały związek z jakoś zmarłą osobą? O.O
OdpowiedzUsuńSuper
OdpowiedzUsuńJest rozdział- wpadam od razu i czytam.
OdpowiedzUsuńUpragnine 41. Zrobiło się mrocznie...
Times Square, cmentarz, o co chodzi? Kogo Verdas tam odwiedza? Czy miejsce pochówku wyjaśni wszystkie zachowania Leona? Nwm, ale mam nadzieję, że tak.
Oczywiście musiałaś przerwać w takim momencie...grrr
Jamie obrażony na Castillo. Jak to po zrewaniu, trudno się dogadać. Nie ubolewam jednak nad tym. Drugi Verdas lepiej pasuje do Violetty. Ona zawsze będzie się o niego martwić, co doskonale widać w tym rozdziale.
Czekam na 42, życzę weny
~Shyshine
PS.
Jak będziesz miała chwilę czasu, to wpadnij do mnie
-----> soplease-leonetta.blogspot.com
Suuper ^.^
OdpowiedzUsuńCzekam na next ;)
Ekstra rozdział
OdpowiedzUsuńWitaj najzdolniejsza!
OdpowiedzUsuńKocham Twój blodż!
Jesteś moją inspiracją!
Zapraszam do mnie!
Sorry za spam. http://leonetta-siempre-lv.blogspot.nl/
Najwyżej usuniesz koma. Trudno.
Pozdrawiam i czekam na next.
Melloniasta:*
Czytam czytam czytam a tu cmentarz a ja do siebie o boże o xo chodzi wiedziałam że będzie w takim momencie nie mogę się doczekać następnego mam nadzieje ze szybko wrócą no dobra chociaż soe do siebie zbliza
OdpowiedzUsuńRozdział *-*
OdpowiedzUsuńDługa przerwa, tyle czekania, ale opłacało się ;)
Rozdział cudowny ^^
Violetta zarwała ze swoim chłopakiem o.o Uświadomiła sobie wszystko po kolacji z Leonem, wiadomo bo to on będzie tym jedynym :3
Ooo zastanawiała się jakim byłby ojcem *-*
Jak Jamie powiedział o kwiatach to myślałam, że dla niej ale jakoś nie pasowało, a później ten cmentarz.
Mam jakieś tam przypuszczenia, ale nie wiem :c
Czekam na kolejny rozdział ;*
Kocham Cię <333
Awww nareszcie *.*
OdpowiedzUsuńCudooo :*
Ja byłam na Violetta Live <3 Było zajebiście ^^
Cmentarz...
Czekam na next <3
Świetny
OdpowiedzUsuńFantastico *.* czekam na kolejny <3
OdpowiedzUsuńRozdzial cudowny. Och! Znowu mam czekac az nazbiera sie tyle komentarzy ile chcesz? Zwariuje :-! Violka. Leon. Cmentarz. What?!
OdpowiedzUsuńWitaj :*
OdpowiedzUsuńOstatnio zaniedbałam komentowanie. W sumie to już nie pamiętam, kiedy pozostawiłam tutaj komentarz. Przepraszam :*
Musisz się przygotować, że ten komentarz będzie kiepski. Jestem beznadziejną czytelniczką, wiem :(
Mam nadzieje, że nic nie przekrecę, bo rozdział czytałam, odrazu po publikacji.
Trochę Cię tutaj, z nami nie było, ale rozumiem. Trzeba było korzystać, z tych dwóch miesięcy wolności xD Nawet nie wiesz, z jakim utęsknieniem, czekałam na nowy rozdział. To opowiadanie jest mistrzostwem świata :D
Wspaniały rozdział! :*
Jaka dobra wiadomość. Violetta, zerwała z bratem, Leona! :D Jamie ma chyba do niej żal. Ale na pewno mu przejdzie. Castillo nie potrzebnie dawała mu nadzieje.
Ta końcówka... :O Musisz kończyć, w takim momencie?! Po co Verdas, zabrał ją na cmentarz? Chyba nie planuje zakopać jej żywcem...?? o.O Prawda? xD Nie wiem, o co może chodzić. Ale może niedługo się dowiem :DCzekam na kolejny diamencik :*
Weny! :D
Pozdrawiam,
Rachel ;*
Cudowny;)
OdpowiedzUsuńNiesamowity!!! Violetta Znów singielka ale pewni nie na długo.. 😜 ale o co chodzi z tym cmetarzem???? Czekam na next!!! ;)
OdpowiedzUsuńSuper rozdział czekam na next. Pozdrawiam i trzymam kciuki.
OdpowiedzUsuńVIKILOVE ❤ ❤ ❤
Przeczytałam twojego bloga i jestem bardzo ciekawa dalszą częścią❤❤❤
OdpowiedzUsuńJuż nie mogę się doczekać nexta *.*
OdpowiedzUsuń<3
OdpowiedzUsuńKocham, kocham, kocham! <3
OdpowiedzUsuńNajlepszy blog ever❤❤❤❤❤❤
OdpowiedzUsuńDoskonały :-)
OdpowiedzUsuńNie mogę doczekać się kolejnego rozdziału c:
Super blog kiedy next.
OdpowiedzUsuńNajlepszy i doskonały jak zwykle <3
OdpowiedzUsuńProszę dodaj rozdział bo nie mogę się doczekać co się wydarzy.
OdpowiedzUsuńJuż się niecierpliwie...
OdpowiedzUsuńKiedy next?
OdpowiedzUsuńKiedy nastepny rozdział?
OdpowiedzUsuńW.o.w , CUDO , REWELACJA <3
OdpowiedzUsuńCzekam na nexa :)
<3
OdpowiedzUsuńCzekam z niecierpliwością :*
OdpowiedzUsuńTak dawno nie było rozdziału!
OdpowiedzUsuńAle rozumiem cię, Ada!
Sama mam masę obowiązków!
Czemu nie piszesz? Napisz 42 rozdział
OdpowiedzUsuńCzemu nie piszesz? Napisz 42 rozdział
OdpowiedzUsuńCzekam na kolejny rozdział..
OdpowiedzUsuńZapraszam do siebie, dopiero zaczynaam. --------> http://xleeonettax.blogspot.com/ ;)