Z dedykacją dla Xylie Verdas
Ostatnie dni były dziwne, bardzo dziwne. Nie wiem, jak dokładniej mam to wszystko opisać. Mój chłopak - o ile nadal tak mogę mówić o Leónie - nie odzywa się. Od dwóch dni nie dzwoni, nie pisze, nie przychodzi... Nic. Boli mnie to i drażni, bo nie wiem, co mam myśleć na ten temat. Jeżeli nie kocha mnie już, dlaczego nie powie mi o tym? To wszystko jest takie cholernie popieprzone, że sama się już gubię.
Widziałam tylko jakieś pieprzone zdjęcia na blogach plotkarskich, a tam kto? On i jakaś blondi. Powinnam się martwić? Raczej tak.
Jeżeli twój chłopak nie odzywa się od dwóch dni, co robić? Siedzieć bezczynnie i wpatrywać się w sufit, kiedy w moim umyśle znajdują się jakieś niestosowne myśli? Przede wszystkim chciałabym wiedzieć co jest powodem tego, że mnie tak unika. Zraniłam go czymś, skrzywdziłam? Nie przypominam sobie tego. W końcu podczas naszego ostatniego spotkania, rozmawialiśmy tylko o tej Elizabeth i tyle. Potem León musiał pilnie wyjść z powodu jakiejś rozmowy z Tajlandczykami.
Jedynym plusem może być ustalenie kim jest słynne G.W. Według moich starych zapisów z pamiętników, tajemniczym dziennikarzem okazała się być Gulianne Wine. To moja dawna znajoma, która kiedyś za czasów Constace Billard próbowała dołączyć do mojej armii, jednak bezskutecznie. Stanowiła dla mnie zagrożenie. Miała większe szanse na to, aby dostać się do Yale na moje miejsce. Dzięki hojności mojego taty Gulianne Wine mogła raz na zawsze pożegnać się z moim uniwersytetem marzeń. To logiczne dlaczego teraz powróciła w swoim wielkim stylu. Chce się zemścić za to, co zrobiłam jej.
Cicho wzdycham, wydymając wcześniej usta. Spoglądam na Ludmiłę, która siedzi na moim łóżku i spogląda na mnie. Chyba sama nawet nie wie, co ma myśleć na ten temat.
- Violu, może powinnaś wyluzować? - Zadaje mi pytanie łagodnym głosem. - Nie wiesz, co widziałaś.
- W drugiej klasie liceum widziałam, jak nasz wf-ista, patrzy uwodzicielsko na mamę Magdalene Pietras. Dzięki temu dostałam pierwszą w historii Constance Billard 6+ oraz zaczęłam powoli wspinać się po szczeblach hierarchii naszego liceum.
- No tak, ale nie wiesz na sto procent, że to jakaś jego kochanka, wyluzuj.
- Lu, jak ja mam się do cholery jasnej uspokoić, kiedy mój chłopak od dwóch dni nie odbiera ode mnie telefonów, ignoruje mnie, nie odzywa się i umawia z jakąś blondynką po barach?! - Wybucham nagle. To wszystko już mnie przerasta, jestem zmęczona. - Faceci to świnie. Każdy z nich, nie ma wyjątków.
- Oj, mój Federico nim jest. - Wywracam oczami i spoglądam na nią poważniejszym wzrokiem. - Okej, jednak każdy z nich to świnia. Co planujesz teraz zrobić? Masz jakiś plan, który potwierdziłby twoją tezę, że León Verdas zdradza cię za plecami?
- Właśnie chodzi o to, że nie mam nic! - Macham rękami. - Zero, nothing. Rozważam stworzenie mojej nowej armii, ale tak na poważnie. Żarty się skończyły. León doskonale zna Penelóp, Nelly oraz Jessicę.
- Zapomniałaś o Taylor. Może ona mogłaby trochę powęszyć i odkryć prawdę?
- Ogh, proszę cię. Ta blondynka nigdy nie wykonała mojego zadania. Zawsze to Nelly musiała za nią wszystko odwalać. Taylor robiła dobrą minę do złej gry.
- A więc co w takim razie proponujesz?
- No właśnie nie wiem! - Wzruszam zdezorientowana ramionami. - Mam pustkę w głowie, żadnego pomysłu. Próbowałam już znaleźć inspirację w Martini oraz kokosankach od Perriego Henriego, jednak nic, zupełnie nic. - Spoglądam na blondynkę, która przymyka oczy. Jej, nie sądziłam, że aż tak bardzo ją zanudzam. - Lu, jak nie jesteś zainteresowana, zawsze możesz wyjść.
- Violu oczywiście, że jestem, ale popatrz, która godzina. Zadzwoniłaś do mnie o czwartej w nocy i kazałaś się tu zjawić, więc jestem. Założyłam na siebie wczorajsze ciuchy, nie napiłam się kawy... Potrzebuję snu. - Mówi i przytula się do mojej poduszki.
- Użyłam czerwonego alarmu! - Przypominam jej. - A co to oznacza? Jeżeli któraś z nas go kiedyś użyje to będzie oznaczać, że druga strona potrzebuje natychmiastowego wsparcia, nawet w środku nocy.
- Violu, ja zasypiam. - Mówi coraz bardziej zaspanym głosem. - Przepraszam cię, nie dam rady.
- Gdybym była McCainem, jakoś dałabyś radę wytrzymać. - Burczę cicho pod nosem.
- Violetta, jest szósta rano. Ja zazwyczaj śpię do dziewiątej. - Cicho wzdycham i biorę do ręki torebkę. Chyba mam pewien plan.
- W takim razie kolorowych snów, ja wychodzę.
- Dokąd?
- Ktoś chyba sobie zasłużył na niezapowiedzianą wizytę.
Równo o ósmej czarna limuzyna razem ze mną zatrzymuje się pod siedzibą New York Times, która mieści się przy 242 W 41st St. Okej, czas na niezapowiedzianą wizytę po tylu latach, Gilianno. Mam nadzieję, że przyjmiesz mnie ciepło.
- Dzięki. - Mówię do Toma, kiedy wysiadam.
Spoglądam do góry. Wieżowiec praktycznie ma taką samą wysokość, jak Castillo Design, czy Verdas Company. To typowy budynek, który idealnie pasuje do nowojorskiego stylu.
Wchodzę do środka i spoglądam na tablicę informacyjną. Okej, muszę się dostać na dwudzieste piętro, to jest cel mojej podróży.
Na swojej drodze dostrzegam nagle znajomą przeszkodę. Pieprzone szklane barierki. Pięknie. Jakim cudem mam się dostać do środka i zrobić niezły łomot tej słynnej Wine, skoro nie mam nawet tej zasranej plakietki!
Uśmiecham się delikatnie, kiedy widzę rozmawiającego przez telefon blondyna. Z jego kieszeni wystaje identyfikator. Muszę tylko podejść do niego dyskretnie i mu go wyjąć.
- Tak, jasne... Pewnie, że z chęcią się z tobą spotkam. - Mówi przez telefon.
Okej dwa paluszki. Wskazujący i środkowy... Powoli.. Prawie... Ha! Mam! Zadowolona spoglądam na identyfikator. Wybacz mi Andrew Irwin, chyba dzisiaj nie pójdziesz do pracy.
Kieruję się w stronę - dawnej - szklanej przeszkody, którą bez problemu pokonuję. Okej, teraz tylko muszę się dostać na dwudzieste piętro i zacznę prawdziwą zabawę.
Wchodzę do windy, która do jasnej cholery jest praktycznie cała zapełniona. Takie sytuacje są dobre dla jakiś rabusiów. O nie! Przyciskam bardziej do siebie swoją ukochaną granatową torebkę. Nie pozwolę na to, aby ktoś mi coś ukradł i to na dodatek w takim miejscu. To by było niedorzeczne!
Kiedy wysiadam na dwudziestym piętrze - po cholernie długich mękach w tym tłumem - oddycham z ulgą. Okej Gulianno, gdzie schowałaś się?
- Emm przepraszam. Pomóc w czymś pani? - Zatrzymuje mnie nagle dość młoda brunetka o błękitnych oczach. Pięknie, może ona mi powie, gdzie znajduje się to coś.
- Szukam Gulianny Wine. Jestem jej znajomą. Umówiłyśmy się. - Wymyślam na szybko. Jestem mistrzynią w improwizowaniu.
- To dziwne. Panna Wine nie jest dzisiaj z nikim umówiona. - Odpowiada, spoglądając wcześniej w ekran komputera. Cholera.
- To dlatego, że umówiłyśmy się dosłownie pięć minut temu. - Mówię przekonującym głosem. - Panna Wine często zapomina informować o dość ważnych kwestiach.
- W sumie... Ma pani rację.
Ha! Czyżby to był mój jakiś szczęśliwy dzień?
- W takim razie proszę za mną.
- Oczywiście. - Odpowiadam z triumfalnym uśmiechem.
Przemierzamy przez dział. Dostrzegam mnóstwo komputerów, za którymi siedzą dziennikarze i piszą artykuły do najnowszych numerów. Kiedyś moim marzeniem było zostanie dziennikarką, jednak z czasem zdałam sobie sprawę z tego, że to nie dla mnie. Siedzenie ze komputerem tyle godzin dziennie, chlanie kawy do późna... Nie, dzięki. Wolę projektować ubrania i godnie reprezentować swoją firmę.
Przypominam sobie nagle o tym pieprzonym identyfikatorze. Szybko go chowam do torebki. Jeszcze sobie ludzie pomyślą, że jestem jakimś gościem, co by było czymś okropnym.
Zatrzymujemy się przed drewnianymi drzwiami. Z boku dostrzegam tabliczkę ze złotym napisem: Gulianne Wine. Okej królewno, szykuj się na mordor.
- Panna Wine jest w środku. - Dodaje i odchodzi.
Z lekkim uśmiechem kładę swoją prawą rękę na klamce i naciskam ją. Okej, wchodzimy. Let's do this.
Wnętrze gabinetu podobne do klasycznych. Okna sięgające od podłogi aż do sufitu, widok na przepiękny Nowy Jork i te podstawowe dodatki wnętrz. Biurko, dwie sofy, fotele, komputer i wiele innych.
Gulianne się zmieniła. Zapamiętałam ją z czasów Constance Billard jako nieśmiałą brunetkę kujonkę, która zawsze zanudzała mnie swoją wiedzą. A teraz co? Dość seksowne sukienki, odważniejszy makijaż... Jednak to wszystko psuje jedna rzecz. Jej małe piersi.
- Gulianne Wine. - Mówię i wchodzę pewnym krokiem do środka. Brunetka podnosi momentalnie wzrok i spogląda na mnie. - Zaskoczona? - Pytam, kiedy dostrzegam, jak jej źrenice poszerzają się na mój widok.
- Nnie. - Odpowiada po chwili.
Uśmiecham się chytrze i spoglądam na papiery porozrzucane na jej biurku. Jakieś pierdoły, nie dotyczące mnie... A jednak!
- Czego tutaj szukasz, Castillo? - Słyszę jej głos.
- Po pierwsze. - Spoglądam na nią i przybliżam się, spoglądając na jej wargi, które pomalowała dzisiaj jakąś ohydną fioletową szminką. - Ten kolor do ciebie nie pasuje, po drugie jestem dla ciebie Violettą, a po trzecie przyszłam odwiedzić swoją przyjaciółkę. Co.. Nie cieszysz się? - Śmieję się cicho. - Och kochana. Jak my się dawno nie widziałyśmy. Gdzie studiowałaś?
Omijam ją i wygodnie rozsiadam się w jej fotelu. Nad tym mam przewagę w niej. Ona zawsze była szarą myszką, która nigdy nie potrafiła mi się przeciwstawić. Dlatego teraz będę to wykorzystywać przeciwko niej.
- Cambridge. - Wydusza nagle z siebie.
- Och, Cambridge. - Uśmiecham się drwiąco i naciskam spację. Momentalnie jej komputer się włącza. Może uda mi się znaleźć co nieco na mój temat? - I co? Jesteś zadowolona? - Pytam i przebiegam szybko wzrokiem po plikach, które znajdują się na jej biurku. Jeden z folderów przykuwa moją uwagę: Castillo i jej historia miłosna z Verdasem. 41 rzeczy. Cholera, całkiem sporo.
- Tak, bardzo. A teraz wstawaj
- Już, już. - Szybko poprawiam się w krześle i za pomocą skrótu klawiszowego kasuję folder dotyczący mnie. - Dasz mi coś do picia? Widzę, że rodzice cię nie nauczyli tego, jak należy obchodzić się z gośćmi.
- Emm... Do picia? - Rozgląda się po gabinecie. Mam idealną okazję do tego, aby usunąć folder z kosza. - Coś konkretnego?
- Albo wiesz? Nie chce jednak. - Spoglądam na zegarek. Czas się zmywać. - Przepraszam, ale muszę już iść. Wzywają mnie obowiązki. - Wstaję z krzesła.
- Ach, no tak Castillo Design.
Uśmiecham się drwiąco i podchodzę do drzwi.
- Tak Gulianne.... Castillo Design. - Odpowiadam.
No i co? Po raz kolejny pokonałam cię. Pokonałam.
Następnego dnia postanawiam nie odpuszczać i spotkać się z Leonem. Może chociaż wtedy mi powie, dlaczego mnie unika i porozmawiamy na spokojnie.
Wysiadam z windy i kieruję się w stronę salonu. Zatrzymuje mnie nagle pani Rose, która wita z lekkim uśmiechem. Przynajmniej ona jest jakaś normalna.
- Dzień dobry panno Castillo. - Mówi.
- Dzień dobry. - Odpowiadam.
- Pani w jakiej sprawie?
- Przyszłam do Leona. Chciałabym z nim porozmawiać. Mam nadzieję, że jest jeszcze w domu.
- Tak, oczywiście. Pan Verdas jeszcze nawet nie zszedł na dół, aby zjeść śniadanie.
Wpadam nagle na pomysł.
- W takim razie ja mu je zaniosę. Nie sprawi mi to problemu.
- Tak? No dobrze. Zaraz przyniosę tacę.
Wraca po chwili z tacą w ręku, a na niej co widzę? Typowe amerykańskie śniadanie. Omlet z bekonem i do tego filiżanka czarnej kawy.
- Dziękuję. - Mówię i kieruję się w stronę schodów za pomocą których wychodzę na górę.
Trzy dni... Tak długo się nie widzieliśmy. Nie wiem, czego mam się spodziewać. Miłego przywitania, czy może czegoś znacznie gorszego?
Tuż przed wejściem do jego sypialni, słyszę ten cudowny głos. Rozmawia z kimś przez telefon... Jest wściekły. Super.
- Co? Nie... No to powiedz im, że nie mają tych dwóch tygodni.
Okej, czas na moje wejście. Głośno wzdycham i otwieram drzwi.
- Dzień dobry, przyniosłam twoje.. - Dostrzegam go, jak stoi naprzeciwko swojego łóżka, ubrany w granatowy garnitur, spodnie w tym samym kolorze i białą koszulę. - O, już wstałeś.
- Źle spałem. - Odpowiada krótko i omija mnie.
- Wiem. Właśnie dlatego przyniosłam ci śniadanie do łóżka. - Staram się mówić spokojnym, słodkim głosem, jednak nie wiem, czy mi się to uda. Udawanie, że wszystko pomiędzy nami jest okej, to cholernie ciężka sztuka. - Oczywiście zawsze możesz je zjeść też w salonie. - Mówię, podczas podążania za nim przez korytarz.
- Nie jestem głodny. - Burczy.
Cicho wzdycham i w kuchni odkładam tacę na blat kuchenny. Mam już tego dość, zaraz zwariuję. Dlaczego mnie tak unika? Co ja mu zrobiłam?
- Violu, może powinnaś wyluzować? - Zadaje mi pytanie łagodnym głosem. - Nie wiesz, co widziałaś.
- W drugiej klasie liceum widziałam, jak nasz wf-ista, patrzy uwodzicielsko na mamę Magdalene Pietras. Dzięki temu dostałam pierwszą w historii Constance Billard 6+ oraz zaczęłam powoli wspinać się po szczeblach hierarchii naszego liceum.
- No tak, ale nie wiesz na sto procent, że to jakaś jego kochanka, wyluzuj.
- Lu, jak ja mam się do cholery jasnej uspokoić, kiedy mój chłopak od dwóch dni nie odbiera ode mnie telefonów, ignoruje mnie, nie odzywa się i umawia z jakąś blondynką po barach?! - Wybucham nagle. To wszystko już mnie przerasta, jestem zmęczona. - Faceci to świnie. Każdy z nich, nie ma wyjątków.
- Oj, mój Federico nim jest. - Wywracam oczami i spoglądam na nią poważniejszym wzrokiem. - Okej, jednak każdy z nich to świnia. Co planujesz teraz zrobić? Masz jakiś plan, który potwierdziłby twoją tezę, że León Verdas zdradza cię za plecami?
- Właśnie chodzi o to, że nie mam nic! - Macham rękami. - Zero, nothing. Rozważam stworzenie mojej nowej armii, ale tak na poważnie. Żarty się skończyły. León doskonale zna Penelóp, Nelly oraz Jessicę.
- Zapomniałaś o Taylor. Może ona mogłaby trochę powęszyć i odkryć prawdę?
- Ogh, proszę cię. Ta blondynka nigdy nie wykonała mojego zadania. Zawsze to Nelly musiała za nią wszystko odwalać. Taylor robiła dobrą minę do złej gry.
- A więc co w takim razie proponujesz?
- No właśnie nie wiem! - Wzruszam zdezorientowana ramionami. - Mam pustkę w głowie, żadnego pomysłu. Próbowałam już znaleźć inspirację w Martini oraz kokosankach od Perriego Henriego, jednak nic, zupełnie nic. - Spoglądam na blondynkę, która przymyka oczy. Jej, nie sądziłam, że aż tak bardzo ją zanudzam. - Lu, jak nie jesteś zainteresowana, zawsze możesz wyjść.
- Violu oczywiście, że jestem, ale popatrz, która godzina. Zadzwoniłaś do mnie o czwartej w nocy i kazałaś się tu zjawić, więc jestem. Założyłam na siebie wczorajsze ciuchy, nie napiłam się kawy... Potrzebuję snu. - Mówi i przytula się do mojej poduszki.
- Użyłam czerwonego alarmu! - Przypominam jej. - A co to oznacza? Jeżeli któraś z nas go kiedyś użyje to będzie oznaczać, że druga strona potrzebuje natychmiastowego wsparcia, nawet w środku nocy.
- Violu, ja zasypiam. - Mówi coraz bardziej zaspanym głosem. - Przepraszam cię, nie dam rady.
- Gdybym była McCainem, jakoś dałabyś radę wytrzymać. - Burczę cicho pod nosem.
- Violetta, jest szósta rano. Ja zazwyczaj śpię do dziewiątej. - Cicho wzdycham i biorę do ręki torebkę. Chyba mam pewien plan.
- W takim razie kolorowych snów, ja wychodzę.
- Dokąd?
- Ktoś chyba sobie zasłużył na niezapowiedzianą wizytę.
Równo o ósmej czarna limuzyna razem ze mną zatrzymuje się pod siedzibą New York Times, która mieści się przy 242 W 41st St. Okej, czas na niezapowiedzianą wizytę po tylu latach, Gilianno. Mam nadzieję, że przyjmiesz mnie ciepło.
- Dzięki. - Mówię do Toma, kiedy wysiadam.
Spoglądam do góry. Wieżowiec praktycznie ma taką samą wysokość, jak Castillo Design, czy Verdas Company. To typowy budynek, który idealnie pasuje do nowojorskiego stylu.
Wchodzę do środka i spoglądam na tablicę informacyjną. Okej, muszę się dostać na dwudzieste piętro, to jest cel mojej podróży.
Na swojej drodze dostrzegam nagle znajomą przeszkodę. Pieprzone szklane barierki. Pięknie. Jakim cudem mam się dostać do środka i zrobić niezły łomot tej słynnej Wine, skoro nie mam nawet tej zasranej plakietki!
Uśmiecham się delikatnie, kiedy widzę rozmawiającego przez telefon blondyna. Z jego kieszeni wystaje identyfikator. Muszę tylko podejść do niego dyskretnie i mu go wyjąć.
- Tak, jasne... Pewnie, że z chęcią się z tobą spotkam. - Mówi przez telefon.
Okej dwa paluszki. Wskazujący i środkowy... Powoli.. Prawie... Ha! Mam! Zadowolona spoglądam na identyfikator. Wybacz mi Andrew Irwin, chyba dzisiaj nie pójdziesz do pracy.
Kieruję się w stronę - dawnej - szklanej przeszkody, którą bez problemu pokonuję. Okej, teraz tylko muszę się dostać na dwudzieste piętro i zacznę prawdziwą zabawę.
Wchodzę do windy, która do jasnej cholery jest praktycznie cała zapełniona. Takie sytuacje są dobre dla jakiś rabusiów. O nie! Przyciskam bardziej do siebie swoją ukochaną granatową torebkę. Nie pozwolę na to, aby ktoś mi coś ukradł i to na dodatek w takim miejscu. To by było niedorzeczne!
Kiedy wysiadam na dwudziestym piętrze - po cholernie długich mękach w tym tłumem - oddycham z ulgą. Okej Gulianno, gdzie schowałaś się?
- Emm przepraszam. Pomóc w czymś pani? - Zatrzymuje mnie nagle dość młoda brunetka o błękitnych oczach. Pięknie, może ona mi powie, gdzie znajduje się to coś.
- Szukam Gulianny Wine. Jestem jej znajomą. Umówiłyśmy się. - Wymyślam na szybko. Jestem mistrzynią w improwizowaniu.
- To dziwne. Panna Wine nie jest dzisiaj z nikim umówiona. - Odpowiada, spoglądając wcześniej w ekran komputera. Cholera.
- To dlatego, że umówiłyśmy się dosłownie pięć minut temu. - Mówię przekonującym głosem. - Panna Wine często zapomina informować o dość ważnych kwestiach.
- W sumie... Ma pani rację.
Ha! Czyżby to był mój jakiś szczęśliwy dzień?
- W takim razie proszę za mną.
- Oczywiście. - Odpowiadam z triumfalnym uśmiechem.
Przemierzamy przez dział. Dostrzegam mnóstwo komputerów, za którymi siedzą dziennikarze i piszą artykuły do najnowszych numerów. Kiedyś moim marzeniem było zostanie dziennikarką, jednak z czasem zdałam sobie sprawę z tego, że to nie dla mnie. Siedzenie ze komputerem tyle godzin dziennie, chlanie kawy do późna... Nie, dzięki. Wolę projektować ubrania i godnie reprezentować swoją firmę.
Przypominam sobie nagle o tym pieprzonym identyfikatorze. Szybko go chowam do torebki. Jeszcze sobie ludzie pomyślą, że jestem jakimś gościem, co by było czymś okropnym.
Zatrzymujemy się przed drewnianymi drzwiami. Z boku dostrzegam tabliczkę ze złotym napisem: Gulianne Wine. Okej królewno, szykuj się na mordor.
- Panna Wine jest w środku. - Dodaje i odchodzi.
Z lekkim uśmiechem kładę swoją prawą rękę na klamce i naciskam ją. Okej, wchodzimy. Let's do this.
Wnętrze gabinetu podobne do klasycznych. Okna sięgające od podłogi aż do sufitu, widok na przepiękny Nowy Jork i te podstawowe dodatki wnętrz. Biurko, dwie sofy, fotele, komputer i wiele innych.
Gulianne się zmieniła. Zapamiętałam ją z czasów Constance Billard jako nieśmiałą brunetkę kujonkę, która zawsze zanudzała mnie swoją wiedzą. A teraz co? Dość seksowne sukienki, odważniejszy makijaż... Jednak to wszystko psuje jedna rzecz. Jej małe piersi.
- Gulianne Wine. - Mówię i wchodzę pewnym krokiem do środka. Brunetka podnosi momentalnie wzrok i spogląda na mnie. - Zaskoczona? - Pytam, kiedy dostrzegam, jak jej źrenice poszerzają się na mój widok.
- Nnie. - Odpowiada po chwili.
Uśmiecham się chytrze i spoglądam na papiery porozrzucane na jej biurku. Jakieś pierdoły, nie dotyczące mnie... A jednak!
- Czego tutaj szukasz, Castillo? - Słyszę jej głos.
- Po pierwsze. - Spoglądam na nią i przybliżam się, spoglądając na jej wargi, które pomalowała dzisiaj jakąś ohydną fioletową szminką. - Ten kolor do ciebie nie pasuje, po drugie jestem dla ciebie Violettą, a po trzecie przyszłam odwiedzić swoją przyjaciółkę. Co.. Nie cieszysz się? - Śmieję się cicho. - Och kochana. Jak my się dawno nie widziałyśmy. Gdzie studiowałaś?
Omijam ją i wygodnie rozsiadam się w jej fotelu. Nad tym mam przewagę w niej. Ona zawsze była szarą myszką, która nigdy nie potrafiła mi się przeciwstawić. Dlatego teraz będę to wykorzystywać przeciwko niej.
- Cambridge. - Wydusza nagle z siebie.
- Och, Cambridge. - Uśmiecham się drwiąco i naciskam spację. Momentalnie jej komputer się włącza. Może uda mi się znaleźć co nieco na mój temat? - I co? Jesteś zadowolona? - Pytam i przebiegam szybko wzrokiem po plikach, które znajdują się na jej biurku. Jeden z folderów przykuwa moją uwagę: Castillo i jej historia miłosna z Verdasem. 41 rzeczy. Cholera, całkiem sporo.
- Tak, bardzo. A teraz wstawaj
- Już, już. - Szybko poprawiam się w krześle i za pomocą skrótu klawiszowego kasuję folder dotyczący mnie. - Dasz mi coś do picia? Widzę, że rodzice cię nie nauczyli tego, jak należy obchodzić się z gośćmi.
- Emm... Do picia? - Rozgląda się po gabinecie. Mam idealną okazję do tego, aby usunąć folder z kosza. - Coś konkretnego?
- Albo wiesz? Nie chce jednak. - Spoglądam na zegarek. Czas się zmywać. - Przepraszam, ale muszę już iść. Wzywają mnie obowiązki. - Wstaję z krzesła.
- Ach, no tak Castillo Design.
Uśmiecham się drwiąco i podchodzę do drzwi.
- Tak Gulianne.... Castillo Design. - Odpowiadam.
No i co? Po raz kolejny pokonałam cię. Pokonałam.
Następnego dnia postanawiam nie odpuszczać i spotkać się z Leonem. Może chociaż wtedy mi powie, dlaczego mnie unika i porozmawiamy na spokojnie.
Wysiadam z windy i kieruję się w stronę salonu. Zatrzymuje mnie nagle pani Rose, która wita z lekkim uśmiechem. Przynajmniej ona jest jakaś normalna.
- Dzień dobry panno Castillo. - Mówi.
- Dzień dobry. - Odpowiadam.
- Pani w jakiej sprawie?
- Przyszłam do Leona. Chciałabym z nim porozmawiać. Mam nadzieję, że jest jeszcze w domu.
- Tak, oczywiście. Pan Verdas jeszcze nawet nie zszedł na dół, aby zjeść śniadanie.
Wpadam nagle na pomysł.
- W takim razie ja mu je zaniosę. Nie sprawi mi to problemu.
- Tak? No dobrze. Zaraz przyniosę tacę.
Wraca po chwili z tacą w ręku, a na niej co widzę? Typowe amerykańskie śniadanie. Omlet z bekonem i do tego filiżanka czarnej kawy.
- Dziękuję. - Mówię i kieruję się w stronę schodów za pomocą których wychodzę na górę.
Trzy dni... Tak długo się nie widzieliśmy. Nie wiem, czego mam się spodziewać. Miłego przywitania, czy może czegoś znacznie gorszego?
Tuż przed wejściem do jego sypialni, słyszę ten cudowny głos. Rozmawia z kimś przez telefon... Jest wściekły. Super.
- Co? Nie... No to powiedz im, że nie mają tych dwóch tygodni.
Okej, czas na moje wejście. Głośno wzdycham i otwieram drzwi.
- Dzień dobry, przyniosłam twoje.. - Dostrzegam go, jak stoi naprzeciwko swojego łóżka, ubrany w granatowy garnitur, spodnie w tym samym kolorze i białą koszulę. - O, już wstałeś.
- Źle spałem. - Odpowiada krótko i omija mnie.
- Wiem. Właśnie dlatego przyniosłam ci śniadanie do łóżka. - Staram się mówić spokojnym, słodkim głosem, jednak nie wiem, czy mi się to uda. Udawanie, że wszystko pomiędzy nami jest okej, to cholernie ciężka sztuka. - Oczywiście zawsze możesz je zjeść też w salonie. - Mówię, podczas podążania za nim przez korytarz.
- Nie jestem głodny. - Burczy.
Cicho wzdycham i w kuchni odkładam tacę na blat kuchenny. Mam już tego dość, zaraz zwariuję. Dlaczego mnie tak unika? Co ja mu zrobiłam?
- Właściwie, to zaraz wychodzę na spotkanie. Marzy mi się kupno Lower East Side, więc nie mogę spocząć na laurach. - Oznajmia i bierze do ręki swój czarny płaszcz.
- Czytałeś artykuł? O nas? - Pytam nagle, aby jakoś zmienić temat.
- Ta, coś tam wiem na ten temat. - Odpowiada. - Wiesz kim jest to całe G.W?
Serio? Będziemy rozmawiać na ten temat.
- Tak, wiem. Byłam nawet u niej w biurze i usunęłam folder dotyczący nas, jednak to nie koniec. Planuję wprowadzić do redakcji szpiega, który w razie czego mógłby za każdym razem usuwać artykuły.
- Co? - Śmieje się cicho. - Niby po co? Ta osoba żyje z tego. Z pisania na temat celebrytów.
- Nie wiem czy udajesz głupiego, ale mi to nie pasuje. Przepraszam cię bardzo, ale nie chcę czytać tego, jak ktoś pisze, że wszystkie wielbicielki Leona Verdasa mogą szykować się do walki o jego serce. Nie przeszkadza ci to? Serio? - Wzrusza ramionami. - No oczywiście, że tobie nic nie przeszkadza. W końcu chodzi o ciebie i to ty jesteś przedstawiany jako obiekt pożądań każdej kobiety.
- Violetta wiesz przecież doskonale, że.. - Zaczyna mówić, jednak mu przerywam.
- Czytałeś artykuł? O nas? - Pytam nagle, aby jakoś zmienić temat.
- Ta, coś tam wiem na ten temat. - Odpowiada. - Wiesz kim jest to całe G.W?
Serio? Będziemy rozmawiać na ten temat.
- Tak, wiem. Byłam nawet u niej w biurze i usunęłam folder dotyczący nas, jednak to nie koniec. Planuję wprowadzić do redakcji szpiega, który w razie czego mógłby za każdym razem usuwać artykuły.
- Co? - Śmieje się cicho. - Niby po co? Ta osoba żyje z tego. Z pisania na temat celebrytów.
- Nie wiem czy udajesz głupiego, ale mi to nie pasuje. Przepraszam cię bardzo, ale nie chcę czytać tego, jak ktoś pisze, że wszystkie wielbicielki Leona Verdasa mogą szykować się do walki o jego serce. Nie przeszkadza ci to? Serio? - Wzrusza ramionami. - No oczywiście, że tobie nic nie przeszkadza. W końcu chodzi o ciebie i to ty jesteś przedstawiany jako obiekt pożądań każdej kobiety.
- Violetta wiesz przecież doskonale, że.. - Zaczyna mówić, jednak mu przerywam.
- Mam już dosyć do jasnej cholery. - Uderzam prawą ręką w blat, skupiając na sobie jego uwagę. - Potrzebujemy tych informacji i nie będziesz mi mówić, co mam robić do jasnej cholery. Chcesz, żeby tak pomiędzy nami było? Okej, proszę bardzo! - Krzyczę, powstrzymując łzy. - Mam dosyć tego, że mnie tak traktujesz, mam dosyć tego, że z niewiadomych przyczyn unikasz mnie. Jestem zmęczona już tym.
Dostrzegam, jak jego źrenice momentalnie się powiększają. Tak mój drogi, to jest raczej to, o czym myślisz.
- Żegnaj. - Dodaję i szybko opuszczam jego apartament.
Kolejny piątek, kolejny rozdział...
Nie rozpisuję się za bardzo, nie mam weny na tą dzisiejszą notkę... I'm sorry :D
Coraz gorzej z Leonettą.. Czyżby to był jej koniec? Zbliżamy się do tego momentu.. Kto wie, może w następnym rozdziale wszystko się skończy? xD
Tak mamy wyjaśnione kim jest tajemnicze G.W ... Od czasu do czasu ta postać będzie się pojawiać, so oczekujcie ;*
Dobra, kończę xD
Jak to cudownie mieć ferie ^^
Czekam na wasze opinie,
Dostrzegam, jak jego źrenice momentalnie się powiększają. Tak mój drogi, to jest raczej to, o czym myślisz.
- Żegnaj. - Dodaję i szybko opuszczam jego apartament.
Kolejny piątek, kolejny rozdział...
Nie rozpisuję się za bardzo, nie mam weny na tą dzisiejszą notkę... I'm sorry :D
Coraz gorzej z Leonettą.. Czyżby to był jej koniec? Zbliżamy się do tego momentu.. Kto wie, może w następnym rozdziale wszystko się skończy? xD
Tak mamy wyjaśnione kim jest tajemnicze G.W ... Od czasu do czasu ta postać będzie się pojawiać, so oczekujcie ;*
Dobra, kończę xD
Jak to cudownie mieć ferie ^^
Czekam na wasze opinie,
Rozdział 28 = Odpowiednia ilość komentarzy (min.50)
xAdusiax
Zajęte,
OdpowiedzUsuńChristian Grey, prezes Grey Enterprises Holdings Inc.
Pan Grey oglądający właśnie Świat gupików z kuzynką (która ma jutro urodzinki) i piszący rozdział z pewną Adą (z nasz? zajebista laska! moja best bitch z dzielni Krk <3) pisze jakże czaderski komek u Ady! ^^
UsuńOd czego mam zacząć? A, no już wiem! Muszę się wyżalić od trzech godzin nie mam telefonu. Powód? Mimo bajeczek na telewizorze W MOIM POKOJU czterolatka gra w Pou na moim telefonie.
Pff, nawet snapów od Ciebie nie mogę odczytać, no! -.-
Gulianne, jej imię lepiej brzmi jako Szulianne Wino i od dziś tak będę o niej pisać, pozwolisz? Oczywiście, ze tak ^^
Szara myszka i do tego tęęęęęęęęępa, huehuecoyotl! XD
Pracuje w Nju Jork Tajms, a inteligencją nie grzeszy ^^
Violcia taka zła suczka. Taka jest idealna ^^
Penelóp kojarzy mi się z Penelope Cruz, zawsze jak o niej piszesz to od razu Cruz! xDDD
VERDAS TY POPIERDOLONY DUPKU! CO TY, KURWA, ROBISZ!
Takim oto sposobem witam Pana Nie Odzywam Się Do Dziewczyny, A Bujam Się z Inną Dziwką O Blond Włosach. Ty dupku!
Jak możesz ją tak ranić. I to jeszcze z ... Nie zdradzę innym.
Jesteś frajerem Verdas! Brak mi na Ciebie słów!
No i Leonetty nie ma :( Zdradź mi na czacie jak długo jej nie będzie ^^
Pozdrawiamy z moją mniejszą kopią od wujka (Dziękuję Ci za nią, jest fajnym ziomeczkiem, ale tylko sześć dni w tygodniu!) leżymy w łóżeczku i oglądamy now Madagaskar II!
Moto Moto na podbój Glorii leci ^^
Jesteś z kolegą czy to Twój tyłeczek? xDDDDD
Help me plz, sąsiedzi (Ta jestem w KEYDŻI) puszczają Coco Jumbo. -.-
Laters Baby ;*
Christian Grey, prezes Grey Enterprises Holdings Inc.
Zajęte dla Sheili!
OdpowiedzUsuńA ja, zamiast się ładnie poprawić i skomentować minimalnie dzień po dodaniu, spierdzieliłam wszystko jak zwykle.
UsuńJeszcze chora w ferie :'') Żyć nie umierać!
Zacznę od tego, że się cieszę!
Tak! Fabuła, zamiast nudzić, staje się coraz to lepsza *-* (To możliwe?)
Ja tam się cieszę, że się rozstają. Nie może być wiecznie kolorowo. A teraz widzę że robi się ciekawie.
Ale chyba tak oficjalnie jeszcze nie zerwali, co?
Albo zerwali? A raczej ona z nim. xD
Ale coś musi się za tym kryć. (Akapity zaczynają się od A -.-)
Ciekawi mnie, o co w tym wszystkim chodzi. A raczej, co Lajon ukrywa. Mam nadzieję, że za niedługo się dowiemy!
I już jutro nju rozdział. ^^
Z jednej strony, Verdas to tępa pała! Ale z drugiej, coś się musi za tym kryć.. ;> I już niedługo dowiemy się co. ^^
A Viola jaka tygrysica. Pokonała G.W ^^
Ciekawa postać :)
Mam nadzieję że rozłąka Leónetty nie potrwa długo!
(Wcale nie chcę jak najszybciej dowiedzieć się, o co chodzi z Leónem. Nie. Nope. Wcale. Nie, nic)
Pewnie w next ostatecznie się rozstaną ;/
Ale i tak czekam na next!
Już jutro :3
I obiecuję w końcu komentować szybciej. A nie, opierdzielać się -.-
Ale nie bij! To wszystko przez te ferie...
Tobie też smutno z tego powodu, że się kończą? :((
Śliczne dzięki za miejsce ♥♥
Do następnej notki!
Pozdrawiam,
Sheila :*
Moje <3
OdpowiedzUsuńWroce ! Allen
OdpowiedzUsuńWrócę!
OdpowiedzUsuńSuuper ♥
OdpowiedzUsuńMiejsce<3
OdpowiedzUsuńMoje
OdpowiedzUsuńWiemy kim jest nieśmiałe i nieporadne G.W.
UsuńBidna Lu musiała iść do Castillo o czwartej rano.
Verdas umawia się z sylikonową blondynką i olewa V, która ma za dużo czasu na przemyślenia i za dużo teorii.
Koniec Lajonetty blisko i chyba każdy to czuje.
Cudo*,*
OdpowiedzUsuńNaaaaj <3
OdpowiedzUsuńZajmuję ;*
OdpowiedzUsuńPS. Też ubolewasz na tym, że nie spotkasz Lodo czy idziesz? xd
Zacznę od tego, że nw czemu mój kom zaliczył się 3 razy xd
UsuńA tak btw. to: HEJ! :D
Dopiero wróciłam do domu nie ma co xd
Co do rozdziału:
Kocham V. taką no... nie Violettową xd
Ale Verdas ją unika! Nie no przywalę mu kiedyś w jego piękną twarzyczkę. -,-
Huehuehue Castillo taka podła poszła do G.W. xd Mogła jej przy okazji z liścia dać, a co? xp
Zerwała z Leonem? ;_; A może tak powiedziała, bo jej się do toalety chciało i nad sobą nie panowała. Może po drodze do L. napiła się zbyt dużo wody? Jak się mocno jej chciało do toalety to mogła powiedzieć to, by jak najszybciej skorzystać.
Ali snuje teorie! xd
Też mam ferie ;p W jakim województwie mieszkasz?
Ponowię pytanie, a co? 8)
Spotkałaś Lodo czy czekasz na koncert tak jak mua (za daleko mam do Wawy xd), a może nie idziesz w ogóle? xd U mnie zależy gdzie będzie.
Sialala zmykam już ;p
Ali <3 ;*
Moje <3
OdpowiedzUsuńTen komentarz został usunięty przez autora.
OdpowiedzUsuńZAJĘTE!
OdpowiedzUsuńTen komentarz został usunięty przez autora.
UsuńWracam od razu, a co mi tam :D
UsuńJak szaleć to szaleć xD
Perełka! ♥
I mamy wyjaśniony, kim jest ta tajemnicza G.W.
Szczerze powiedziawszy, spodziewałam się mężczyzny.
Tak jakoś, nie wiem czemu :D .
Violka jak zawsze niezawodna! Pokonała naszą Gulianne!
Widzę, że jej nikt się nie postawi. Ze wszystkimi przeszkodami sobie doskonale radzi, no, aby nie z Verdasem i jego zachowaniem.
Ale na to nie ma wpływu.
No i mam moje wyczekiwane rozstanie Leonetty, no prawie :D.
Ale nie dziwię się Violettcie, która by to wytrzymała?
Nie odzywa się, unika, a na dodatek szlaja z jakąś blondi.
Bardzo mnie zadziwiło jego zachowanie, ta jego obojętność.
Jakby to było normalne, że V podaje mu śniadanie.
Tym mnie zdenerwował, ale mimo wszystko nadal go kocham ♥ :D
Zastanawiam się tylko, dlaczego tak się zachowuję.
Dopiero zapewniał ją, że nie chcę jej stracić i kocha najbardziej na świecie, a teraz jest taki obojętny w stosunku do Castillo.
Cholera, co jest z tobą nie tak, Verdas?
Z tego co pamiętam, to mają rozstać się na dłużej.
I co dalej? León znajdzie sobie jakąś "pocieszycielkę"?
Tak teraz przyszła mi na myśl mała J, w którymś z ostatnich rozdziałów rozmawiał z nią, co nie spodobało się Castillo.
Obym nie miała racji, chociaż z drugiej strony, byłoby ciekawie :D
Jeden z największych wrogów V jako nowa dziewczyna Leona.
A Violetta, co z nią? Zwiąże się z kimś innym?
Może Christian Wayne..
Nie, ja tego nie napisałam wyżej, jak coś XD
Sama nie wierze, że to pisze, małe J, Wayne .. :D
Chyba, że okaże się to fałszywy alarm, a ty nas tylko chciałaś nastraszyć, w co wątpię, bo już od dawna mówisz o ich zerwaniu.
Teraz tak myślę, ten dom w Hamptons ma odegrać ważną rolę.
Stanie się tam coś?
Np. Viola przyłapie Leona z kimś? xD
Dajmy na to , z taką Juliet :D
Jezu, ja już jakieś najgorsze scenariusze przewiduje :D
Jakby co, to nie wiem, czemu cały czas widzę ją u jego boku,
naszły mnie takie wizje, którymi chciałabym się podzielić XD
Po raz kolejny lista niekończących się pytań krąży mi po głowie.
I znowu trzeba czekać do następnego piątku, na next.
Z jednej strony chcę, by jak najpóźniej on nadszedł, bo to oznacza koniec ferii :O :C . Nie, nie!
A z drugiej, dodasz kolejną perełkę, której nie mogę się doczekać.
Matko, nie wiem, co lepsze xD
Czekam na next ;*
Całuję,
Katie ♥
Ten komentarz został usunięty przez autora.
OdpowiedzUsuńSuper
OdpowiedzUsuńZajmuję
OdpowiedzUsuńGenialny.... Czekam na next
OdpowiedzUsuńBoski<3
OdpowiedzUsuńAmcia:)
Maj <3
OdpowiedzUsuńOliwia Verdas ;)
OdpowiedzUsuńDzieki za miejsce ;*
UsuńCzemu w czwartek a nie w piatek????
Oj kochanie rozdzial świetny.. ale to to już chyba wiesz.....
moje podejrzenia nie były trafne niestety....:'(
Czyli G. W. to jakaś gulienne wine czy jakoś tak???
ona ma coś wspólnego z Leonem? ?
Nie Leonetta nie może się rozstać chociaz fajnie będzie czytać jak tęsknią i wracają do siebie
Jaka depresja Vilu...
Az ukradła jakimus gosciowi kartę heh
Dom w Hamptons odegra ważną rolę
wiem !!!! Pogodzą się tam!!! I moje podejrzenia znów nie będą trafne xD
Masz ferie jak ci fajnie ja skończyłam.
Kończę
caluje pozdrawiam i kocham
Oliwcia
Dzieki za miejsce ;*
UsuńCzemu w czwartek a nie w piatek????
Oj kochanie rozdzial świetny.. ale to to już chyba wiesz.....
moje podejrzenia nie były trafne niestety....:'(
Czyli G. W. to jakaś gulienne wine czy jakoś tak???
ona ma coś wspólnego z Leonem? ?
Nie Leonetta nie może się rozstać chociaz fajnie będzie czytać jak tęsknią i wracają do siebie
Jaka depresja Vilu...
Az ukradła jakimus gosciowi kartę heh
Dom w Hamptons odegra ważną rolę
wiem !!!! Pogodzą się tam!!! I moje podejrzenia znów nie będą trafne xD
Masz ferie jak ci fajnie ja skończyłam.
Kończę
caluje pozdrawiam i kocham
Oliwcia
Mój ! ♥
OdpowiedzUsuńTak, Violetta wygarnij mu ! ;D
Usuń* jakoś tak brak siłów na pisanie koma *
Jak zwykle świetnie i cudownie ;*
Jesssst ! Koniec z szczęśliwą Leonettą ! ;D
Jeszcze linczek do mnie : bemyhero-leonetta.blogspot.com
Czekam na next ! ♥
Świetny ♡.♡
OdpowiedzUsuńRosalie ❤
OdpowiedzUsuńUuuu daleko jestem cholercia :x
UsuńNo cóż, życie.
Rozdział jest cudowny! ♥
Uwielbiam Twój styl pisania i bardzo chciałabym umieć tak pisać :3
Leon unika Violetty? Nie widzieli się od 3 dni? Co się dzieje? Dlaczego tak jest? Nie rozumiem zachowania Verdasa :x
Violetta zadzwoniła do Ludmiła tak wcześnie, współczuję, mnie też trudno byłoby wytrzymać i słuchać z uwagą o tej godzinie :3
Czyli już wiemy kim jest wspaniała autorka wpisu o Leonie i Violettcie, swoją drogą zaskoczyło mnie z jaką pewnością Violetta się zachowała. Zazdroszcz3 jej tej pewności siebie, serio. Ja chyba nie potrafiłabym się tak zachować niestety.
O nie nie nie nie, tylko nie to.
Tylko nie rozstanie leonetty, dlaczego, po co? Może ewentualnie niech odpoczną od siebie.. góra pół dnia. Potem Leon może zaprosić ją na przeprosinową kolację i znowu wszystko będzie good, tak. Albo poprostu niech idą do łóżka w celu zgody albo niech Leon padnie na kolana z przeprosinami albo niewiem EH, DOBRA. Wszystko co wymyślisz napewno będzie genialne, zdecydowanie.
Mam prośbę, byłabym wdzięczna gdybyś zajęła mi miejsce pod następnym rozdziałem <3
Jeśli nie, no cóż.. zrozumiem i nadal z moim szczęściem będę na szarym końcu, prawie :v
Napewno z niecierpliwością czekam na kolejną perełkę, kocham, Rosalie ♥!
Wrócę
OdpowiedzUsuńxx
Wspaniały. :-) ile akcji ^^
OdpowiedzUsuńWspaniały !!
OdpowiedzUsuńSzkoda ,że zbliża się koniec Leonetty :(
Zajmuję :PPP
OdpowiedzUsuń*foch na rosalie za brak zajęcia*
Dziękuję za dedyk *o* PISZCZAŁAM! XDDD
A, i zmieniam nazwę, więc z inną nazwą tu wrócę <3
UsuńWracam jako Synth. :)
UsuńMoja mama przyszła i się pyta "Co się dzieje?! Pali się?!", a ja w śmiech, a ta z foszkiem wyszła:D
Dziś dużo przeżyłam (m.in. lot z Anglii:P) i jutro przychodzi do mnie bff, żeby mi pomóc nadrobić tydzień szkoły, a w środę mam próbny na auli! Koszmar:P, dlatego teraz wracam.:) Potem, w skrócie mówiąc, nie miałabym czasu, ale nie będę ględolić o moich prywatnych sprawach.
Rozdział: Cudowny! :) León z blondynką, nie kurwa! :((( Przyniosła mu śniadanko:DDD Nie nawidzę tej całej G.W. (nie chcę pamiętać jej danych osobowych, starczy mi ten folder i Contance Billard, nic więcej. Jak ona mogła wydać taki artykuł? Czy mi się zdaje, czy Violetta zerwała z Leónem?! Nieeee! :cccc
Pozdrawiam,
Synth.
Super!!
OdpowiedzUsuńRewelka rozdział!!
Czyżby koniec Leonetty?
G.W. może nieźle namieszać.
Kim jest ta blondynka?
Dlaczego León tak traktuje Vilu?
Co on ukrywa?
Może ma kogoś na boku?
Albo gorzej,ma dziecko na boku?
Może ma żonę,o której nikt nie wie?
Poprostu brak mi słów!!
Rozdział jest świetny?
Stara Violetta wraca?
Czerwony alarm?
Biedna Lu,nawet jej się wyspać nie mogła!
Vilu od rana na nogach!!
Rozwaliło mnie to z usuwaniem folderu!!
Życzę dużo weny i czekam na nexta<3
Co wy się z Nath zmówiłyście z zerwaniami?
OdpowiedzUsuńLeon masz dziewczynę, przeliterować?
Najwyraźniej nie umiesz być chłopakiem!
Szpieg! Yeah!
G.W i zostajesz utopiona suko...
xxAlex
sssssssssssssuper
OdpowiedzUsuńWrócę ;*
OdpowiedzUsuńWitaj ;*
UsuńJa nie wiem, jak można... Mieć tak duuużoo talentu? ;* Każdy rozdział mnie zachwyca, masz tyle świetnych pomysłów, że może kiedyś w przyszłości, napiszesz własną książkę? ;) Ja chętnie bym ją przeczytała ;*
Rozdział arcygenialny! ♥
Dowiedzieliśmy się kto kryje się pod inicjałami E.W. Castillo jest dumna ze swojego zwycięstwa. Nie wiem dlaczego, ale mam pewne obawy co do tej całej Gulianne. Może wcale nie okaże się niewinną, szarą myszką? Szczerze mówiąc, nigdy nie udaje mi się odgadnąć co dla nas szykujesz w dalszych losach bohaterów ;) Mi się to podoba, bo gdy czytam to lubię być zaskakiwana xd
Jeny, Leoś. Co się z nim dzieje? Wgl. jak on się zachowuje? Brawo Castillo! Może przejrzy na oczy, że traci Violette i się ogarnie... Ciekawe co lub kto stoi za jego zmianą.
Czekam na kolejną perełkę *.*
Weny! ;*
Pozdrawiam,
Rachel ;*
Super kiedy dodasz nowy rozdział
OdpowiedzUsuńSuper rozdział
OdpowiedzUsuńDzisiaj wyjątkowo bez zajęcia :D
OdpowiedzUsuńA więc; Hej, hej <3
Teraz komentuję w miarę wcześnie xd (nie w czwartek xdd)
Rozdział jak zwykle pięknie napisany, genialny <3
Leonowi chyba coś całkiem odbiło... Dwa dni? Ale jak? Jezu, weź! Co się z nim dzieje? Taki dziwny jest... Strasznie.. Kurde i ta ciekawość... ;-;
Leon zły.... wrrr...
Ja coś czuję, że on wcale nie spotykał się z Tajlandczykami xd Tu musi być coś na rzeczy, tylko co?
Kufa, co to za blondynka? Kolejna tona tapety i sylikonu? ;-; Jezu...
Hmm... Nowa armia... hmm...
Violka taka chytra z tą G.W ;> Już jej nie lubię... Tej G. W.... Wrr... Z nią musi być coś na rzeczy, chyba xd Ciekawe co ona na te usunięte foldery... Ale ona musiała nimi się cały czas zajmować, skoro tyle tego miała... Złaa.. wrr..
Ja nie mogę... O co chodzi Leonowi do diaska?
Boże... On jest na serio dziwny... Wrrr... On przechodzi już za wczesny kryzys wieku średniego, czy co?
Kurde no i pewnie koniec ;-; To już na pewno koniec Leonetty ;-; Egh... Życie jest takie okrutne, a Verdas to taki dupek!
No cóż.. Zżera mnie ciekawość, chcę wiedzieć co będzie dalej ;-;
Czekam na piątek ;**
Julson
Cudowny!
OdpowiedzUsuńPrzepraszam, że tak późno, ale tobie się zaczęły ferie, a mi szkoła i nadrabiam blogi, ale jakoś nie idzie mi to cudownie :(
Leon unika Violetty i też mnie ciekawi dlaczego i kim jest ta blondynka z którą go widziano? Viola już wie kto to tajemnicze G.W. Szkoda tylko, że Leon się nią nie interesuje i jak dla mnie bardzo dobrze zrobiła, że do niego poszła i jeszcze ona mu tu ze śniadaniem, a on znowu ją spławia lub unika :( No i dziewczyna nie wytrzymała i skończyła to, biedna ;( Leon też zszokowany i nawet za nią nie poleciał. Czekam na to co zrobisz w kolejnym rozdziale ;*
Kocham Cię <333
Cudowny :**
OdpowiedzUsuńJeej rozdział cudowny po prostu świetny ;** a tak pozatym hej i cudny blog <33 Leon foch foverer . Ty dupku ty to mądry jesteś .. ?;? W tym momencie straciłeś najważniejszą osobę w swoim życiu . Biedna Violka dobrze że mu się sprzeciwstawiła . Ona go kocha stara się a on do niej coś takiego ;-(( no po prostu szok i smutek . Lajon wogóle nw co w cb wstąpiło :-(( szkoda mi Violi ale co poradzę nic . Mam tylko nadzieję że wkrótce ich pogodzisz :** na to czekam . Lubię jak się kłócą ale pod warunkiem że się godzą . A na pogodzenie mógłby ja zabrać np na wycieczkę do paryża do miasta,miłośco czy cuś :33 ale fajnie by było <33 a tam by się dzialo wiele rzeczy hihi . Kończę super blog i czekam na kolejny rozdział z niecierpliwością :)
OdpowiedzUsuńsuper czekam na następny ;*
OdpowiedzUsuńzapraszam do mnie
http://violetta-i-leon-milosc-w-firmie.blogspot.com/